Jest późno. Twoja strona łóżka zimna, niezmiennie od dwudziestu lat.
Nie wiedziałem, że będziesz na weselu Blacków, gdybym wiedział, pewnie bym nie przyszedł i sądzę, że ten sentyment jest odwzajemniony. Jesteś piękny. Nie pamiętałem tego. Wielu rzeczy ostatnio nie pamiętam, moja myśl mnie zawodzi, przeszłość, przyszłość i teraźniejszość mieszają się trzema nurtami w jedno koryto czasu.
Jak szybko jeden człowiek może przywyknąć do oglądania własnej śmierci? Od końca lipca znów dręczą mnie wizje i wiem, że jesteś jedyną osobą, która to rozumie. Cała dolina płonie, ja płonę, nadchodzą ciemne chmury. Współodczuwałem cierpienie Kniei, która kona w czarnomagicznej zarazie Widm. To nadejdzie jesienią. Świat zapłonie. Poplecznicy Sam-Wiesz-Kogo zaatakują ponownie, boję się o Ciebie, nawet jeżeli nie powinieneś być na celowniku. I z tego się cieszę, szczerze. Różany ogród staje się moją klatką, próżność Ministry prowadzi nas do upadku, nie mogę patrzeć na własną twarz w lustrze. Nawet Twoi uczniowie widzą płomienie w mojej przyszłości. Spotkałem na początku miesiąca Twojego asystenta. Cieszę się, że go masz. Może sprawi, że będziesz się częściej uśmiechał.
Napisałeś do mnie wiadomość i ze mnie zakpiłeś i wciąż nie wiem dlaczego. Kłamię. Oczywiście, że wiem. Nie mogę zmienić tamtego czasu, cofnąć słów, jakby były jedynie błędnym nagraniem na płycie gramofonowej. Mógłbym wysłać Ci setki listów, powtarzających w kółko przepraszam, myliłem się. Jest we mnie zwątpienie, czy po drugim otwierałbyś w ogóle koperty. Zastanawiam się czy tę w ogóle otworzysz. Mam nadzieję, że tak. Czasami mam wrażenie, że to jedyne, co mi pozostało. Dlatego piszę to, czego zwykle brakuje w moich wiadomościach. Szczerej skruchy.
Przepraszam za ból, jaki Ci zadałem. Przepraszam, że Cię odpuściłem. Jestem z Ciebie dumny. Z tego, co osiągnąłeś.
To byłeś zawsze Ty. Wszechświat i gwiazdy zawsze wiedziały, prędzej niż my. Łączy nas czerwona nić przeznaczenia, którą będę podążać, nawet gdybyś miał mnie nią udusić.
W prostym pudełku, na jedwabnej, aksamitnej poduszce, leżało malutkie, misterne, arabskie astrolabium. W jego sercu znajdowało się coś, co na pierwszy rzut oka przypominało rubin, ale przy bliższych oględzinach, był to kryształ wypełniony krwią. Astrolabium wydawało z siebie cichutki dźwięk, bardziej wrażenie sensoryczne. Bicie serca, które było biciem serca Morpheusa, echem dokładnie tego momentu, w jakim się znajdował. W wieczku umieszczono kolejny liścik.