• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[Lato 1972, Sad Abbottów] Złota Jabłoń

[Lato 1972, Sad Abbottów] Złota Jabłoń
Czarodziej
“People will forget what you said and what you did, but people will never forget how you made them feel.”
Wiecznie uśmiechnięta dziewczyna o dużych, czekoladowych oczach i dołeczkach w polikach. Ma niecały metr siedemdziesiąt wzrostu oraz szczupłą, względnie wysportowaną sylwetkę. Wyróżnia się charakterystyczną dla Turcji urodą na Londyńskich ulicach — ciemniejszą karnacją, długimi i gęstymi włosami, ciemnymi rzęsami. Zwykle odstaje ubiorem i zachowaniem od typowo angielskich dziewcząt. Mówi dużo i wyraźnie, ale gdy wpada w słowotoki, czasem przebija się odrobina akcentu. Jest bardzo bezpośrednia, uwielbia się śmiać.

Pandora Prewett
#41
19.06.2024, 22:22  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.06.2024, 22:32 przez Pandora Prewett.)  
Starała się wszystko obserwować, a jednocześnie działać, zirytowana brakiem współpracy ze strony różdżki. Świetliki krążyły niczym irytujące muchy dookoła dymu, ale Pandora wpadła na lepszy pomysł — przekierowała swoje małe mechaniczne zabawki, aby znalazły się bliżej macek, brzęcząc i świecąc, może delikatnie zahaczając ostrymi skrzydełkami z metalu o pnącza, aby odwrócić ich uwagę od ludzi oraz dzieci.
Ponownie zacisnęła palce na różdżce, trzymając buta w drugiej dłoni i spróbowała raz jeszcze transmutować ją w broń. Niezależnie od wyniku, ruszyła biegiem za Penny, która nakierowała w stronę płotu. Dopiero teraz dostrzegła Państwa Abbott i zdała sobie sprawę, że ich twarz wyraża determinację do obrony złotej jabłonki niezależnie od kosztów. Zerknęła w stronę pozostałych gości, tarcza Issaca osłoniła namiot i oszczędziła dodatkowych obrażeń, ale strach pomyśleć, jeśli inne trafią. Kolejny raz użyła zaklęć obronnych, aby wyczarować tarczę lub też barierę, jak kto wolał, chcąc uchronić młodą czarownicę oraz siebie przed szalejącymi mackami. Nadal martwił ją ten żółty dym, który wypuszczała roślina.
- Czy sprawdzał ktoś, czy ten pył jest łatwopalny? Można by spróbować potraktować rdzeń zaklęciem wodnym, a następnie zamarzającym, żeby ją unieruchomić. Dobrze sprawdziłoby się glacius. Osoby uzdolnione z transmutacji mogą wykonać łańcuch z jednolitością, aby zmienić i powiększyć jakieś kamienie w latające lub walczące figury, które potem można ożywić oraz wykorzystać do ataku lub odwrócenia uwagi, aby każdy zdołał się ewakuować.  - krzyknęła w stronę znajdujących się nieopodal czarodziejów. Nie raz czytała w książkach, że lód i mróz osłabiał roślinny, wiotczały i zawarta w nich woda sprawiała, że stawały się ociężałe lub obumierały. Lód miał kupić im czas lub też sprawić, że znajdą lepsze rozwiązanie. Poza świetlikami nie miała żadnych sensowych mechanizmów przy sobie, które mogłyby pomóc. Wszystkie trybiki w jej głowie pracowały, starała się odnaleźć w pamięci jakąś wiedzę z przeczytanych, taką przydatną i będącą dobrym rozwiązaniem ich problemów. Sama nie była wybitnym magiem bitewnym, nie mogła rzucić tak zaawansowanych czarów atakujących, transmutacyjnych pewnie też nie, nawet jeśli doskonale pamiętała teorie.  Zatrzymała się, zdając sobie sprawę, że wciąż ma drugiego buta. - Mogę odwrócić jej uwagę, żeby nie zaatakowała, gdy będziecie rzucać zaklęcie?
Zaproponowała jak zwykle bez namysłu, czując olbrzymią potrzebę zrobienia czegoś, zanim ktoś zostanie poważnie ranny lub macki dotkną drzewa, którego utrata byłaby poważnym ciosem dla Aboottów oraz ich najbliższych.


Ponowna próba zrobienia szpady
Rzut N 1d100 - 50
Slaby sukces...

Na barierę/tarczę
Rzut Z 1d100 - 30
Akcja nieudana

/za zgodą
Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#42
20.06.2024, 19:25  ✶  
Isaac nadal czuł się trochę słabo i miał wrażenie, jakby wszystkie dźwięki dochodziły do niego z oddali. Kiedy macka uderzyła o tarczę, poczuł nieprzyjemny ścisk w żołądku. Ludzie się uspokoili i dobrze by było, gdyby przekonał ich do szybkiej ewakuacji z tego miejsca. Szybkiej, ale nie panicznej i bez kompletnego ładu i składu.
- Ty, ty i ty…- Machnął różdżką w stronę trójki czarodziejów stojących najbliżej niego. Nie miał siły, czasu ani chęci na dyskusję czy tłumaczenie ludziom co mają robić. Bezczelnie więc rzucił na grupę zaklęcie confundus*, żeby wpłynąć na ich umysły.
- Przeprowadźcie ewakuację, uważajcie na macki oraz chmurę dymu. Osłaniajcie siebie oraz innych.- Rozkazał, mając nadzieję, że w tym dziwnym stanie nadal mógł rzucać zaklęcia. Trzy osoby powinny poradzić sobie z tłumem spokojnych już ludzi. I tak miał zamiar ich osłaniać, mając nadzieję, że nic złego się nie wydarzy.
Czy widział chmurę dymu? Tak, ale liczył, że jego tarcza utrzyma się na tyle długo, żeby goście zdążyli udać się w bezpieczne miejsce.

* Albo coś podobnego, co działa w ten sam sposób.

Zauroczenie 4 kropki na wpłynięcie na umysły ludzi, żeby zmusić ich do przeprowadzania ewakuacji

Rzut PO 1d100 - 55
Sukces!

Rzut PO 1d100 - 72
Sukces!


- Kierujcie się w stronę wyjścia, pomagajcie sobie, będę was osłaniał.- Mówił do reszty, która stała na tyle blisko, żeby go usłyszeć. Rozglądał się, czy nikt nie potrzebował pilnej pomocy.

Lew Salonowy
Seeking to be whole
Driven by passion
Philip to mierzący 173 cm wzrostu wysportowany mężczyzna. Niebieskooki blondyn, którego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach i promienny uśmiech. Jego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach oraz promienny uśmiech. Przywiązuje dużą uwagę do swojego wizerunku, dopasowując swój ubiór do każdej sytuacji. Roztacza wokół siebie aurę niezachwianej pewności siebie.

Philip Nott
#43
20.06.2024, 21:58  ✶  

Philip, gdyby miał poczucie, że sytuacja jest już w pełni opanowana, to z pewnością odetchnąłby z ulgą, że udało się uniknąć ryzyka pożaru. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę, że bardzo trudno walczyło się z większą ilością zagrożeń w tym samym czasie. Sam miał nadzieję, że nie zabraknie mu zdrowego rozsądku i sam swoim swoim działaniem nie pogorszy niekorzystnej sytuacji, w której się właśnie znaleźli. Nie zamierzał się doszukiwać w tym winy organizatorów tego bankietu. Nie po tym wszystkim, co miało miejsce w ostatnim czasie i nie po tym, o czym czytał w prasie.

W tym momencie mógł zapomnieć o bohaterskim akcie, jakim było ochronienie przedstawicielki płci pięknej za pomocą wyczarowanej tarczy. Częściowo zadowoliło go to, że udało mu się przeciąć tę roślinną macka. Zdecydowanie nie chciał mieć kontaktu z tą rośliną. Uwielbiał przebywać na łonie natury, o ile ono nie próbowało go zabić - jak to teraz miało miejsce. Bo roślina, wypuszczająca chmury toksycznego gazu, posiadająca w swoich pędach kwas, nie była w żadnym stopniu pokojowo nastawiona. Była bardzo waleczna, jak na roślinność.

Najbliżej było mu do Isaaca, któremu udało się wyczarować tarczę chroniącą przed macką, jednak znalazł się w zasięgu chmury tego dymu. Panna Weasley miała do pomocy Pandorę, natomiast Isaac był chwilowo sam. Postanowił mu pomóc, jeśli wymagała tego sytuacja. Co dwie różdżki to nie jedna. Usłyszał też wołanie Pandory, nawet rozumiejąc to, co ona chciała im przekazać. To jednak nie była dobra pora na eksperymenty. Lód wydawał mu się bezpieczniejszy od ognia. To też nie był czas, w którym chciał się wdawać w dyskusje.

Philip wskazał swoją różdżką w stronę tamtej chmury dymu, która zagrażała Bagshotowi i pozostałym ludziom, których starał się nakłonić do ewakuacji. Podjął w ten sposób próbę stworzenia niewielkiego wiru powietrznego, który mógł pochwycić ten gaz i ponieść go wraz z sobą z dala od niego i tych ludzi.


Kształtowanie na pozbycie się chmury dymu
Rzut Z 1d100 - 85
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 58
Sukces!


Before I'm back to my defenses
I delight in waiting here
To watch the whole thing escalate
Czarodziejska legenda
Lost in the serenity
Found by the water
Mirabella była czarownicą nieznanego statusu krwi, która zakochała się w trytonie i zamierzała wziąć z nim ślub, czemu głośno zaprotestowała cała jej rodzina. Rozczarowana tym kobieta zamieniła się w rybę (plamiaka).

Mirabella Plunkett
#44
21.06.2024, 10:05  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.06.2024, 20:10 przez Mirabella Plunkett.)  
Anthony, Nora, dzieciaki, Morpheus

Anthony uformował kolejną tarczę, która skutecznie odcinała ich od powietrza, skażonego chmurą. Czy była ona bardzo trująca, czy tylko trochę - chyba żadne z nich nie chciało się przekonać na własnej skórze. Chmura powoli rozszerzała się od epicentrum, którym był pęknięty pąk: nie miała jednak szans, by dosięgnąć gromadki dzieci, Nory, Anthony'ego oraz Morpheusa. Przynajmniej na ten moment.

Dzieciaki chyba w końcu poszły po rozum do głowy, bo gdy Nora powtórzyła polecenio-prośbę, w końcu skierowały na nią swoje oczy. Były pełne przerażenia i łez, ale wydawało się, że rozum powoli wraca do tych małych móżdżków. Uciekać - to słowo zdawało się mieć na nie chyba największy wpływ. Niemal synchronicznie zaczęły kiwać głowami i w końcu zebrały się z ziemi, by poczekać na Norę i wspólnie pobiec w stronę ogrodzenia. Gdy do niego dotarli, pojawiła się kolejna przeszkoda w postaci ogromnego pytania: co dalej?

Morpheus i Anthony najwyraźniej tworzyli zgrany duet, bo gdy ten drugi krzyknął do Longbottoma, by użył ognia, ten wykonał rozkaz niemal natychmiast. Niczym igła i nitka tańczyli we dwójkę na odległość, skutecznie się uzupełniając. Chroniony tarczą Morpheus posłał w stronę macki, pędzącej w kierunku Shafiqa, strumień ognia. Ten objął nasadę macki niemal w całości, wżerając się w grube roślinne pnącze i niemal natychmiast obejmując je pomarańczowymi jęzorami ognia. Macka szarpnęła się gwałtownie, rezygnując z ataku. Teraz pięła się do góry i telepała, trawiona ogniem. Kilka sekund i padnie.

Penny, Abbottowie, Pandora

Penny rzuciła się biegiem w stronę dziadków, którzy wyczarowali tarczę, oddzielającą ich od rośliny. Macka była tuż tuż - była szybsza niż Weasley, lecz nie miała szans z magią. Najpierw odbiła się od magicznej tarczy, a potem zwinęła, zadrżała i przekształciła się w nieruchomy kawałek drewna. Co prawda wciąż była integralną częścią rośliny, bo nie dało się jej oddzielić bez cięcia, lecz w tym stanie wydawało się, że nie była w stanie się ruszać. Jakby stała się zwykłym kijem bez życia.

Na ten ruch James Abbott machnął różdżką, a nieruchomy kijek zajął się ogniem. Każdy wiedział, że ogień w sadzie to był kiepski pomysł, lecz czyż nie gorszym pomysłem było pozostawienie rośliny przy życiu? Małżonka Jamesa wyciągnęła rękę w stronę Penny, chcąc dać jej znać, by stanęła u ich boku.
- Nie czas na wyjaśnienia, zabijcie to! - odkrzyknęła wyjątkowo silnym, nieznoszącym sprzeciwu głosem. Jeżeli Morpheus myślał, że małżeństwo ma jasną odpowiedź na jego pytanie, to się przeliczył. - Penny, skarbie, musimy za wszelką cenę chronić nasze dziedzictwo. Jesteś gotowa? Panienko Prewett, liczymy na panią, proszę zrobić wszystko co w pani mocy.
Mimo swoich lat pani Abbott wydawała się pełna sił, a adrenalina i realne zagrożenie tylko dodały jej sił. Minę miała zaciętą, poważną - Penny nigdy jej takiej nie widziała. I chociaż sama mogła nie do końca rozumieć, z jakich powodów roślina zdecydowała się zaatakować, tak doskonale zdawała sobie sprawę z powagi sytuacji. Nie mogli jej dopuścić do Jabłoni.

Pandora posłała świetliki w stronę rośliny, które zaczęły wokół niej krążyć. Nie raniły grubej skórki, lecz skutecznie muskały ją, próbując zrobić cokolwiek. Udała jej się za to transmutacja szpilki - co prawda różdżka nadal wydawała się kapryśna, ale w dłoni kobiety pojawiła się szpada. Pandora mogła walczyć, ale oznaczało to walkę w zwarciu. Czy była na to gotowa? Mogła sama skorzystać ze swojego pomysłu, bo widziała, że James Abbott kiwnął głową w jej kierunku.
- Zamrozić i roztrzaskać - potwierdził, lecz nie posłał strumienia wody w kierunku płonącej rośliny. Mieli tutaj problem - część używała ognia, podczas gdy oni chcieli użyć wody i lodu. Te dwa żywioły były swoim przeciwieństwem, kto wie jaki byłby skutek, gdyby teraz zaczęli roślinę polewać wodą?

Isaac

Isaac rzucił zaklęcie na czarodziejów, którzy wydawali się... skonfundowani całą tą sytuacją. Przez ułamek sekundy wyglądało na to, że nie wiedzą, co robić, ale w końcu się otrząsnęli. Ta trójka ustawiła się w trójkąt, obejmujący tył i boki tłumu.
- Do ogrodzenia! Kto może, niech się teleportuje! - krzyczeli, wyczarowując bariery w taki sposób, by prowadzić tłum niemal jak owce do zagrody. Tłum kierował się w stronę ogrodzenia blisko wyjścia. Wcale nie wolno - biegli, bo mimo że się uspokoili, to dostali rozkaz: uciekać. Byli świadomi tego, że gdyby nie zaklęcia garstki czarodziejów, to namiot by na nich spadł i uwięził, a macki dokończyłyby dzieła.

Isaac dostrzegł trzy ranne osoby, które nie były w stanie same się podnieść. Były w sporej od siebie odległości i wyglądały na ranne, krew pokrywała ich twarze i ubrania po tratowaniu przez tłuszczę. Ruszali się, próbowali wstać, ale niestety nie bardzo im to wychodziło. Nie mieli sił, by to zrobić.

Philip

Philip machnął różdżką i wytworzył malutki wir, który pomknął w stronę chmury dymu. Porwał ją, wciągnął do środka i uwięził w samym epicentrum. Po kilku sekundach, gdy powietrze było czyste, po prostu pofrunął do góry i w bok, tam gdzie nie było ludzi. Podobnie jak Isaac Nott również widział trójkę rannych czarodziejów, którzy nie byli w stanie się podnieść i leżeli przy stołach oraz krzesłach, pokryci krwią i jedzeniem. Mieli teraz zdecydowanie lepszy na nich widok, gdy tłum przesuwał się do wyjścia, a pierwsze osoby zaczynały uciekać przez ogrodzenie, a kolejne: przy pomocy teleportacji.

Macki

Roślina zdawała się być poważnie ranna. Zapewne gdyby to było zwierzę, to wrzeszczałoby teraz z bólu, trawione ogniem. Jednak rośliny głosu nie miały, dlatego też cała ta sytuacja była niemal niema, przerywana wyłącznie trzaskiem płomieni i krzykami ludzi. Siła dziwnej, pnączowej rośliny zdawała się słabnąć, lecz...

Wtedy ziemia zadrżała po raz kolejny.

Tym razem bliżej Pandory, Penny oraz Abbottów. Po raz kolejny ziemia zaczęła pękać, zwiastując że to nie koniec walki. Mogli odcinać pędy, mogli je palić, ale póki nie wyrwą chwasta z korzeniami, to sad nie będzie bezpieczny. A zielsko było najwyraźniej uparte i za cel obrało sobie Złotą Jabłoń, znajdującą się za zamkniętym ogrodzeniem, chronionym teraz przez Penny, jej dziadków i Pandorę.

Dla przypomnienia - dla ułatwienia tarcze trwają dwie tury, czyli jak rzucacie tarczę i macie sukces to ona działa w Waszym poście, działa też w kolejnym i dopiero na początku trzeciego Waszego się rozwiewa. Wciąż utrzymujemy 1 post na turę. Kolejki brak. Czas na Wasze odpisy: do 26.06 do północy.

[Obrazek: 20a20e97172696ba1d2aa9dde3592e76.jpg]

@Isaac Bagshot
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#45
22.06.2024, 13:49  ✶  

Miała w tym wszystkim spore wsparcie Morpheusa i Anthony'ego, dzięki nim nie musiała się martwić w ogóle tym, że może ją i dzieciaki dosięgnąć ten pył, który mógł zrobić im krzywdę. Sama ciągle zaaferowana była tym, żeby dzieci był bezpieczne. Typowa matka, nie ma się co oszukiwać. W końcu kto im pomoże, jeśli nie ona?

Wreszcie udało jej się zmotywować dzieciaki to tego, żeby jej posłuchały. Pobiegły dokładnie tam gdzie chciała. Całe szczęście, znajdowali się odpowiednio daleko od epicentrum całego zamieszania. Póki co, byli bezpieczni, a to było najistotniejsze dla panny Figg.

Może nie była jakąś wspaniałą wojowniczką, jak widać jednak, gdy przychodziło co do czego, to potrafiła jasno myśleć i działać, czego właściwie nigdy się po sobie nie spodziewała. Może, gdyby nie te dzieciaki, których życie trzeba było uratować, to nie odnalazłaby w sobie tego pierwiastka wojowniczki, jednak gdy była postawiona pod ścianą i chodziło o bezpieczeństwo innych, to potrafiła z siebie wykrzesać jakieś drobne pierwiastki próby zostania ich bohaterką.

Znaleźli się w końcu pod płotem, chociaż tyle im się udało. Pojawił się jednak kolejny problem, co teraz? Jak przerzuci ich przez płot? Sama Norka była malutka i drobniutka. Nie byłaby w stanie rzucać dziećmi. Była jednak czarownicą, czyż nie? Postanowiła więc spróbować po raz kolejny pójść w dziedzinę magii, z którą miała najwięcej wspólnego. Machnęła różdżką, chciała przetransmutować kamień, który znajdował się pod jej stopą w trampolinę, która pozwoli dzieciakom się wybić i przeskoczyć płot.


Rzut N 1d100 - 55
Sukces!

Rzut N 1d100 - 27
Akcja nieudana


transmutacja kamienia w trampolinę
Lew Salonowy
Seeking to be whole
Driven by passion
Philip to mierzący 173 cm wzrostu wysportowany mężczyzna. Niebieskooki blondyn, którego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach i promienny uśmiech. Jego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach oraz promienny uśmiech. Przywiązuje dużą uwagę do swojego wizerunku, dopasowując swój ubiór do każdej sytuacji. Roztacza wokół siebie aurę niezachwianej pewności siebie.

Philip Nott
#46
22.06.2024, 17:10  ✶  

Poprzez swoje działanie dokładnie osiągnął dokładnie taki efekt, jakiego oczekiwał w chwili splatania tego zaklęcia. Stworzony przez niego wir powietrza po spełnieniu swojej funkcji mógł wyrwać się spod jego kontroli. Nie był już potrzebny.

Dostrzegł leżące na ziemi trzy osoby, do których postanowił się zbliżyć. Co prawda, nie jest uzdrowicielem i nie będzie w stanie udzielić tym ludziom profesjonalnej pomocy magomedycznej, jednak nie zamierzał przejść obok nich obojętnie i odmówić im jakiejkolwiek pomocy. Rozsądnie byłoby pomóc im opuścić ten teren.

Prawdopodobnie nie byli w stanie iść o własnych siłach, więc wpadł na pomysł wykorzystania jednego ze stołów jako prowizoryczne nosze - przekształcone w dwa długie kije nogi od stołu i przywiązany do nich obrus powinien spełnić swoje zadanie. Gdyby udało mu się tego dokonać to mógłby je przenieść za pomocą magii za to ogrodzenie. Nie rozwiązałoby to wszystkich problemów, ale byliby bezpieczniejsi.

Po raz kolejny poczuł jak pod jego stopami ziemia drży, kiedy znów próbował zrealizować swój zamiar. Cokolwiek siedziało pod tą ziemią, bardzo chciało się wydostać. Zdecydowanie należało się tego pozbyć, choć to nie pozwoli uratować tego wieczoru.


Rzut na transmutację - próba zmiany stołu w nosze
Rzut O 1d100 - 4
Akcja nieudana

Rzut O 1d100 - 56
Sukces!
Ruda Złośnica
Kto nie wie, dokąd zmierza, nigdy nigdzie nie dojdzie.
Długie, rozpuszczone, nieco niesforne włosy w kolorze rudym. Penny nigdy ich nie związuje. Twarz upstrzona licznymi piegami, na której zawsze widnieje uśmiech. Brązowe oczy. Sylwetka szczupła, a do tego około 165 cm wzrostu. Będąc blisko, można wyczuć delikatny, owocowo-kwiatowy zapach, w którym mieszają się ze sobą różne nuty - gruszka, irys, czarna porzeczka, kwiat pomarańczy...

Penny Weasley
#47
22.06.2024, 18:44  ✶  

Ogień nie wydawał się stanowić dobrego pomysłu. Nie kiedy przebywali w sadzie, gdzie łatwo można było doprowadzić tym sposobem do tragedii. Mimo tego, Penny była daleka od krytykowania działań... w zasadzie kogokolwiek. Teraz liczyło się tylko to, żeby podjęte działania okazały się wystarczająco skuteczne. Musieli ochronić coś, co było naprawdę cenne. Rozumiała to.

Zapytana przez babcie, kiwnęła głową. Była gotowa, żeby zrobić to, co należało. Nadal trzymając różdżkę przed sobą, czekała na ciąg dalszy. I choć ze słów Pandory zrozumiała niewiele - w tej sytuacji ciężko było jej nadążyć za dłuższą wypowiedzią - tak słowa dziadka postawiły sprawę jasno. Było krótko i na temat. A przede wszystkim, całość okazała się wreszcie wystarczająco zrozumiała.

I nawet Penny spróbowałaby się do tego zastosować, gdyby nie to, że w chwilę później ziemia zaczęła kolejny raz drżeć. Pękać. Wyglądało na to, że za chwilę roślina kolejny raz ich zaatakuje. Kolejne macki wypłyną na powierzchnie. Może nawet raz jeszcze uda im się wypuścić ten cholerny pył. O nie. Co to, to nie. Niech to cholerstwo wreszcie pójdzie w cholerę! Zamiast dostosować się do pomysłu z zamrożeniem, Penny ostatecznie postanowiła zrobić po swojemu. Dla niektórych pewnie żadne zaskoczenie. Być może okaże się to kompletnym idiotyzmem, ale nie oszukujmy się - nie myślała teraz w ten sposób. Chciała po prostu działać. Dlatego też machnęła różdżką w kierunku rośliny, mając nadzieje, że przy pomocy transmutacji, możliwie największą jej część zdoła przemienić.

Uschnij. Uschnij. Aż po same korzenie. Dokładnie to rozbrzmiewało w jej głowie. I do tego też starała się doprowadzić. Jeśli roślina będzie sucha, to w zasadzie będzie po niej? Prawda? Przynajmniej tak powinno być. A że nie było to zgodne z planem... cóż. Pech. Nieszczęścia czasem się zdarzały. Najwyżej później ktoś jej za to zmyje porządnie głowę.


Rzuty na transmutacje, niech to dziadostwo zmieni się w uschnięte dziadostwo
Rzut N 1d100 - 17
Akcja nieudana

Rzut N 1d100 - 50
Slaby sukces...
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#48
23.06.2024, 10:36  ✶  
Przesuwam się strategicznie, osłaniając odwrót Nory i dzieciaków

Tarcza zalśniła, a potem zmatowiała odpychanym żółtym pyłkiem. Shafiq taktycznie cały czas kątem oka obserwował biegnące dzieci i przemieszczał się tak, aby cały czas stać na linii między rośliną a uciekającą gromadką, gotów zareagować, gdyby znów paskudztwo chciało narazić ich życie i zdrowie.. Nie umknęło mu jednak, że ziemia obruszyła się w innym promieniu - pomiędzy chwastem a Złotą Jabłonią.

– Myślisz, że chce ciągnąć energię z Jabłoni, żeby się zregenerować? – spekulował. – Pamiętasz cokolwiek z lekcji zielarstwa? Jaki to może mieć system korzeniowy? – Pytał Morpheusa, rozbawiony tym charakterystycznym poczuciem humoru i groteski, które trzymał się człowieka w obliczu zagrożenia. Tymczasem Anthony kalkulował co właściwie pozostaje w ich zakresie, a żart o lekcjach w szklarni przykleił się do przewijanych w umyśle możliwości. Przecież nie wyczarują kosmicznej haczki, czy innych grabków żeby pozbyć się wroga. Chociaż może? – Osłabię korzenie! Trzeba ją wyciągnąć! – krzyknął i podobnie jak wcześniej ciskał złotymi żyłami nacinającymi grube gałęzie, tak teraz chciał [u]wypuścić serie złotych, cienkich oszczepów celując w ziemię przed zdziczałą rośliną, tak aby na ślepo uszkodzić część jej korzeni i spulchnić ziemię, dla tych, którzy lepiej od niego radzili sobie z translokacją.


Kształtowanie II na podłużne ostre kolce wbijane pod kątem w ziemię pół metra od centrum rośliny z nadzieją, że uszkodzi korzenie/ułatwi wyciąganie

Rzut N 1d100 - 29
Akcja nieudana

Rzut N 1d100 - 49
Slaby sukces...
Czarodziej
“People will forget what you said and what you did, but people will never forget how you made them feel.”
Wiecznie uśmiechnięta dziewczyna o dużych, czekoladowych oczach i dołeczkach w polikach. Ma niecały metr siedemdziesiąt wzrostu oraz szczupłą, względnie wysportowaną sylwetkę. Wyróżnia się charakterystyczną dla Turcji urodą na Londyńskich ulicach — ciemniejszą karnacją, długimi i gęstymi włosami, ciemnymi rzęsami. Zwykle odstaje ubiorem i zachowaniem od typowo angielskich dziewcząt. Mówi dużo i wyraźnie, ale gdy wpada w słowotoki, czasem przebija się odrobina akcentu. Jest bardzo bezpośrednia, uwielbia się śmiać.

Pandora Prewett
#49
23.06.2024, 19:57  ✶  
Pandora nigdy nie miała problemu z działaniem pod presją lub w zamieszaniu, chociaż panika wśród ludzi i krzyki, które okazjonalnie docierały jej uszu razem ze świstami powietrza wywołanymi przez macki, sprawiały, że po ciele rozlewała się fala dreszczy. Świetliki nie mogły zdziałać wiele, nigdy nie były mechanizmem atakującym, ale nawet jak uda im się odwrócić uwagę jednej macki od człowieka lub wskazać komuś położenie dymu, to będą użyteczne. Działo się dużo, każdy z uczestników wydarzenia radził sobie z problemami i chociaż chciałaby pomóc wszystkim, jej umysł pracował nad aspektem wyeliminowania rośliny bez narażenia przyszłości rodu Abbott. I zerkała też na Penny, ale nie miała ku temu rozsądnego wyjaśnienia. Trzymana w dłoni broń, na której rękojeści zaciskała palce, wcale nie dodawała jej otuchy. Kalkulowała, obserwowała rzucone zaklęcia, gotowa do ewentualnego uniku. Słuchała dziadków dziewczyny, ale z początku nie odpowiadała. Gdy ziemia znów zadrżała, pojawiły się pęknięcia i wtedy.. Miał rację! Odwróciła głowę w stronę mężczyzny na płocie.

- Nie musimy oblać i zamrażać całej rośliny, wystarczy dotrzeć do korzenia. Czy bezpośrednio pod pęknięciami są źródła podziemne lub jakiś system nawadniania pańskiego sadu? Jeśli uszkodzić właśnie to i skierować do szczelin strumień wody, wystarczy rzucić zaklęcie zamrażające na dolną część rośliny, zgodnie z pędem i kątem rzucania czaru, skierowane w dół z zastosowanym chwytem beta, rozprzestrzeni się w dół, prosto do korzeni. Wtedy macki mogą być traktowane zaklęciami podpalającymi dla odwrócenia uwagi, ewentualny dym też będzie na naszą korzyść. - wyjaśniła swój szalenie brzmiący pomysł, ale wydał się jej najszybszym rozwiązaniem. Zaklęcia podpalające same w sobie na tak masywny twór nie będą skuteczne, ale gdyby wykorzystać alkohol z fontanny, efekt powinien być znacznie silniejszy. - Jeśli mielibyśmy pozbyć się jej ogniem, musielibyśmy rozwalić fontannę i przekierować alkohol na roślinę i ziemie, ale to grozi potężnym pożarem z wybuchem, który mógłby uszkodzić resztę sadu.
Dodała jeszcze, gdy jej palce znów zacisnęły się na szabli oraz na trzymanej w drugiej ręce różdżce. Obserwowała Shafiqa i Morpheusa, którzy próbowali chyba osłabić roślinę, ale w obecnych warunkach, zajmie to dużo czasu — zważywszy, że nie mieli pojęcia, dokąd sięgały korzenie i jak mocno rozciągały się pod terenem Abbottów. Czy mogły czerpać energię z innych roślin?I co spowodowało tak szybki, nagły wzrost z agresją? Przez myśl jej przeszło, że to robota popleczników, ale jaki mieliby w tym sens? Zresztą, ich działania z reguły go nie miały, poza sianiem chaosu, zamętu i próbami krzywdzenia innych. Nie była magiem bojowym, zresztą jedno zaklęcie strumienia wody na takie monstrum nie byłoby wystarczające. Pozostało jej czekać na to, co zdecyduje i co powie jej właściciel, czy istniała możliwość dobrania się do systemu nawadniającego. Niemniej jednak skorzystała z różdżki, kolejny raz próbując rzucić tarczę oraz posyłając promień zamrażający w jedną z rozpadlin, aby zobaczyć, jak szybko i na jakiej powierzchni rozprezestrzeni się lód. Rośliny były w dużej części wodą, ale w przypadku macek, ta zdawała się tkwić pod grubą warstwą ochronną.

Na tarczę:
Rzut Z 1d100 - 57
Sukces!

Na zamrożenie:
Rzut N 1d100 - 6
Akcja nieudana
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#50
24.06.2024, 14:05  ✶  

Czarodzieje kochali tajemnice. Trzymanie tajemnic i ukrywanie prawdy jest dla nich niczym sztuka, której mistrzami stali się przez wieki i długie dekady życia. W cieniu istnienia ukrytego przed czarodziejami, gdzie ciemność skrywa więcej niż tylko ich imiona, sekret staje się nie tylko narzędziem, ale esencją egzystencji. Każdy sekret to nitka w złożonej tkaninie, którą splatają wokół siebie, tworząc iluzję, której nikt nie potrafi przeniknąć. Czy jest to okrutne? Być może. Ale w świecie, gdzie prawda jest często bardziej bolesna niż najstraszniejsze kłamstwo, sekrety stają się tarczą, chroniącą zarówno jednostki, jak i tych, których kochają. Z każdym szeptem, z każdą półprawdą, utrwalają swoją legendę, pozostawiając innych w niepewności, co jest rzeczywistością, a co jedynie mrocznym snem. Tak spoglądał teraz na Abbotów Morpheus, w jednym tylko, prędkim spojrzeniu.

— Czy ja wyglądam, jakbym przykładał się do zielarstwa, panie Shafiq? Nie myl mnie z Frankiem — żachnął się, chociaż w słyszalnym rozbawieniu Morpheus do Anthony'ego. Rzeczywiście, wystarczył rzut oka na wypielęgnowane dłonie Longbottoma, równe półksiężyce paznokci, gładką skórę; nawet oliwkowa, słoneczna opalenizna nie pomagała stworzyć iluzji pracy fizycznej. Somnia w swojej żałobnej czerni był kukułką.

Kukułki, te pozornie niewinne ptaki o łagodnym śpiewie, niosą ze sobą złowrogą aurę, którą zrozumieć może jedynie ten, kto spogląda na świat przez pryzmat wieczności, kto nie zna czasu lub zna go za dobrze. Ich melancholijne zawołania, niczym szepty z zaświatów, przypominają o nieuchronności naszego losu, o cieniu śmierci, który nieuchronnie pada na nas wszystkich. Gdy ich głos rozbrzmiewa w mrokach nocy, budzi w sercu prastary lęk, przypominając, że życie jest jedynie chwilowym blaskiem w bezkresnej ciemności. To właśnie one, te zwiastuny nieznanego, stają się niewidzialnym mostem między światem żywych a krainą umarłych, przypominając mi, że nawet w mojej nieśmiertelności kryje się odrobina śmiertelnej kruchości. Kukułki, ze swoim smutnym śpiewem, są strażnikami tajemnic, które nigdy nie powinny zostać odkryte, i przypomnieniem, że każdy świt niesie ze sobą oddech wieczności.

Spojrzał na miecz Pandory i na chwilę nawiedziła go myśl, szept z zaświatów jego matki.

— Panno Weasley! Będę miał dla pani zamówienie po tej drace! — posłał jej uśmiech, jakby nie walczyli właśnie z dziwną rośliną, po czym wykonał sugestię Anthony'ego, jak dobry żołnierz swojego boga. Przez całe życie walczył z przeznaczeniem wojownika, ostatecznie jego patronką była Atena, bogini mądrości oraz wojny. Wojny w słusznej sprawie.  O, Ateno, bogini mądrości i wojny, przewodniczko w bitwach i obrończyni sprawiedliwości, usłysz wołanie twego wojownika. Natchnij moje serce odwagą, bym nie znał lęku w obliczu wroga. Oświeć mój umysł swą mądrością, bym podejmował decyzje roztropne i sprawiedliwe. Strzeż mnie swą tarczą, prowadź ręką w boju, a me ostrze niech będzie narzędziem twej woli. Niechaj twe błogosławieństwo zstąpi na mnie, bym walczył z honorem i powrócił do domu zwycięski. Chwała Tobie, Ateno, teraz i na wieki.

Rzucił zaklęcie, aby wyrwać roślinę z korzeniami i unieść ją w górę.


Translokacja (Z): Wyrwanie rośliny
Rzut Z 1d100 - 84
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 10
Akcja nieudana


And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Nora Figg (2869), Philip Nott (3530), Pandora Prewett (3386), Morpheus Longbottom (2446), Penny Weasley (3879), Isaac Bagshot (2171), Anthony Shafiq (2899), Mirabella Plunkett (7435)


Strony (7): « Wstecz 1 … 3 4 5 6 7 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa