Chyba powinien zachowywać się nieco poważniej i nie uśmiechnąć się tak szeroko na żart o alergii na pewnego Mulcibera, ale jednak to zrobił, a twarz Prewetta na chwilę rozjaśnił dość złośliwy uśmiech.
– W takim razie mogę pani wystawić odpowiednią notę lekarską z zakazem zbliżania się pewnych osobników do pani. Nie chcemy przecież by alergia się pogorszyła – powiedział w żarcie, celowo przyjmując swój profesjonalny ton z tą różnicą, że zniżył głos na tyle, by nie słyszał go nikt, kto nie powinien tego usłyszeć.
Zerknął na Matthiasa i Sophie i jedynie bardzo wymownie pokręcił głową. Może to był jego błąd, że starał się być uprzejmy? Może powinien po prostu przyjmować bardziej sposób na życie autorstwa Millie Moody i czasem prosić w mniej grzeczny sposób, by ktoś dał im przestrzeń? Chyba jednak niestety nie wypadało.
Zacisnął usta widząc reakcję Lorien i słysząc drżenie w jej głosie. Najchętniej poprosiłby by jeszcze tutaj na chwilę została i ochłonęła, ale najwyraźniej kuzynka miała inne plany. Może nie tylko Eden towarzystwo pewnych Mulciberów szkodziło zdrowotnie?
Słysząc muzykę, przeniósł wzrok w stronę wejścia do pomieszczenia i oparł się o barierkę, wciąż co jakiś czas kontrolując czy Eden na pewno czuje się już dobrze. Nie wiedział skąd przyszła do niego ta myśl, ale nasunęło mu się, że w sumie miło byłoby mieć kogoś. Nie chodziło nawet o kogoś konkretnego, po prostu sama myśl o tak bliskiej osobie wydała mu się nagle szalenie przyjemna, nawet jeśli ostatnimi czasy tego typu refleksje i ich pochodne były okraszone myślowym chaosem, który usilnie próbował blokować. Może dobrze, że nie było dzisiaj z nimi pewnych osób.
Przeniósł spojrzenie na Aryamana Birla.
– Długo się pan zna z panem Shafiqiem? – zagadnął, ciekawy powiązań pomiędzy tą dwójką, ale zaraz szybko ponownie skierował wzrok w stronę grającej czarownicy.
W sumie znalazłyby się też osoby, które chętnie tutaj by zobaczył.