• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
« Wstecz 1 2
[Wiosna 1972] Wianki, ogniska i słupy majowe - SABAT BELTANE

[Wiosna 1972] Wianki, ogniska i słupy majowe - SABAT BELTANE
Stary Zabójca

Trevor Yaxley
#141
21.03.2023, 02:14  ✶  
Pogrążony w obserwacji wyczynów innych, również doglądaniu Aveliny, która – ku jego zaskoczeniu i zarazem zadowoleniu – została zaczepiona przez sympatycznie wyglądającego młodzieńca, przekonany, że nikomu (a więc i sobie) nic nie musi udowadniać, poczuł impet uderzenia w plecy. W innych okolicznościach odebrałby to za atak i sięgnąłby po swoją różdżkę. Gdy się obejrzał, nie dostrzegł tam potwora, tylko drobną kobietę. Widział, że była też dużo młodsza od niego i że musiała być jedną z tych kobiet tańczących wokół tych słupów.
— Nic się pani nie stało? — Zapytał rzeczowo kobietę, kiedy już stanął na nogach i nieznacznie się nad nią pochylił. Z niego to był kawał chłopa i po prawdzie to ta trzydziestolatka musiała bardziej to odczuć, niż on. Nie zamierzał się złościć. Po prostu się stało. Wszyscy przeżyli. Wydawało mu się, że po tej krótkiej wymianie zdań, kobieta odejdzie w swoją stronę. Jednak trwała dalej przed nim, w końcu wyjawiając mu prawdziwe swoje zamiary. Te wprawiły go w stosowną konsternację. Odetchnął głęboko. W pierwszej chwili chciał odmówić tej kobiecie. Miał swoje lata, wyszedł z wprawy i z rzadka dorywcza praca nie sprzyjały utrzymywaniu formy.
— Wyszedłem z wprawy, jednak postaram się to zrobić dla pani — Poinformował kobietę, że spróbuje to dla niej zrobić, ale nie chciał obiecywać niemożliwego. Przejął od kobiety ten prosty wianek. Po podejściu do słupa zrzucił swoją pelerynę na ziemię, starając się trochę rozruszać przed pierwszą próbą.


!wspinamsieN
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#142
21.03.2023, 02:14  ✶  

Trevor Yaxley


Kiedy próbowałeś wspiąć się na słup, twoje ręce niedomagały. To było ciężkie. O wiele cięższe, niż mogłeś to sobie wyobrażać. Mężczyźni, którzy wspinali się równolegle z tobą, zdążyli już umieścić wianki na szczytach majowych pali, a ty walczyłeś z samym sobą. Resztkami sił wrzuciłeś wianek na szczyt i zjechałeś w dół. Czułeś nagły przypływ euforii. Udało się! Kobiety zatańczyły wokół słupa, ogień buchnął potężniej i wtedy zobaczyłeś oczy tej, która przekazała ci wianek. Oboje poczuliście się błogo. To było szczęście - czysta miłość tryskająca z obu ciał. Chcieliście być ze sobą blisko, tak blisko, jak tylko się da. Nogi mogły ponieść was do wspólnego tańca przy paleniskach, do skosztowania wspólnie któregoś z win i wyłożenia się na trawie lub... o ile oboje byliście na tyle otwarci, do wybrania się gdzieś pomiędzy drzewa, gdzie nikt nie zobaczy, jak oddajecie się temu uniesieniu.
prodigal daughter
I knew one day I'd have to watch powerful men burn the world down
I just didn't expect them to be
such losers
Wysoka na 175cm, jasnowłosa zjawa. Jest niezwykle szczupła, wręcz na granicy chorobliwości; lekko zapadnięte policzki ukrywa dobrze dobranym makijażem, którego nieodłączną częścią są usta pomalowane czerwoną szminką. Włosy ma proste i długie, sięgające lędźwi, zwykle nosi je rozpuszczone. Zawsze bardzo elegancko ubrana, najczęściej w stonowane barwy - nie jest zwolenniczką jaskrawych odcieni i mieszania kolorów. Nie lubi też przepychu; widać, że nie szczędzi pieniędzy na dobrej jakości ubiór, lecz nie obwiesza się biżuterią i tym podobnym. Porusza się bardzo zgrabnie, ale pewnie. Zawsze patrzy ludziom prosto w oczy podczas rozmowy, mając przy tym ciemne, przenikliwe spojrzenie. Zwykle mówi w bardzo spokojnym, niskim, nieco zachrypniętym tonie. Ma bardzo przejrzysty akcent, wyraźnie wymawia słowa, po sposobie mowy słychać, że to ktoś z dobrego domu, ktoś świetnie wykształcony.

Eden Lestrange
#143
21.03.2023, 02:15  ✶  
Tym razem się z nim nie droczyła; naprawdę zapomniała, jak przebiega Beltane. Oczywiście nie dała po sobie poznać, że zielonego pojęcia nie ma, co właściwie się tutaj wyprawia. Tak samo jak nie planowała się przyznać, że po prawdzie to nigdy nie zaplatała wianków i chyba nawet nie wie, od czego zacząć.
Zaśmiała się głupio, czując dotyk jego ust. Pocałunek stłumił dźwięk, ale brzmiał on tak, jakby odebrała to jako znakomity żart. Jakby ktoś odpłacił jej pięknym za nadobne i była z tego niezwykle rada.
- To może się zamienimy? Ty zapleciesz mi ładny wianuszek, a ja wdrapię się na pal w twoim imieniu. Nie ma wad w tym planie, bo jak wejdę, to będziesz miał swoje nagłówki gazet, a jak spadnę i się zabiję, to problem z głowy. A i od razu będziesz miał gotowy wieniec pogrzebowy - wyjawiła swoje rozumowanie z uniesionymi brwiami i chytrym uśmiechem, ale w spojrzeniu miała coś, co nakazywało doszukiwać się drugiego dna, czegoś poza niewinnym żartem. Czy naprawdę chciałaby wejść dla niego na pal? Czy po tylu latach wygodnickiego życia oraz po kontuzji byłaby w ogóle w stanie?
W roszadach ról społecznych jednak przeszkodziła im nieznajoma, która uraczyła ich dwójkę enigmatyczną próbą przepowiedzenia przyszłości. Eden najpierw patrzyła na nią jak na kogoś niespełna rozumu, licząc naiwnie, że puenta będzie miała jakiś sens lub wartość. Finalnie jednak Szeptucha nie powiedziała niczego na temat Eden, czego ona sama już by nie wiedziała.
- Dziękuję za tę garść bezcennych informacji, ale ja mam to w d... - nie zdążyła dokończyć, bo kobieta opuściła ich teatralnie. Eden wywróciła oczyma. - Igrasz ze śmiercią? - zagadnęła, zerkając na męża.


I was never as good as I always thought I was
— but I knew how to dress it up —
I was never satisfied, it never let me go
just dragged me by my hair and back on with the show

~♦~
à La Folie
And was it his destined part
Only one moment in his life

To be close to your heart?
Piwne oczy i brązowe włosy z miedzianym połyskiem, czasem z rozjaśnianymi pasmami lub po całości. Ma 165cm wzrostu, a sylwetkę szczupłą i chudą. Zawsze stara się prezentować, jakby była na właściwym miejscu. Zawsze zadbana, ładnie uczesana i ubrana. Wygląda na starszą niż jest w rzeczywistości, czy to przez zachowanie, ubiór czy ogólny wygląd - chce żeby brano ją na poważnie, jednak kiedy się rozluźni, podpatrzone u innych maniery łatwo znikają. Czasem kiedy mówi, słychać francuski akcent, który szczególnie wychodzi kiedy jest pod wpływem silnych emocji. Ciągnie się za nią zapach białego piżma, jaśminu i kwiatu bawełny.

Lyssa Dolohov
#144
21.03.2023, 02:20  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.03.2023, 03:10 przez Lyssa Dolohov.)  
Jej spojrzenie przeniosło się powoli na Mavelle, która znalazła się przy nich. Nawet jeśli kobieta do tej pory nie była elementem ich konwersacji, to w pewien sposób poczuła się urażona tym, że w ogóle nie zwróciła na nią uwagi. Stała się... niewidzialna. Opuściła spojrzenie, które zaczęło przesuwać się po splecionych przez nią gałązkach, które teraz trzymał w dłoniach Alastor. I poczuła się naprawdę głupio, jakby wszystkie jego słowa trafiły do niej na raz, wreszcie przebijając się przez młodzieńczą dumę i buzię ułożoną na pokaz.
- Ja... - zawahała się, kiedy dał jej, i sobie, ostatnią szansę. - Ja naprawdę chciałam tylko... - głos załamał się lekko, a potem uwiązł w gardle, kiedy przymknęła na moment oczy, wstrzymując wzbierające łzy. Nie widziała nic złego w tym, że w ten sposób chciała mu podziękować, a jednocześnie też nakarmić się zwyczajną satysfakcją tego, że ten wianek przyjął. Skoro czar miał nie zadziałać, to czemu była ku temu aż taka szkoda? Czemu aż tak musiał się opierać? Podniosła na niego zaszklone spojrzenie, w którym kryły się te pytania, ale nie wypowiedziała na głos ani ich, ani nic więcej, gwałtownie sięgając po wieniec i wyszarpując z jego dłoni. Jakkolwiek nie na miejscu mogły być jej intencje, jakkolwiek pstre i głupie, podszyte były zwyczajną, młodzieńczą naiwnością i chęcią poczucia się kimś ważnym. Nie pasją, nie pożądaniem; jej uczucia były silne, ale przecież była tylko zagubioną dziewczyną. Dlatego więc uciekła.


la douleur exquise
Or was he fated from the start
to live for just one fleeting instant,
within the purlieus of your heart.
constant vigilance
I have traveled far beyond the path of reason.
Wysoki na prawie dwa metry, brakuje mu pewnie mniej niż dziesięć centymetrów, ale ciężko to ocenić na oko. O krępej budowie ciała, z szeroką twarzą i wybitymi zębami. Skóra często pokryta bliznami. Krzywy nos, z pewnością kiedyś złamany. Włosy ciemne, oczy też. Nie należy do ludzi, którzy o siebie szczególnie dbają.

Alastor Moody
#145
21.03.2023, 02:35  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.03.2023, 11:35 przez Alastor Moody.)  
Alastor nie trzymał wianka mocno. Kiedy tylko dłoń dziewczyny chwyciła za splecione kwiaty, Auror puścił go i uniósł ręce do góry w obronnym geście. Jakkolwiek absurdalne to nie było, to tak chyba faktycznie było lepiej... Jego nastrój został jednak mocno naruszony, a on sam, chociaż jeszcze przed chwilą naprawdę chciał poczuć ten zew przygody, teraz powiedział tylko:

- Przyznam to raz, Mavelle. Raz w moim cholernym życiu - zazgrzytał zębami z zażenowania - ci bogowie muszą istnieć naprawdę, skoro nigdy nie zostałem ojcem, bo byłbym najgorszym ojcem na całym pierdolonym świecie. - Wydusiwszy to z siebie, wyciągnął wewnętrznej kieszeni munduru piersiówkę, z której upił duży łyk alkoholu. - Nie powinni mi dawać nawet bobasa do potrzymania, bo jeszcze pomylę go z kaflem.

Najgorszym elementem jego czarnowidztwa było to, że widział oczyma wyobraźni jak Lyssa wraca z tym wiankiem i daje mu go jeszcze raz.


fear is the mind-killer.
Alchemiczny Kot
I cannot reach you
I'm on the other side
Avelina mierzy 157 centymetrów wzrostu i waży około 43 kilogramów. Nie jest blada, wręcz zawsze opala się na brązowo. Ma ciepłe brązowe oczy, które podejrzliwie patrzą na obcych i radośnie na przyjaciół. Usta ma pełne i czasami pomalowane czerwoną szminką, gdy się uśmiecha pokazuje przy tym zęby nie mając nad tym kontroli. Włosy ma brązowe i zwykle proste. Czasami jak nie zadba o nie to puszą się jej od wilgoci. Ubiera się w szerokie, kolorowe spodnie i luźne bluzy. Czasami narzuci na siebie szatę. Na pierwszy rzut oka Avelina sprawia wrażenie osoby spokojnej i cichej. Wokół niej zawsze unosi się zapach palonego drewna, pod którymi tworzy swoje mikstury oraz suszonej nad kominkiem lawendy. Nie jest to zapach szczególnie mocny, ale wyczuwalny. Dopiero przy bliższym poznaniu można stwierdzić, że jest też wesoła i czasami zabawna. Jest osobą dosyć sprzeczną, ponieważ walczą w niej dwie osoby październikowy Skorpion i numerologiczny Filozof.

Avelina Paxton
#146
21.03.2023, 03:22  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.03.2023, 03:23 przez Avelina Paxton.)  

Avelina skończyła pleść wianek i nie za bardzo wiedziała, co miała z nim zrobić. Maskę dawno schowała do torebki, aby może ktoś ze znajomych ją zauważył. Poczuła się trochę głupio, ponieważ wiedziała, że Trevorowi raczej wręczać go nie powinna, a nie widziała tu nikogo samotnego, nikogo znajomego, a do obcych bała się podchodzić. Odwróciła się od stołu, aby może przejść się i znaleźć kogoś. W tym czasie jednak usłyszała męski głos, który chwalił wianek, ale nie była pewna, czy to do niej. Spojrzała na źródło komplementu i widząc, że patrzy na nią uśmiechnęła się do niego ciepło i promiennie.

— Dziękuję, starałam się. – odpowiedziała trochę głupio, ale nigdy nie była dobra w rozmowach. Gdy zadał jej pytanie o patronusa na jej twarzy wymalowało się zaskoczenie, a reszta zdania uderzyła ją taką prostotą, że się zaśmiała. — Nigdy nie pełniłam funkcji patronusa, ale brzmi jak wyzwanie. – nie przestając się uśmiechać przysunęła się bliżej niego, a gdy wymownie wskazał wianek spojrzała na swoje dzieło, a potem na chłopaka. Zagryzła nerwowo wargę jak miała w zwyczaju, gdy się denerwowała i wyciągnęła go w jego stronę.

— Czy zechciałbyś go wnieść na pal dla mnie jeśli jesteś tutaj sam? – zadała pytanie mrużąc przy tym uważnie oczy. Raczej nie był sam, gdyby był z kimś to by do niej nie zagadywał, prawda? Powinna już dawno podejmować ryzyko, rozmawiać z ludźmi i ich poznawać, co złego może się stać? — Nazywam się Avelina.

Czarna Wdowa
— Get on your knees —
Beg me to stop
Vespera jest drobną kobietą, chudą i zgrabną. Ma metr sześćdziesiąt centymetrów, a waży zaledwie pięćdziesiąt dwa kilo. Wygląda na osobę, która przy pierwszym podmuchu wiatru poleci razem z nim i zniknie na wieki. Ma duże, tajemnicze, brązowe oczy, które patrzą na rozmówcę pewnie oraz zagadkowo. Usta są pełne, a kąciki lekko uniesione w zadziornym, flirtującym uśmiechu. Twarz jest mała i owalna. Włosy ciemne, ścięte na boba okalające drobną twarz w uroczy sposób. Kobieta ubiera się modnie i kobieco. Często swoim ubiorem przyciąga wzrok mężczyzn, co jest celowym zabiegiem, ponieważ Vespera dobrze czuje się jak ludzie na nią patrzą.

Vespera Rookwood
#147
21.03.2023, 03:36  ✶  

Nie za bardzo wiedziała czego się spodziewać po tym dziwnym napojeniu jej jego własną krwią. Po kilku chwilach świat zaczął powoli pływać, wirować i zabawnie oddychać. Było to dla niej euforyczne i nieznane uczucie, ale dzięki temu, że był przy niej Perseus czuła się zaskakująco dobrze i bezpiecznie. Słysząc, że cieszy go jej wyznanie sama poczuła ciepło rozpływające się po jej ciele. Nie wiedziała, czy było ono spowodowane emocjami, czy krwią Blacka.

— Zapewne nie zdaję, ale jeszcze wiele przed nami, prawda? – zapytała cicho czując się błogo i przyjemnie. Złapała jego wolną dłoń i gdy był już gotowy ruszyła z nim w kierunku słupów.

— Kupmy wino i pójdźmy w knieje. – powiedziała do niego z zadziornym uśmiechem. Zawsze chciała pójść w te knieje, zawsze chciała spędzić tam kilka przyjemnych chwil z kimś wartym uwagi.

Kierowała się jednak w stronę słupów mijając biesiadujących ludzi wokół. Szukała wzrokiem osób znanych, osób, które wzbudzałyby kontrowersje i osób, które spadały z impetem z tych śmiesznych pali. Chciała się pośmiać i pokpić z tych mężczyzn, co tak usilnie próbowali zdobyć serca młodych, naiwnych dziewczyn. Jej oczom rzuciła się obściskująca para, znała tego mężczyznę, ale nie mogła sobie przypomnieć skąd. Ministerstwo? Tak, zdecydowanie Ministerstwo. Jednak pomyśli o tym później. Teraz skupiała się na swoim towarzyszu.

— Widzisz kogoś znajomego? – zapytała spoglądając na mężczyzn szykujących się do wspinaczki. Chciała iść potańczyć, ale bez Perseusa nie byłoby to nic wspaniałego.

King with no crown
Stars, hide your fires
Let no light see my black and deep desires
Schludny, młody mężczyzna ze starannie ułożonymi blond włosami. Nie grzeszy wzrostem, będąc wysokim na 178 centymetrów, acz chodzi na tyle wyprostowany i z uniesioną głową, że może wydawać się górować nad rozmówcą. Pomaga mu w tym spojrzenie chłodnych, niebieskich oczu, na tyle skutych lodem, że nie sposób się przez niego przebić, aby dostrzec kryjącą się za nimi duszę. Zazwyczaj używa perfum z cedrowymi nutami przeplatającymi się z drzewem sandałowym. Dobiera ubrania starannie, zwłaszcza kolorystycznie. Nie ubiera się krzykliwie, acz odpowiednio do okazji; zawsze z idealnie wyprasowanym materiałem koszuli, dobrze dopiętą kamizelką. Charyzmą przyciąga do siebie innych, acz waży słowa w naturalnie ostrożnej manierze. Nie brak mu w głosie donośnych tonów, na marne można oczekiwać, że otworzy usta, aby krzyczeć, nawet te cicho wypowiedziane przez niego słowa potrafią być dobitniejsze niż cudzy krzyk. Stawia na niską intonację, uważając, że jest przyjemniejsza dla ucha i bardzo dobrze podkreśla angielski, wręcz krzyczący w swojej pretensjonalności o jego uprzywilejowanym urodzeniu, akcent.

Elliott Malfoy
#148
21.03.2023, 03:42  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.03.2023, 03:51 przez Elliott Malfoy.)  
Nie był przyzwyczajony do tak szczerej uprzejmości. Same interakcje z Erikiem przysparzały go o wiele wewnętrznego zakłopotania, a co dopiero Nora.
Pomasował się po ramieniu, w które dostał kuksańca i mrugnął do mężczyzny, w przypływie ciepła kłębiącego się w nim odkąd postawił podeszwy sztybletów na Polanie.
- Dodałem niezapominajki, żeby przypominały ci o kolorze moich oczu - mrugnął do niego.
Malfoy skinął głową na wspomnienie o starszej kobiecie, której słowa wypaliły swoje znamię w jego pamięci.
- Pozostaje mieć nadzieję - odparł tajemniczo w kwestii talizmanu.
Po ilości nieprzyjemności i braku doceniania jego osoby w kręgach rodzinnych słowa blondynki wydały mu się na wagę złota, ale tez nie było zbytnio czasu na rozczłonkowywanie tej myśli na części pierwsze.
Zaraz przejął od Erika marynarkę i pelerynę.
Dwa rozpięte guziki od koszuli były jedynie początkiem euforii, ktorą Elliott zaczął odczuwać, a ktora pogłębiła się, gdy z dołu niby przyglądał się zmaganiom mężczyzny, a tak naprawdę miał niesamowicie dobry widok na jego pośl...
Oh, chyba nie powinien się gapić.
Spojrzał na  Norę, ale jej spojrzenie również utkwione było w Longbottomowie, cóż, bezwstydnie wrócił więc do poprzedniej czynności, dopóki mężczyzna nie wylądował znów na trawie, wianek pozostawiając na szczycie pala.
Malfoy poczuł, ze zrobiło mu się okropnie gorąco, odczuwana panika, brak odpowiedzi na pytania 'co powinienem teraz zrobić?' oraz 'co wypada?' zostały zasłonięte przez cheć podzielenia się z wybrankiem silnymi uczuciami, nadziejami jakie dęły w ich żagle. Stanęła mu przed oczyma wizja ogrzewanego słońcem turkusowego oceanu, portugalskich plaży, o których rozmawiali wcale nie tak dawno, zapomniał na chwilę o troskach, tak samo o tym, że przecież powinien zrobić coś więcej oprócz intensywnego wpatrywania się z bezwstydnym zauroczeniem tryskającym z niebieskich oczu.
Zechciał poddać się atmosferze tańca, pozbyć się ograniczających szat, ująć jego twarz w dłonie i... Cóż. Niczego z tego nie mógł zrobić i powstrzymał się ostatkiem sił, właściwie w półkroku, gdy już był przy Eriku, gdy wyciągał ręce, aby nie wypuszczać go już z objęć. Zamiast tego zarzucił mu na ramiona marynarkę i pelerynę od munduru Brygady Uderzeniowej, które przykro przypominały o obowiązkach jakie pełnił dzisiaj, poświęcał czas dla bezpieczeństwa ich wszystkich, oh, na Morganę, jak mu się serce wyrywało do tego mężczyzny.
Wziął głeboki oddech, czując że pieką go policzki.
- Gratuluję - powiedział w końcu, a własny głos wydał się obcy, zachrypnięty, zbyt cichy - Obowiazki obowiązkami, ale taniec i chociaż łyk czegoś mocniejszego nie mogą cię ominąć. - złapał za dłonie Figg, jak i Longbottoma i poprowadził ich, dziwnie umiejętnie jak na siebie w rytm kobiet tańczących przy palu.


“An immense pressure is on me
I cannot move without dislodging the weight of centuries”
♦♦♦
broom broom
Throw me to the wolves and
I'll return leading the pack

Mavelle Bones
#149
21.03.2023, 08:00  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.03.2023, 08:01 przez Mavelle Bones.)  
Czy w istocie zignorowała młodą dziewczynę? Nie do końca, bowiem spojrzenie Bones zatrzymało się i na młódce; choć tak po prawdzie jedyne słowa, jakie teraz dla niej znajdowała, to uciekaj, dziecko. Tyle że ugryzła się jednak w język; sytuacja wydawała się dość… oczywista, lecz ingerencja w nią wydawała się być nie na miejscu. Chyba że faktycznie Moody miałby zamiar odejść z Lyssą – wtedy musiałaby poważnie rozważyć wtrącenie trzech knutów.
  Taka młoda. Z aurorem, który był starszy również i od Mavelle.
  Zamrugała parę razy, próbując przetworzyć reakcję dziewczyny – co musiało się wydarzyć, zanim na nich wpadła?
  Choć może lepiej nie wiedzieć.
  Nie czuła, że ma prawo pytać.
  - Bo ja wiem? – odparła z pewną zadumą, podchodząc bliżej do Alka. Jeśli wyeliminować to jego cholerne znikanie, które doprowadzało do białej gorączki, to może jednak? - Trudno pomylić bobasa z kaflem – podsumowała, próbując obrócić to w żart.
  Spojrzała w oczy Moody’emu wiedząc, iż w zasadzie powinna zrobić to samo, co poprzedniczka. Bo to była przeszłość. Bo sama ucięła tę nić i zamknęła z hukiem drzwi. Bo Beltane już nie było ich, a jednak…
  … nie wiedzieli, czy po dziś będzie jakieś jutro.
  - Alek... – zaczęła cicho, urwała, wzięła głębszy wdech. Z jednej strony popełniała błąd, z drugiej – to nie tak, że uczucia były racjonalne, prawda? Zwłaszcza że nadal trwały – częściowo uśpione, ale jednak – Przyjmiesz mój wianek? – spytała w końcu.
  Jeszcze tylko ten jeden raz – póki świat, jaki znali, istniał.
  Ostatni raz – bo może nie będzie jutra, w którym ponownie się spotkają.
Wolf in sheep's clothing
"There are no strange creatures, only blinkered people."
Szczupła, niewysoka młoda kobietka, o kędzierzawych, rudobrązowych włosach i zielono-niebieskich oczach oraz twarzy upstrzonej piegami. Ze swoim wyglądem może uchodzić za Weasleyównę. Wygląda na kilka lat młodszą, niż jest w rzeczywistości. Zwykle ma na sobie praktyczny i wygodny, ale znoszony strój podróżny oraz zielonkawą szatę czarodzeja. Mówi szybko, zwykle unikając kontaktu wzrokowego, lub przestępując z nogi na nogę. Na jej dłoniach i przedramionach można znaleźć liczne, mniej lub bardziej zagojone, blizny.

Jackie Carrow
#150
21.03.2023, 09:13  ✶  
Tym razem była już pewna, że Samuel jest na Beltane. Widziała wyraźnie jak dołączał się do korowodu tancerzy, rozmawiając z jakąś kobietą.
W dziwnym, rozedrganym świetle ognia, Jackie prawie nie poznała Danielle, z którą przecież łączyły ją serdeczne relacje, jeszcze z czasów szkolnych. Światła i cienie, które przemykały po twarzy kobiety i jej brata, kiedy puścili się w tany, wykrzywiały ciała i twarze w nienaturalne sposoby, nadając im momentami upiorny wyraz. Rudowłosa nie ośmieliła by się podejść do nich, bo widziała w ich ruchach i spojrzeniach coś intymnego. Tak jakby znajdowali się w świecie przeznaczonym tylko dla ich dwójki, a jakakolwiek intruzja sprawi, że czar Beltane pryśnie i z dwóch splątanych w tańcu leśnych duszków, zamienią się znów w dwójkę ludzi, ograniczonych konwenansami i ramami.
Tymczasem jej uwagę odwrócił mężczyzna, który wyrósł przed nią niemal jak spod ziemi, prosząc dość bezpardonowo o jej wianek. Właśnie otwierała usta, żeby powiedzieć gdzie może sobie włożyć pal, kiedy koło niej pojawił się kolejny amant, w dodatku wyraźnie pod wpływem… Czegoś.
- Nie, dziękuję, poradzę… - zaczęła mówić niepewnym głosem do Stanleya, ale kiedy ujął ją pod ramię i odprowadził na bok nawet się nie opierała.
- Lucy? Jaka Lucy?- powoli z jego gadaniny zaczęło docierać do niej, że to było jedno wielkie nieporozumienie, ale Stanley wydawał się tego kompletnie nie zauważać w swoim upojonym stanie.
Puls dziewczyny przyspieszył, jej policzki spąsowiały, ale póki co po prostu pozwalała mu mówić.
- Nie chcę żadnej chałwy… Mam alergię.- odpowiedziała na jego ofertę. Tak naprawdę lubiła chałwę, a już szczególnie pistacjową, ale obawiała się czy przysmak nie jest przypadkiem doprawiony tym samym eliksirem pod którego wpływem przebywał obecnie mężczyzna.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (491), Alastor Moody (1265), Mavelle Bones (1584), Eunice Malfoy (1138), Theon Travers (683), Eden Lestrange (907), Brenna Longbottom (2962), Erik Longbottom (1769), Geraldine Yaxley (620), Elliott Malfoy (2446), Atreus Bulstrode (3054), Perseus Black (2054), Nora Figg (1384), Florence Bulstrode (1914), Heather Wood (1507), William Lestrange (1114), Loretta Lestrange (794), Giovanni Urquart (619), Martin Crouch (517), Ula Brzęczyszczykiewicz (1649), Trevor Yaxley (693), Sarah Macmillan (1349), Philip Nott (1164), Patrick Steward (1391), Julien Fitzpatrick (787), Stella Avery (652), Cameron Lupin (2220), Cynthia Flint (1366), Darcy Lockhart (703), Daisy Lockhart (656), Samuel Carrow (1843), Rowena Ravenclaw (2779), Lyssa Dolohov (2325), Alanna Carrow (179), Mackenzie Greengrass (395), Victoria Lestrange (3352), Sauriel Rookwood (1998), Theodore Lovegood (1015), Danielle Longbottom (3223), Pan Losu (3143), Avelina Paxton (806), Cathal Shafiq (476), Ulysses Rookwood (561), Leta Crouch (734), Jamil Anwar (537), Vespera Rookwood (2478), Stanley Andrew Borgin (1443), Louvain Lestrange (825), Jackie Carrow (1367)


Strony (29): « Wstecz 1 … 13 14 15 16 17 … 29 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa