• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Plac i stragany [Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)

[Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#281
06.06.2024, 21:09  ✶  
było przecież dobrze, było tak dobrze, było zupełnie absolutnie dobrze, czarodzieje się napierdalali o pierdoły, szarpali, kopali, gryźli, krzyczeli, zaraz pójdą różdżki w ruch, zaraz będzie zabawa, zaraz śmignie Ci expeliarmus przy uchu zaraz będzie

płomień

zaraz będzie pożar, zaraz będą krzyki, zaraz nie będzie nigdzie, nie zobaczy, zaraz szarpnie nią tak, że kręgosłup zatrzyma się na drzewie, już jej nie znajdzie, już nigdy nie zobaczy, zaraz nie będzie

Alastor

wargi szeptały same, a ludzie uciekali, czuła ich oddech na swoich plecach, owczy pęd, którym się poddawali, czuła ich strach, ich największe koszmary, niewysłowione, nienazwane, nie, to zwykła bójka, to tylko ktoś kto napił się czegoś i postanowił komuś, napijmy się wina, zaśpiewajmy, tam śmieją się ludzie, wszyscy uciekają, nikt nie widzi, nie zobaczy gdy
płomień

wino wypadło z jej rąk, a oczy zaszły mgłą, to takie gejowe płakać, ale nie ma go, nie widzi, palce wykręciły się, stawy spięły, ścięgna w nieregularnych okresach próbowały odzyskać władzę nad ciałem, ale nie było władzy, był tylko strach, wszechogarniający paraliżujący, barki skulone, szukające ochrony ciało, które wiedziało, że i tak za moment

płomień

krzyki, wizg zaklęć, śmierdząca śmierć unosząca się w powietrzu rozdarcie szaty, osnowa rzeczywistości w strzępach, i śmierć, unicestwienie, szary chlust niebytu, wszechogarniająca deprywacja, czerń rozlewająca się pod stopami, pożerająca wszystko, cały świat, nie było dla nich nadziei, wszyscy martwi

płomień

Bardzo powoli odwróciła głowę do Bertiego, który pewnie teraz zachwycał się rozstawem nóg Alastora zaprowadzającego porządek, tak jak i ona przed chwilą jeszcze, nim spojrzała na scenę nim

– Z...zła...złap mnie... mocno. P..przytul mocno i p..p.. kurwa powiedz, że jesteś p...że jesteś. Zrób to – dała radę sięgnąć ramienia towarzyszącego jej blondyna, któremu jeszcze chwilę temu podawała podwójną porcję wina. Dała radę sięgnąć go dygocząc już na całym ciele, z oczami szeroko otwartymi, policzkami mokrymi od mimowolnie cieknących łez.
Kolorowy ptak

Neil Enfer
#282
06.06.2024, 21:54  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 10.06.2024, 14:04 przez Neil Enfer.)  
PÓŁNOCNE STRAGANY

Ławka była bardzo bezpiecznym miejscem, szczególnie w trakcie festynu. Jedyne co widział to tyłki ludzi jacy go mijali, rozwalił się tak, że raczej nikt obok niego nie siądzie. No, nie zrobił tego specjalnie. Miał plecak, miał swoje rzeczy, sam też zajmował trochę miejsca i się tego nie wstydził! Był w końcu dużym dorosłym. Bywali więksi, owszem, ale jednak.
Oparł się wygodnie o oparcie i westchnął głośno. Tak, to była jego mała baza, jak za dzieciaka się robiło bazy w poduszek, koców i krzeseł. Wyszedł, porozmawiał, zwiedził stragany i wrócił znów tu. Niedługo pokusi się na kolejną wycieczkę, na pewno, ale póki co, siedzi i odpoczywa. Walczył też wewnętrznie ze sobą, aby nie zjeść wszystkich słodyczy, jakie kupił. Dokładnie, silna wola była u niego bardzo słaba i musiał ją ćwiczyć, powoli, stopniowo, ale jednak.
Westchnął jeszcze raz, przeciągnął się i kiedy wracał już do siebie, do normalnej pozycji, zobaczył kobietę stojącą przed nim.
- Można? -zagadała z lekkim uśmiechem. Natychmiast obleciał ją spojrzeniem. Też miała plecak wypchany różnościami.
- Oczywiście. - rzucił, natychmiast zdejmując plecak z ławki, odstawiając go na ziemię przy swoich nogach i poprawiając siad na ławce, żeby nie był taki rozlazły.
Kobieta skinęła głową, założyła włosy za ucho i przysiadła się z uśmiechem. Swój plecak również odstawiła na ziemię. Westchnęła ciężko i przeciągnęła się. Interesujące. Czyżby była to jakaś naśladująca go zjawa? Chociaż nie, to głupie, pewnie była zwyczajnie zmęczona, tak samo jak on po noszeniu ciężkiego plecaka. Obojgu im należał się odpoczynek. No więc siedzieli razem na ławce i przyglądali się mijającym mich ludziom, z których każdy się gdzieś spieszył, każdy miał cel, nawet jak celem tym było bezcelowe przechadzanie się od stanowiska do stanowiska. Niedługo i oni wrócą do przechadzania, aż w końcu będą mieli dość i wrócą do domów zadowoleni z zakupów, ewentualnie źli na siebie, że znów wywalili pieniądze w błoto na niepotrzebne pierdoły. Zależy od podejścia jakie się ma. On sam raczej wydał pieniądze dość roztropnie. Nie żałował zakupów, acz wiedział, że mógłby sobie kilka rzeczy darować. No, nieważne. Przymknął oczy i odetchnął spokojnie. Zapach zielarskich stanowisk mieszał się ze stanowiskami piekarni, stanowiąc całkiem ciekawą kombinację.

Postać opuszcza sesję
constant vigilance
I have traveled far beyond the path of reason.
Wysoki na prawie dwa metry, brakuje mu pewnie mniej niż dziesięć centymetrów, ale ciężko to ocenić na oko. O krępej budowie ciała, z szeroką twarzą i wybitymi zębami. Skóra często pokryta bliznami. Krzywy nos, z pewnością kiedyś złamany. Włosy ciemne, oczy też. Nie należy do ludzi, którzy o siebie szczególnie dbają.

Alastor Moody
#283
06.06.2024, 22:57  ✶  
Południowe stragany

Alastor spojrzał na Hadesa jak na kompletnego durnia, którym zresztą był. Słuchanie jego odpowiedzi odjęło mu właśnie kilka bardzo cennych szarych komórek, które w przyszłości mógłby wykorzystać do zrobienia czegoś dobrego. Wiedział, że nie wszystko w życiu dało się przewidzieć, nie próbował więc planować zbyt wiele rzeczy niemożliwych do przesunięcia lub przynajmniej drobnego zmodyfikowania, ale już teraz był pewien jednego - najpóźniej jutro Hades McKinnon będzie zawieszony w pracy, a on osobiście odwiedzi każdą dziurę, z którą McKinnon był powiązany, żeby przypierdolić się do każdej rzeczy, do której będzie można się przypierdolić.

- Zmieniłem zdanie, zamknij mordę. - Bo Florence nic złego nie zrobiła, a więc zasłużyła sobie na to, by mieć uszy nieskalane słuchaniem takiego pierdolenia. Wylewu jadu do mózgu kogoś kompletnie potłuczonego. Nie rozproszył żadnego uroku - czyli co, pijany? Mógł mieć na sobie klątwę, której Moody nie był w stanie złamać - owszem, klątwołamanie było czymś, w czym się dopiero doskonalił, ale wciąż... Oczywiście, że poczuł od niego gwałtowną odrazę, którą dałoby się zmyć już tylko pokazaniem mu czarno na białym, że coś opętało temu człowiekowi duszę. Jeśli nie - McKinnon znalazł sobie najbardziej upierdliwego wroga, jakiego mógł.

A na to wszystko jest git, nie zareagował tak, jakby wszystko było git - wciąż Alexandra trzymał i spróbował szarpnąć go na bok, żeby się jednak na te buty Hadesa nie zrzygał (tym bardziej na bogu ducha winną Flo), a później jeszcze raz - żeby nie dostał w mordę.

Rzut Z 1d100 - 99
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 70
Sukces!

Jeżeli tragicznie zawiódł - westchnął ciężko, próbując poukładać myśli, jeżeli nie, to jedynie dopytał:

- Czy jak go teleportuję do Munga to mocno pogorszę jego stan?


fear is the mind-killer.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#284
06.06.2024, 23:14  ✶  
kawałek za Południowymi Straganami
a następnie: Strefa gastronomiczna – Słodkości Nory Figg

– Tak – a na pewno świeczka bardzo go wkurwiła, zaczął się wydzierać, kazał się wszystkim rozejść, opieprzył tych swoich synów, czy kim oni tam byli (nie rozróżniała jednego Roberta od drugiego Roberta i ogólnie mało z tego zrozumiała; wiedziała jedynie, ze matka Sauriela była z Mulciberów i że Stanley coś tam…), i doprowadził tym swoim wrzaskiem do tego, że Victoria zapragnęła kupić te okropne świeczki. Na złość. Tylko i wyłącznie na złość i żeby pokazać, że może i jakiś nadętych staruch nie będzie jej mówić, co ma robić. Florence Bulstrode najwyraźniej wpadła na ten sam pomysł… Tym niemniej odpowiedź Victorii była krótka i jakże treściwa – bo dokładnie to próbowała przekazać w tej barwnej opowieści ze świeczką na czele. Świeczką, która chyba zrobiła wrażenie, bo wila aż zamilkła, być może szukając odpowiednich słów… ale może Victoria nie była dobrą osobą, by je usłyszeć. A może posłuchała Sauriela i po prostu się zamknęła… Ze strachu? Szacunku? Nie potrafiła złapać dynamiki ich relacji. – Myślę, że jakbyś nazwała to przy nim dewocjonaliami, to dostałby drugiego ataku – skwitowała po chwili i odwróciła głowę do Sauriela, obserwując przez moment, jak kot go obwąchuje, najwyraźniej czując się coraz bardziej swobodnie w jego czułych dla kotów rękach.

– Nie, nie pierdolę – a chciałabym, i nie chodziło wcale o drugie dno tej wypowiedzi, o tę dwuznaczność. Wolałaby, żeby tego zamieszania przy straganie nie było, bo w krótkim czasie stało się wiele bardzo złych rzeczy, ale była tam lekarka… Florence na pewno sobie poradzi, o ile w ogóle ten drugi Robert Mulciber dopuścił ją do pierwszego Roberta Mulcibera, bo chyba słyszała i o to jakąś awanturę. Dla niej jednak Kwiatuszek był ważniejsz, niż stanie tam, w ogniu… ataków serca, bijatyki. Należało się rozejść…  I pewnie musiałaby zareagować jak na aurora bez odznaki przy dupie przystało, bo trudno było to zignorować nawet jej, ale kot ją od tego uwolnił i zwiał.

Sauriel nie miał w sobie niczego z dachowca, choć tak bardzo mieszał swoją osobę z rynsztokiem i gównem. Był rasowym kocurem, który może i lubił się szwendać po niebezpiecznej okolicy, wdawał się w kocie bójki, doskonale machał opazurzoną łapą, syczał i warczał… i może i miał nastroszone i potargane na karku futerko, ale nie był żadnym dachowcem. Nie był też żadnym Kwiatuszkiem, ale Victoria widziała w nim znacznie więcej, niż Sauriel o sobie uważał… Nie był najgorszy, nie był największym złem tego świata. Na pewno jednak miewał w głowie pstro, jak teraz, gdy ta jedna zdradliwa myśl wypłynęła na zewnątrz, kiedy uznał, że zostanie templariuszem tej wiary. Wielki akolita Sauriel, okładający wrogów woskowym penisem po mordzie… Ale Sauriel nie był religijny, odsuwał od siebie to, co stało się na Beltane, chociaż doświadczył tego na własnej skórze… Ale bywał wyjątkowo twardogłowy (czy to lata bicia go w nią tak go… umocniły z braku lepszego słowa?).

Słodki uśmieszek Lorraine, gdy ją wyminęła, by pójść bez pożegnania w swoją stronę, nie robił na Victorii wrażenia. Widziała takich uśmieszków tysiące, dlatego nauczyła się przy takich osobach nie opuszczać gardy. Odetchnęła dopiero, gdy Malfoy zniknęła w tłumie, i zmarszczyła brwi, starając się nie brać do siebie ostatnich słów, jakie tu z jej strony padły. Zabawiać damę swego serca? Lestrange odwróciła się przez ramię, widząc jej niknącą postać i dopiero wtedy ponownie spojrzała na Sauriela, odrobina napięcia dopiero teraz z niej zeszła. Bo przy takich kobietach jak Lorrain trzeba było się mieć bardzo na baczności.

– Florence Bulstrode mogłaby tego wtedy nie docenić należycie – odparła, spoglądając na sterczącego w dłoni Sauriela fallusa. – Chociaż po dzisiaj jestem pewna, że patrzyłaby na to inaczej. Też tam była jak się zaczęło… – i też zapłaciła za te okropne świeczki, dla zasady.

Odebrała przekładanego co chwila Kwiatuszka, przytulając go do siebie na chwilę, głaszcząc niebieskie futro, aż kucnęła i otwarła wieko koszyka, gdzie znajdował się kocyk i jakieś zabaweczki i wsadziła tam koteczka, głaszcząc go przy tym. Ten pokręcił się w środku i miauknął cicho, a wtedy ciemnowłosa przykryła koszyk, by Kwiatuszek miał ciszę, spokój i ciemność, którą koty tak lubiły.

– Myślałam, że to rolą kobiety jest stawianie lodów – to powiedziała już całkowicie celowo i całkowicie dwuznacznie, i uśmiechnęła się przy tym niewinnie. Dała się za to złapać za dłoń – całkowicie z zaskoczenia i w pierwszej chwili się spięła, nie do końca rozumiejąc, co tu się dzieje… kiedy ostatnio Sauriel złapał ją za dłoń, na tym pamiętnym spacerze, wszystko się… wszystko się popsuło. Tym razem nie zamierzała popełnić tego samego błędu i zadawać dziwnych pytań, ale nie wyrwała mu się z uścisku. Z torebką na ramieniu i koszykiem w ręce, po prostu z nim poszła, czując, że serce zabiło jej jak szalone.

– Kwiatuszek to tak naprawdę Błękitny Kwiatuszek – powiedziała za to, zamiast zadawać pytania, na które nikt nie był gotów odpowiadać. – Nora mówiła, że dzieci rzuciły na niego zaklęcie i zrobił się niebieski i nie da się tego naprawić. Podobno świeci w ciemności, wiesz? I lubi przebywać przy kwiatach – paplała, niejako prowadząc ich do strefy gastronomicznej i stoiska Nory, bo wiedziała, gdzie jest.

Nory co prawda tu nie było, ale była jakaś kobieta, ekspedientka z Nory Nory, od której zamówili dla siebie lody. Victorioa rozejrzała się też po miejscu, gdzie były rozdawane do adopcji koteczki, i nie było już żadnego koszyka, znaczy, że wszystkie znalazły nowy dom. Uśmiechnęła się na tę myśl i właśnie chciała to przekazać Saurielowi, ale gdy otworzyła usta i chciał mu to powiedziać, to z jej gardła wydobyło się tylko:

– Beeee beeeeee – po którym kobieta zasłoniła sobie usta dłonią. O matko, ale wstyd, aż jej policzki poróżowiały. Kątem oka za to zerknęła na scenę, stąd dużo lepiej widoczną i na taniec, jaki się tam odbywał.


[ rzut ]
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#285
07.06.2024, 00:51  ✶  
Południowe stragany - Magiczne różności

Po wizycie na stoisku kowenu przechodzę do Magicznych Różnicy, gdzie kupuję parę spinek do mankietów.

Wszystkie znaki na niebie i ziemi ewidentnie wskazywały na to, że społeczność czarodziejów była aż nadto spragniona... prostych wrażeń. Łatwych. Nieskomplikowanych. Z rodzaju tych, jakie chłonęło się naturalnie, jakby było się gąbką, jaką zabierało się ze sobą do długiej kąpieli. Jedną z takich rozrywek był pokaz taneczny cyrkowca z grupy Bellów, a Erik, jak bardzo by temu nie chciał zaprzeczyć, nie potrafił oderwać od niego oczu.

Było coś dzikiego i pierwotnego w tym, jak się ruszał, jakby wraz z chwilą wejścia na scenie po prostu oddał się muzyce. Zapomniał o otaczającym go świecie i pozwolił przejąć władzę nad swym ciałem instynktowi i wyuczonym przez lata pracy w branży rozrywkowej przyzwyczajeniom. Tancerze są prawie jak szermierze, pomyślał bezwolnie Erik, przechadzając się wśród straganów, zerkając co rusz w stronę sceny, napawając się tym widokiem. Nie sądził, że tak prosta rozrywka byłaby w stanie wzbudzić jego zainteresowanie, a jednak... Na swój sposób było to magiczne.

Longbottom powoli zaczynał żałować, że odłączył się od Anthony'ego. Chociaż w tej chwili nie był zbyt skupiony na odnalezieniu go, tak sama myśl o tym, że musiałby osobiście zacząć się za nim rozglądać wydawała mu się porównywalna do dźwigania na plecach nieboskłonu przykładem tytana Atlasa. Krążąc wśród kolejnych bazarów, zatrzymał się nieopodal Magicznych różności. Przesunął wzrokiem po wyrobach w formie dodatków ubraniowych. Nie twierdził, że narzekał na brak spinek czy ozdobnych klamerek, jednak skoro już tu był to mógł równie dobrze skorzystać z okazji!

— Poproszę jeden zestaw spinek do mankietów oooo... Tych! — Pochylił się nad stoiskiem, wskazując palcem na zestaw z symbolem klonowego liścia. Wprawdzie nie miał zbyt wiele wspólnego z zawodowym sadownictwem czy wytwarzaniem syropu, jednak wybrał tę ozdóbkę z uwagi na zbliżającą się jesień. Kto wie, może będzie miał się gdzie z nimi pokazać. — I bardzo proszę o zapakowanie.

Uniósł wiklinowy koszyk, w którym ułożył wcześniej swoje poprzednie zakupy, po czym sięgnął do kieszeni, aby wygrzebać odpowiednie nominały. Nie minęło wiele czasu, a rozliczył się z osobami obsługującymi stanowisko. Dopiero kiedy odchodził od stoiska, zorientował się, że praktycznie minął się z Perseuszem. Na odchodne uniósł jeszcze dłoń na powitanie i skinął mu głową. Wątpił, aby udało im się dzisiaj złapać, jednak... Przecież i tak mieli niedługo spotkać się na weselu czy potańcówce Brenny. Mała strata, skoro i tak będą się widzieć na dniach.

Erik z lekkim niezadowoleniem doszedł do wniosku, że Anthony musiał się zagubić w tłumie lub z kimś zagadać, toteż czarodziej skierował swoje kroki do ostatniego stoiska, jakiego nie było mu dane jeszcze tego dnia odwiedzić. Kto wie, co czeka na niego u drugiej panny Zamfir?


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#286
07.06.2024, 09:19  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 07.06.2024, 09:22 przez Florence Bulstrode.)  
W pobliżu stoiska świecowego.
Dalej stoję przy zamieszaniu i czekam, czy trzeba będzie kogoś jeszcze łatać.
Kolejka zmieniona po ustaleniach na dc.


Odsunęła się jeszcze o krok, gdy Alexander zaczął wymiotować, a nieznany Florence Brygadzista - bez wątpienia jakiś szaleniec, bo kto nie ogarnięty szaleństwem próbowałby wymierzać kopniaki w takiej sytuacji – usiłował atakować go nawet przytrzymywany przez Atreusa. Uniosła odruchowo różdżkę, ale nie rzuciła żadnego zaklęcia: nie była pojedynkowcem i nie chciała ryzykować, że zamiast tego rzucającego się obłąkańca trafi własnego brata.
A tymczasem tuż obok ktoś stał i mówił, i mówił, i mówił...
– Czy pan panie Nott też doznał wstrząśnienia mózgu, czy to pański naturalny stan? - spytała Florence głośno, bo wyjść nie mogła z podziwu, że w sytuacji, gdzie obok jedna osoba leżała półprzytomna, druga dostawała zawału, trzecia bełkotała i wymiotowała, a czwarta usiłowała uparcie kogoś zamordować, bo próby wymierzania kopniaków w twarz komuś w takim stanie już za takie się liczyły, on stał domagając się natychmiastowego przyjęcia skargi, jakby cały świat powinien się zatrzymać tylko dla niego. Sądził, że powinni puścić tutaj tych dwóch furiatów i zacząć spisywać jego zeznania? Może jeszcze podpierając notatnik na plecach omdlewającego Roberta Mulcibera?
Takie zachowanie uchodziło u sześciolatka. Siedmiolatek powinien mieć już trochę umiary i rozumieć, że czasem są sprawy istotniejsze niż jego krzyki i może poczekać pięć minut, aż ktoś się nim zajmie. Nos by mu może nawet obejrzała, ale tak jakby Alexander był w gorszym stanie, a Hades wariował.
To było bez wątpienia najgorsze Lammas w jej nie tak krótkim przecież życiu. Miała nauczkę, by następnym razem jednak łapać brata, nawet jeżeli do bójki istniał powód.
– To zależy, na ile jesteś pewny, że zdołasz was nie rozszczepić, Alastorze. Pozostanie w tym miejscu zaszkodzi mu dużo bardziej niż teleportacja, choć prawdopodobnie skok wywoła kolejne wymioty – powiedziała. Sama na teleportację łączoną by się nie porwała, zwłaszcza że i w pojedynkę teleportowała się głównie wtedy, gdy było to konieczne. Transport pacjenta był jednak jej zdaniem wskazany, bo przedzieranie się przez tłum na jarmarku z wstrząśnieniem mózgu było w oczach Florence dużo bardziej szkodliwe niż to, że przez trzy sekundy zawiruje mu w głowie. Ona jednak nie była matką Mulcibera (nawet jeżeli je pomylił), a Alastor (chyba jedyny rozsądny tutaj mężczyzna) jego ojcem, nie mogli go siłą odesłać do szpitala.
Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#287
07.06.2024, 10:34  ✶  
Południowe stragany - stoisko Nory

Nie docenić, nie docenić... od razu by nie doceniła! Sauriel wywrócił oczami, chociaż Victoria miała rację, wypadało mieć odrobinę przyzwoitości... tak? Wypadało. Machnął jednak na to ręką - tą wolną - bo kto by się przejmował tą łamaczką klątw. On się nie przejmował.

- Czyli wyszłoby na plus w końcowym rozliczeniu. - Pytanie? Stwierdzenie? Zagaiło o to, bo nie był pewien, co Victoria w zasadzie ma na myśli mówiąc o tym, że patrzyłaby na to inaczej. Gorzej? Lepiej? Chyba gorzej, ale jak gorzej to... hm. Niekoniecznie się nad tym zastanawiał, bo powiedzmy, że Pani Bulstrode to nie była jego bajka. Kim ona tam w ogóle dla Atreusa była? Matką? Babcią? Dała vibe już starej babci, chociaż AŻ TAK staro nie wyglądała...

Z ciekawości spoglądał na scenę, od której trzeba przyznać - ciężko było oderwać wzrok. Mężczyzna na niej miał iście kocie ruchy, a samo widowisko, z tymi płomieniami, prezentowało się fantastycznie.

- Nastroje społeczne bywają w tej kwestii płynne. - Obrócił głowę w kierunku Victorii, uśmiechając się do niej nonszalancko. Dobrze, że nie było pytań. Słów, które by znowu coś zepsuły. Ona by pytała, on by nie miał odpowiedzi, wkurzałby się, już niczego by nie chciał, poszedł w pizdu i... cały wieczór rozsypałby się w mak. Nie trzeba było zadawać nawet wszystkich tych pytań - wystarczyłoby jedno. Fantomowe pytanie, które cofało ich do tamtego równie felernego wydarzenia. - Kot świecący w ciemności? - Sceptycyzm był wpisany w to pytanie, z drugiej strony właśnie zerknął na stworzenie o niebieskiej sierści. Skąd ona go wytrzasnęła..? Czekaj, od Nory, tak? Figgowie, gadające koty... ale ten ewidentnie nie gadał. Tylko miałczał. Z drugiej strony może rżnął głupa? Ale Figgowie chyba nie rozstawali się ze swoimi gadającymi kociakami? Wytłumaczenie w postaci zaklęcia miało sens, czasami różne przykre rzeczy trafiały się ludziom (celowo) i zwierzętom (przypadkowo), które pozostawiały po sobie trwałe, niekontrolowane ślady. Nie wszystkie dało się bezpiecznie usunąć, nie każdego dało się bez problemu odczarować. - Oczywiście będziesz kochaną panią i zabierzesz go do Florence Bulstrode, żeby się tak nie wyróżniał. - Spojrzał z wrednym uśmieszkiem na Victorię. Z jednej strony taki kot to było jak trofeum, jakże oryginalny! Z drugiej ten kot był zwyczajnie skrzywdzony. Nawet jeśli to skrzywdzenie była jakże radosna dla właściciela. Jeśli lubił przebywać wśród kwiatów to u Victorii na pewno będzie mu dobrze. Ta, gdyby sama mogła, to siebie też by skrzywdziła i cały dom sobie utkała z roślin... Sama by się w takiego Kwiatuszka zamieniła...

Szkoda, że nie było Nory, bo liczył na to, że się z nią przywita, ale to nic. Może później ją dorwie. Z ciekawością obejrzał te łakocie, jakie tutaj miała i przede wszystkim pooglądał, jak pięknie wata cukrowa zmieniała kolor włosów dzieciaków, które po nią przybiegły. Niegroźny kawał, a jaki uroczy! Sam jednak w końcu poprosił pracownicę Nory o lody. Po dwie gałki do rożka, poczekał, aż Victoria wybierze sobie smak i razem z rożkami odsunął się z Victorią na bok, żeby znowu pooglądać występ. Z dala, co prawda, ale nadal było go widać i słychać dudniącą muzykę. Biedni mieszkańcy Pokątnej tego dnia...

- Mrrrr... - Chciał powiedzieć: dobre. Wybałuszył oczy. - Miaaau? - A teraz chciał powiedzieć: co jest kurwa? - Prrr... - No tak... - sarknął z niezadowoleniem, ale zamiast tego było niezadowolene kocie... coś. Jeszcze tylko brakowało mu ogona, który zacząłby chodzić na boki. Łypnął groźnie w kierunku straganu, kiedy jeszcze akompaniament beczenia dopełnił widowiska. A potem znowu na Victorie... i parsknął śmiechem.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#288
07.06.2024, 11:28  ✶  
Stoisko – Magiczne Różności
Olivia żegna Leona, nie zauważa Ambrosii bo gapi się na Edge'a, przekazuje Brennie eliksir wiggenowy, przekierowuje Perseusa do Tristana, obsługuje Erika i miło go żegna

- To bardzo prawdopodobne. Okropnie dużo dzisiaj ludzi się zebrało. Ale myślę, że sprawa została opanowana, zobacz na scenę - Olivia wskazała na scenę, na której wił się Edge. Trzeba było przyznać, że w jego ruchach było coś fascynującego. Nigdy by nie podejrzewała, że człowiek może tak się wyginać i sprawiać wrażenie tak lekkiego, niemal bez stawów. Ten taniec był tak inny od tańców, które widywała do tej pory, że nie zauważyła Ambrosii, która podeszła do stoiska. - Leć, baw się dobrze!
Zdziwiło ją to, że Brenna nie była na służbie, ale w zasadzie to dobrze się stało. Ona też zasługiwała na odpoczynek, prawda? W sumie zwłaszcza ona zasługiwała na odpoczynek. Zanim pożegnała Longbottom, przekazała jej eliksir wiggenowy o który ta prosiła. Miała rację: w jej przypadku nigdy za wiele tych eliksirów.

Gdy do ich stoiska podszedł Perseus, Olivia zmarszczyła brwi. Chyba go kojarzyła, ale nie była pewna. Twarz wydawała się znajoma, ale nie potrafiła jej dopasować do imienia. Nie chodziła na wystawne bankiety, również jeszcze nie leczyła się magipsychiatrycznie, więc uznała, że Black po prostu przypomina jej kogoś znajomego i zbyła to wrażenie lekkim uśmiechem.
- Piękny, prawda? To rękodzieło, na dodatek wyczyszczone specjalnym eliksirem, który sprawia, że nawet najbardziej zaśniedziała biżuteria rodowa znowu będzie lśnić - odezwała się do Perseusa, dłonią pokazując mu Tristana. - Tristan, pomożesz panu?
Ona się nie znała na tych błyskotkach ale podejrzewała, że to żaden kamień. Ale może się myliła - wolała jednak nie wprowadzać nikogo w błąd, a biżuterię robił właśnie Ward. A wtedy pojawił się on.
- Erik Longbottom - powiedziała trochę zaskoczona, widząc Erika przy stoisku, który chciał kupić parę spinek do mankietów. Nie znała go osobiście, ale czytywała gazety, poza tym bujała się z jego siostrą. - Oczywiście, już pakuję. Brenna tu przed chwilą była. Chyba nie mieliśmy okazji się spotkać, ale dużo mi o tobie... panu? Mówiła. Poszła chyba w kierunku tego zamieszania, które się zrobiło niedaleko sceny.
Nie była w żaden sposób onieśmielona tym, że taka sława do nich zawitała - chociaż widać było, że odrobinę się zestresowała. W głowie ciągle powtarzała słowa to tylko brat Brenny, przecież cię nie zje, jakby to miało jej pomóc. I chyba działało, bo tylko odrobinę drżały jej dłonie. Zapakowała spinki do pięknego, miękko wyściełanego pudełeczka, a je do torebki, do której włożyła dwie wizytówki oraz małą buteleczkę eliksiru.
- To do czyszczenia biżuterii, w tym spinek. Już zawsze będą błyszczeć, jeżeli będzie się o nie odpowiednio dbać. W razie czego nasze wizytówki są w środku, proszę pozdrowić Brenn! - uśmiechnęła się szeroko, podając mężczyźnie zapakowane zamówienie. Odebrała też zapłatę. Trzeba było przyznać, że faktycznie miał gust - te spinki były wyjątkowo ładne.

Nie podejrzewała, że zrobi się tu taki ruch. A pomyśleć, że chciała jeszcze zakręcić kołem. Zerknęła w jego kierunku, ale na razie postanowiła zostać, w razie gdyby Tristan potrzebował pomocy. Najwyżej sobie daruje albo pójdzie później, jak się przerzedzi.


@Ambrosia McKinnon @Brenna Longbottom @Perseus Black @Erik Longbottom
Sztafaż
Przeciętnie wysoka (125 cm), jak na swój wiek siedmiolatka o prostych blond włosach za ramiona i niebieskich oczach. Jej włosy są zazwyczaj rozpuszczone, a ubrania kolorowe. Często można ją spotkać w towarzystwie swojego srebrno-białego maine coona Karla. Ona wygląda sympatycznie. Kot już nie za bardzo.

Mabel Figg
#289
07.06.2024, 13:26  ✶  
Biżuteria Viorici –> przy scenie
Idziemy patrzeć na występ.

Mabel uśmiechnęła się tak promiennie, jak tylko potrafiła, gdy pani ze stoiska z biżuterią podarowała jej opaskę z listkami.
– Dziękuję! Bardzo dziękuję! – wykrzyknęła rozradowana, jednocześnie zerkając na wujka, czy to na pewno było okay, bo w końcu dorośli lubili się kłócić o to, czy powinna dostać pewne prezenty, czy też nie. Młodą Figg dalej bardzo bolał fakt, że chyba nie dostanie hipogryfa.
– Ale ja nie mówię o twoim brzuchu, a kształcie twarzy! – zaprotestowała. – Poza tym to komplement. Hipopotamy są tak naprawdę bardzo groźne!
Czytała o tym w jakiejś książce o zwierzętach Azji… Lub Afryki. Tak to chyba była Afryka.
Oczywiście podziękowała od razu wujkowi za wszystkie zakupy i zażądała, że założy mu teraz na szyję wisiorek z labradorem, a sama założyła i ten z niedźwiedziem, i ten z wiewiórka i Karlem i jeszcze przed opuszczeniem stoiska, szybko zerknęła na Vioricę.
– Proszę. Gratis dla pani – powiedziała, wyciągając z kieszeni swojej żółto-pomarańczowej sukienki dwie naklejki w kształcie brokatowych kotków.
A potem ruszyli pod scenę.
– Wooooow. Widzisz jak on tańczy!? – wykrzyknęła, przyglądając się tańczącemu wśród płomieni mężczyźnie na scenie. Sama by tak chciała, chociaż znając dorosłych, oni by takiego pomysłu nie pochwalili. W ogóle dorośli nie pochwalali wielu jej pomysłów, nawet tych względnie bezpiecznych, jak wtedy gdy wujek Erik niemal nie dostał zawału, bo zobaczył ją galopującą na niedźwiedziu po ogrodzie w Warownii, a przecież mocno się trzymała sierści zwierzaka, czy też raczej pana Sama. Zerknęła na zawieszony na szyi wisiorek z niedźwiedziem, a potem na wujka, którego jeszcze nie Informowała o swoich wakacyjnych przeżyciach. – A wiesz, że jeździłam na niedźwiedziu?
Miała tylko nadzieję, że nie wygada mamie.
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#290
07.06.2024, 13:49  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.07.2024, 10:00 przez Morpheus Longbottom.)  
Odsuwam się od koła fortuny, żeby dać możliwość innym, podchodzimy ku "MAGICZNYM RÓŻNOŚCIOM" z Verą i Shafiqiem

Stanął na chwilę na palcach, aby dojrzeć ponad głowami czy nadal kotłuje się w tamtym miejscu, przy południowych straganach, co wyglądało zabawnie, biorąc pod uwagę jego niski wzrost, na dodatek skomparowany z długonogim, smukłym Shafiq'iem. Zauważył podział, długiego jak tyczka Alexandra, ale chyba stał do niego tyłem... Nadal zbyt dużo osób i zamieszania, żeby jasno widzieć, co tam się dzieje. Zamajaczył mu również jego bratanek, zdziwił się w sumie, że nie ma żadnego Longbottoma na służbie, ale chyba w całym kotle wystawał Alastor. Ciekawe.

— Miałem wrażenie, że było tam jakieś zbiorowisko, a pamiętasz chyba, że nieszczególnie za nimi przepadam. Ktoś chyba uciekał, coś krzyczał? — Chociaż wielu zapominało o tym, Morpheus nie ukrywał swoich zdolności jasnowidzenia, nie obnosił się z nimi na prawo i lewo, ale dostatecznie często trzymał talię kart tarota w dłoniach lub jego wzrok rozmywał się, aby spojrzeć w przyszłość. Nawet jeśli, jak każdy szanujący się wieszcz, który jeszcze się nie stoczył, nie mówił o ciężarze tych wszystkich wariantów rzeczywistości na raz w swojej głowie.

Podeszli do Magicznych Różności, chociaż przez tłumek klientów ciężko było ich pewnie dostrzec, zresztą zamiast oglądać bibelotki zawiesił wzrok na występie, który rozświetlił swoją scenę. Patrzył jak urzeczony, jak większość tłumu, na hipnotyzujące ruchy tancerza, dziwną, zakrawającą na kakofonię muzykę, był nieco skonfliktowany z jego powodu, z powodu ognia, który przypomniał mu tak bardzo o śmierci brata i Millie w śpiączce. Artysta jednak poruszał się pięknymi drganiami, szarpanymi klatkami z kalejdoskopu. Doceniał niesamowicie precyzję i rzeźbę ciała.

— Może więc powoli skierujmy się ku twojemu... pałacowi, Shafiq. Ale najpierw, widzę kilka drobiazgów w Magicznych Różnościach, które chciałbym je obejrzeć — zaproponował dwójce z uśmiechem, oddając scenę Anthony'emu jeszcze na chwilę.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (8658), Alastor Moody (2816), Viorica Zamfir (7443), Brenna Longbottom (9148), Erik Longbottom (10575), Geraldine Yaxley (3118), Atreus Bulstrode (6249), Thomas Hardwick (2133), Cedric Lupin (7459), Perseus Black (951), Nora Figg (2409), Florence Bulstrode (5777), The Tempest (2039), Heather Wood (4239), Ula Brzęczyszczykiewicz (1800), Dora Crawford (3062), Philip Nott (5347), Bard Beedle (4762), Robert Mulciber (6511), Cameron Lupin (5438), Lyssa Dolohov (6494), Victoria Lestrange (17455), Sauriel Rookwood (10901), Cathal Shafiq (1684), Celine Delacour (3597), Sebastian Macmillan (6935), Stanley Andrew Borgin (8416), Bertie Bott (3462), The Edge (17225), Peppa Potter (1867), Rabastan Lestrange (656), Augustus Rookwood (565), Laurent Prewett (20679), Guinevere McGonagall (2846), Christopher Rosier (238), Lorraine Malfoy (3818), Leon Bletchley (6029), Olivia Quirke (5691), The Overseer (764), Alexander Mulciber (4340), Ambrosia McKinnon (2310), Tristan Ward (5474), Hades McKinnon (2237), Richard Mulciber (13112), The Lightbringer (5951), Thomas Figg (2419), Morpheus Longbottom (3952), Penny Weasley (9069), Vera Travers (2351), Neil Enfer (6742), Millie Moody (5588), Isaac Bagshot (5045), Asena Greyback (344), Anthony Shafiq (13151), Mabel Figg (1777), Ralitsa Zamfir (845), Lorien Mulciber (11735), Sophie Mulciber (3252), Basilius Prewett (3999), Jonathan Selwyn (4962), Charles Mulciber (10107), Leonard Mulciber (4189), Charlotte Kelly (291), Jagoda Brodzki (1208), Jessie Kelly (204), Electra Prewett (1891)

Wątek zamknięty  Dodaj do kolejeczki 

Strony (88): « Wstecz 1 … 27 28 29 30 31 … 88 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa