Wizja konfrontacji z bratem z początku nieco go zestresowała. Początkowo zakładała, że niepewność ta bierze się z wyrzutów sumienia, które tkwiły gdzieś z tyłu jego głowy. W końcu odmówił przejęcia dyżuru, przez co Michael nie mógł się tutaj pojawić. Jasne, Lupin nie miał żadnego obowiązku, żeby się zgodzić, ale i tak czuł się z tym nieprzyjemnie, dziwnie. Ostatecznie doszedł jednak do wniosku, że chodziło raczej o to, że Cameron nawet nie wiedział o tym, że się tutaj zjawi. Czemu zataił prawdę? W sumie to nie było żadnego konkretnego powodu. Po prostu... było mu głupio. Pierwszy raz od dłuższego czasu zjawił się na jakimś większym wydarzeniu, a gdyby tego było mało — pomagał przy jednym ze stoisk. Mały krok dla człowieka, ale dla pracoholika całkiem spory.
Wszystkie drogi prowadzą do Viorici? Ostatnimi czasy trochę tak. Sam nie wiedział, czym dokładnie jest ta relacja, ale też nie do końca chciał się tym przejmować. Zdążył się już wygłupić i unikać jej przez kilka ostatnich dni, nie chciał tego powtarzać.
Chyba głównie dlatego tak mu zależało, żeby tu dzisiaj przyjść. Chciał zamazać tę niezręczną historyjkę.
— Okoliczne stragany mają całkiem sporo napojów. Później mogę poszukać czegoś innego? Jeśli chcesz — rzucił w stronę Vior, lekko się przy tym uśmiechając.
Był tym wszystkim tak mocno zaaferowany, że dopiero po chwili dotarły do niego słowa wypowiedziane przez Camerona.
W pierwszej chwili po prostu zamrugał, nie będąc pewnym, czy na pewno dobrze usłyszał. Niestety prawda była wyjątkowo brutalna. Żałował, że nie był w posiadaniu zmieniacza czasu. W tej chwili byłby wyjątkowo przydatny. Tak, ich matula była dość troskliwa (może nawet nieco za bardzo). Starał się ją zrozumieć, ale czasami było mu głupio, zwłaszcza przy znajomych. No i przy Vior.
— Tak właściwie to nie mówiłem — odburknął cicho w stronę Camerona, posyłając mu spojrzenie, którego przekaz głosił wielkimi literami "błagam, nie ciągnij tego tematu". Nie chciał mieszać w to rodziców, bo ci zaczęliby zadawać pytania, na które nie chciał odpowiadać, przynajmniej na ten moment. Wciąż nie wiedział, o co w tym wszystkim chodzi.
Pomimo lekkiej irytacji, ucieszyło go, że para postanowiła coś kupić. Po pierwsze, Heather zdecydowanie pasowały wybrane przedmioty. Po drugie, naprawdę chciał, żeby właścicielka stoiska uwierzyła w swoje zdolności i spróbowała rozszerzyć swoją działalność. Nie widział nikogo, kto dorównywałby jej talentem.
Krępował go fakt, że praktycznie każdy poruszał temat jego pracoholizmu, ale starał się puszczać to mimo uszu. Wciąż miał w głowie ochrzan, który zebrał ostatnio w Mungu.
— Hmmm, wrzodem? Gdy ostatnio opowiadał mi o waszym wyjściu, nazywał Cię nieco czule... Ekhm, ładna pogoda, prawda? — zaczął, kierując swoje słowa w stronę panny Wood. Nieco po czasie zdał sobie sprawę z tego, że raczej nie powinien mówić dalej rzeczy, które czasem opowiadał mu Cameron. Próba zmiany tematu była co prawdy nieco prosta, żeby nie powiedzieć, że prostacka. Miał nadzieję, że w całym tym rozgardiaszu uda mu się puścić tę wpadkę względnie niezauważoną, a przynajmniej niepociągnięta. Nie spodziewał się, że na ratunek przybędzie mu panna Bulstrode. No tak, oczywiście, że ona też musiała poruszyć tę jakże drażliwą kwestię jego produktywności w pracy. — Miło Cię widzieć, Florence. Postanowiłem nieco odświeżyć głowę, żebyś nie musiała mi znowu donosić kawy — odparł, posyłając jej przy tym łagodny uśmiech, który nieco się ściął, gdy zobaczył jej towarzysza. Była to całkowicie mimowolna reakcja, która zniknęła równie szybko jak się pojawiła. Z Atreusem nie łączyły go aktualnie co prawda żadne negatywne relacje, ale czasem przypominał sobie okres Hogwartu. Wtedy było nieco mniej przyjemnie.
Przez to małe zaaferowanie, zdołał jedynie pomachać do Heather i Camerona, gdy ci znikali już w tłumie. Milczał, ze zmarszczonymi brwiami wsłuchując się w nagle rozpoczętą dyskusję pomiędzy Vior i Bulstrodem. Wyciągnięte z kieszeni? Z pewnością był to tylko żart, ale wyjątkowo dziwny? Przynajmniej dla niego. Nie chciał tego jednak oceniać, w końcu nie znał za dobrze relacji tej dwójki, w sumie to wcale. Nie do końca wiedział, jak czuje się z tym faktem. Uczucie to się pogorszyło, gdy mężczyzna zaczął z nią żartować. Nie było w tym nic złego, ale Cedric i tak poczuł w żołądku nieprzyjemny ucisk. Z lekkim uśmiechem pożegnał odchodzącą Flo, Atreusowi posyłając nieco niepewne spojrzenie. Nic się nie stało, prawda?
Ta nagła interakcja rozproszyła go na tyle, że na chwilę odszedł nieco na bok. Zresztą, Vior miała kolejnych klientów. Nie chciał jej przeszkadzać, a szczerze wątpił w to, że byłby w stanie pomóc. Był tragicznym sprzedawcą, nie potrafił przekonywać ludzi.