• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Plac i stragany [Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)

[Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)
termagant
A knife?
Are you flirting with me?
Wysoka, bo mierząca sobie 177 centymetrów, o atletycznej, smukłej sylwetce. Ciemna karnacja, orzechowe oczy i ciemnobrązowe włosy i miedzianym połyskiem, w stanie naturalnym skręcające się w burzę loków. Na co dzień często się garbi, chcąc odjąć sobie parę centymetrów.

The Tempest
#411
21.06.2024, 03:33  ✶  
pod sceną a potem w kierunku stoiska nory

Powiedzieć, że Layla czuła się bezkarna, to nie powiedzieć nic. Zawsze trochę bawiło ją, kiedy na twarzy delikwenta pojawiało się nieco speszony wyraz, szczególnie zaraz po tym jak tylko zdążył go odzyskać.
- To nie moja wina że w większości działa - wzruszyła ramionami z miną niewiniątka, uśmiechając się do niego wesoło, jakby wcale nie widząc tego powątpiewania w jego spojrzeniu. Ale potem ten wyraz delikatnie się zmienił, na o wiele bardziej pociągły i jakby delikatnie mówiący mu a nie mówiłam? Nie chodziło o to, że najpewniej przedstawił się z grzeczności, a bardziej o to, że w ogóle to zrobił. Tempest mogłaby cały ten kiermasz przejść z nim wzdłuż i wszerz pod rękę i w ogóle nie poznać jego imienia, taki obrót spraw też by jej odpowiadał.
- Thomasa? Znam przynajmniej pięciu Thomasów. Musiałabym wysłać od groma listów, żeby mieć pewność że ten do ciebie się nie zgubi - posłała mu wymowne spojrzenie. - A jak byś mnie nazwał? - zapytała zaraz z wyraźnym zainteresowaniem oczekując od niego jakichś ciekawych propozycji.

Występ klubu Artemis absolutnie jej nie interesował. W ogóle w momencie kiedy Flynn zniknął ze sceny, jej zainteresowanie tym co się tam działo zmalało do zera. Suche żarty prowadzącego przelatywały gdzieś obok jej ucha, więc nawet niespecjalnie też zarejestrowała, że towarzyszący jej mężczyzna mógł jakkolwiek zareagować właśnie na słowa, które przetaczały się gdzieś nad nimi. Kiedy pociągnął ją w losowym kierunku, bez zawahania ruszyła za nim, delikatnie tylko sterując go w odpowiednim kierunku, czyli do podestu gdzie ustawiana była strefa gastronomiczna.
- Chętnie bym coś zjadła, więc chodźmy do jedzenia. Potem można się przejść po stoiskach.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#412
21.06.2024, 08:24  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.06.2024, 08:25 przez Geraldine Yaxley.)  
scena


Muzyka grana przez członków Artemis stała się nieco cichsza, żeby nie zagłuszyć tego, co robiła Geraldine. Ich trąbki i gwizdki potrafił być naprawdę głośne, kiedy zaczynali za bardzo wczuwać się w swoją powinność.

Panna Yaxley spojrzała na tłum, nie wiedziała, czy ktoś zechce się zgłosić do tego małego pokazu. Zauważyła rękę, która podniosła się niemalże od razu. Nie dało się nie zauważyć do kogo należy. Erik górował przecież nad większością czarodziejów. Ulżyło jej. Była spokojniejsza, ale świadomość, że może na niego liczyć nawet w takiej sytuacji mocno ją podbudowała. Miała wrażenie, że ich relacja nieco ewoluowała w ostatnich miesiącach, zbliżyli się do siebie. Mogła na niego liczyć w każdej sytuacji, nawet takiej głupiej, jak ta.

Posłała przyjacielowi ciepły uśmiech i zaprosiła go na scenę. Najwyraźniej Longbottom miał coś w sobie, bo od razu zgłosiły się też inne osoby - Yaxley podejrzewała, że jest to spowodowane tym, że to właśnie Erik znalazł się na scenie.

Ich również zachęciła gestem, aby wdrapali się do niej. Cóż, pierwszy problem z głowy. Miała uczestników, teraz pozostawało przekazać im krótki instruktaż, zadbać o to, by nie trafili w nikogo znajdującego się na scenie, bo tłum bezpieczny i zaraz będzie miała wszystko z głowy.

Gdy Erik znalazł się obok niej przytuliła go na przywitanie, pozostałą dwójkę mężczyzn przywitała uciśnięciem dłoni, po męsku. - Witam panów, mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić. - Kiedy ruszyła po łuki, które przygotowała dla uczestników zabawy dostrzegła Isaaka pomachała mu ze sceny, a nawet zapozowała do zdjęcia, miała naprawdę wyśmienity humor.

Stanęła ponownie przed golden trio i wręczyła im po łuku. - To jest łuk, nie wiem, czy panowie mieli kiedyś do czynienia z podobnym narzędziem? - Spojrzała na nich uważnie, zakładała, że raczej nie, co powodowało, że cała sytuacja była nieco bardziej zabawna.

Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#413
21.06.2024, 09:36  ✶  
Biżuteria Viorici

Victoria naprawdę będzie gruba, jak tak dalej pójdzie! Zamieni się w okrągłą kuleczkę! Tak naprawdę to nie. Szanse na to były marne, musiałaby chuj wie ile tego jeść, a nawet Sauriel jak jej przynosił słodkości to nie były to wielkie paczki. W końcu chodziło o to, żeby próbować. Niektóre rzeczy były dobre, inne niekoniecznie jej smakowały. Jak znajdował różne dziwne słodkości to liczył się z tym, że może jej akurat ten jeden nie posmakować do końca. Victoria siłą rzeczy dużo się ruszała z racji swojej pracy, więc wzrost tyłka jej nie groził. Ostatnio i tak straciła sporo kilogramów - słodycze w takich trudnych chwilach czasami były jedynym realnym ratunkiem przed sobą samym.

Pokiwał mądrze głową, kiedy powiedziała, że podobny stragan widziała i stamtąd jest zdobyczna bransoletka, którą nosił zresztą ciągle na nadgarstku. Automatycznie poruszył ręką, przypominając sobie o jej realnej obecności - do niektórych rzeczy człowiek przyzwyczaja się tak bardzo, że stają się w zasadzie drugą skórą. Ta była jedną z tych rzeczy. Skinął głową i podszedł razem z nią do straganu, skoro sobie tego zażyczyła.

Sauriel lubił prostą biżuterię. Niekoniecznie z jakimiś zawieszkami wielkimi, niekoniecznie z klejnocikami i innymi takimi dodatkami, które ubarwiały całość. Tym nie mniej kiedy podeszli to nie mógł odmówić piękna temu, co widzi. Jeśli to sprzedawczyni je wyrabiała to miała prawdziwy talent. Nie to, żeby się na jubilerstwie znał - ni chuja! Ale widać było dokładność tych wyrobów, nawet jeśli ewidentnie część z nich była robiona typowo pod samo święto żniw. Miał wrażenie, że żadnemu medalikowi niczego nie brakowało.

- Eee... okej? - Zrobił przedziwną minę nie sugerującą, żeby diadem mu się podobał, kiedy tak na niego patrzył. Z drugiej strony to nie była mina osoby, której się NIE podobało. Nie wiedział, co o tym myśleć, bo takie ozdoby wydawały mu się przesadzone i kojarzyły mu się z rozwydrzonymi księżniczkami z salonów. A brakowało mu wyobraźni, żeby ułożyć to srebro na głowie Victorii. - Podoba ci się? Gdzie takie rzeczy w ogóle się nosi... - Wiedział, gdzie takie rzeczy się nosi, dlatego to nawet nie było pytanie, bardziej burknięcie pod nosem.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#414
21.06.2024, 10:16  ✶  
Za sceną

W Cyrku należy spodziewać się wielu rzeczy, ale nie spokoju. Nie normalności. Spodziewasz się więc wszystkiego, a i tak cię zaskakują - jak na przykład nawiedzony klecha, który nagle pojawi się scenariuszu twojego życia, a ty przegapiasz moment jego wejścia. On już tu jest. Płomień żywiący się wiernością, umysł klarowny tylko dla samego siebie - dla reszty świata pochłonięty smogiem i niezrozumiałym tańcem dymu unoszącym się na wietrze. Splatały się w figury, przybierały fantazyjne wzory - tylko gdzie wzorzec? Wzorca nie ma. Zaakceptujesz jego świętość umiłowaną, albo licz się z egzorcyzmami. Nie mogliśmy liczyć na nic pośrodku.

Nie powinno więc dziwić, że wijący się wąż wężem nazwany zostanie, a mimo to Laurent tych słów nawet od razu nie dopasował do nich. Nawet uśmiechnął się pod nosem na słowa, które wydobyły się z ust Flyna i chciał rzucić zadziornym napluć to ja mogę na ciebie, chociaż zdecydowanie nie był to jego osobisty kink. Wzruszył lekko ramionami, rozkładając je w geście bezradności. Miał też powiedzieć, że na razie innej nie ma - musi się zadowolić więc wodą jak wodą. Może rzeczywiście powinien się nie dziwić, kiedy coś takiego na jego oczach pochłonęłoby w świętych płomieniach kogoś takiego jak Crow? Nie, powinno go to dziwić zdecydowanie, mimo to wziął to kolejne na żart delikatnie budujący lepszą atmosferę. Nawet potrafił zapominać swoje frustracje i pomijać niezrozumienia (nieporozumienia, na pewno!), szczególnie, że zaraz jego mózg został zajęty jakże nieinteligentnym, powtarzającym się pytaniem: "na miarę..?" Tak jakby to stwierdzenie z ust Flynna zatrzymało wszystkie procesy, które w jego głowie potrafiły zajść. Może to właśnie ten pech, że w takim skonfundowaniu przyszedł prawdziwy Płomień Boga, choć Flynn nie zdążył nawet dobrze złapać tej butelki, ledwo ją wziął w swoje palce.

Z początku Laurent nawet nie załapał, że to do niego.

A pralinki wcale nie były wielce drogie - bo były wyrobami Nory. Laurent nie uważał, żeby lepszy cukiernik spacerował im po Londynie.

Instynktownie podniósł się z kucania, spoglądając dużymi oczami na te płonące, w którym ugrzęzła boska sprawiedliwość - tylko dla kogo? Dla niego? Niby słyszał te słowa, ale jednocześnie nie do końca do niego docierały. Były piękne - wypełnione pasją, wiarą tak głęboką, że pożerała całą duszę i pozwalały jej odnawiać się na nowo. Nie było tam miejsca na popiół - był wieczny żar. Przygasał nocą? Być może. Teraz rozkładał skrzydła i pod nimi chciał schować... nie, nie chciał - on chował pod nimi Flynna. Spojrzał na czarnowłosego, który wylał tę wodę, chociaż nie rozumiał zupełnie, dlaczego. Jeszcze nie. Znów spojrzał na Jima - dzika bestia, która gorejąc może rzucić się do gardła, czy wszyscy tutaj tacy byli? Pełni agresji? Czy może to tylko wobec niego ta agresja była celowana? Co Flynn im wszystkim naopowiadał, przecież sobie na to nie zasłużył...

Niestety ten spokój był bardzo mizernie łapany przez Laurenta. Wręcz przeciwnie - aż się napiął, mając ochotę odpowiedzieć na wszystkie te słowa, ale się powstrzymywał. Po co? Jakby mu zależało, a przecież... co to miało za znaczenie? Żeby Flynn nie musiał potem gasić pożarów? Niech gasi! Zasługiwał na to, żeby zostać strażakiem tego miejsca, skoro potrafił tak doskonale pogrywać sobie z innymi ludźmi i ich emocjami.

- Och, to raczej on zadziera ze mną. - Rzucił kpiąco, z paskudnym uśmieszkiem. Chciał się powstrzymać. Kiedy emocje człowieka przytłaczają to nagle okazuje się, że czasami jest to wręcz niemożliwe. Coś w tobie po prostu pęka. Na tym sabacie już za dużo się tego zebrało. Powstrzymał się za to przed dalszymi komentarzami, kiedy wybrzmiał spokojniejszy głos Flynna i kiedy poczuł jego dotyk na swoim ramieniu. Aż drgnął, nie spodziewając się tego kontaktu. Zanim stąd pójdzie. A miał się wynosić, tak? Czym ty się właściwie zajmujesz? Lubi konie czy coś tam. Czy to niemal zawsze musiało być takie jednostronne? Czy może to już znów nadmiar emocji grał swoje skrzypce, że wszystko wydawało się śliczną bujdą na kółkach, żeby tylko skończyć w łóżku raz, drugi trzeci, a potem karać samego siebie, bo zraniło się Alexandara, którego z imienia nawet nie znał?

Odsunął się od Flynna, bo jego dotyk był teraz straszny.

- Sam złóż mi się w ofierze między nogami, słodziaku. Pasowałbyś na kolanach w modlitwie przede mną. - Rzucił do Jima znów z tym aroganckim uśmieszkiem, nim się obrócił, żeby schylić się po koszyk. - Diva. - Kotka wyskoczyła zza stołka i wskoczyła do koszyka, przylegając do niego niemal na płasko, z położonymi po sobie uszami, machając nerwowo ogonem i gapiąc się wielkimi ślepiami na Flynna i Jima. Skierował się do wyjścia, ale cwany uśmieszek zniknął z jego ust po paru krokach od odwrócenia się do nich plecami.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Pan Egzorcysta
here lies the abyss,
the well of all souls

ciemnobrązowe oczy; rozszczep tęczówki prawego oka (źrenica w kształcie dziurki od klucza); czarne włosy; przeciętny wzrost 173 cm; zimne dłonie; często ubrany cieplej niż sugeruje pogoda; okulary do czytania; srebrny łańcuszek z sygnetem na szyi (w oczku znajduje się zasuszony kwiat z rodzinnego ogrodu); niespieszny chód; cichy, nieco niewyraźny głos

Sebastian Macmillan
#415
21.06.2024, 15:26  ✶  
Południowe stragany - stoisko kowenu
Obsługuję Ambrosię.

— Niewiele wiem na temat tego, co dokładnie się tam wydarzyło — przyznał z ociąganiem, zapisując jednak z tyłu głowy fakt, że takowe plotki krążyły po Londynie. — Sarah była... bardzo roztrzęsiona, kiedy z nią rozmawiałem. Nie przeszła tego najlepiej. Obawiam się, że otrząśnięcie się z tego trochę jej zajmie.

Podczas gdy w wypowiedzianych słowach skupiał się na swej młodej kuzynce, jego myśli krążyły wokół Matki, Dziewicy i Staruchy. Na pewno miało to jakiś związek z wydarzeniami na Beltane. Tak jak powiedział Patrickowi Stewardowi całe tygodnie wcześniej: wejście do Limbo będzie miało swoje konsekwencje. Bohaterowie z Polany Ognisk, którzy przeszli na drugą stronę przyjęli na swoje barki klątwę Zimnych, Knieja Godryka przeżyła wielką wichurę, a Matka... Czy w słowach Patricka mogło tkwić ziarno prawdy? Czy Matce naprawdę coś się stało podczas napadu Voldemorta?

— Wciąż mają kilka godzin — kontynuował po dłuższej chwili, zerkając w górę - ku niebu. Drgnął niespokojnie. — A jeśli im się nie uda... Może Matka wybaczy im to przewinienie. Już kilka osób szukało świeczek na rytuał chroniący. Niektórym chyba wróciła potrzeba zaufaniu czemuś ponad nami. — Uśmiechnął się słabo, po czym wyciągnął spod lady trzy zestawy świeczek z imiennym grawerem. — Powinny działać jak te zwykłe. Proste zaklęcie rozpraszające zlikwiduje w razie czego czar grawera. A przezorny zawsze ubezpieczony.

Podsunął Ambrosii ten drobny prezent razem z wybranym przez nią wcześniej modlitewnikiem i koszulą.

— Noszę swoje szaty głównie podczas obchodów — stwierdził takim tonem, jakby to wszystko miało wyjaśnić. — Noo… Chyba, że akurat odwiedzam jakieś miejsce kultu lub przeprowadzam bardzo ważną wizytę duszpasterską.

Z drugiej strony, powiązania Sebastiana z kowenem nie należały do standardowych. Wychowany w prawdach arcykapłanów, z rodziną, która głęboko angażowała się w działania kowenu… Teoretycznie to powinna być jego praca na pełny etat, a zamiast tego tuż po szkole postanowił dalej studiować kwestie historyczne, co z kolei popchnęło go w stronę większego zainteresowania egzorcyzmami. Wprawdzie po drodze pracował na rzecz organizacji, jednak w pewnym momencie stała się raczej dodatkiem do jego życia.

Właściwie to dopiero w ostatnim czasie, gdy zaczął faktycznie dostrzegać, że jego rodzeństwo w wierze może potrzebować wsparcia przez ostatnie wydarzenia na arenie krajowej, zdał sobie sprawę, że być może zbyt długo tkwił w Ministerstwie Magii i powinien powrócić na łono kowenu w nieco większym stopniu niż do tej pory. Bądź co bądź, czasem trudno było pogodzić obowiązki kapłana z karierą w Departamencie Kontroli nad Magicznymi Zwierzętami. Zwłaszcza gdy po Beltane zaczęły się te wszystkie problemy z Limbo i Widmami nawiedzającymi Knieję Godryka. Wszyscy pracownicy mieli ręce pełne roboty.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#416
21.06.2024, 16:39  ✶  
Scena
Biorę udział w pokazie Geraldine razem z Anthonym i Jonathanem.

Longbottom sarknął głośno na słowa Jonathana i odwrócił głowę w bok, zasłaniając usta dłonią, co by nie roześmiać się w głos. Och, to zdecydowanie była bardzo dobra okazja ku temu, aby Anthony pokazał się młodym i starym czarodziejom i czarownicom od zupełnie nowej strony. Może nawet go przedstawią publice po jego służbowym tytule nabytym w Ministerstwie Magii.

— Dam wam fory, panowie — rzucił pewnym głosem, jako pierwszy kierując się w stronę podwyższenia.

Uścisnął krótko Geraldine, powstrzymując się przed bardziej wylewnym okazaniem sobie przyjacielskich uczuć. Kto by pomyślał, że ta odważna łowczyni wyląduje akurat tutaj? W Artemisie musiało dojść do jakichś przedziwnych roszad. A może to po prostu Gerard Yaxley został zmuszony do tego, aby tym razem ustąpić na rzecz udostępnienia miejsca na festynie córce? Może kobieta chciała się rozwijać w nowym kierunku? Odpędził od siebie myśli na temat potencjalnej współpracy cyrkowców z Geraldine. Chociaż... To dopiero byłoby show.

— Raz czy dwa — mruknął skromnie, jedną ręką chwytając za rękojeść łuku, a drugą szarpiąc lekko cięciwę. — Wiesz, to nie pierwszy festyn w moim życiu. — Miał ponad trzydzieści lat na karku, wychowywał się w rodzinie czarodziejów, więc siłą rzeczy większość obchodów z okazji świąt kowenu odwiedzał regularnie. Na którymś z nich na pewno przewinęła się już taka konkurencja. Chociaż ten łuk nie wyglądał jak te, z jakimi kiedyś ganiały dzieciaki... Zmarszczył czoło. — Oczywiście, bardzo chętnie posłucham tego, co masz do powiedzenia.

Uśmiechnął się do Geraldine, szczerząc zaciśnięte zęby i starając się nie patrzeć w stronę publiczności. Nie przewidział tego. Z drugiej strony, to nie mogło być aż takie trudne, prawda? Miał spore doświadczenie w szermierce, więc posługiwanie się łukiem nie powinno być jakimś wielkim wyzwaniem. Bądź co bądź, były to bronie... pokrewne. Mugole podczas swoich dawnych wojenek korzystali zarówno z tarcz i mieczy, jak i z łuków, więc siłą rzeczy musieli wiedzieć, jak posługiwać się i tym i tym. A skoro niemagiczni byli w stanie to zrobić, to Erik tym bardziej. Eh, te geny czystej krwi.

— Często polujecie na obcych dyplomatów w Departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów? — spytał żartobliwie, wodząc wzrokiem od Selwyna do Shafiqa.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#417
21.06.2024, 22:43  ✶  
Południowe stragany – Biżuteria Viorici
a następnie: Południowe stragany – Mulciber Moonshine

Przynajmniej na chwilę role się odwróciły i to Victoria mogła poczęstować Sauriela słodyczami, które sama kupiła. Wzięła tego więcej, różnych rodzajów, bo tak się do niej te wszystkie czekoladki uśmiechały i jakoś dobrze mieć coś w domu w zapasie, że nie mogła się powstrzymać. Tak przywykła do tego rytuału, jaki Sauriel wprowadził w ich życie, z czekoladkami, jakie jej znosił, że gdy tego zabrakło, to bardzo jej to doskwierało, kuło i bolało. Wywoływało kolejną pustkę, której nie wiedziała nawet w jaki sposób zapełnić. Bardzo wątpliwe, że miałaby od tych słodkości przytyć. Po pierwsze czekolada była bardzo zdrowa, po drugie nie jadła jej aż tyle, po trzecie faktycznie schudła przez stresy, których nie zajadała, a po czwarte – ćwiczyła, próbowała w ten sposób zagłuszyć wiele emocji, a może je z siebie wyrzucić.

Było jej bardzo miło, robiło jej się ciepło na sercu, za ażdym razem, gdy łapała się na tym, że widzi, że Sauriel nosił tę bransoletkę. Starała się wtedy wybrać dla niego coś delikatnego i pasującego do tego, co już nosił, co nie będzie krzykliwe, a wkomponuje się gładko w te kolczyki i obrączki, które miał, co spasuje się z jego stylem. I jednocześnie chciała, by to było jakoś spersonalizowane. Chyba trafiła. Tak jak trafił Sauriel – bo taka myśl i podarunek był wart więcej niż wszystkie pieniądze, a przynajmniej miało to większą wartość dla niej, skoro mogła kupić sobie za pieniądze prawie wszystko.

Victoria z kolei lubiła różne rzeczy… ale lubiła różne dodatki, takie mało nachalne, które ładnie podkreślały cały ubiór. A i tak nosiła stosunkowo mało biżuterii – zwykle decydowała się na jeden rodzaj; może jakiś wisiorek i delikatne kolczyki, a jeśli bardziej widoczne kolczyki, to brak bransoletek, jeśli spinka do włosów, to automatycznie mniej wszystkiego innego, bo nie lubiła wyglądać jak udekorowane drzewko na Yule. Jedyne, czego w ogóle nie nosiła, to pierścionki: te nigdy nie gościły na jej dłoniach za wyjątkiem tego czasu, gdy nosiła pierścionek zaręczynowy. Diademy, które przykuły jej uwagę, były cieniutkie, delikatne, niczym biżuteria pasująca do tolkienowskich elfów, świat, którym zaraził ją właśnie Sauriel. Victoria miała wyczucie, gdyby miała nosić taki diadem, to nie miałaby za bardzo innych dodatków. Delikatnie wzięła jeden z nich w dłonie, nie zamierzając stąd uciec ani nic ukraść. Jej twarz zresztą była rozpoznawalna, zaraz dodaliby jej łatkę. Widziała, że Sauriel ma jakiś problem z wyobrażeniem sobie tego, więc bardzo delikatnie nałożyła go sobie na włosy i uśmiechnęła się do niego. Może faktycznie miała w nim w sobie coś z księżniczki; niewinnej i delikatnej, tak jak jej uśmiech miał w sobie coś z czułości. Zaraz jednak ściągnęła diademik, roześmiała się i pokręciła głową, odwieszając go na miejsce.

– Raczej nie miałabym do czego go dopasować – stwierdziła po prostu i wzruszyła ramionami. Odwróciła się tyłem do stoiska, spoglądając na zamyśloną i może nieco naburmuszoną minę Sauriela, po czym delikatnie ujęła jego dłoń i leciutko pociągnęła za sobą, uprzednio jeszcze łapiąc koszyk w wolną rękę, dając znać, że nie ma tu dla niej nic (bo najpiękniejszy wisiorek już miała). Mieli iść w już do tego stołu z loterią, kiedy przechodząc obok jednego ze straganów, zauważyła jednego z kotków, które były wcześniej do adopcji. A później Lyssę, stojącą za straganem. Victoria aż przystanęła, zatrzymując tym samym też Sauriela i spojrzała na nazwę stoiska, Mulciber Moonshine, potem z powrotem na Lyssę, a potem na reklamę cytrynówki… a potem na Sauriela.

Och, Victiria miała już na dzisiaj dosyć alkoholu, ale Rookwood…

– Co tu robisz, Lysso? – wpadły na siebie na początku, przy adopcji kociaków, ale teraz…

Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#418
21.06.2024, 23:05  ✶  
Kawałek za stoiskiem "Mulciber Moonshine"
Rozmowa z Charlesem.

Tak. Był rozczarowany, że chłopak zrobił coś, co nie było konsultowane z nim, a tym bardziej z jego bratem. Gdyby nie myślał o promowaniu swojego świeczkowego dziwnego dzieła sztuki, nie doszłoby do niekontrolowanych sytuacji jak i ataku u Roberta. Nikt tego nie przewidział. Charles zdawał się rozumieć swój błąd. O tyle dobrze, że wyjaśnił co zaszło. Przyznał się, że to on zrobił te świeczki. Skąd jednak miał formę? O to teraz nie będzie pytał.

Charles nie panował nad emocjami. Nie dość, że nie miał odwagi spojrzeć mu w oczy, to jeszcze się jąkał, płakał? Nie był wstanie nawet odpowiedzieć sensownie na jego pytania. I te słowa: "Miałeś być ze mnie dumny, tato". Miał być dumny, był rozczarowany. W Oslo było inaczej. Inny kraj, zasady, w miarę bezpieczniej niż tu w Anglii. Było, łatwiej?

Richard przez chwilę milczał. Mimo skrzyżowanych rąk, jedną uniósł, aby dłonią dotknąć swojego podbródka w namyśleniu, słuchając Charlesa do końca. W końcu westchnął, opuścił ręce i podszedł bliżej.

- Głowa do góry. Spójrz na mnie.
Polecił opanowanym tonem. Lecz wciąż miał poważny wyraz twarzy. Jeżeli Charles miał trochę oporów spojrzeć ojcu w oczy, Richard poczekał cierpliwie aż chłopak znajdzie w sobie tę odwagę. Po czym kontynuował.
- Nie jesteś już dzieckiem. Konsekwencje za swoje błędy musisz ponieść i nauczyć się ich więcej nie popełniać. Mam nadzieję, że dzisiejsze zdarzenie Cię czegoś nauczyło.
Ostatnie zdanie mogłoby częściowo brzmieć jak pytanie, ale było bardziej stwierdzeniem. Charles nie powinien zapominać o pewnych wyuczonych zasadach.

Nie wspomniał synowi o tym, że przez jego działania i zachowanie, to on zbiera baty za wychowanie od swojego brata. Nikt przecież nie wiedział, że dojdzie do czegoś takiego. I jeszcze ich kuzyn Alexander to wykorzysta, na swoją niekorzyść. Ten był teraz mniejszym problemem.

- Ogarnij się i doprowadź do porządku. Do rozmowy wrócimy w domu. Póki Sophie nie dojdzie do siebie, przejmij na moment jej stoisko. Muszę porozmawiać z Robertem, co z zrobimy z tym ze świecami.
Wydał mu proste polecenia, co znaczyło, że w słowach Richarda nie brzmiało nic, co miałoby sugerować, aby wracał już teraz do domu. Czy to do tutejszej rodzinnej kamienicy czy do Oslo. Nie wyrzucał syna. To, że zjawił się w Anglii było jego dobrowolną decyzją.

Żeby dodać Charlesowi nieco ojcowskiego wsparcia, mimo iż wcześniej się na niego wydarł, objął go ramieniem i poklepał po plecach, aby się uspokoił i nie mazgaił jak dziecko, którym już przecież nie był. Richard wiedział, jak bardzo młody się starał, ale jak widać, nie wszystko mu wychodziło.

Jeżeli Charles nie miał pytań i zrozumiał, co ma w tej chwili zrobić, Richard puścił go i pozwolił mu działać. Odczekał na boku między stoiskami i zapalił sobie papierosa. Poczekał, aż i Robert skończy rozmawiać ze swoją częścią rodziny. Wtedy będą mogli podjąć decyzję, w sprawie stoiska ze świecami.

corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#419
21.06.2024, 23:46  ✶  
Południowe stragany, Magiczne Różności

Nigdy nie przeszkadzało mu to, co inni uznaliby za chłód Jagody; wręcz przeciwnie, Perseus odczuwał swego rodzaju słabość względem jej wyuczonego dystansu i dyscypliny, jaką wkładała w jego utrzymywanie. Być może w pierwszej chwili kryło się za tym coś tak niskiego i pierwotnego jak podświadome dążenie do podbudowania męskiego ego, wzbudzenie w nim przeświadczenia, że jest lepszy od innych, skoro udało mu się przedrzeć przez jej fasadę; ale wcale o brutalność tu nie chodziło, ani o chwilowe poczucie wyższości nad ludźmi, którzy wzgardzali nim za zamkniętymi drzwiami - naprawdę polubił tę dziewczynę, tę słowiańską dzikość zaklętą w każdym jej ruchu przy jednoczesnej wstrzemięźliwości, jej ciemne loki i ogień, jaki płonął w jej oczach, kiedy opowiadała o kamieniach, nie tylko szlachetnych. I choć sam nie podzielał jej pasji, nie rozumiał jej pełnych zachwytu westchnień nad oszlifowanym szafirem, tak mógł wsłuchiwać się w jej głos godzinami.
Zastanawiał się czasem, co poszło nie tak, że ich krótki romans musiał tak nagle się skończyć. Dochodził wówczas do wniosku, że od początku skazani byli na porażkę; Perseus był człowiekiem zbyt afektywnym, rozpalonym niczym hutniczy piec, podczas gdy Jagoda swą łagodnością przypominała błękit oceanu. Zderzenie dwóch żywiołów, tak spektakularne na początku, z czasem stało się jedynie wspomnieniem. Tak właśnie musiało być; dzięki temu on odnalazł Vesperę, kobietę nie mniej uczuciową niż on sam, a ona... Cóż, nie pytał jej o życie uczuciowe, ale zdawała się błyszczeć jaśniej niż girlanda gwiazd na atramentowym niebie. Mimo wszystko przeżywał swego rodzaju żałobę, żal za tym, co być mogło - uczucie naturalne dla zakończonej relacji.
— Dziękuję — pokręcił głową, zwracając się do Olivii — Tylko się rozglądam.
Ale był pewien, że weźmie pierścionek z czerwonym oczkiem; pasował do jego przyszłej żony, jakby został stworzony specjalnie dla niej, był jak kolor jej duszy zaklęty w tym małym skrzącym się kamieniu. Rubin. Odwrócił się w stronę Jagody zdumiony i jednocześnie zafascynowany tym, że była w stanie rozpoznać kamień z takiej odległości.
— Masz wprawne oko — rzekł w zadumie, po czym przeniósł spojrzenie na osobę, która aktualnie zajmowała się stoiskiem — Wezmę ten pierścionek. Nie trzeba pakować.
Miał przecież przy sobie wsiąkiewkę, specjalnie przygotowaną do tego, by pomieścić wszystkie podarki, jakie tego wieczora planował kupić dla narzeczonej - i nie tylko dla niej; myśli Perseusa od jakiegoś czasu zajmowała pewna osoba. I choć nie był z siebie dumny, nie mógł powstrzymać się przed chęcią sprawienia podarku również jej. Perły, odbijało się w jego głowie. Musiał więc znaleźć najwspanialsze perły, jakie oferowało Lammas. A jeśli nie - poszuka ich w innym miejscu.
Kiedy więc transakcja została sfinalizowana, a pierścionek znalazł się na dnie wsiąkiewki, zwrócił się do swojej towarzyszki:
— Masz ochotę obejrzeć coś jeszcze, czy ruszamy dalej? Może coś wpadło ci w oko? Daj mi proszę znać; nic nie równa się z radością, jaka towarzyszy sprawianiu prezentów swojej przyjaciółce.

wiadomość pozafabularna
Odpowiedź na post Serduszko


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#420
22.06.2024, 01:49  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 04.10.2024, 23:04 przez Millie Moody.)  
Dała się poprowadzić Bertiemu szczęśliwa, że nie została w tym wszystkim pozostawiona sama sobie. Szczęśliwa, że nie jest garbem na plecach swojego brata. Może wyszła za szybko (na pewno nie!), może ten jeszcze jeden miesiąc powinna pozostać w Lecznicy dusz (na pewno nie?), może wystarczy zjeść watę cukrową i wszystko znów będzie doskonałe (na pewno tak...)

Dał się poprowadzić, przytulona do niego jak potencjalna żona numer cztery, choć różnica wzrostu robiła swoje, zbyt łatwo wypadało się przy tych gigantach jak dziecko. I jeszcze kwiknęła ze szczęścia jak dostała watę cukrową. Pieprzone odruchy.
Słodkości Nory


– O kurwa ale fioletowy? – parsknęła śmiechem, na widok nowego koloru włosów Botta. – Wyglądasz doskonale! Jak rozgryziona jagodzianka! O rany ja też chce, może... może w końcu będę mieć jasne włosy? – naładowała sobie niemal całą watę na raz do buzi.

Rzut d10 - 2


– Co będę robić po kolei? Ale, że w sensie na scenie? No nie zastanawiałam się nad tym za bardzo ja... – nagle zastrzygła uchem i zdała sobie sprawę, że na scenie odbywa się jakiś szacher macher z łukami. – Kurwa Bertie jestem następna! – oczy jej się rozszerzyły w szoku i niedowierzaniu. – Kurwaaaa a nie mam nawet mundury szlag szlag szlag... weź mi eee... transmutuj mi chociaż szarą pelerynę, ja pierdole aaaa, chodźmy szybko pod scenę ee... wyglądam jakbym płakała przed chwilą? Nie prawda? Ogarniesz czy już się nic nie pali? – mówiła rozgorączkowana, napychając się przy okazji watą.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (8658), Alastor Moody (2816), Viorica Zamfir (7443), Brenna Longbottom (9148), Erik Longbottom (10575), Geraldine Yaxley (3118), Atreus Bulstrode (6249), Thomas Hardwick (2133), Cedric Lupin (7459), Perseus Black (951), Nora Figg (2409), Florence Bulstrode (5777), The Tempest (2039), Heather Wood (4239), Ula Brzęczyszczykiewicz (1800), Dora Crawford (3062), Philip Nott (5347), Bard Beedle (4762), Robert Mulciber (6511), Cameron Lupin (5438), Lyssa Dolohov (6494), Victoria Lestrange (17455), Sauriel Rookwood (10901), Cathal Shafiq (1684), Celine Delacour (3597), Sebastian Macmillan (6935), Stanley Andrew Borgin (8416), Bertie Bott (3462), The Edge (17225), Peppa Potter (1867), Rabastan Lestrange (656), Augustus Rookwood (565), Laurent Prewett (20679), Guinevere McGonagall (2846), Christopher Rosier (238), Lorraine Malfoy (3818), Leon Bletchley (6029), Olivia Quirke (5691), The Overseer (764), Alexander Mulciber (4340), Ambrosia McKinnon (2310), Tristan Ward (5474), Hades McKinnon (2237), Richard Mulciber (13112), The Lightbringer (5951), Thomas Figg (2419), Morpheus Longbottom (3952), Penny Weasley (9069), Vera Travers (2351), Neil Enfer (6742), Millie Moody (5588), Isaac Bagshot (5045), Asena Greyback (344), Anthony Shafiq (13151), Mabel Figg (1777), Ralitsa Zamfir (845), Lorien Mulciber (11735), Sophie Mulciber (3252), Basilius Prewett (3999), Jonathan Selwyn (4962), Charles Mulciber (10107), Leonard Mulciber (4189), Charlotte Kelly (291), Jagoda Brodzki (1208), Jessie Kelly (204), Electra Prewett (1891)

Wątek zamknięty  Dodaj do kolejeczki 

Strony (88): « Wstecz 1 … 40 41 42 43 44 … 88 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa