• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Plac i stragany [Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)

[Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#681
23.07.2024, 15:53  ✶  
Mulciber Moonshine

Jego mózg musiał pracować naprawdę BARDZO powoli, skoro dopiero przy tym, jak Flynn pokazał język mężczyźnie to zrozumiał, że no tak - przecież się znali. Czy to było warte zastanawiania się i próby zrozumienia, co się tu dokładnie dzieje i jak się dzieje? Nie, bo to nawet nie była zagadka. Wystarczyła jedna, malutka myśl... wstydziłby się tego, gdyby zadał jakieś głupie pytanie, na szczęście jakąś malutką dawkę godności zachował dla siebie... słuchając o nagich kartach Loretty. Chyba słyszał o tym jakąś opowiastkę z poprzedniego święta? Albo to było jeszcze z Beltane..?

Uniósł jedną brew, kiedy usłyszał taki ton i przez moment przypatrywał się Edgowi. Co było warte przyjęcia takiej postawy? Łapka na muchy. Dziwna, brzydka łapka dla muchy. Co dla jednego śmieciem, dla innego było skarbem. Jego kąciki ust w końcu się delikatnie uniosły.

- Weź ją sobie. Przecież wiesz, że nie robiłbym z niej użytku i co najwyżej wylądowałaby w stajni. - Bo jego takie rzeczy nie bawiły. Ale jeśli chciał nalegać to nie widział powodu, żeby odmówić wymiany. Mało to chyba sprawiedliwa była wymiana... Chyba.Kapelusz wylądował na jego głowie, bo wyglądał całkiem estetycznie. - Diva... chyba będę musiał podkraść ci jeszcze trochę miejsca... - Na te śmieszne i dziwne rzeczy, które powypadały, a którym się jakoś za dobrze nie przypatrzył. Zrobi to później. Na razie przesunął się razem z Flynnem na bok, kiedy ten gmerał we wszystkich zdobyczach, jakie udało mu się wyciągnąć... i z której najwyraźniej ta łapka była najlepsiejszą. Rozejrzał się - wetknięci trochę między stragany nie przeszkadzali. Mulciber Moonshine przyciągnął jego spojrzenie na drobny moment, kierując myśli do samych Mulciberów. I tamtego zamieszania, kiedy rozwinęła się jakaś bójka. Przez moment spoglądał na fanty, zanim jego wzrok powędrował do stoiska z cytrynówką. Nie dość, że słodkie, to jeszcze alkohol - więc nie, zupełnie nie jego klimat.

- Chciałem zajrzeć jeszcze w jedną część straganów, gdzie wcześniej było jakieś zamieszanie. - Ponieważ tam go nie było, a skoro już w ogóle pofatygował się do tego miejsca to i mógł je "wyczerpać". Prawda była też taka, że zastanawiał się, czy nic się tam nikomu złego nie stało. Niby wystarczyło poczekać na gazety... ale chociażby Charles Mulciber wydawał się dość niewinnym, uroczym chłopakiem - byłoby lepiej wiedzieć, że akurat on nie padł ofiarą razem z Robertem Mulciberem małego koszmaru, jaki się tu stał. - A później... - Obrócił głowę do Flynna. - Później, gdybyś tylko mógł znać, przypadkiem, jakieś miejsce, z którego wszystko dobrze widać, byłoby wspaniale. O ile sam nie chcesz jeszcze czegoś zobaczyć. - Całkiem przypadkiem, rzecz jasna, całkiem przypadkiem... - Masz ochotę? - Kiwnął głową na cytrynówkę, która chyba smakowała osobom próbujących sądząc po minach i odchodzeniu z butelką - albo ulotką.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Fanka kamieni szlachetnych
I'm addicted to shiny things
Pierwsze co rzuca się w oczy to burza czarnych, kręconych włosów. Okalają jasną twarz usianą licznymi piegami. Osadzone w niej szarozielone oczy często mają w sobie psotną iskrę. Viorica ma 167 centymetrów wzrostu, jest lekko tu i tam zaokrąglona, co nadaje jej pewnego uroku. Zwykle ubrana w kolorowe, wygodne ubrania. Nie boi się krótkich sukienek czy większych dekoltów, choć do pracy zawsze stara ubierać się stosownie. Zwykle ma na sobie jakiś element biżuterii. Najczęściej wykonany właśnie przez nią, czasem ukradziony lub "pożyczony". Niemal zawsze ma krótkie paznokcie, jej pace często są przybrudzone od metalu, z którym pracuje. Czasem zdarza jej się nosić specjalny monokl, który ułatwia jej pracę z drobną i wymagającą powiększenia biżuterią. Ma przyjemny, słodki głos, zwykle chodzi przez świat pewnym krokiem i z uśmiechem na ustach. Często pachnie metalem i różanymi perfumami.

Viorica Zamfir
#682
23.07.2024, 23:23  ✶  
Stoisko z biżuterią -> Koło fortuny -> Stoisko z biżuterią

Zastanawiała się czemu Cedric tak bardzo w siebie wątpił. Naprawdę nie miał czemu, był miły, miał umiejętności, za pomocą potrafił ratować życia, wiele osób go lubiło i ceniło. Patrzyła na to, nie rozumiejąc, co sprawiło, że bał się nawet przez chwilę pilnować jej stanowisko, co nie umniejszając sobie, w tej chwili naprawdę nie wymagało wielu umiejętności. A jednak widziała jego niepewność, którą nieumiejętnie chował za uśmiechem.
Czuła, że ciągle wyciągała go z jego strefy komfortu i o ile widziała pozytywne zmiany, tak rodziło się przed nią sporo pytań. Dlaczego nikt wcześniej nie spróbował zrobić tego samego, choć tyle osób dostrzegało, że Cedric próbuje się zamęczyć własną pracą? Dlaczego tak bardzo jej zależy na tym, by dalej to robić? I czy nie przesadza i nie działa na jego szkodę?
Sama w końcu miała całkiem inne spojrzenie na to jak powinno wyglądać życie. Co jeśli niechcący go popsuje? Zaczynały rodzić się w jej głowie podobne myśli.
A jednak nie potrafiła się od niego odczepić.
- Znowu, trzymam cię za słowo. - Przyjęła obietnicę zadbania o stanowisko samej wierząc, że zostawi je w dobrych rękach. Miała może małe wyrzuty sumienia, że znów zmusiła go do zrobienia czegoś wbrew sobie, z drugiej, nie mogło mu to zaszkodzić.
Tak samo jak te wszystkie delikatne pstrycznki w nos którymi żąglowała, gdy prowadziła z nim rozmowę. Zresztą, sam dokładał do tego kolejne okazje, nie wszystkie jednak musiała wykorzystywać. Zamiast tego uchwyciła się kwestii, która naprawdę ją miło zaskoczyła.
- Umiesz gotować? - zapytała, patrząc na niego z żywym zainteresowaniem. Nie pamiętała, czy wcześniej rozmawiali na ten temat, ale nigdy nie była zbyt wybitną kucharką. Mama, stojąca stanowisko obok zresztą, nauczyła ją podstaw, ale nigdy jej umiejętności nie wykroczyły poza to. - Z chęcią skorzystam z okazji i ocenię twoje zdolności kucharskie. - Uśmiechnęła się, wcale nie narzekając na kolejne potencjalne spotkanie.
Mieli już całkiem sporo planów i była chętna, by je wszystkie odhaczyć. Może w Windermere była jakaś mała kuchnia i tak mogli po prostu wspólnie gotować? Byłoby to całkiem miłe.
Zaśmiała się na żart Crowa, wyobrażając sobie nie tylko płaczące dzieci, ale i zakrywających im uszy starszych czarodziejów, a potem patrzyła z niedowierzaniem na Laurenta, który z każdym słowem robił na niej, cóż, coraz większe wrażenie.
Podała mu jednak wizytówkę, które miała przygotowane właśnie na takie okazje, dającą kontakt prosto do niej i do jej małego stanowiska pracy w jej pokoju.
Czuła się całkiem dobrze, nawet próbując rozgryźć, co dokładnie rodziło się tak naprawdę pomiędzy Crowem a Laurentem, gdy jednak wyszła cała ta sprawa z wieńcem.
Nie była o to aż tak bardzo zła, bardziej trochę zawiedziona, nie mogła jednak winić przyjaciela za to, co powiedział. Miał trochę racji, która wbiła się gdzieś głęboko w jej serce, niczym drzazga. Patrzyła na niego z lekkim zdziwieniem, bo zwykle radziła sobie po prostu w takich kwestiach sama, miała jednak trochę wdzięczności, że tak po prostu się za nią wstawił. Choć pewnie powinien to zrobić w delikatniejszy sposób.
- Nie upaluję cię, ale pozwolisz że przejmę pałeczkę w załatwianiu swoich spraw - uśmiechnęła się mało wesoło, raczej z nutką groźby, by już dalej nic nie mówił.
Pożegnała się z nimi, westchnęła i wlepiła swoje szarozielone oczy w Cedrica. Który zaczął się tłumaczyć, choć niepotrzebnie. Machnęła ręką z lekko krzywą miną.
- Hej, potrafię zrozumieć, że nie każdemu może pasować dana ozdoba. Nie musisz się jednak z tym przede mną kryć. Po prostu powiedz, że wolałbyś coś mniej krzykliwego, naprawdę nie pogryzę - zdjęła mu wieniec z głowy, odłożyła go na stolik, po czym po chwili namysłu włożyła mu do ręki prosty wisiorek ze słonecznikiem na metalowym łańcuszku. - Nie tłumacz się tak panicznie. Deklaracje składane pod naciskiem nigdy nie brzmią szczerze.
Uśmiechnęła się do niego znowu, tym razem trochę cieplej, choć nadal trochę smutno.
Zamilkła na chwilę, obserwując chwilowy brak klientów, co mogło być całkiem dobrą okazją, na krótką przerwę.
- Pójdę może na tą loterię, skoro jest przestój. Zaraz wrócę - rzuciła, chcąc na chwilę po prostu pobyć sama i zastanowić się, czy nie jest zbyt nachalna. Może przesadziła z tą obręczą? Może powinna najpierw zapytać Cedrica, czy w ogóle cokolwiek chce?
Losów kupiła kilka, chcąc przez chwilę po prostu bezsensownie pomarnowac pieniądze, wcale jednak nie poszło jej tak źle i upolowała kilka przedmiotów.
A potem wróciła, w trochę lepszym humorze, po drodze sprawdzając, czy jej mamie nic nie brakuje.
- Nic cię nie zjadło? Wszystko stoi? Żadnych problemów? - zapytała, lokując się znów po odpowiedniej strony lady, na której dalej lśniło sporo jej wyrobów, choć zdecydowanie mniej, niż rano, zaraz po rozstawieniu.
Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#683
24.07.2024, 00:00  ✶  
Świeczki i kadzidła Rodziny Mulciber

Pomimo tego, że Richard pod nieobecność synów, zostając samemu na stoisku, sam wszystko odpowiednio poukładał, to najmłodszy jego potomek musiał to jednak poprawić. Być może wizja estetyczna młodzieńca była inna od rodzicielskiej, dlatego się ruszył. Richardowi to nie przeszkadzało. Dla niego w sumie ważne było, aby był porządek, równo wszystko ładnie ułożone.

- Nawet jak nie będziesz palić, to też dobrze.
Zapewnił go i nawet nie zachęcał do palenia. Po sobie wiedział, że ten nałóg to zły sposób na życie, ale tylko tak może poradzić sobie ze swoimi emocjami, nerwami, cierpliwością.
- Tak samo jak przerwy na kawę.
Dodał do tematu. W zależności do czego się odnieść. Teraz nie mieli za wielu klientów chętnych do kupna, a podchodzili na razie obejrzeć stoisko. Chwila spokoju pozwala coś zjeść, napić się czy także zapalić papierosa.

Zaciągnął się kolejny raz, widząc iż Chales szuka zajęcia. Nie wziął sobie nic na zbicie czasu, siedząc tutaj?

- W tym kraju? Nie bardzo.
Odparł marszcząc brwi, jakby zastanawiał się czy kogoś takiego zna, kojarzy. Przez przeprowadzkę i mieszkanie ponad dwadzieścia lat w Norwegii, tutejsze znajomości i kontakty miał słabe. Dlatego jeżeli coś potrzebował załatwić, pytał brata.
- Dlaczego pytasz?
Podciągnął temat.
Z pierwszych stron gazet
I just wanted you to know
That baby, you the best
Wysoki mężczyzna, mający ok 183 cm wzrostu, niebieskie oczy i blond włosy. W towarzystwie przyjaciół i zaciszu własnego domu zapuszcza brodę, którą goli na poczet zdjęć do gazet i wydarzeń towarzyskich. Jowialny człowiek, który zazwyczaj uśmiecha się do wszystkich niezależnie od sytuacji.

Bertie Bott
#684
24.07.2024, 05:01  ✶  
przy scenie z Millie i Ginny

- Było FE-NO-ME-NA-LNIE - zapewnił ją z miejsca, nawet się nie zastanawiając, bo przecież nie miał w tym temacie żadnych wątpliwości. Cokolwiek Millie robiła było super. Miała to po bracie.

- Aj no, nie było czym przecież. Nawet nie było widać po tobie, że się stresujesz. A Morpheus... uciekł gdzieś, jak tylko zszedł ze sceny. Nawet nie wiem bo patrzyłem jak ci idzie - przyznał, bo i po co miał się interesować w takiej sytuacji Longbottomem. Duży był, na pewno sobie poradził.

- Nie no, skądże znowu. Ja do tortów podchodzę bardzo poważnie - uśmiechnął się do Ginny wesoło, kiwając przy tym głową. - Ale nie musi być tort, jak pani nie lubi. Może być też coś innego, jeśli tylko ma pani taką ochotę. - A jaki pani ma zawód, jeśli można dopytać? Ah, no tak. Bertie Bott, do usług i cała przyjemność po mojej stronie - Bertie ujął dłoń McGonnagall i lekko pocałował jej wierzch, jak prawdziwy dżentelmen. - A tak, inba spod świeczek, widzisz ktoś tam się wcześniej pobił, kogoś rozdzielali, ktoś zemdlał i chyba ktoś miał prawie zawał. Ogólnie to tam się bardzo dużo działo, o tam przy straganie ze świeczkami Mulciberów. - wskazał dłonią w kierunku części ze straganami.
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#685
24.07.2024, 15:08  ✶  
Świeczki i kadzidła Rodziny Mulciber

Knuty do knutów, sykle do sykli, galeony do galeonów. Charlie układał wszystko po kolei na trzech kupkach, by łatwiej było mu przeliczyć za chwilę. Zajęcie rąk dobrze na niego wpływało.

- Tak, przerwy na kawę też są w porządku. - Zgodził się z ojcem, zerkając na niego przez ramię. - Albo herbatę, w końcu to Anglia. Wiesz, tato, że ostatnio skrzat zrobił mi herbatę i dolał do niej mleka? - Uśmiechnął się na samo wspomnienie. - I nawet nie była taka zła!

Charlie dotąd nieczęsto pijał herbatę w ogóle, gdy w szkole i w Norwegii zwykła czarna nie była aż tak popularna. Napary z owoców były przecież czymś zupełnie innym, a i do nich mleko nie pasowało.

Westchnął lekko. Mógł spodziewać się, że z rzeźbiarzem nie będzie łatwo.

- Chciałbym zrobić coś swojego, na boku, tato. O różnych kształtach, ale sam nie potrafię wyrzeźbić czegoś takiego dość dobrze. Szukam osoby, która mogłaby zrobić to dla mnie. - Wyjaśnił pokrótce. - A jak zarobię, to zacznę się tym zajmować po godzinach. Albo najpierw pożyczę od Leonarda, na start.
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#686
25.07.2024, 11:08  ✶  
Spod sceny -> przechodzę do Chateau des Dragons

Żadne z występujących nie okazało się asem w walce wręcz, ale lekki, ledwo zauważalny uśmiech przemknął po ustach Cathala, gdy okazało się, że Ginewra zaprezentowała się najlepiej. Wiedział już, że później spyta, czy teraz powinien być dla niej uprzejmiejszy, w obawie, że postanowi użyć na nim swoich nowo nabytych umiejętności. Zaklaskał kilka razy, a potem, kiedy znikła za sceną wraz z Brygadzistką i – niespodzianka – Bertim Bottem (nie znali się może, ale Cal nie zapominał twarzy, a ta Bertiego dostatecznie często pojawiała się w gazetach, aby utkwiła w pamięci Shafiqa), i on się oddalił, by zniknąć gdzieś w tłumie.
Większość straganów, tak jak poprzednio, nie wzbudzała jego zainteresowania, bo to ciężko było przykuć. Nie zamierzał pić tutaj mocnych nalewek, nie chciał sięgać po cytrynówkę, przyćmiewającą zmysły, gdy i tak w tłumie za wiele było bodźców, niewiele dbał o biżuterię, a bibeloty, jeśli już jakieś w domu trzymał, to przywoził raczej z podróży niż kupował pod domem. Dostrzegł jednak, z pewnym zdumieniem, że przy stoisku kowenu stoi Sebastian.
Nie podszedł tam na razie, nie chcąc pchać się w tłum ludzi, otaczających kapłana. Przystanął za to przy stoisku Chateau des Dragons, jednej z winnic Shafiqa i chwilę stał tak po prostu, zapatrzony w szyld. Gdyby nie był tak wysoki, może skończyłby nawet popchnięty przez kogoś pod nogi innych. Myślał w tej chwili o Anthonym: o swoim bladym, chudym krewnym w nienagannie skrojonych garniturach, właścicielu winnic, Kruku z wężem pod skórą, demonstrującym światu doskonałe maniery i, zdaniem Cathala, patrzącym z czarodziejskich plakatów w całym Londynie, dbającym wyłącznie o własny interes.
Jasnowłosy, opalony Shafiq, z dwudniowym zarostem, w wymiętej, lnianej koszuli, o nieco bezczelnym podejściu, z całym dziedzictwem Slytherina, nie mógł się od niego bardziej różnić.
Podszedł bliżej stoiska i poprosił o degustację chyba głównie z ciekawości, która pchała Cathala przez całe życie do przodu. Był ciekaw, co takiego Shafiq serwował tutaj ludziom, chcąc przyciągnąć uwagę – bo zakładał, że właśnie takie pragnienie przyświecało Anthony’emu, skoro rozdawał trunek za darmo.
Patrzcie na mnie, zdawało się krzyczeć to stoisko.
Słońce swojego ojca
*Biedna Sophie*
Sophie ma brązowo-zielone oczy, rude włosy i mnóstwo piegów! Jest dość wysoka, ponieważ mierzy sobie 170 cm. Ubiera się w sukienki, które zakrywają to, co każda szanująca się panna czystej krwi powinna zakrywać. Pachnie cytrusami.

Sophie Mulciber
#687
25.07.2024, 12:48  ✶  
Moolciber Moonshine - Leonard, Neil, Laurent 

Kiedy kuzyn zapytał, czy jest w stanie prowadzić stoisko, Sophie zmarszczyła lekko nos w niezadowoleniu.
-Oczywiście, Leonardzie. To moje stoisko i moja odpowiedzialność.-  Powiedziała z dumą w głosie, polewając mu bimbru do szklanki. Nie czuła się w stu procentach dobrze, ale bała się, że jak się poskarży, to kuzyn będzie kazał jej iść do domu.
-Ale mógłbyś zostać i mi pomóc? Chociaż chwilkę?- Uśmiechnęła się ładnie, szczerząc zęby.

-Skutki uboczne?- Spojrzała na chłopaka w zdziwieniu.-Nie, tak właściwie to... och! Jeśli za dużo wypijesz, to będziesz miał kaca. Mój bimber ma czterdzieści procent. Jest naprawdę dobry, spróbuj. Leo, jest dobry, prawda? Leo?- Patrzyła ze zmarszczonymi brwiami jak Neil niepewnie wącha kieliszek. Miała nadzieję, że kuzyn ją poparze. Przecież miał pomagać!
Przez to wszystko nie zauważyła, że kolejni klienci podeszli do stoiska. Kiedy ponownie odwróciła się w stronę lady, jej wzrok spoczął na Laurencie. Zaczerwieniła się lekko. Był bardzo przystojny, a ona po tym wszystkim co się dzisiaj stało, musiała wyglądać fatalnie.
-Dz-dzień dobry, zapraszam na degustacje mojego bimbru. Mulciber Moonshine.- Powiedziała, poprawiając grzywkę i zaśmiała się nieco nerwowo. Czuła się jak karaluch i uciekała spojrzeniem. Biedna Sophie!
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#688
26.07.2024, 00:59  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 26.07.2024, 01:02 przez The Edge.)  
Południowe stragany

- Dobra - powiedział od razu, chociaż normalne był cholernie uparty i nie chciał dostawać żadnych, nawet naprawdę przydatnych prezentów. - W takim razie jest moja. - Jak gdyby nigdy nic schował ją sobie do kieszeni, demaskując tym samym, że musiał mieć tam wszytą wsiąkiewkę. - Ale ja tych rzeczy tak naprawdę i tak nie chcę. Liczyłem na jakieś kompletne głupoty. Poza tym... nie chciałem być wredny - zupełnie jakby nie był dla niego ciągle paskudą... - ale kto kurwa zabiera kota na jakiś miejski jarmark...? Nie mogłeś zostawić go w rezerwacie, bo ktoś mu podpierdoli naszyjnik z pereł? - Mówiąc to z nieukrywaną ciekawością obejrzał jedną z wylosowanych butelek i zmarszczył brwi. Cmoknął ustami i odkręcił ją, po czym zmarszczył te brwi jeszcze mocniej. - Obczaj - rzucił, podsuwają mu butelkę pod nos. Eliksir nie pachniał absolutnie niczym. Ani wodą, ani jakimkolwiek maskującym składnikiem. Zupełnie jakby w środku nie znajdowało się nic. - Oni na serio rozdają eliksir prawdy na kiermaszu...? Kiedy on przestał być nielegalny? To musi być coś dla żartów. - Nie jemu był oceniać, czy te żarty były śmieszne. Na pewno nie z takim poczuciem humoru.

Nie wyłapał, kiedy napięcie pomiędzy ich dwójką zelżało. Na początku rozmawiali ze sobą tak, jakby oboje chodzili po rozżarzonych węglach, a teraz... wydawało mu się, że wszystko było pomiędzy nimi całkowicie normalne. I przez normalność miał też na myśli brak tego charakterystycznego ucisku w żołądku, kiedy Laurent zaproponował mu dalsze zwiedzanie tego mikro-sabatu. Rozpaliło to we Flynnie iskrę nadziei na to, że nie pomylił się w swoich osądach i naprawdę istniała jakaś szansa na zawarcie pomiędzy nimi nici porozumienia innej niż pożądanie tak silne, aby doprowadzać ich dwójkę do stanu obłąkania.

- Gdybyś nie spotkał się ze mną za tą sceną, to pewnie byłbym już w domu - przyznał wprost, chociaż normalnie nie zdradziłby tego, że to właśnie Laurent przedłużył jego pobyt w tym miejscu. I że chciał na tym koncercie zostać właśnie przez wzgląd na jego obecność. O tej całej śpiewaczce wiedział jedynie jakieś losowe bzdury. - Mogę ci go dalej nieść - zaproponował, chociaż nie nalegał, bo znów wylał z siebie tak dużo słów, żeby teraz poczuć potrzebę trzymania rąk w kieszeniach i opuszczania głowy w dół. Niestety w milczeniu przeszkodziło mu zadane pytanie. - Ja, cóż... przed chwilą się zrzygałem - przypomniał mu uprzejmie, sekundę później uśmiechając się do Sophie. Coś w jego uśmiechu mówiło jednak, że wcale taki wesoły nie był i Prewett powinien wyczuć od razu, jak blisko chlapnięcia czegoś skrajnie nieodpowiedzialnego znalazł się Crow. Mężczyzna napiął się w charakterystyczny dla siebie sposób - to była postawa przybierana na momenty przed starciem z czymś, co bardzo, ale to bardzo mu nie odpowiadało.

Jeżeli nie został powstrzymany jakim gestem, burknął niby to pod nosem, ale w rzeczywistości bardzo dla Sophie słyszalnie:

- Od kiedy Mulciberowie zajmują się robieniem alkoholu zamiast jebaniem mugolaków i sprzedawaniem kadzideł po zapluskwionych piwnicach Nokturnu? - Gdyby ta dziewczyna próbowała mu coś sprzedać albo flirtować z Laurentem intensywniej, będzie musiała zmierzyć się z tym, jak bardzo potrafił być agresywny.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
à La Folie
And was it his destined part
Only one moment in his life

To be close to your heart?
Piwne oczy i brązowe włosy z miedzianym połyskiem, czasem z rozjaśnianymi pasmami lub po całości. Ma 165cm wzrostu, a sylwetkę szczupłą i chudą. Zawsze stara się prezentować, jakby była na właściwym miejscu. Zawsze zadbana, ładnie uczesana i ubrana. Wygląda na starszą niż jest w rzeczywistości, czy to przez zachowanie, ubiór czy ogólny wygląd - chce żeby brano ją na poważnie, jednak kiedy się rozluźni, podpatrzone u innych maniery łatwo znikają. Czasem kiedy mówi, słychać francuski akcent, który szczególnie wychodzi kiedy jest pod wpływem silnych emocji. Ciągnie się za nią zapach białego piżma, jaśminu i kwiatu bawełny.

Lyssa Dolohov
#689
26.07.2024, 06:11  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.10.2024, 00:38 przez Lyssa Dolohov.)  
Château des Dragons -> stoisko kowenu

Lyssa mrugnęła, ale wciąż przecież miała ten ładny, grzeczny uśmiech przyczepiony do twarzy. Anthony najwyraźniej należał do tego sortu jebniętych fascynatów magicznych stworzeń. No cóż. Na zdrowie mu, ale ona nie zamierzała jakkolwiek bardziej ciągnąć tego tematu bo by tu zaraz usnęła z nudów. Potem natomiast młoda panna Mulciber lekko ogłuchła, bo zaczęli rozmawiać o wcześniejszych występach, które miały miejsce na scenie, co natomiast interesowało jeszcze mniej niż dotychczasowe zachwyty nad smokami. Panowie najwyraźniej znali się na tyle, że nie mogli sobie odmówić zgryźliwości i czczego gadania. Dobrze, że mieli siebie, a sądząc przynajmniej po nici ciągnącej się od Anthony'ego była to dość zażyła relacja, bo chyba nikt inny nie wytrzymałby tych ich zaczepek i drewnianego odbijania piłeczki. No, przynajmniej nikt o zdrowych zmysłach.

Uśmiechnęła się do Johnatana przesłodko, kiedy tylko postanowił się jej przedstawić, samej robią to samo.

Ruszyła za nimi, bo co innego mogła zrobić. Najgorsze było w tym wszystkim to, że każdy z nich był całkiem przystojny i od niej starszy, ale mimo tego absurdalnie wręcz nudny. Kiedy natomiast dotarli do stoiska kowenu, co na szczęście nie było daleko, dostała darmową lekcję etymologii, o ile tak w ogóle można to było nazwać. Co jednak faktycznie ją zainteresowało, to obecność Longbottoma.

Zignorował ją. No, no może nie w pełnym tego słowa znaczeniu, ale było w tym coś dziwnego. Coś, czego Lyssa nie była w stanie dokładnie opisać, ale może oczekiwała odrobinę więcej uwagi, albo chociaż by ją wprost zapytał z kim ma doczynienia. Ale jeśli chciał się z nią przywitać, to podała mu rękę, przyglądając mu się dokładnie.

wiadomość pozafabularna
Morpheus jak ja cie kurwa nienawidzę [nici]
Rzut PO 1d100 - 58
Sukces!

Rzut PO 1d100 - 36
Slaby sukces...

Była pewna, że nigdy w życiu go nie spotkała. Widziała gdzieś jego twarz, owszem, ale było to raczej zdjęcie w periodyku, do którego zajrzała raz, zobaczyła że to o tarocie i zaraz go zamknęła. A mimo to ich nić nie była mdła w swojej naturze, co byłoby właściwe dla nieznajomych. Oj nie, Morpheus wyraźnie coś do niej miał. Ale Mulciber podniosła tylko badawcze spojrzenie na jego twarz, przez moment patrząc mu prosto w oczy, aż w końcu odwróciła wzrok, uśmiechając się lekko.
- Dziękuję, ale pamięć mam wyśmienitą - wyraz pogłębił się, przybierając tego grzecznego charakteru, właściwego młodej damie, kiedy odpowiedziała Sebastianowi. - Ale poproszę świeczki - dodała, zaraz wygrzebując zapłatę i podając ją kapłanowi.


la douleur exquise
Or was he fated from the start
to live for just one fleeting instant,
within the purlieus of your heart.
Kolorowy ptak

Neil Enfer
#690
26.07.2024, 12:28  ✶  
Mulciber Moonshine -> Stoisko Kowenu

Przechylił lekko głowę na bok widząc jej zdziwienie. Czy ją tym obraził? Skutki uboczne czasem wydawały mu się podstawą magii. Czary czarami, ale zawsze coś może pójść nie tak, szczególnie na takich wydarzeniach jak to, gdzie raczej każdy może przyjść i dać pokaz swoim towarom. Kto wie czy na pewno ma wszystkie zaświadczenia, czy wszystko jest prawdziwe, a nie jakieś lewe. Nie mówił, że tutaj było jakieś oszustwo, ale po prostu ostrożność była czymś, co się ceni.
Zaśmiał się krótko pod nosem kiedy wyjawiła jeden znany jej skutek uboczny. No tak, kac, to paskudny skutek uboczny, a przecież w świecie magii ludzie powinni wymyślić bezkacowy napój prawda? Może taki istnieje, ale on o tym nie wiedział, jak o całej masie innych rzeczy.
W końcu porzucił na sekundę wątpliwości i upił alkoholu z kieliszka, zaraz marszcząc brwi. Było smaczne, ale jednak mocne, nie był pewien czy taki piekący smak był w jego guście. Szczęśliwie przyszli kolejni klienci i Neil mógł bez wyrażania swojej opinii odstawić cichutko kieliszek i ulotnić się. Nie chciał mówić, że mu nie smakowało, ale też nie mógł powiedzieć, że chciałby to pić każdego dnia do końca swojego życia. Ucieczka była łatwiejsza.

Najpierw alkohol później bóg, tak poprowadził go los. Stoisko kowenu wyrosło przed nim całkowicie z zaskoczenia, a ciekawość połączona ze zmęczeniem sprawiły, że w sumie czemu miałby nie posłuchać jakiejś manipulacji i kłamstewek. Niby czarodzieje wierzą w religię, ale kto wie czy to nie jest kłamstwo. Z drugiej strony są testrale i gadające zwierzęta, dlaczego bóg miałby więc nie istnieć. Chociaż! Właśnie, magią można zrobić wszystko również bardzo skutecznie udawać bóstwo. Hm. Sam sobie w głowie namieszał, a już myślał, że się przekonał do tej religii.
Nachylił się nad jednym z obrazków, zastanowił się, pomyślał i przerzucił spojrzenie na sprzedawcę.
- Ona naprawdę tak wygląda? - zagadnął do niego. Może leciał sobie w kulki, może nie. Prawda taka, że religia go mało interesowała i chociaż była wszędzie to nie przykładał do niej większej wagi.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (8658), Alastor Moody (2816), Viorica Zamfir (7443), Brenna Longbottom (9148), Erik Longbottom (10575), Geraldine Yaxley (3118), Atreus Bulstrode (6249), Thomas Hardwick (2133), Cedric Lupin (7459), Perseus Black (951), Nora Figg (2409), Florence Bulstrode (5777), The Tempest (2039), Heather Wood (4239), Ula Brzęczyszczykiewicz (1800), Dora Crawford (3062), Philip Nott (5347), Bard Beedle (4762), Robert Mulciber (6511), Cameron Lupin (5438), Lyssa Dolohov (6494), Victoria Lestrange (17455), Sauriel Rookwood (10901), Cathal Shafiq (1684), Celine Delacour (3597), Sebastian Macmillan (6935), Stanley Andrew Borgin (8416), Bertie Bott (3462), The Edge (17225), Peppa Potter (1867), Rabastan Lestrange (656), Augustus Rookwood (565), Laurent Prewett (20679), Guinevere McGonagall (2846), Christopher Rosier (238), Lorraine Malfoy (3818), Leon Bletchley (6029), Olivia Quirke (5691), The Overseer (764), Alexander Mulciber (4340), Ambrosia McKinnon (2310), Tristan Ward (5474), Hades McKinnon (2237), Richard Mulciber (13112), The Lightbringer (5951), Thomas Figg (2419), Morpheus Longbottom (3952), Penny Weasley (9069), Vera Travers (2351), Neil Enfer (6742), Millie Moody (5588), Isaac Bagshot (5045), Asena Greyback (344), Anthony Shafiq (13151), Mabel Figg (1777), Ralitsa Zamfir (845), Lorien Mulciber (11735), Sophie Mulciber (3252), Basilius Prewett (3999), Jonathan Selwyn (4962), Charles Mulciber (10107), Leonard Mulciber (4189), Charlotte Kelly (291), Jagoda Brodzki (1208), Jessie Kelly (204), Electra Prewett (1891)

Wątek zamknięty  Dodaj do kolejeczki 

Strony (88): « Wstecz 1 … 67 68 69 70 71 … 88 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa