• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Plac i stragany [Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)

[Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)
Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#341
13.06.2024, 16:15  ✶  
Stoisko - Świeczki i kadzidła Rodziny Mulciber

Z Charlesem już nie rozmawiał na temat tego co tutaj zaszło, skoro miał zamiar wyjaśnić mu wszystko później. Teraz priorytetem było udzielenie pomocy poszkodowanym członkom rodziny. Roberta zostawił pod opieką Leonarda, który zapewnił, ze się nim zajmie. Ruszył po Philipa, którym najwyraźniej nikt się nie zajął. Problemem był właśnie brak na miejscu punktu uzdrowicielskiego. Nędzna organizacja tego wydarzenia.

Richard powstrzymał się od wywrócenia oczami na słowa Notta. Ale nie skomentował kwestii braku miejsca przy ich stoisku. Tak się niefortunnie złożyło, ze mieli dwa blisko siebie. Ludzie na szczęście rozchodzili się i coraz mniej mieli gapiów. Sytuacja przy obu stoiskach nie wyglądała jeszcze na tyle dobrze, aby można było przy nich pracować.

Skierował się z Philipem za drugą stronę stoiska ze świeczkami, gdzie było trochę przestrzeni i nie było żadnego innego straganu. Różdżką przywołał krzesło czy skrzynię, na czymkolwiek, ktokolwiek przy stoiskach tutaj siedział.

- Siadaj i poczekaj.
Wskazał kuzynowi. Słysząc przy okazji wydawane polecenia przez Lorien i marudzenie Roberta. Dochodził do siebie?

Zostawił na chwilę Philipa i podszedł bliżej stoiska rodzinnego, aby osobiście ocenić sytuację. Mógłby naprawić zaklęciem to małe rozcięcie golfa, ale Lorien zajęła się tym przypinając broszkę, którą zakupiła na innym stoisku. Tę, którą jemu przymierzała. Kryzys wizerunkowy zażegnany? Nie sądził. Przynajmniej mógł być nieco uspokojony faktem, że jego brat nie zejdzie mu dzisiaj z tego świata. To nieprzyjemne uczucie jeszcze go nie opuściło.

- Philip potrzebuje uzdrowiciela. Niech któryś z Was do niego później podejdzie.
Zwrócił się jedynie do Leonarda jak i Basiliusa. Kierując na nich swoje spojrzenie, uwagę, wskazując znanego może niektórym zawodnika Quiddicha - Notta, z krwawiącym nosem. Uwagę swoją zaraz przeniósł na leżącą Sophie, a po chwili na siedzącego Roberta. Na nim utrzymując wzrok na dłużej.
- Najlepiej byłoby jakbyś wrócił do domu.
Zwrócił się do brata. Martwił się o niego. Nawet jeżeli wiedział, że ten może postawić na swoim i nie chcieć posłuchać.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#342
14.06.2024, 00:10  ✶  
Południowe stragany – Magiczne różności

W jakimś stopniu na pewno zwracali na siebie uwagę, a przynajmniej Victoria – kobieta, której twarz wielokrotnie pojawiała się w ostatnich miesiącach w gazetach, szła teraz blisko Sauriela, ramię w ramię, niemal do niego przyciśnięta, by łatwiej było wyminąć napierających ludzi, kiedy szli pomiędzy straganami. Jeśli ktoś by ją zapytał o zdanie, to bez wahania odparłaby, że na Rookwoodzie można było zawiesić oko, pomijając ogólną aurę i wrażenie jakie wokół siebie roztaczał. Z początku też to czuła, że pod ładną buźką krył się złośliwy diabeł i żarli się na każdym kroku nie mogąc ze sobą wytrzymać… a później przestali. I teraz szli razem przez jarmark, spoglądając na stoiska. Życie lubiło zaskakiwać; ze znielubianej osoby możesz stać się tą ważną, bliską, kochaną.

Oderwała spojrzenie od sceny, na której właśnie zobaczyła Laurenta (a miał tylko obejrzeć cyrk… ale chyba dobrze się bawił?) i wyprostowała się akurat w momencie, kiedy z dłoni Sauriela zwisał piękny naszyjnik, jakby właśnie oceniał czy jemu samemu się podoba i czy się do czegoś w ogóle nadaje. Victoria przyjrzała mu się i wtedy jakaś kobieta, śliczna blondynka odezwała się w odpowiedzi, a potem poklepała Sauriela po ramieniu, dodała kilka słów więcej i uśmiechnęła się do Victorii. Lestrange, zaskoczona, odpowiedziała Ambrosii krótkim uśmiechem, ale zaraz zmarszczyła brwi i zerknęła na czarnowłosego.

– Jakaś twoja znajoma? – miał podejrzanie dużo blondynek w swoim otoczeniu, co odbijało się krótkim ukłuciem w sercu ciemnowłosej, ale zaraz odgoniła tę niechcianą myśl i na powrót spojrzała na  Sauriela i tę błyskotkę w jego ręku. – Tak, bardzo ładna – właściwie to mówiła całkiem szczerze, bo zawieszka była porządnie wykonana, pięknie błyszczała… ale zaraz zniknęła z jej oczu, kiedy Sauriel przysunął ją bliżej jej szyi, jakby coś mierzył, oceniał coś wprawnym okiem znawcy, kiedy tak przekrzywiał głowę, mrużył oko, jakby chciał to zobaczyć w innym wydaniu. Tak, wisiorek był bardzo ładny, a Victoria była bardzo głupia, bo nawet nie pomyślała, że Sauriel zaraz tak po prostu za niego zapłaci i zawiesi jej to na szyi tak teraz–zaraz–już. Zamrugała i spojrzała w dół, chcąc dojrzeć naszyjnik, uniosła dłoń, by przejechać opuszkami palców po zawieszce, jaka teraz dotykała skóry tuż pod mostkiem i uśmiechnęła się. Nie wymuszenie, ale tak, jakby naprawdę ją to ucieszyło. Tym bardziej, że ekspert zaraz ocenił to dzieło. I w tym zaraz również i ją. Uniosła spojrzenie z tym rozmarzonym uśmiechem i skierowała je na Sauriela, przymrużyła oczy i teraz to już chyba naprawdę się zarumieniła. Może nawet urosła? To był taki miły gest, naprawdę nie pamiętała, kiedy ostatnio coś od kogoś dostała… może na urodziny w styczniu. Ale to się nie mogło równać z tym; z tym niespodziewanym prezentem, piękną niespodzianką, która miała o tyle większą wartość, bo ją otrzymała od kogoś mającego bardzo specjalne miejsce w jej życiu i sercu. [/a]

– Dziękuję – naprawdę tak uważał? Nie zapytała o to, zamiast tego powstrzymała przytulenie się do niego stojąc przy tym straganie, wśród ludzi, nie powstrzymała za to przemożnej chęci złapania go za dłoń. – Bardzo dziękuję – dodała już ciszej, gotowa pociągnąć Sauriela do kolejnego miejsca, żeby nie robić tutaj nadmiernej kolejki. Kątem oka spojrzała w twarz sprzedawcy i wyżej uniosła na moment brwi.

– Tristan? – rzuciła w eter, ale już kroki kierowała w inną stronę, pomachała więc tylko do mężczyzny i uśmiechnęła się do niego, nim odwróciła się w kierunku, w którym należało pójść. A wypatrzyła jakieś stoisko przykryte czerwonym obrusem, Wyroby pani Zamfir.

Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#343
14.06.2024, 00:14  ✶  
- Nie ma sprawy - powiedział z uśmiechem, przecież był typem wujka, który nigdy niczego nie odmawiał swojej siostrzenicy. Co było nie raz i nie dwa zmorą jego młodszej siostry. Kwestia hipogryfa była o tyle drażliwa, że Thomas bał się ją poruszać, bo to było kiedyś i jego marzenie, ale z drugiej strony gniew Nory byłby wówczas ogromny. Cóż, wolał nie skończyć bez domu i głowy.
- Wiesz co! - obruszył się i spojrzał żałośnie na swój brzuch, przecież on nie był aż taki duży, prawda? Ah te dzieci, potrafią zasiać ziarno niepewności jak nikt.
Po pozakładaniu sobie nawzajem zakupionych wisiorków, i tym jak już za każdym podziękowanym razem odpowiadał, że nie ma za co ruszyli pod scenę. Po drodze przyjrzał się swojemu wisiorkowi, ciekaw był czy Kapitan Pazur nie zezłości się za noszenie psa na szyi.
- Tak, to niesamowite - odpowiedział Mabel nie mogąc oderwać wzroku od tego, co Edge wyczyniał na scenie, zupełnie jakby go coś zahipnotyzowało i kazało mu wpatrywać się w występującego mężczyznę. Być może to dlatego, że był tak zaaferowany tańcem wśród płomieni, wieść siostrzenicy uderzyła go niczym grom z jasnego nieba, ale z pewnym opóźnieniem.
- Słucham?! - spojrzał na Mabel z wyrazem nie przerażenia, nie nagany, a zazdrości. - Dlaczego wszystko co fajne robisz jak mnie nie ma obok i też nie mogę tego zrobić? - nadał policzki udając, że się obraża, bo kto nie chciałby pojeździć na niedźwiedziu? Jeżeli ktoś taki istniał to musiał mieć coś nie tak z głową i powinien iść przebadać się do św. Munga.

Kiedy wrócił wzrokiem do sceny wydarzyło się coś czego ani nie spodziewał się, ani nie wiedział co teraz robić. Bo ostatnie co przewidział to widok swojej siostry uczestniczącej w pokazie, jakże niecodziennym pokazie. Jedyne czego żałował to fakt, że nie miał ze sobą aparatu, coś takiego było warte uwiecznienia.
- Zobacz, znaleźliśmy mamę szybciej niż przy stoisku - dodał w stronę swojej podopiecznej jednak dobrze wycyrklowali pojawienie się tutaj.
Czarodziej
Życie to sztuka, którą uprawia niewielu. Większość tylko wegetuje.
Wysoki brunet, mierzący 193 cm o zielonych oczach. Ubierający się jak zwyczajni mugole, nie rzucając się w oczy. Szczupły, z dobrze zbudowaną sylwetką.

Tristan Ward
#344
14.06.2024, 00:27  ✶  
Stoisko – Magiczne Różności
Przyjęcie zapłat od Ambrosii i Sauriela. Uśmiech do Victorii. Olivia poszła na loterię. Tristan przez moment zostaje sam przy stoisku. Oczekiwanie na decyzję Perseusa i Jagody w sprawie pierścionka.

Jeszcze na początku trochę obawiali się małego zainteresowania, a tutaj proszę. Zainteresowanych przychodziło wciąż więcej osób. Na zmianę obsługiwali, bądź wymieniali, jeżeli ktoś o szczegóły pytał konkretnego przedmiotu lub eliksiru.

W sprawie pierścionka, owa para jeszcze się zastanawiała (Perseus i Jagoda). Po dłuższych zastanowieniach, jedna klientka (Ambrosia) zdecydowała się ostatecznie na zakup naszyjnika. Tristan odebrał od niej zapłatę, skinieniem głowy dziękując. Najwyraźniej nie chciała, aby jej do ładnie zapakować. Więc nie proponował. Schował odebrane monety i zwrócił uwagę na dwójkę kolejnych klientów, zainteresowanych jego wyrobami. Mężczyzna (Sauriel) postanowił wybrać coś dla swojej towarzyszki. I tutaj Tristan się uśmiechnął uprzejmie. Victoria. Kolejna znajoma osoba z pracy, gdzie jeszcze pracował w zeszłym roku.

Klient zwrócił na niego uwagę gwizdnięciem, więc Tristan skierował na niego spojrzenie. Zapłata. Odebrał ją i skinieniem głowy podziękował. Gdyby mógł powiedzieć, także by pochwalił. Monety schował do ich skrzynki.

Ward sięgnął po swój notes, aby coś zanotować, lecz Olivia zakomunikowała, że chce udać się na loterię. Tristan nie miał nic przeciwko. Z uśmiechem, skinął głową w zgodzie i gestem głowy dał jej znać, żeby ruszyła sobie na polowanie nagród. Niech też jego dziewczyna cieszy się z atrakcji na tym festynie.

Zostając samemu, zapisał sprzedane produkty w zeszycie, na moment zapominając o tym, co chciał w notesie zanotować jako swoją opinię.

Wtedy usłyszał swoje imię. Victoria go rozpoznała. Spojrzał na nią i odwzajemnił uśmiech, skinieniem głowy potwierdził, że to on i nawet odmachał jej, nie zatrzymując. Może kiedyś będzie okazja się znów spotkać.

Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#345
14.06.2024, 13:42  ✶  
Południowe stragany

Błysnął kłami w kierunku Ambrosii, kiedy ta go zaczepiła i rzuciła krótkim hasłem. Pozdrowił ją gestem - coś na wzór salutu wykonanego bardzo niedbale i tylko dwoma palcami przyłożonymi do czoła, które zaraz zostały od niego oderwane. Brakowało też baczności i całych tych... formalności, ale przecież nie o to chodziło, prawda. Chyba magiczne "wzajemnie" nie było tutaj konieczne? Były takie osoby, którym zawsze życzysz dobrze. Dla Sauriela może poza dniami, kiedy te osoby go wkurwiały i życzył im, żeby zdechły, albo żeby im Śmierciożercy małe pieski pomordowali. Czy coś w tym stylu.

- Ay. Wieszczka. Czasami u niej dorabiam. - Drugie zdanie dodał już ciszej, nachylając się nad jej ramieniem. - To chyba jej kot siedzi w naszej melinie? Nie wiem, ale jestem zazdrosny, tam powinno być miejsce dla jednego kota. - On się gubił czyj był ten kot - czy Stanleya, czy Francisa, czy Ambrosii, a może w ogóle wyjdzie, że to Atreus z dupy kota wyciągnął i zostawił pod progiem, a Stanley z rozpaczy nudy postanowił mieć zastępczego Sauriela zawsze pod ręką... czy jakoś tak. Poza tym - melina-Głębina... można się było pomylić. I rzeczywiście - miał podejrzanie dużo blondynek wśród znajomych, z czego nawet nie zdawał sobie sprawy. To chyba tak naturalnie wychodziło? Lubił blondynki, więc chętniej do nich zagadywał? Czy jakoś tak? Był od razu milszy, bo blondi? Nie, to drugie tak chyba nie działało? Nie dostrzegał tego, bo nie brał pod uwagę, że może podświadomie jakoś inaczej reagować na blondynki.

- No proszę. - Prychnął śmiechem, kiedy się tak nagle do niego przytuliła, rozkładając trochę ręce na boki. No bo skąd ten nagły wylew czułości? Objął ją na ten moment i pogładził po plecach. Ruszyli dalej. - Kurewsko śmieszna sprawa, że Śmierciożercy nie narobili na tym święcie rabanu tylko aurorzy i brygadziści. - Przyszła mu ta myśl do głowy, kiedy przechodzili do kolejnego stanowiska. - Uu, rakija? A co to takiego? - Zainteresował się od razu, patrząc na to, jak ludzie tutaj chętnie sięgają i płacą za kolejny kieliszek. Nie brał do rąk butelki, bo za łatwo o zniszczenie, wystarczy, że cię ktoś bardziej potrąci, wyślizgnie ci się... a może i nie była ona droga, ale Sauriel nie zamierzał płacić za to, że niektórzy byli lebiodami ruchowymi. Posłuchał, jak kobieta przy stoisku mu wyjaśnia z uśmiechem, że to alkohol robiony tak a siak a śmiak... - Po kieliszku, pani auror? - Zaproponował, spoglądajac na kota. - Ty nie dostaniesz. - Pomiział go w czubek głowy.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#346
14.06.2024, 15:34  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.06.2024, 15:40 przez Basilius Prewett.)  
Świece Mucliberów, kontroluje Sophie i łatam nos Notta (przewaga Leczenie)

– Powodzenia – mruknął jeszcze jedynie do Florence, zanim ta deportowała się, aby pomóc swojemu bratu, zapisując sobie w głowie, że potem będzie musiał zajrzeć do mieszkania kuzynów, by upewnić się, że wszyscy byli cali i zdrowi.
Na razie jednak wciąż czekał przy Sophie kontrolując stan czarownicy, zamierzając zostać tu tak długo, aż paraliż zniknie, a on się upewni, że młodej czarownicy nic więcej niż dolega.
Zerknął ma Charlesa, który właśnie do nich podszedł i pokręcił głową.
– Nie. Nic jej nie będzie. Zresztą jeszcze chwila, a dojdzie do siebie – powiedział pocieszająco i zgodnie z prawdą, bo Sophie rzeczywiście z każdą chwilą wyglądała coraz lepiej. Gdzieś przez głowę mu przeszło, że skoro najwyraźniej Sophie była z nimi wszystkimi spokrewniona, to Mulciberowie mieli dzisiaj jakiegoś wyjątkowego pecha. – Poczekaj tu z nią chwilę, proszę. Gdyby coś się działo, to od razu mnie zawołaj – rzucił jeszcze do Charlesa, a sam ruszył, by na prośbę Richarda, zerknąć na Philipa, wiedząc, że Sophie nic nie będzie, a lepiej było mieć już to z głowy, zwłaszcza gdy drugi uzdrowiciel miał raczej poważniejszy przypadek na głowie.
– Ładnie się pan załatwił panie Nott – powiedział bardzo profesjonalnie i grzecznie, gdy już stanął przed czarodziejem, by ocenić kontuzję, jeśli ten oczywiście mu na to pozwolił. Nie miał pojęcia, czemu Florence pałała do mężczyzny tak silną antypatią, ale ufał kuzynce w jej ocenie. – Na pana miejscu udałbym się jakoś na spokojnie do Munga, bo jeśli świeczka wyrządziła u pana takie szkody, to może pana kości są bardziej podatne na uszkodzenia.
A może było to po prostu pechowe, lub szczęśliwe w zależności jak się na to patrzyło, uderzenie? Basilius bez ostrzeżenia machnął różdżką i wypowiedział kilka zaklęć, aby naprawić nos Notta. Uśmiechnął się.
– Proszę jeszcze chwilę tu posiedzieć i krzyczeć, jakby coś się działo. I oczywiście uważać następnym razem, gdy w otoczeniu będą świeczki o specjalnych kształtach – powiedział i jeśli nikt go dalej nie zatrzymywał, to odwrócił się, aby powrócić do Sophie i Charlesa, po drodze skinieniem głowy dając znak Richardowi, że sprawa jest załatwiona.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#347
14.06.2024, 17:11  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.06.2024, 00:10 przez Erik Longbottom.)  
Południowe stragany - Biżuteria Viorici
Rozmawiam z Anthonym i Vioricą.

— Rani mnie pan, panie Shafiq. Jestem tylko prostym pracownikiem Brygady Uderzeniowej. Sugerowanie, że tłukłbym ludzie po głowach w trakcie pracy, jest szalenie... dotkliwe — odparł, robiąc przy tym krótką pauzę w poszukiwaniu odpowiedniego słowa. — Poza tym, staram się raczej stosować mandaty i pouczenia niż środki przymusu bezpośredniego. W znacznej większości zgłoszeń.

Oczywiście, nie zawsze można było pójść po linii najmniejszego oporu, jednak bywały takie chwile, gdy pójście na mały układ było dobrym rozwiązaniem dla obu stron. Wystarczyło, że Longbottom przypomniał sobie wezwanie do obozu cyrkowców, którzy rozłożyli się w mugolskiej dzielnicy miasta, a w ciągu nocy spłynęła na nich cała masa skarg.

Część z nich wyglądała na fałszywe, inne zaś wręcz przeciwnie... Jednak Erik wolał po prostu dogadać się z pracującymi tam kobietami i upewnić się, że nie będą sprawiać problemów niż antagonizować je w stosunku do sił porządkowych Ministerstwa Magii. Jak do tej pory nie oberwał za to po głowie.

— Są może wilki? — spytał, przystając w ten sposób na propozycję Anthony'ego. Wzrok Erika przeskakiwał po kolejnych pierścieniach w poszukiwaniu odpowiedniego zwierzęcia. — W ostateczności mógłby być pies...

Nie chciał robić pannie Zemfir problemu, bo też nie mógł zbytni oczekiwać, że jej asortyment będzie dostosowany do widzimisię każdego potencjalnego kupca. Poza tym, nawet jeśli w tym sezonie zdecydowała się na ozdoby inspirowane leśnymi zwierzętami, to wilki wcale nie musiały wpisywać się w jej plany. Bądź co bądź, te i tak występowały w angielskich głuszach szalenie rzadko i to do tego stopnia, że praktycznie były uznawane za wymarłe na tym terenie.

Chwilę później poczuł, że ktoś szarpie go za rękaw i momentalnie zwrócił wzrok w stronę intruza, który... Intruzem wcale się nie okazał. Uśmiechnął się szeroko na widok Dory.

— Właściwie to sam zamierzałem sobie kupić wilka — przyznał, szczerząc nieśmiało do dziewczyny zęby. Jego policzki pokryły się czerwienią, gdy zdał sobie sprawę, że faktycznie ktoś mógłby pomyśleć, że nie myśli o swojej siostrze. — Emm... Wiesz co? Brenna gdzieś się tutaj kręci, więc jestem pewny, że sama będzie mogła zrobić swoje zakupy. Poza tym wczoraj baardzo sobie nawzajem pomagaliśmy.

Czyż w układach między rodzeństwem tego rodzaju przysługa nie była największym prezentem? Ona chciała mieć stracha na wróble założonego na drzewie, żeby odpędzić dzikie ptactwo, a on - nawet bez większych narzekań! - spełnił jej prośbę. Brat idealny, można by rzec.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#348
15.06.2024, 12:43  ✶  
Południowe stragany obok Szato de Dragon

razem z Bertim

potem do jedzenia Norki Figg


Nie był ciałem, które potrzebowała, nie był kotwicą, która zatrzymywała ją w rzeczywistym świecie, miłością, która przebiła błonę nieistnienia, błonę bezmyślności i sprowadziła ją znów na ten beznadziejnie nieprzyjazny świat. Nie był, ale jego obecność wystarczała, siła ramion, objęcie, które mówiło, że Beltane jest już dawno za nimi.

Gdyby to od niej zależało, to nie puszczałaby go wcale. I rzeczywiście ów uścisk trwał zdecydowanie dłużej niż kiedykolwiek. A może to czas się zatrzymał, słodki jak miód produkowany w ulach Bertiego, domach bzyczących towarzyszek oddających kawałek istnienia jego ciastkom i jej kawie. Zatrzymał się i koił ten plaster, złocisty chłopiec w którym nie było tyleż napięcia i czujności co w Alastorze, zupełnie jakby byli odbiciem tej samej monety. Ciemność i jasność, gotowość i rozluźnienie. Podobnie jak podczas uścisku we troje, tak teraz gdy byli we dwójkę pośród tłumów, miała podobne, złudne wrażenie odpowiedniego w czasoprzestrzeń wpasowania. I to osadziło ją wystarczająco.

– Nie mogę stąd iść mam... mmam występ. – wymamrotała nie mając pojęcia jak wejdzie za moment na płonącą scenę, na miejsce kaźni, na polanę rozerwanych światów. Ale to nie było to miejsce. To nie był ten czas. Teraz powinni sięrelaksować, teraz powinni...

– Chodźmy do spożywczego coś zjeść. Coś słodkiego. Mm? Chodźmy, potrzebuję cukru, a przecież nie mogę zjeść Ciebie mm? – była wciąż w niego wczepiona, trochę drżąca, choć mniej tych prądów przechodziło przez ciało. Chroniła się pod płaszczem jego prawego ramienia, wiedząc, że jej brat ma ważniejsze teraz sprawy na głowę. – Chodźmy. – poprosiła i pociągnęła go do stoisk Nory, w poszukiwaniu jakiegoś skutecznego odwrócenia uwagi. Choć nie, ta już została odwrócona, teraz to trzeba było ugruntować. Czymś z dużą ilością lukru najlepiej.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#349
15.06.2024, 16:18  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.06.2024, 16:18 przez Victoria Lestrange.)  
Południowe stragany – Wyroby pani Zamfir

Wieszczka, u której dorabia.

Victoria uniosła wyżej brwi, a potem nieco je zmarszczyła, bo nie podobało jej się, w jaką stronę to zmierza. Victoria znała podejście Sauriela do wieszczy… wieszczek zwłaszcza. Potrafił się zaczytywać o tym w gazetach i bronić ich słów, jakby były prawdą objawioną, i jeszcze u takiej dorabiał? I była kolejną już blondynką, a Victoria widziała to na własne oczy i poczuła na własnej skórze, jak potrafi takie bajerować. Może to był przypadek i było mu wszystko jedno, ale już w kwietniu przyszło do jej głowy takie przeświadczenie i nie potrafiła się go pozbyć, tym bardziej patrząc na wszystko inne, co się wokół nich działo. Starała się sobie tłumaczyć, że pewnie przesadza i to nic takiego, tym bardziej że słowa tamtej nie były nijak alarmujące, ale brak pewności siebie to właśnie robił z człowiekiem.

– Waszej melinie? – Victoria nie miała zielonego pojęcia, o czym Sauriel w ogóle mówi, pierwsze słyszała o jakiejś wspólnej melinie, o wieszczce, o kocie innym niż jej własny. Skoro jednak mówił to ciszej i nachylając się do niej, to sama też głośno o tym nie wspomniała. – Jesteś zazdrosny o jakiegoś kota? – upewniła się i tego do końca nie rozumiejąc. Czego dokładnie zazdrościł? Atencji mu dawanej? Że jest głaskany? Że ma jakieś swoje miejsce? Czy po prostu, że jest i że mu wszystko wolno?

Przypływ czułości mógł się Saurielowi wydawać dziwny, ale prawda była taka, że to Victoria wszystkim rozdawała prezenty i nie bardzo sama jakieś dostawała, nawet takie tanie upominki, jak ten wisiorek – pieniądze nie miały dla niej znaczenia, bo miała ich tak dużo, chodziło o sam gest, o myśl, jaką miała druga osoba, że w ogóle chciała coś wręczyć. To i nic dziwnego, że nawet te chmurne myśli dotyczące niepewności i blondynek zostały rozwiane, kiedy na jej szyi został zapięty łańcuszek, a kamień w różyczce odbijał światła. Robiło się coraz bardziej ciemno, ale to nic.

– Eech, no. Nie wiem, co się tam stało, ale to może nawet lepiej, że Kwiatuszek wtedy się przestraszył i uciekł. Znaczy, nie że dobrze, że w ogóle się wystraszył, ale że miałam powód, żeby się stamtąd zawinąć – bo tak prawdę powiedziawszy to była po cywilu, a ostatnie trzy sabaty była na służbie… W Ostarę pracowała, Beltane – wiadomo, a w Lithę nieomal zginęła na statku… czego w sumie nigdy nawet nie powiedziała Saurielowi, bo nawet nie było kiedy, skoro wieczór wcześniej było, jak było, a potem nie rozmawiali kilka dni, aż matka Sauriela wyciągnęła ją w środku nocy z łóżka… W każdym razie nie chciała i tym razem psuć sobie zabawy i musieć pracować, skoro poprzednie sabaty były, jakie były. – Nie mam pojęcia – przyznała bez bicia, bo rzeczywiście nie wiedziała co to jest. Podeszli więc do straganu, a Kwiatuszek, wywołany wcześniej z imienia, z ciekawością wystawił łebek z koszyka, ruszając noskiem, jakby za czymś wąchał. Posłuchali, popatrzyli… – W sumie, czemu nie. Po kieliszku, panie Kocie – zgodziła się i zaśmiała, z jaką czułością Sauriel zwrócił się do Kwiatuszka, jemu kieliszka odmawiając. – Dostanie w domu coś dobrego – obiecała, kotek miauknął cicho, uroczo… i poprosili panią Zamfir o dwa kieliszki, żeby spróbować, czy rakija w ogóle będzie im odpowiadać przed ewentualnym zakupem. – To co… Na zdrowie? – przysunęła swój kieliszek, by stuknąć się delikatnie z tym od Rookwooda, po czym napiła się ze swojego, do dna.


Aktywność fizyczna, trzepnie czy nie trzepnie
Rzut N 1d100 - 29
Akcja nieudana
Pan Egzorcysta
here lies the abyss,
the well of all souls

ciemnobrązowe oczy; rozszczep tęczówki prawego oka (źrenica w kształcie dziurki od klucza); czarne włosy; przeciętny wzrost 173 cm; zimne dłonie; często ubrany cieplej niż sugeruje pogoda; okulary do czytania; srebrny łańcuszek z sygnetem na szyi (w oczku znajduje się zasuszony kwiat z rodzinnego ogrodu); niespieszny chód; cichy, nieco niewyraźny głos

Sebastian Macmillan
#350
15.06.2024, 21:11  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.06.2024, 21:57 przez Sebastian Macmillan.)  
Południowe stragany - stoisko kowenu
Obsługuję Ulę, Sauriela, Victorię i Ambrosię.

Ula
— Świeczki są zaczarowane. Wystarczy stuknąć różdżką i wypowiedzieć imię, które ma zostać automatycznie wygrawerowane — poinformował młodą czarownicę, gdy ta nie mogła się zdecydować czyje imię wybrać. — Można ją zakląć we własnym zakresie. Przy odrobinie wprawy pewnie można też zetrzeć magicznie grawer i wykonać nowy.

Nie chciał dotykać się do świec klientów bardziej, niż było to konieczne. Raz, że personalizowanie prezentów nie leżało w zakresie jego obowiązków, a dwa... Nie chciał potem słyszeć pretensji, że źle zapisał czyjeś imię, bo nie zrozumiał zapisu. Chociaż Lammas nie było tak tłoczne, jak chociażby Beltane czy Ostara, tak przez występy, które odbywały się na scenie, było tu dosyć głośno; przynajmniej jak na standardy Sebastiana. Nie mając zamiaru narażać się swoim klientów przez problemy ze słuchem w tych warunkach, po prostu podliczył zamówienie panny Brzęczyszczykiewicz i pożegnał się z nią, życząc wesołego Lammas.

Sauriel & Victoria
Sebastian mimowolnie wyprostował plecy, gdy przy stoisku znalazła się młoda atrakcyjna para. Powodem tego nagłego napięcia była energią jaką zdawał się wręcz kipieć mężczyzna. Wprawdzie Sebastian starał się nie oceniać po pozorach (w końcu był kapłanem, toteż nie wypadało), jednak od razu stał się bardziej czujny. Pobudzeni ludzie zazwyczaj sprowadzali kłopoty... Jak Brenna Longbottom, która latała jak najęta z jednego końca Wielkiej Brytanii na drugi, pakując się w kłopoty.

Przestań, nie każdy człowiek jest jak ona, zganił się Macmillan. Eh, spędzanie większej ilości czasu pośród ludzi zdecydowanie wyszłoby mu na dobre. Przez te swoje wycofanie już nawet zwykli ludzie wydawali mu się nadpobudliwi. Początkowa podejrzliwość wyparowała z Sebastiana, gdy zauważył, że zarówno Sauriel, jak i Victoria byli nadzwyczaj zainteresowani większymi zakupami. Oho. To będzie dobre.

— Jeśli mogę — wtrącił się do rozmowy pary klientów (Sauriela i Victorii), gdy zaczęli rozprawiać na temat jednej z książek kucharskich. — Jak wskazuje imię przybrane przez moją siostrę w wierze, jej osoba jest... Pełna Fantazji, więc na pewno znajdzie się tam przepis na wyśmienitą czekoladę. W tej o deserach na pewno coś będzie.

Zapakował zamówienie, na jakie składały się dwie książki kucharskie, kolorowanka dla dżentelmena o artystycznych ciągotach oraz zestaw dwóch t-shirtów z hasłami religijnymi. Musiał przyznać, że szło im coraz lepiej. Kto wie, może kowen będzie nawet zadowolony z dzisiejszych wyników sprzedaży. Żeby tylko nie weszło im to w nawyk, pomyślał przelotnie. Obecność kowenu na sabatach nie powinna się ograniczać do sprzedaży zakładek i książek kucharskich. Gdzie ogniska, gdzie pale sierpniowe!

— Niech wam Matka błogosławi — pożegnał Rookwooda i Lestrange.

Ambrosia
Ewidentnie Macmillan nie miał dziś czasu na odpoczynek, bo ledwo odeszli poprzedni klienci spośród tłumku wyłoniła się jego droga kuzynka Ambrosia. Na jej widok złożył ręce jak do modlitwy, uśmiechając się do niej. Był to najprawdopodobniej najszczerszy uśmiech, jakim kogokolwiek obdarzył tego dnia.

— Z całym szacunkiem do mych siostrzyczek w wierze, ale mam wrażenie, że nawet one nie zapracują na taki utarg, jaki nam się dzisiaj szykuje — stwierdził, uśmiechając się krzywo do kuzynki. — Poza tym, od Stonehenge kowen chyba ma pewne... hmm... kłopoty. Staram się pomagać, jak mogę. Jakby na to nie patrzeć Macmillanowie zawsze byli blisko tego wszystkiego.

Westchnął ciężko. Nie chciał narzekać na to, co się działo. Starał się być lojalny wobec arcykapłana, jak i arcykapłanki, która obecnie przebywała pod opieką specjalistów. Przerażał go rytuał, jaki chciała przeprowadzić kuzynka w Stonehenge, o czym dowiedział się od młodej Sary, jednak... Nawet nie miał okazji wygarnąć przywódczyni sabatu tego, co zrobiła. Mało kogo do niej wpuszczali, więc zapewne była w gorszym stanie niż początkowo sądzono.

— W czym mogę ci dziś pomóc, kuzynko? — spytał po dłuższej pauzie, rozpościerając dłonie przed głównym stoiskiem, wskazując na asortyment. — Muszę przyznać, że koszyki są ogromnym hitem. Od siebie polecałbym też koszule i, oczywiście, modlitewniki. Wiesz, jak to mówią: modlitwa z rana i z wieczora, a dusza od razu spokojniejsza, czyż nie?
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (8658), Alastor Moody (2816), Viorica Zamfir (7443), Brenna Longbottom (9148), Erik Longbottom (10575), Geraldine Yaxley (3118), Atreus Bulstrode (6249), Thomas Hardwick (2133), Cedric Lupin (7459), Perseus Black (951), Nora Figg (2409), Florence Bulstrode (5777), The Tempest (2039), Heather Wood (4239), Ula Brzęczyszczykiewicz (1800), Dora Crawford (3062), Philip Nott (5347), Bard Beedle (4762), Robert Mulciber (6511), Cameron Lupin (5438), Lyssa Dolohov (6494), Victoria Lestrange (17455), Sauriel Rookwood (10901), Cathal Shafiq (1684), Celine Delacour (3597), Sebastian Macmillan (6935), Stanley Andrew Borgin (8416), Bertie Bott (3462), The Edge (17225), Peppa Potter (1867), Rabastan Lestrange (656), Augustus Rookwood (565), Laurent Prewett (20679), Guinevere McGonagall (2846), Christopher Rosier (238), Lorraine Malfoy (3818), Leon Bletchley (6029), Olivia Quirke (5691), The Overseer (764), Alexander Mulciber (4340), Ambrosia McKinnon (2310), Tristan Ward (5474), Hades McKinnon (2237), Richard Mulciber (13112), The Lightbringer (5951), Thomas Figg (2419), Morpheus Longbottom (3952), Penny Weasley (9069), Vera Travers (2351), Neil Enfer (6742), Millie Moody (5588), Isaac Bagshot (5045), Asena Greyback (344), Anthony Shafiq (13151), Mabel Figg (1777), Ralitsa Zamfir (845), Lorien Mulciber (11735), Sophie Mulciber (3252), Basilius Prewett (3999), Jonathan Selwyn (4962), Charles Mulciber (10107), Leonard Mulciber (4189), Charlotte Kelly (291), Jagoda Brodzki (1208), Jessie Kelly (204), Electra Prewett (1891)

Wątek zamknięty  Dodaj do kolejeczki 

Strony (88): « Wstecz 1 … 33 34 35 36 37 … 88 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa