Richard był na tyle przekonujący, aby na dłuższą chwil skupić na sobie uwagę całej trójki. Skutecznie udało mu się odciągnąć przy tym uwagę od bliźniaka, który mógł na spokojnie ruszyć w kierunku wyjścia z pubu. To też dokładnie Robert zrobił, nie zamierzając ryzykować, że cała ta sytuacja się jeszcze bardziej pogorszy. Trzeba było wykorzystać okazje, skoro takowa się nadarzyła. Z wykorzystywaniem okazji nigdy nie miał problemu.
Podczas gdy Robert zniknął pierw w tłumie, a później za drzwiami wyjściowymi, Richard usiłował się dogadać. Dostał na swoją propozycje pewną odpowiedź. Chwilę panowała cisza, ale kiedy ta chwila minęła...
- Fercullen, 12 letnia, cała butelka. Wtedy będziemy w porządku. - postawił warunki Irlandczyk. Zażyczył sobie całej butelki whiskey. Całe szczęście nie była to najdroższa whiskey dostępna w tym pubie. A i wspomniane 12 lat nie mogło jej stawiać jakoś super wysoko na drabince cenowej. Tak przynajmniej Richard mógł w tej sytuacji założyć.
Niezależnie od tego, w jaki sposób zareagował na te warunki, mężczyzna zaczął powoli przepychać się w stronę baru. Upewnił się przy tym, że Rick idzie dalej; że Rick idzie za nim. Nie zamierzał pozwolić mu na to, żeby zwiał mu teraz, żeby nie zapłacił. Wreszcie zatrzymał się przy barze, udało mu się cudem chyba znaleźć wolne miejsce. Trzeba było moment odczekać, bo obsługa dwoiła się. Troiła. Mieli ręce pełne roboty.
Robert tymczasem przystanął może z metr, półtora od drzwi, gdzie na spokojnie odpalił sobie papierosa. Miał już chować paczkę do kieszeni. Podobnie zapalniczkę, kiedy zagadała go jakaś kobieta. Razem z kilkoma innymi koleżankami, stała pod wejściem. Na kogoś czekały? Na coś czekały?
- Hej! Mógłbyś poczęstować papierosem? - dotarło do jego uszu. Bez słowa wyciągnął paczkę w kierunku kobiety, pozwalając jej zabrać tego jednego papierosa, dwa lub więcej, jeśli na coś takiego się zdecydowała. Żadna różnica. Następnie podał też zapalniczkę. Niech jej będzie na zdrowie i inne takie. - Dzięki. - padło, kiedy już zapalniczkę zwróciła. Następnie próbowała nawiązać luźną rozmowę. I nawet nieszczególnie przejmowała się tym, że Robert rozmowny był... w zasadzie to nie był prawie wcale. Na początku mówiła do siebie, o sobie, nie próbując wyciągać informacji. A może to tylko taka taktyka? Pogadam, pogadam, pomęczę i się wreszcie facet złamie? Jeśli tak było, to w zasadzie zadziałało. Bo kiedy wreszcie Richardowi udało się do nich dołączyć, Robert nawet się z czegoś śmiał! Rozmawiał sobie nie tylko z tą jedną dziewczyną, ale też pozostałymi. Dziwne? Pewnie tak. Tyle tylko, że nadal nie była to najdziwniejsza sytuacja, która miała miejsce tego dnia.
- No nic, brat się odnalazł. Pora się pożegnać. - odezwał się, spoglądając w stronę brata. Rzucając kolejnego już papierosa na ziemie, przydeptując go butem. Gasząc. - Może jeszcze będziemy mieli okazje się spotkać.
A może wcale nie. Wszak czasu nie mieli z Richardem wiele. Jedynie ten nieszczęsny mecz, po którym planowali wrócić do Londynu. Nie mogli sobie pozwolić na dłuższe wakacje. Czekały na nich pewne sprawy. Obowiązki. Tak to już bywa w tym dorosłym życiu. Trzeba się z tym kiedyś pogodzić. Zaakceptować fakt.
- Na pewno. - padło ze strony jednej z kobiet. O trochę jasnych, ale niewątpliwie nadal brązowych włosach. Tylko czy było to czymś na co należało zwrócić uwagę?