• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 … 3 4 5 6 7 … 10 Dalej »
[05.08.72, Oxfordshire] Czarne wesele

[05.08.72, Oxfordshire] Czarne wesele
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#1
27.05.2024, 13:53  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.09.2025, 12:06 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Victoria Lestrange - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
Rozliczono - Morpheus Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
Rozliczono - Peregrinus Trelawney - osiągnięcie Piszę, więc jestem
Rozliczono - Rodolphus Lestrange - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
Rozliczono - Anthony Shafiq - osiągnięcie Badacz tajemnic I
Rozliczono osiągnięcie - Piszę więc jestem - Lyssa Mulciber
Rozliczono - Atreus Bulstrode - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic III
Rozliczono - Geraldine Yaxley - osiągnięcie Badacz Tajemnic IV
Rozliczono - Millie Moody - osiągnięcie Badacz Tajemnic


Czarne wesele


[Obrazek: EKwQlXo.png]


Całe wesele odbywa się na terenie letniej rezydencji Blacków w Oxfordshire. Ze względu na mnogość architektonicznych styli oraz porastający ją bluszcz (pokłosia licznych remontów oraz dobudówek) trudno określić, ile budowla właściwie ma lat - lubujący się w historii są jednak w stanie dostrzec pewne elementy wskazujące na to, że główna i zarazem najstarsza część domu, powstała w epoce późnego renesansu, a później została rozbudowana w epoce wiktoriańskiej. Pomieszczenia wewnątrz rezydencji zostały tego wieczora magicznie powiększone, aby pomieścić wszystkich gości.

Zaproszeni czarodzieje docierali do posiadłości na miotłach, przez kominek prowadzący z kowenu bezpośrednio do sali bankietowej, magicznymi powozami, świstoklikami oraz teleportując się. Sami świeżo upieczeni państwo Black przylecieli zaczarowaną karocą ciągniętą przez abraksany, co - zważywszy na odległość pomiędzy Londynem, a Oksfordem - zajęło to około kilkudziesięciu minut.

♦ Dekoracje


Jako, iż Para Młoda to wdowa oraz rozwodnik, postanowiono odejść od klasycznej bieli i pasteli; dominującymi kolorami są czerń oraz szkarłat. Objawiały się one przede wszystkim w odzieniu Vespery i Perseusa; oprócz tego odznaczały się w hebanie mebli, onyksie obrusów, czerni i czerwieni płonących na eleganckich świecznikach świec, doborze kwiatów (w głównej mierze róż oraz ciemnych piwonii, z dodatkiem lilii azjatyckich i barwionych na czarno gipsówek), w zastawie, stroikach ustawionych na stołach w taki sposób, by nie zawadzać gościom, kolorze zasłon, tiulu wiszącego pod sufitem i oplatającego niektóre meble oraz innych elementach wystroju.


♦ Grywalna przestrzeń


Do waszej dyspozycji na parterze przeznaczono przestronny hol, w którym umieszczono stół na prezenty dla młodej pary oraz księgę gości, z którego bezpośrednio wchodzi się do jadalni - zdecydowanie większej niż zwykle, z okrągłymi stołami zajmowanymi przez cztery do ośmiu osób (możecie ustalić między sobą w jakim gronie siedzicie lub założyć, że są z wami jakieś postacie niezależne). W najbardziej widocznym miejscu postawiono prostokątny stół, przy którym siedzi młoda para, a za nimi znajduje się kwiatowa instalacja. Z jadalni można przejść do sali bankietowej, w której przygrywa orkiestra. To właśnie tam urządzono parkiet. Z sali bankietowej prowadzi bezpośrednie wyjście do ogrodów poprzez duże drzwi tarasowe. Oprócz tego dostępne są dwie toalety.
Dla pracowników dostępna jest także kuchnia, która ma osobne wyjście na podwórze, z przestronną i również magicznie powiększoną jadalnią dla (dawnej) służby. Możecie tam w spokoju zjeść, wasz stół jest nie mniej suto zastawiony niż stoły gości (być może jedyną różnicą jest brak dekoracji), jednak nie zaserwowano wam alkoholu. Ale czego oczy nie widzą...

Na piętrze znajdują się już zwykłe łazienki oraz sypialnie dla gości. Na końcu korytarzy, w wykuszach, stoją po dwa fotele i ozdobne stoliki kawowe. Korytarz na piętrze oraz hebanowe barierki schodów zostały przystrojone kwiatami oraz czarnym i czerwonym tiulem. W łazienkach i pokojach możecie znaleźć świeże kwiaty w wazonach, ale już bez tej pompatyczności w reszcie domu. Jedynym (w teorii, bo w praktyce nieprzekręcony klucz wciąż tkwi w zamku) zamkniętym dla was pomieszczeniem na tym piętrze jest sypialnia młodej pary wyróżniająca się na tle innych pokoi tym, że na jej drzwiach powieszono różany wieniec.
Wejście na strych na poddaszu nie jest zamknięte; przez pierwsze dwie, trzy godziny wesela w środku jest naprawdę gorąco, dopiero późnym wieczorem temperatura zrobi się przyjemna. W środku na pierwszy rzut oka nie ma nic szczególnego - ot, kilka mebli pod zakurzonymi prześcieradłami i stare bibeloty.

Gdyby ktoś zechciał przypadkiem włamać się do pokoju młodej pary lub pokręcić na strychu i odkryć coś interesującego, proszony jest o odezwanie się do mnie  Słodziutki To będzie krótka, jednorazowa interwencja, dostarczająca materiału do plotek...

Wreszcie ogromny ogród, pełen krzewów czarnych i czerwonych róż. Przed samą rezydencją znajduje się kamienna fontanna z pomnikiem przestawiającym eteryczną wilę, wylewającą wodę z (czarnego) dzbana. Dalej, na dużym trawniku rozstawiono namioty cyrkowców (nie były duże i nie było ich wiele) umilających czas swoimi pokazami. Pośród kwiatów ustawiono kamienne ławki - w takiej odległości, by siedzący na nich czarodzieje mogli zaznać chwili prywatności. W północnej części kwiatowego ogrodu znajduje się murowana altana; ukryta za wielkim krzewem piwonii stanowi doskonałe miejsce schadzek. Jeśli zboczycie z kamiennych i żwirowych chodników i podążycie zniszczoną, zarośniętą ścieżką i przeciśniecie się pod gałęziami starego dębu, znajdziecie się w starej części ogrodu, gdzie zaczarowane drzewo czereśni rodzi owoce przez cały rok. Pod nim stoi próchniejąca drewniana ławka, zaś nieopodal znajduje się zarośnięta rzęsą wodną sadzawka.

♦ Księga Gości


Jak wspomniałam wyżej, w holu postawiono Księgę Gości. Możecie w niej dokonać dowolnego wpisu. Nie ma znaczenia, czy są to życzenia, rysunek, czy zwykły podpis. Pozafabularnie możecie umieścić wpis w tym temacie.

♦ Muzyka


W sali bankietowej znajduje się mały podest, na którym urządzono scenę dla małej magicznej orkiestry, która zabawia gości muzyką klasyczną - głównie walcami, w których wiruje wiele par. Nie tworzyłam konkretnej playlisty w tym celu, dlatego podrzucam Wam dwie przykładowe tu oraz tu. Ogólnie wszystko, co skojarzy wam się z hasłami walc, dark academia oraz royalcore się wpasuje Serduszko

Weselne drinki


W kącie sali jadalnej ustawiono bar, za którym dwóch barmanów w pocie czoła przygotowuje dla was drinki. Jak to jednak bywa z napojami na magicznych wydarzeniach - ktoś doprawił je dodatkowymi składnikami, wpływającymi na emocje i zachowanie waszych postaci. Niestety, nie wszystkie mają pozytywne działanie...

Użyj kostki !weselnedrinki, jeśli chcesz zaryzykować dodatkowym efektem. Nie narzucam formy drinku - może być to lampka wina, słodki likier, albo zwykły sok. Możesz też założyć, że otrzymałeś napitek bez żadnego nietypowego dodatku.

Efekt drinku trwa posty Serduszko

Serdeczne podziękowania dla Laurenta za przygotowanie opisów efektów  Słodziutki


Historie starych ciotek


Celestyna Black oraz Renata Rookwood - dwie sympatyczne sędziwe damy, najbliższe przyjaciółki i współlokatorki, a przy okazji dalekie ciotki Młodej Pary,  które z niezrozumiałych powodów same nigdy nie wyszły za mąż, zasiadły z kieliszkiem brandy w kącie sali balowej i rozprawiają o dawnych czasach. Przede wszystkim mają wiele do powiedzenia o samej Vesperze i Perseusie, pomimo tego, że ostatni raz miały okazję z nimi obcować, gdy ci byli niewiele rozumiejącymi maluchami. I choć dywagują między sobą, robią to na tyle głośno, że przy okazji dzielą się swymi opowieściami z każdym, kto podejdzie bliżej.

Każda z ciotek ma do opowiedzenia sześć różnych anegdotek z dzieciństwa państwa młodych. Aby usłyszeć jedną z nich, użyj kostki !ciotkaCelestyna lub !ciotkaRenata

Ciastka z wróżbą



Na stole z deserami, gdzieś pomiędzy fontanną czekolady, a paterą z kolorowymi galaretkami, postawiono półmisek pełen kruchych ciasteczek z wróżbami ukrytymi w ich słodkim wnętrzu. Użyj kostki !ciastkazwróżbą aby dowiedzieć się, co wypieki mają wam do przekazania.

Zasady i inne drobne uwagi

  • Jelonek wciąż ma nieobecność, postara się od czasu do czasu coś odpisać i niedługo do nas wróci, ale do tego czasu jeśli chcecie wejść w interakcję z Vesperą, to załóżcie, że jest gdzieś obok Perseusa Pwease
  • Naszą zabawę zaczynamy po obiedzie i pierwszym tańcu, około godziny osiemnastej. Uznajcie, że wasze postacie brały udział w ceremonii w kowenie, w dowolny sposób przetransportowały się do posiadłości, zjadły dwudaniowy posiłek, towarzyszyły Blackom podczas ich pierwszego tańca, a teraz rozeszły się po posiadłości (chyba, że ustalaliśmy inaczej). Wszystkie te wydarzenia opiszę w poście Perseusa, abyście mogli się do nich odnieść.
  • Proszę, abyście na górze posta pisali gdzie jesteście oraz dodawali krótki skrót tego, co w nim robicie. Będę wdzieczna jeśli będziecie też podkreślać akcje w postach  Pwease
  • Będę odpisywać z konta Roweny co 5-7 dni (chyba, że ktoś będzie potrzebował ingerencji MG) i tyle będzie trwać kolejka. Nie ograniczam Wam ilości postów w kolejce, ale proszę o rozsądek i umiar, bo ja to muszę wszystko przeczytać i się ewentualnie odnieść  Cmok Klasycznie - wątki poboczne są mile widziane!
  • Wesele potrwa do świtu, ale możecie wyjść z tematu w każdym momencie Serduszko

corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#2
27.05.2024, 13:53  ✶  
Tl;dr w pierwszej części posta opisuję ślub, obiad i pierwszy taniec, w drugiej, już właściwej akcji, stoimy obok naszego stołu i rozmawiamy z Walburgą Black, starszą siostrą Perseusa (NPC), która odejdzie jeśli ktoś do nas podejdzie

Oto nastał drugi najszczęśliwszy dzień w życiu Perseusa Blacka. Jak to jednak bywa ze szczęśliwymi i ważnymi dniami - niósł ze sobą również ogrom niepokoju o to, czy wszystko pójdzie zgodnie z planem. I na początku w ogóle nie szło - poprzedniej nocy wiercił się niespokojnie w swoim dawnym łóżku na Grimmauld Place, a kiedy wreszcie nad ranem udało mu się zasnąć, sen był krótki i płytki, a przerwał go nagły ból żołądka. Później spanikował, gdy zgubił jedną ze spinek od mankietów (okazało się, że wtoczyła się pod łóżko) oraz gdy zapomniał, że przekazał obrączki Louvainowi. Kiedy więc stał przed ołtarzem w kowenie, a spojrzenia wszystkich zwrócone były w jego stronę, wyglądał na jeszcze bledszego (czy to możliwe, by być bledszym od samej Śmierci?) niż zazwyczaj i przerażonego. Ale wtedy drzwi kaplicy się otworzyły i do środka weszła odziana w czarną suknię Vespera prowadzona przed swojego ojca. Ci z gości, którzy siedzieli najbliższej Perseusa, usłyszeć mogli, jak z jego ust wyrywa się pełne zachwytu westchnienie. Pozostali dojrzeć mogli, jak jego klatka piersiowa unosi się i na chwilę zamiera w bezruchu, potem powoli opada, a na jego twarzy pojawia się uśmiech, który do końca wieczora miał mu towarzyszyć.

Sebastian mówił pięknie o miłości, ale Perseus zdawał się w ogóle nie słyszeć jego słów; przez całą uroczystość wpatrywał się w Vesperę, trzymał jej dłoń i nie mógł uwierzyć, że oto zostaje jej mężem. Jej, tej hebanowej boginki! Podczas składania przysięgi głos drżał mu na granicy wzruszenia, a z emocji o mało nie upuścił obrączki, którą wsuwał na jej palec. A kiedy wreszcie pozwolono mu pocałować świeżo upieczoną panią Black, czynił to nieco dłużej, niż wypadało, ale był zbyt oszołomiony szczęściem, by zwrócić na to uwagę.

Choć sama ceremonia nie trwała długo, tak z racji dużej ilości zaproszonych gości życzenia pod kowenem nieco się przeciągnęły; do Oxfordshire dotarli więc po godzinie siedemnastej, gdzie od razu podano obiad składający się z dwóch dań - tradycyjnego rosołu oraz pieczonej piersi z perliczki. Perseus jednak nie był w stanie nic przełknąć; za bardzo był skupiony na swej pięknej żonie, której przyglądał się z wielką uwagą oraz miłością.

Po obiedzie poproszono wszystkich gości o udanie się do sali balowej, gdzie para młoda zatańczyła swój pierwszy taniec, jakim był ich własny osobliwy układ łączący w sobie elementy walca angielskiego i wiedeńskiego. Nawet schorowana noga Perseusa zdawała się nie ciążyć mu tak bardzo. Po salwie oklasków część gości rozeszła się po posiadłości. Państwo Black zostali na parkiecie na jeszcze jeden utwór - tym razem dołączyły do nich też inne pary - a następnie wymknęli się z powrotem do jadalni.

*

Ujął dłoń ukochanej i złożył na niej kolejny tego dnia pocałunek, zastanawiając się, jak to się stało, że tak wspaniała pod każdym względem istota postanowiła związać swój los właśnie z nim. Będąc szczerym, niewątpliwie zaważył na tym fakt, że pod koniec zimy powitają na świecie swojego potomka, ale wciąż... Jawiło mu się to jako zbyt piękne do uwierzenia. Czy ktoś taki jak on w ogóle zasługiwał na takie szczęście?

Stali we trójkę z Walburgą tuż nieopodal ich stołu; Perseus mówił najmniej z całej trójki, co nie wynikało z lekceważącego stosunku względem rozmówczyń, a tematu, na jaki zboczyły. Starsza siostra zachwalała suknię ślubną i to tak żarliwie, że obawiał się, iż zaraz zacznie głosić jakieś peany na cześć Rosierów. On sam nie wiedział, co powiedzieć - zdawało mu się, że wszystko wyszeptał jej do ucha podczas ich podróży z Londynu. Stał więc obok swej żony (żony! czyż nie wspaniale to brzmiało?) pełen troski i uwielbienia.


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



IX. The Hermit
you're an angel and I'm a dog
or you're a dog and I'm your man
you believe me like a god
I'll destroy you like I am
Na ten moment nieco dłuższe, ciemnobrązowe włosy, które zaczynają się coraz bardziej niesfornie kręcić. Przeraźliwie niebieskie oczy, które patrzą przez ciebie i poza ciebie – raz nieobecne, zmętniałe, przerażająco puste, raz zadziwiająco klarowne, ostre, i tak boleśnie intensywne, że niemalże przewiercają rozmówcę na wylot – zawsze zaś tchną zimną obojętnością. Wysoki wzrost (1,91 m). Zwykle mocno się garbi, więc wydaje się niższy. Dosyć chudy, ale już nie wychudzony, twarzy nie ma tak wymizerowanej, jak jeszcze kilka miesięcy temu. Nieco ciemniejsza karnacja, jako że w jego żyłach płynie cygańska krew: w jasnym świetle doskonale widać jednak, jak niezdrowo wygląda skóra mężczyzny, to, że jego cera kolorytem wpada w odcienie szarości i zieleni. Potężne cienie pod oczami sugerują problemy ze snem. Raczej małomówny, ma melodyjny, nieco chrapliwy głos. Pod ubraniem, Alexander skrywa liczne ślady po wkłuciach w formie starych, zanikających blizn i przebarwień skórnych, zlokalizowane głównie na przedramionach – charyzmaty doświadczonego narkomana – którym w innych okolicach towarzyszą także bardziej masywne, zabliźnione szramy – te będące z kolei pamiątkami po licznych pojedynkach i innych nielegalnych ekscesach. Lekko drżące dłonie, zwykle przyobleczone są w pierścienie pokryte tajemniczymi runami. Zawsze elegancko ubrany, nosi tylko czerń i biel. Najczęściej sprawia wrażenie lekko znudzonego, a jego sposób bycia cechuje arogancka nonszalancja jasnowidza.

Alexander Mulciber
#3
27.05.2024, 15:31  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.05.2024, 16:29 przez Alexander Mulciber.)  
Próbuję po cichu wbić się na wesele gdzieś koło wejścia do sali bankietowej.

Mógł po prostu zabrać Lorettcie jej zaproszenie na ten żałosny ślub - nie sądził, by zauważyła, że jedną ręką gmera w jej prywatnej korespondencji, jeżeli drugą akurat strzeliłby jej palcówkę - i chuj z tym, że zdążył jej już z dziesięć razy powiedzieć, że na żadne wesele nie idzie: powstrzymywał się tylko dlatego, że nie miał ochoty na rozmowę z żoną twarzą w twarz. Mógł wmieszać się w kolorową czeredę cyrkowców i kuglarzy, których wynajęto, by swoimi popisami uświetnili uroczystość: jeżeli ktoś nie wierzył, że potrafi odegrać rolę klauna w nudnym, acz eleganckim garniturze i pod krawatem, powinien go zobaczyć, jak składał przysięgi na swoim własnym ślubie. Mógł też po prostu zacząć trajkotać po cygańsku, co mu ślina na jezyk przyniesie, okraszając to obleśnym uśmiechem i łamaną angielszczyzną z rodzaju "piękny pan, daj powróżyć", zagłuszając protesty ochroniarzy głośnym szelestem zręcznie tasowanych kart tarota.

Tak jak Alexander Mulciber miał w dupie całe to wesele, zadziwiająco mocno pragnął się na nie wkręcić na krzywą mordę.
Nie z chęci celebracji arystokratycznego splendoru, nie dla hektolitrów darmowego alkoholu, nie dla towarzystwa - choć Diana, w jednym z rzadkich przebłysków świadomości poinformowała go, że wybiera się na uroczystość razem ze swoją popierdoloną macochą, a bliscy mu Eden i Morpheus także otrzymali zaproszenie - nie dlatego, że żywił w stosunku do Perseusa Blacka czy jego wybranki jakieś cieplejsze uczucia, nie, to wszystko nie miało znaczenia.

Po prostu chciał wkurwić Louvaina Lestrange'a.

Nie musiał w tym celu robić absolutnie niczego. Wystarczyło, że by się tu pojawił. Sama tylko obecność Mulcibera wystarczyła, by jego skurwysyński szwagier miał ochotę wypruć sobie żyły zębami - jego brudna, przeklęta krew idealnie wkomponowałaby się we wszechobecne czerń i szkarłat, pomyślał mściwie - Alex był przekonany, że gospodarze podziękowaliby mu wręcz za pomoc przy dekorowaniu sali, a reszta gości - pogratulowała kreatywności przy realizacji motywu przewodniego.

Alexander nie obawiał się nieuchronnej konfrontacji z bratem Loretty.
Bał się, że czując zapach jego krwi - krwi Blacków, której psychodeliczne właściwości były mu aż nazbyt dobrze znane - porzuci myśl o zrobieniu mu krzywdy: że tylko przyssie się do jego nadgarstków, żeby wychłeptać jego krew, jak wampir, aż po Louvainie Lestrange'u pozostanie tylko wyschnięte truchło, które można będzie umieścić w zakurzonym archiwum sali śmierci Departamentu Tajemnic.

- Chcesz mi powiedzieć, że nic nie jest gotowe?

Alexander powoli opuścił dłoń, w której trzymał papierosa. Na jego twarzy pojawił się skonfundowany wyraz niedowierzania, a ochroniarz, który szukał wymyślonego naprędce nazwiska na liście gości, zastygł, wychwytując nagłą zmianę tonu mężczyzny. Mulciber był od niego wyższy o głowę. Niebieskie ślepia jasnowidza żarzyły się niebezpiecznie, choć przygnieciony butem pet już dawno zgasł. Opuścił, co prawda, ceremonię zaślubin, ale na uczcie weselnej pojawił się jako pierwszy, kryjąc się przed wzrokiem innych gości, którzy mogli wcześniej wyjść z Kaplicy.

- Miało tu czekać przygotowane stanowisko ze spersonalizowanymi wróżbami dla młodej pary. Specjalnie sprowadzałem inkrustowane rubinami astrolabium pod wystrój sali. Tarot, chiromancja, prezentacja portretów numerologicznych, haruspicje nad tortem weselnym... - Nie pozwolił sobie przerwać, dziko dźgając paluchem, na którym błyszczał ozdobiony runami, cygański pierścień, w pierś protestującego mężczyzny. - Słuchaj no - wycedził. Głos Mulcibera był ostry, przepełniony ledwo tłumioną agresją i zdecydowaniem, które domagało się posłuchu. - Mistrz Dolohov będzie tutaj lada chwila, by przedstawić młodej parze przygotowane przezeń wróżby, a ja odpowiem przed nim głową, jeżeli coś się nie powiedzie. - Alexander wziął głęboki oddech, jak gdyby próbował się uspokoić, ale to był tylko wstęp do czekającej ochroniarzy tyrady. Bawił się świetnie.

- Czy ty, kurwa, wiesz, z jakiego formatu gwiazdą masz do czynienia? Nie słyszałeś o Vakelu Dolohovie? On nie wypadł kurwa nundu spod ogona, tak jak ty i ta wywłoka, co wydała cię na świat. "Podaj mi nazwisko, nazwisko"... - zaczął przedrzeźniać portiera. - Nie umiesz czytać, przygłupie? Vakel Dolohov, jasnowidz, numerolog, badacz ścieżek losu, pisarz i publicysta, ma własną rubrykę w Proroku Codziennym, ale twój kontakt z literackim geniuszem pewnie ogranicza się do podtarcia dupy gazetą, zgadłem? Moje nazwisko nie jest tu istotne, ja jestem tylko jego asystentem, i -- Na Merlina, przecież on mnie wyleje z roboty. - jęknął nagle, zduszonym głosem.

Puścił Matce ducha winnego typa, którego, nie wiedzieć kiedy chwycił za fraki, choć jego jedyną winą było to, że odpowiadał za sprawdzanie listy gości. - Już mu ostatnio podpadłem, bo przyniosłem mu kawę z mlekiem z chropianka zamiast z matagota... - przycichł. Popatrzył na ochroniarzy z rezygnacją wypisaną na twarzy.

- Jak mnie wpuścicie, to pokażę wam karcianą sztuczkę. - Zmęczenie w głosie Alexandra Mulcibera było szczere. Wyciągnął talię kart z kieszeni spodni. - Wybierz, kurwa, kartę.

rolluję niby na charyzmę, ale znając moje szczęście, pójdzie porażka, więc tak ogólnie korzystam z przewagi ZASTRASZANIE :gnije:

Rzut O 1d100 - 50
Slaby sukces...

Rzut O 1d100 - 11
Akcja nieudana



@Perseus Black


Kiedy tańczę, niebo tańczy razem ze mną
Kiedy gwiżdżę, gwiżdże ze mną wiatr
Kiedy milknę, milczy świat
Widmo
Wit Beyond Measure Is Man's Greatest Treasure.
Czarownica czystej krwi; jedna z czworga legendarnych założycieli Hogwartu. Posiadaczka słynnego diademu, obdarzającego niezwykłą mądrością.

Rowena Ravenclaw
#4
27.05.2024, 16:30  ✶  
Ochroniarzem odpowiedzialnym za listę gości okazał się być młody chłopak, chłopiec właściwie, nie mogący liczyć sobie więcej niż dziewiętnaście, góra dwadzieścia lat. Ubrany w nieco za dużą na niego marynarkę (o czym świadczyły przydługie rękawy, które bezustannie nerwowo podciągał oraz sposób, w jaki układała się na jego ramionach, sprawiając, że wyglądały na groteskowo szerokie), niemodną do tego, z pewnością odziedziczoną po jakimś starszym krewnym. Patrzył na Alexandra z przerażeniem malującym się w zielonych oczach, by po chwili znów wertować listę gości.

— O-o-ojej. D-do pana Do-do-lohova? J-ja naprawdę n-n-nie wiem n-nic, j-j-ja-ja jestem na za-za-zastępstwo za brata — wyjąkał i przynajmniej rozwikłał tym tajemnicę za dużej marynarki, jeśli Alexandra choć przez chwilę to zastanawiało.

Chłopiec był spolegliwy. Łatwy do zastraszenia. Idealny materiał na marionetkę, toteż odsunął się i wpuścił Alexandra do środka.

— P-proszę pójść do końca korytarzem i w le-lewo do kuchni. Pa-pa-pani C-co-cooper jest sze-szefową kelnerów, ona powinna... powinna wiedzieć wszystko — wskazał mu kierunek.

W ten sposób Alexander znalazł się na weselu Blacków. Pozostawało mu tylko unikać pary młodej, która z pewnością by się zorientowała, że w posiadłości znajduje się intruz. Reszta gości? Cóż, mogła być co najwyżej skołowana takim doborem towarzystwa...

@Alexander Mulciber
à La Folie
And was it his destined part
Only one moment in his life

To be close to your heart?
Piwne oczy i brązowe włosy z miedzianym połyskiem, czasem z rozjaśnianymi pasmami lub po całości. Ma 165cm wzrostu, a sylwetkę szczupłą i chudą. Zawsze stara się prezentować, jakby była na właściwym miejscu. Zawsze zadbana, ładnie uczesana i ubrana. Wygląda na starszą niż jest w rzeczywistości, czy to przez zachowanie, ubiór czy ogólny wygląd - chce żeby brano ją na poważnie, jednak kiedy się rozluźni, podpatrzone u innych maniery łatwo znikają. Czasem kiedy mówi, słychać francuski akcent, który szczególnie wychodzi kiedy jest pod wpływem silnych emocji. Ciągnie się za nią zapach białego piżma, jaśminu i kwiatu bawełny.

Lyssa Dolohov
#5
27.05.2024, 17:11  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.05.2024, 17:13 przez Lyssa Dolohov.)  
Stoimy przy wejściu
Lyssa, Peregrinus, Vakel, Alexander, Annaleigh

To był ładny ślub, chociaż Lyssa przez większość czasu ze znudzeniem oglądała własne paznokcie, siedząc w kowenowej ławeczce i czekając na zakończenie całej ceremonii. Zajęła miejsce obok Peregrinusa, któremu jeszcze w kamienicy rzuciła się z rozpaczą na szyję, zapłakując się że nie ma na tę uroczystość partnera i to tak w ogóle nie może wyglądać i on musi, po prostu musi z nią iść, bo kto to widział żeby taka panna jak ona pojawiła się sama i tak dalej, i tak dalej. Dokładnie to samo zrobiła każdego poprzedniego dnia ostatniego tygodnia, nawet nie bawiąc się w stopniowe urabianie go i zwyczajnie obrzucając go od samego początku całą feerią emocji, którą udało się jej z siebie wykrzesać. To była ciężka praca, ale jak widać - opłaciło się. Ona była szczęśliwa, jej ojciec z pewnością też był zadowolony, że będzie miał ze sobą swojego asystenta, a jak się z tym wszystkim czuł sam Trelawney, to już nie miało żadnego znaczenia.

Teraz stali przy wejściu do sali bankietowej, uwikłani w jakąś ożywioną rozmowę, podczas gdy nieopodal odgrywały się dramaty. Lyssa przysłuchiwała się temu jednym uchem, spojrzeniem błądząc po otoczeniu i szukając jakiegoś punktu, który mógłby stanowić za kolejny przystanek dzisiejszego wieczoru.
- Napiłabym się czegoś - mruknęła pod nosem, wisząc na ramieniu Peregrinusa i przenosząc na niego nieco znudzone spojrzenie. Gdzieś obok rozlegał się właśnie finał żałosnego monologu, który prowadził próbujący wbić się na krzywy ryj mężczyzna, potrząsając gnębionym chłopakiem, jakby ten był workiem kartofli.
- Zabawne - powiedziała głośniej, kierując słowa do pleców Mulcibera. - Pan Dolohov nie pija kawy z mlekiem - rzuciła, unosząc spojrzenie wyżej, oczekując że Alexander odwróci się na to co powiedziała w opozycji do jego własnej narracji. Nie chodziło o to, jaką faktycznie jej ojciec pijał kawę, a o sam fakt, żeby wcisnąć się gdzieś w tę głupią rozmowę. A kiedy mężczyzna faktycznie zwrócił twarz w ich kierunku, uśmiechnęła się do niego wesoło. Nie trzeba było być specjalnym asem, żeby zaraz doszło do kogoś, że stała obok rzeczonego Vakela Dolohowa, który jak się okazało - zyskał właśnie nowego asystenta. - Tak sobie myślę, papa, chyba przydałby ci się dedykowany człowiek do spełniania zachcianek Bonifacego. A tu proszę, chętny sam się zgłasza.


la douleur exquise
Or was he fated from the start
to live for just one fleeting instant,
within the purlieus of your heart.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#6
27.05.2024, 17:15  ✶  
Stoję spokojnie na parterze, blisko grającej muzyki, trzymam w dłoni tacę ze ślicznymi czarnymi drinkami z czerwonym brokatem.

Można się było po Flynnie spodziewać, że miejscem, w którym spędzi dzisiaj najwięcej czasu, będą rozłożone w ogrodzie namioty cyrkowe, ale w rzeczywistości niewielu miało go tam dzisiaj zauważyć, poza czasem, w którym potrzebował naładować socjalne baterie. Tego wieczoru nie miał spędzić tu ani jako wprawiony akrobata (co właściwie miałby tym gościom pokazywać, kolejny popis wyuzdanego tańca?), ani jako gość wesela (bo mimo wszystko, nawet biorąc pod uwagę łączącą ich historię - wstyd było zaprosić tutaj Crowa, wszechświat nie pozostawił tu żadnej przestrzeni na złudzenia). Miał być kelnerem. Bo chciał tu być, chciał widzieć Perseusa żeniącego się z ukochaną, jednocześnie potrzebował jakiejś maski, za którą mógłby się schować.

Jeszcze tydzień temu myślał, że popłacze się tutaj przynajmniej raz. Ostatecznie nie uronił żadnej łzy, nawet jeżeli kibicował młodej parze z całego serca. To przez to, co powiedział mu Laurent? Czy przez płomienną zazdrość wypalającą mu serce? Powietrze było wypełnione słodyczą kwiatów i ciast, dostrzegał w ich oczach głęboką miłość, wszystko tu było takie piękne, przypudrowane, wesołe. Z relacji gości: czarne. Kompletnie inne od hipisowskiego wesela zakończonego koszmarną tragedią, a jednak przywoływało przykre wspomnienia, stanowiące coś, co potrafił znieść z uniesioną głową pewnie tylko dlatego, że nie musiał dźwigać tego sam. Czasami łapał się na tym, że w twarzach czystokrwistych dam i ich partnerów doszukiwał się twarzy osoby, która zrujnowała tamto przyjęcie - mimo wyraźnego zakazu wnoszenia tutaj ostrych narzędzi, tak czy siak miał ze sobą swoje noże, skrzętnie ukryte w eleganckim, kompletnie niepasującym do niego garniturze - tak na wszelki wypadek, gdyby to miało stać się znowu. Czuł potrzebę ochronienia tego wydarzenia, gdyby ktokolwiek chciał zakłócić jego spokój w taki właśnie sposób - napotkałby na swojej drodze krwawy opór, bo skoro Perseus się sypał, skoro zgubił się gdzieś po drodze do wewnętrznego spełnienia, kurwą by był, a nie przyjacielem, nie pomagając mu wrócić na właściwy tor. Nie pomoże mu w znalezieniu żadnego kurwa powodu do zniszczenia sobie życia. Zwłaszcza po tym jak sam zaznał gorzkiego poczucia winy, nie potrafiąc zrezygnować z czegoś, czego nawet nie powinien dotknąć.

Stał samotnie. Wsłuchiwał się w rozmowy, o ile nie sprawiał przy tym wrażenia natręta. Zastanawiał się nad tym, kogóż z samotników lub znudzonych gości mógłby uczynić swoją pierwszą ofia... Znaczy się, komu mógłby zaoferować tenże wyśmienity napitek, od którego (pamiętając sytuacje z ostatnich sabatów) albo zacznie latać pod sufitem, albo zapłonie żywym ogniem jak słomiana lalka. Nie chciał przecież rozpamiętywać teraz czerwca, skoro rzeczywistość, która go otaczała, miała mu jeszcze sporo do zaoferowania.

Z idealnie ułożonymi włosami, pachnący tak dobrze jak nigdy wcześniej w swoim ponad trzydziestoletnim życiu, zorientował się nagle, że nawet jeżeli trafił tutaj z przypadku, trochę bardziej dla żartu niż przez jakiś głębszy sens, to... Pierwszy raz w życiu podjął się całkowicie legalnej pracy niebędącej naprawą głupiego zegarka. Trzydzieści lat kradzieży, obijania gęb, budowania machin dla wariatki chcącej potrzymać swoją pozycję w śmierdzących morowym powietrzem podziemiach, później znowu - niby został akrobatą, ale wciąż - kradzieże. I nagle stał tutaj w błysku kolorowych świateł, wystrojony, stukający butem do rytmu, z kluczami do zaplecza w tylnej kieszeni spodni.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#7
27.05.2024, 17:34  ✶  

Ogród - fontanna

Tematycznie do imprezy Laurent ubrany jest w czarny garnitur.


Agonia na pewno miała swoje imię i na pewno miała swój wygląd. Ta konkretna przeciągała bardzo mocno swoją strunę. Wędrowała aż od tego felernego artykułu, który pojawił się w prasie z jego twarzą podpisaną "Śmierciożercy to terroryści", potem przechodziło przez pytanie, kto zdradził, a wędrowało przez krew, felernego Thorana Yaxleya i prosto na ten ślub. Na wesele, na którym ten mężczyzna, który przysłał mu wymarzony bukiet kwiatów został pobłogosławiony szczęśliwym małżeństwem z kobietą, którą kochał. I przy okazji - wcale nie był szczęśliwy. Tak właśnie wyglądały dramaty. Pisarze starożytności już wtedy rozumieli ludzkie serca lepiej, niż rozumiemy je dziś. Stworzyli w końcu mitologię, która była splotem ludzkich słabości, uniesień i przekonań, a to wszystko zostało potem sprzedane w świat jako jedyna wiara. Lud grzecznie posłuchał prawdy objawionej. Ściskało go i gniotło patrzenie na ceremonię, chociaż była przepiękna i zastanawiał się, czy właściwie to on nie trafił tutaj za karę. Czy samego siebie karał i przypominał sobie, jak ten świat funkcjonuje, żeby czasem nie wypaść z jego obiegu. Brakowało tylko tego, żeby spotkał tutaj ojca, który zacznie go ustawiać do pionu, albo Kaydena Delacoura, który... no cóż, który gdzieś tam egzystował szczęśliwie. Teraz szczęśliwie miał żyć Perseus, a zarazem ta pustka ciągle ciągnęła do tego, żeby zostać uzupełnioną, nawet jeśli ta kobieta, o którą tak chciał się troszczyć, była jego promieniem. I tak miał dużo szczęścia - nie wszyscy mieli ten uśmiech od losu, żeby wyjść za kogoś, kogo naprawdę pokochali.

Agonia miała też swoje kaprysy, bo przecież przeciągnęła się przez Lammas. I z Lammas trafiliśmy tutaj. Do tej przepięknej willi, która została stworzona do tego, żeby wystawiać najpiękniejsze przyjęcia w tym kraju. Nie powiedziałby tego własnemu ojcu, bo by się z pewnością obraził. Laurent odetchnął, gdy ta rozkapryszona Panna przestała go aż tak mocno uciskać i gnieść, kiedy ceremonia się skończyła, a on tylko podziwiał, jak Perseus dzielnie prowadzi swoją małżonkę po parkiecie. Stanowili wspaniałą parę. Niebo by im przyklasnęło, gdyby tylko mogło - zamiast tego musieli się zadowolić oklaskami ich publiczności.

Agonalne było też wyjście w kierunku pary młodej, pogratulowanie im i spojrzenie Perseusowi w oczy, czując przyciąganie. Void calling. Gdyby jakiś aurowidz zobaczył te nici - to byłoby wręcz skandaliczne. Rezerwy jego energii na granie fuszerki były tak minimalistyczne, że wolał jak najszybciej się ulotnić od tego wszystkiego, zamiast cieszyć towarzystwem i możliwością zatańczenia z jedną i drugą damą, zamiast korzystać z możliwości rozmawiania o wszystkim i o niczym, swawolnego plotkowania.

Oraz w końcu agonią był moment zobaczenia Edga w tym miejscu, z tą tacą, z pełną świadomością tego, co powiedziało mu się kilka dni temu. Uśmiechnął się do niego na tyle ciepło, na ile teraz potrafił - czyli wyszło to smętnie. I skierował swoje kroki tam, gdzie może chociaż przez chwilę będzie ulga - ku ogrodom, pozwalając się zwabić do siebie pięknej fontannie.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#8
27.05.2024, 17:54  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.05.2024, 18:00 przez Sauriel Rookwood.)  

Stół albo stoły. Przez chwilę stoję na Perseusie przed Perseusem

Nie chciało mu się iść na to wesele i obwieścił to już kiedy dostali z Victorią wspólne zaproszenia. Imprezy tych nowobogackich szmat? A w życiu! Kiedy ma się życie tak długie to te słowa stawały się tragicznie wiążące. Nie chciało mu się iść wtedy, a potem było tylko gorzej. Z tragicznymi humorami, albo wpadaniem w idiotyczne zajęcia, które te humorki rozpędzały u chimerycznego Kota. No i tak od słowa do słowa... wyszło na to, że na ślubie jednak pojawił się z kobietą, z którą zerwał zaręczyny - Victorią Lestrange. Nie miał nic przeciwko, a i dobry nastrój z poczuciem, że trzeba przecież jednak kibicować swojej morderczej kuzyneczce w jej drodze życia, w końcu pchnął go do tego, żeby się ruszyć na to weselisko. Może będzie wuj? Niech bogowie dadzą (jacykolwiek by nie patrzyli), żeby był. Jego ulubiony członek rodziny Chester Rookwood, którego słodki upadek wisiał w powietrzu, a jego zapowiedź już świętował z Bellatrix Black, którą, swoją drogą, miał wielką nadzieję tutaj spotkać i zatańczyć z nią taniec czy dwa. Kiedy już potańczy sobie z Victorią, rzecz jasna.

Jak na razie wolny atom, którym był, szukał swojego... e... no teść to to nie był. Ani żaden ten... bratanek... siostrzeniec... to też nie to spowinowacenie. Głowił się nad tym chwilę, w końcu zmarszczył nos z irytacji i porzucił to trudne zagadnienie w chuj. Gdyby był tutaj Stanley, to pewnie by mu pomógł, ale że z jakiegoś powodu (niezrozumiałego) był poszukiwany przez Ministerstwo (kurwa skandaliczne) to musiał obejść się bez swojej drugiej połówki mózgu. Tej mniejszej co prawda, ale jednocześnie większej. Co ta perspektywa robiła z ludźmi...

Więc ten wolny atom, którym był i który właśnie przechadzał się między gośćmi, przybrana w czerń zjawa o mlecznej karnacji, owinięta wonią cięższych perfum i smrodem papierosów, poszukiwała swojej ofiary. To jest - pana młodego. Z uśmieszkiem zadowolenia na twarzy, spoglądając na gości jak na krwiste, soczyste steki, z gracją kota na polowaniu. Chociaż, całkowicie naturalnie, był bardzo kulturalnym koteczkiem i nie zjadał myszek o czarnej krwi między tyloma gośćmi! Narkotyki cenna rzecz, ale bez przesady.

- Nooo, Peersi..! - Aż podniósł głowę i uśmiechnął się szeroko, rozciągając umięśnione ramiona. Czerń jego garnituru i niedbale rozpiętej pod szyją koszuli odsłaniającej obojczyk, dopełniona była drobinami srebra - a to kolczyki, a to łańcuszek, a to rodowy sygnet. Teraz podszedł do Perseusa i jakby byli najlepszymi przyjaciółmi objął go swoimi zimnymi ramionami i zdrowo poklepał po plecach. Prawdopodobnie odrobinę za mocno. Prawdopodobnie też celowo odrobinę za mocno. Odsunął go od siebie niczym ojciec, który ocenia draba, który zabrał mu jego córeczkę. Przejechał dłońmi po jego ramionach, położył opiekuńczo dłoń na barku... bardzo ciężką dłoń na barku... - Moje gratulacje! - Uśmiechnął się promiennie. - Piękne wesele i piękne małżeństwo, będziesz miał też zajebiście piękną śmierć jak skrzywdzisz Vesperę, więc baw się tak samo dobrze, jak ja. - Klepnął go jeszcze raz, pacnął dłonią w głowę Vesperę i się od nich odsunął, wypatrując swoim drapieżnym, czarnym okiem nowej ofiary... takiej rudej najlepiej. A jeszcze lepiej - whsikey.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#9
27.05.2024, 17:59  ✶  

Wchodzę do holu na parterze, podchodzę do Flynna.

Zdaniem Isaaca, ceremonia zaślubin była bardzo wzruszająca. Stał dość blisko młodej pary, żeby w trakcie ślubu móc robić jak najlepsze zdjęcia. Chciał żeby zakochani mieli ładną pamiątkę, do której będą mogli wracać po latach bycia razem. W szczęściu i nieszczęście, w zdrowiu i chorobie! A przynajmniej takie było założenie ślubów. Zastanawiał się, czy sam kiedyś będzie miał okazję się ożenić. Miał już prawie trzydziestu lat, a w tych czasach mężczyźni w jego wieku mieli już synów. Był więc starym kawalerem, podobnie zresztą jak większość jego przyjaciół. Nie wiedział, czy byłby w stanie spędzić całe życie z jedną kobietą. Do tej pory wydawało mu się to niemożliwe, jednak całe to wydarzenie sprawiło, że postanowił głębiej zastanowić się nad swoją przyszłością.

Będąc w bardzo dobrym nastroju (jak zwykle zresztą), wszedł do głównego holu, żeby zająć dobre miejsce i robić zdjęcia pojawiającym się w posiadłości gościom. Samopiszące pióro notowało zawzięcie, lewitując grzecznie przy jego głowie.
- Dzień dobry, jestem od Czarownicy. Isaac Bagshot, bardzo mi miło.- Przedstawił się przy wejściu, żeby bez problemu wpuszczono go do środka. Nie ubrał się jak gość weselny, ponieważ nie wypadało mu się stroić. W końcu był tutaj w pracy. Ubrał się więc tak, żeby raczej wtapiać się w tłum i pozostać niezauważonym.
Przeszedł kilka kroków grzebiąc coś przy aparacie, po czym rozejrzał się po holu. Dostrzegł Flynna, którego miał przyjemność lub może nieprzyjemność? spotkać podczas tegorocznego Lammas. Na pewno było to bardzo interesujące spotkanie, które należało do takich, których Isaac powinien lepiej unikać. Problem tkwił jednak w tym, że Bagshot uwielbiał nietuzinkowych ludzi, dziwne rozmowy oraz nieprzewidywalne sytuacje.
Uśmiechnął się kącikiem ust, uniósł aparat i zrobił Flynnowi zdjęcie.
- Człowiek wielu talentów.- Skomentował go, podchodząc bliżej. Uśmiechał się, jakby właśnie spotkał starego znajomego.- Jak się czuje twój brat? - Zagadnął luźno.
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#10
27.05.2024, 18:02  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.06.2024, 10:59 przez Rodolphus Lestrange.)  
Wejście do ogrodu, na zewnątrz
Stoi jak kołek

Czerwień i szkarłat... Te dwie barwy wyjątkowo przypadły mu do gustu, z niewiadomych przecież powodów. Rodolphusowi niezbyt uśmiechało się brać udział w tym ślubie - nie dlatego, że nie lubił Perseusa czy Vespery, bo po prawdzie to tak naprawdę ich nie znał. Był o tyle blisko od napisania kilku słów przeprosin spowodowanych nieobecnością, ale akurat w momencie gdy kończył list, sowa zapukała do okna mieszkania, w którym aktualnie przebywał. Nie miał wyboru: jeżeli ojciec z różnych powodów nie był w stanie zjawić się na weselu, a on sam poniekąd wciąż miał oficjalnie szansę (czy też okazję) stać się z Blackami rodziną, to musiał przyjść chociaż na chwilę. Plan był prosty - podczas uroczystości trzymał się z boku, potem podszedł do młodych i złożył im stosunkowo oszczędne gratulacje, zastanawiając się przy okazji, czy Perseus został uświadomiony o pewnych... Problemach, które pojawiły się między nim a Trix. Doszedł jednak do wniosku, że nie mógł o tym słyszeć: wtedy na pewno nie dostałby zaproszenia. Zostanie chwilę, pokaże się, a potem po prostu wyjdzie po angielsku. Plan doskonały.

Młody Lestrange odłożył prezent w wyznaczonym miejscu, lecz zamiast do sali bankietowej wyszedł do ogrodów. Ścisk i tłok nie działały na niego dobrze. Z boku mignęła mu sylwetka Laurenta Prewetta. Wiedział, jak wygląda - nie tylko przez ten nieszczęsny wywiad i abstrakcyjną sytuację z atakiem na jego konie, ale też z własnego rozpoznania. Westchnął ciężko, bo podejrzewał, że większość ludzi będzie w środku, a on będzie mógł rozkoszować się samotnością. Czasem żałował, że nie pali - miałby idealną wymówkę, dlaczego stoi sam. Bo gdyby ktoś go zapytał, to co by odpowiedział? Że się chowa? No oczywiście że nie. Miał to szczęście, że Prewett go nie znał, więc nie podejdzie. W ogóle ryzyko, że ktokolwiek go zaczepi, było raczej znikome, a przynajmniej miał ogromną na to nadzieję. Przeniósł wzrok w kierunku namiotów cyrkowych. Trzeba było przyznać, że Blackowie jak coś robili, to robili z rozmachem. Obserwował ogrody, próbował rozeznać się w rozmieszczeniu ławek i ewentualnych poszczególnych atrakcji, żeby wiedzieć, kiedy i gdzie należy będzie spierdalać, jak się coś zacznie, jak to na pretendenta do kija w dupie przystało. Liczył też, że oprócz Blackówny uda mu się uniknąć Chestera, który - powiedzmy sobie szczerze - nie zrobił na nim oszałamiającego pierwszego wrażenia w czerwcu, gdy poszli pooglądać sobie miejsce, w którym prawie zmarła jakaś kobieta.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (86), Vakel Dolohov (4601), Eden Lestrange (3470), Erik Longbottom (1959), Geraldine Yaxley (2553), Elliott Malfoy (1818), Atreus Bulstrode (3090), Maeve Chang (2327), Perseus Black (6995), Florence Bulstrode (4185), Annaleigh Dolohov (2420), Bard Beedle (3687), Rowena Ravenclaw (1633), Lyssa Dolohov (4335), Peregrinus Trelawney (2902), Victoria Lestrange (9114), Sauriel Rookwood (8778), Pan Losu (1065), Ulysses Rookwood (3480), Louvain Lestrange (2769), The Edge (3390), Bellatrix Black (2539), Desmond Malfoy (1847), Oleander Crouch (1811), Augustus Rookwood (739), Laurent Prewett (5386), Laurence Lestrange (2605), Christopher Rosier (2447), Imogen Rookwood (1243), Lorraine Malfoy (6872), Edward Prewett (463), Septima Ollivander (677), Leviathan Rowle (855), The Overseer (1575), Alexander Mulciber (6092), Ambrosia McKinnon (1617), Rodolphus Lestrange (3360), Albert Rookwood (1218), Morpheus Longbottom (3345), Anastazja Dolohov-Burke (619), Millie Moody (3720), Isaac Bagshot (1894), Anthony Shafiq (6079), Jonathan Selwyn (3381), Mirabella Plunkett (567), Charlotte Kelly (2647), Jagoda Brodzki (1744)

Wątek zamknięty  Dodaj do kolejeczki 

Strony (33): 1 2 3 4 5 … 33 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa