• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Plac i stragany [Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)

[Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#21
24.05.2024, 22:27  ✶  
Strefa gastronomiczna - Słodkości i koteczki (operator stoiska)

Robiło się tłoczno. Victoria wydawała się być idealną osobą, do opieki nad tym słodkim kotkiem. Nie mógł chyba lepiej trafić, spoglądała na niego z taką miłością, że sama Norka była zachwycona. Oby reszta zwierząt miała równie wiele szczęścia, co on, a byłoby naprawdę cudownie. - W takim wypadku mam wrażenie, że jesteście dla siebie stworzeni. - Odpowiedziała jeszcze pannie Lestrange na jej komentarz o kwiatach. - Datek proszę tutaj, do skarbonki. - Pokazała dłonią drewnianą skrzynkę, a jakże w kształcie kota, do której można było wrzucić galeony, czy sykle, w zależności od tego, ile kto chciał.

Uśmiechnęła się ciepło do Erika, który pojawił się znienacka. Dobrze było go widzieć - zawsze. W końcu był jej najlepszym przyjacielem. - Cześć Eriś, jak ci się podoba stoisko? - Wiedziała, że kto, jak kto, ale Longbottom na pewno będzie z nią szczery, wbrew pozorom był wobec jej poczynań bardzo mocno krytyczny.

- Wszyscy wiemy, że wolisz psy. - Nie mogła nie skomentować tego tekstu o pstrokatych kotach, w Warowni mieszkało całe stado psów, nie trudno się było domyślić, że Longbottomowie woleli właśnie te zwierzaki.

Wendy podała Erikowi losową watę cukrową, i zapakowała mu makaroniki, oczywiście większą porcję niż ta standardowa, bo wiedziała, że to przyjaciel rodziny. Panna Figg zaśmiała się, gdy zobaczyła przyjaciela w białych włosach. - Powinieneś pomyśleć nad stałą zmianą, do twarzy ci. - Skomentowała jeszcze.

Przeniosła wzrok na Laurenta, który również dosłownie wyłonił się spod ziemi. Najwyraźniej wielu znajomych już pojawiło się na sabacie, dobrze było mieć ich wszystkich tuż obok siebie, jakby wcale nie trwała wojna. - Laurent, jak zawsze czarujący. - Posłała mu ciepły uśmiech. To był chyba szczęśliwy dzień, bo kolejny kot znalazł swojego amatora. Jak to możliwe, że te kociaki tak bardzo pasowały do swoich nowych właścicieli? Nie miała pojęcia. Wiedziała, że Prewett jest kolejną osobą, której można zaufać jeśli chodzi o opiekę nad zwierzętami. - Jest na wydaniu, chociaż myślę, że już wybrała nowego właściciela, uważaj tylko jak będziesz przy niej śpiewać, Diva nie znosi fałszu, ach i uwielbia biżuterię, szczególnie perły. - Nie, żeby zakładała, że Laurent brzydko śpiewa, ale wolała go uprzedzić tym, jak może się to skończyć.

Norka zauważyła w tłumie równieżAlastora, jak zawsze stała czujność, ten człowiek pracował chyba całe życie. Zapakowała mu nawet pączki do papierowej torby, tyle, że zniknął gdzieś w tłumie i nie zdążyła mu ich wręczyć.

Mimo tego tłumu udało jej się dostrzec Flynna, dobrze, że ubrała buty na wysokim obcasie, a i on wyróżniał się na całe szczęście w tłumie w tym swoim mrocznym ubraniu. Odmachała mu nawet, i krzyknęła głośno - Przyjdę!!! - Nie mogła się doczekać jego występu.

Panna Figg zauważyła, że kolejna osoba zainteresowała się kotem. Podeszła więc do Lyssy z uśmiechem na ustach. - Ten oto to Gburek Grubson, jest dosyć specyficznym kotem, z charakterem, wymagającym, ale myślę, że przy odpowiedniej opiece będzie wspaniałym wyborem. - Przysunęła w jej stronę kocią skarbonkę, bo datki na azyl były naprawdę istotne, więc nie mogła przegapić formalności.

W końcu przyszedł i on - Thomas jej brat z najsłodszą Mabel. Przytuliła córkę na powitanie, po czym odezwała się do brata. - Póki co nie, bardzo, ale to bardzo chcę obejrzeć jeden z występów, obiecałam komuś, że się tam pojawię. Na razie dajemy sobie radę z Wendy, więc możecie iść zobaczyć stoiska. - Później będą mogli się wymienić.

Nieoceniony Stażysta
god gives his silliest battles to his most tragic of clowns
zdezorientowane spojrzenie; ciemnobrązowe oczy; ciemnobrązowe włosy w wiecznym nieładzie; cienkie usta; przeciętny wzrost 174 cm; dobrze zbudowany, jednak wynika to raczej z diety i ciągłego latania z jednego zakątka szpitala św. Munga w drugi niźli intensywnym ćwiczeniom fizycznym; wada wymowy (jąkanie się) objawiające się w sytuacjach stresowych

Cameron Lupin
#22
24.05.2024, 22:39  ✶  
Południowe stragany - Biżuteria Viorici

Trzymam się Heather i Brenny (dopóki jest z nami). Dyskutuje z Heather o pierścionku.

Nawet gdyby faktycznie ufał zapewnieniom, że dziewczynom zdarza się czasem ''zostać z tyłu'', to zapewne nie uwierzyłby w nie zbyt szybko. Pamiętał doniesienia, jakie krążyły po obozie medyków na Polanie Ognisk na temat Brenny i Heather. O ich postawie podczas potyczek ze Śmierciożercami oraz odnośnie do tego, że prawie zostały pogrzebane pod ziemią, gdy zerwała się ta najgorsza wichura. Zdecydowanie wolałby nie zaliczyć powtórki z rozrywki, mając tym razem miejsce w pierwszym rzędzie. Nie, żeby w jego przypadkiem noc Beltane była dużo przyjemniejsze. Wywianie do Kniei i hmm incydent z ghoulem również nie były szczytem jego marzeń.

— Dołączysz do nas? — spytał niezobowiązującym tonem z coraz to szerszym uśmiechem. — Z Heather wszyscy załapiemy się na okładkę.

Czy na tym etapie faktycznie tak bardzo przywykł do tego, że był znany jako ''partner Brygadzistki Wood''? Cóż, w gruncie rzeczy nie była to jakaś wyjątkowo ciężka rola do odegrania. Wystarczyło podążać za dziewczyną i kiwać głową za każdym razem, gdy zadawano jakieś pytanie. Zmarszczył czoło, gdy kobieta zaczęła rozprawiać o swoich o czekiwań względem sabatu. Czyżby groziło im tutaj jakieś niebezpieczeństwo? Główna część Lithy nie była jakaś wyjątkowo straszna, więc kto wie, może w tym przypadku skończy się podobnie?

— Myślałem, że wysadzasz w powietrze mugolskie hydranty, a nie przepowiadasz przyszłość — rzucił z cieniem uśmiechu na ustach. Gdyby w Heather rozbudził się jeszcze dar jasnowidzenia, to świat musiałby dosłownie zacząć trząść się w posadach. Kto wie, do czego zdolna by była Ruda, gdyby została dostęp do tak wielu mistycznych darów? — To co, Heather? Ty pytasz?

Wyszczerzył zęby w uśmiechu, jakby obawiał się bezpośredniego kontaktu z właścicielami stoiska.

— Nie znam się na modzie, ale czy rude włosy i czerwone oczko nie będą się jakoś ze sobą zlewać? — Podrapał się po potylicy, rozglądając się na prawo i lewo, gdy Brenna nieoczekiwanie ich opuściła. Oczywiście, jak była najbardziej potrzebna, to musiała się usunąć. A jak zrobi coś nie tak i Heather będzie smutna, to będzie pierwszą w kolejce do tego, żeby zacząć go krytykować. Taka kobieca solidarność. Ale samotnemu facetowi to już nikt nie chce pomóc. — Zieleń chyba bardziej kontrastuje z twoimi włosami?

Może było to dosyć oklepane połączenie, jednak wydawało mu się dosyć spójne. Pierścionek na pewno wyróżniałby się po uniesieniu na wysokość twarzy na tle intensywnej barwy rudych włosów Heather. Z drugiej strony, Ruda miała na tyle wysoką pozycję w czasopismach, że gdyby nawet założyłaby coś, co niezbyt by do niej pasowała, mogła to zrzucić na osobiste preferencje. Kto wie, może nawet wykształciłaby w ten sposób nową modę?
Porządny Czarodziej
To zostanie między nami.
Tylko nami.
Mierzący 183 cm wzrostu, mężczyzna o ciemnych, acz wyraźnie posiwiałych włosach. Posiadacz oczu o kolorze brązowym, w których czasem da się dostrzec nieco zieleni. Robert jest zawsze gładko ogolony. Zadbany. Ubrany adekwatnie do sytuacji.

Robert Mulciber
#23
24.05.2024, 23:04  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 26.05.2024, 08:21 przez Robert Mulciber.)  
Strefa gastronomiczna - Słodkości Nory Figg

Robert wchodzi na teren wydarzenia, po czym kieruje się w stronę Słodkości Nory Figg

Tego rodzaju wydarzenia, nie były z reguły tym, czemu Robert Mulciber zwykł poświęcać większą uwagę. W zasadzie to poświęcać uwagę jakąkolwiek. Stoiska pełne kiczu. Występy, które w jego opinii nie trzymały odpowiedniego poziomu. Porównywalnego choćby do tego poziomu, z jakiego słynął w Londynie teatr Selwynów. Na samym końcu jeszcze tłumy. Tłumy czarodziejów o różnym pochodzeniu. I towarzyszące temu olbrzymie ilości szlamu, w którym niekoniecznie chciał się taplać.

Bo przecież taplanie się w szlamie było poniżej jego godności.

Mimo tego wszystkiego, mimo tych licznych argumentów przeciwko pojawieniu się na lammas, pośród ludzi kręcących się placu znajdującym się przy ulicy Pokątnej, dało się dostrzec również jego sylwetkę. Sylwetkę mężczyzny ubranego w cienki golf o krótkim rękawie w kolorze beżowym, mającego na sobie czarne spodnie, noszącego wygodne buty. Nie wyróżniającego się z tłumu niczym więcej, jak tym, że w środku lata miał starannie osłoniętą szyje.

Nie pojawił się sam. Tego jednak spodziewać mógł się każdy, kto tego człowieka chociażby kojarzył. Na teren wydarzenia zawitał w towarzystwie sporo niższej oraz młodszej żony oraz własnego brata bliźniaka. Żadne z nich nie pojawiło się tutaj przypadkiem. W grę wchodziła bowiem drobna, rodzicielska kontrola. Kontrola, która stała się pretekstem odpowiednim do tego, aby ten jeden raz wyjść do ludzi. Pokazać się w miejscu publicznym.

- Wiesz coś o tym, gdzie powinno znajdywać się to stoisko? - zapytał brata, tradycyjnie polegając właśnie na Richardzie. Co w zasadzie powinno być zrozumiałe w tym przypadku. Jakie bowiem szanse miała mieć znajdująca się obok nich Lorien na znalezienie czegoś w tym tłumie, kiedy nie mierzyła nawet 150 centymetrów? Ano właśnie. - Dobrze byłoby mieć na to wszystko oko. Upewnimy się, że jest w porządku i możemy wracać.

Bo przecież poza tym jednym, nie trzymało ich tutaj zupełnie nic. A przynajmniej tak można było na ten moment założyć. Nie wiedzieli wszak o tym, że obok stoiska ze świecami oraz kadzidłami, znajdywało się kolejne - z alkoholem, który sygnowany był ich nazwiskiem. Nie mieli na ten temat zielonego pojęcia. I najpewniej nie odkryją tego jeszcze przez chwilę.

Rozglądając się po okolicy, dostrzegł znajomą postać przy jednym ze stoisk. Dalekiego krewnego, z którym w ostatnim czasie planował się spotkać. Choć może niekoniecznie z nim samym, a jego matką, ale... skoro trafiła się odpowiednia okazja, to aż szkoda byłoby z takowej nie skorzystać. Nawet jeśli miejsce niekoniecznie nadawało się do tego, żeby poruszać pewne tematy. Te ważniejsze. Istotniejsze.

- Spotkamy się przy rodzinnym stoisku, muszę z kimś porozmawiać. [/b]- poinformował żonę i brata, nie odrywając przy tym spojrzenia od Philipa, który stał przy czymś obrzydliwie, do bólu wręcz różowym. Aż chciało się zapytać czy właściciel tego stoiska, odpowiedzialna za nie osoba, był przy zdrowych zmysłach. Ugryzł się jednak w język. Powstrzymał od tego rodzaju komentarzy.

Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, po prostu się odłączył. Odszedł, kierując się do stoiska o nazwie Słodkości Nory Figg. Kiedy zaś znalazł się tuż obok Philipa, pozwolił sobie klepnąć go lekko w ramie, tym samym dając znać, że chciałby z nim porozmawiać.

- Philip? Dawno nie mieliśmy okazji się spotkać. - odezwał się zaraz, tym samym pozwalając mu stosunkowo szybko zidentyfikować to z kim miał do czynienia. Ot, z własnym kuzynem. Kuzynem nieco dalszym, ale nadal rodziną.

Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#24
24.05.2024, 23:11  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.05.2024, 23:19 przez Heather Wood.)  
Południowe stragany – Biżuteria Viorici

- Wata cukrowa chyba jest lepsza do zdjęć niż kiełbasa. - Rzuciła do Brenny. Przynajmniej tak się wydawało Rudej, te ostatnie ujęcia były dosyć niefortunne, ale musiała do tego przywyknąć. W końcu fotografowali ją w najdziwniejszych sytuacjach, nawet jeść nie mogła w spokoju.

Heather nawet przez myśl nie przyszło, że Cameron może mieć Brennie za złe to, że ona się z nią plącze. Tak, czy siak pewnie robiłaby to samo, a jednak bezpieczniejsze było takie zaangażowanie pod opieką kogoś dorosłego i rozsądnego, nie, żeby Wood nie była dorosła, znaczy może trochę nie była? Miała w sobie strasznie dużo, niepotrzebnej gryfońskiej odwagi, zwanej potocznie głupotą, nad którą nie do końca potrafiła zapanować. Jej partnerka jednak miała pewną umiejętność, wzbudzała w niej szacunek, dzięki czemu nawet wykonywała jej polecenia. Tak jak to było w drużynie quidditcha - czasem lepiej posłuchać doświadczonych graczy, bo nie jeden ruch byli w stanie przewidzieć.

- To wcale nie taka trudna do realizacji prośba, może Merlin tym razem się nad nami zlituje. - Dodała słysząc kolejne słowa Brenny. Ona sama miała nadzieję, że tym razem będzie po prostu spokojniej.

- Tylko na nas poczekaj, nie chcę cię zgubić! - Krzyknęła jeszcze do swojej partnerki, gdy ta zaczęła się oddalać.

- Widzisz, może nie wiesz, o mnie jeszcze wszystkiego. - Mrugnęła porozumiewawczo do Camerona. Tak naprawdę po prostu łatwo było przewidzieć kolejny ruch pismaków, aż nadto ich znała. - Jasne, ja mogę pytać. - Wiedziała, że Camiś mógł się nieco zawstydzić, zazwyczaj to on pukał, a ona mówiła, czy coś.

- To niebieski, jak woda, nie zielony. - Nie byłaby sobą, gdyby miała inną opinię niż Lupin, niby klątwa żywiołów była jej przekleństwem, jednak przez nią czuła się związana w pewien sposób z tym żywiołem. Ten, tu o, jest śliczny. Wskazała na dosyć delikatny pierścionek, ze zwyczajnym, małym oczkiem.

Ruda poprosiła jeszcze Vioricie o wisiorek ze zniczem, nie zauważyła nigdzie miotły. - To co, idziemy do Brenny? - Niby zapytała, a tak naprawdę nie czekając na odpowiedź ruszyła do kolejnego stoiska. Tym razem do mamy Vior. - Kupmy coś dla Charliego. - Rzuciła do Lupina, bo na pewno chciałby być tu z nimi ale było to nieco niebezpieczne.

Fanka kamieni szlachetnych
I'm addicted to shiny things
Pierwsze co rzuca się w oczy to burza czarnych, kręconych włosów. Okalają jasną twarz usianą licznymi piegami. Osadzone w niej szarozielone oczy często mają w sobie psotną iskrę. Viorica ma 167 centymetrów wzrostu, jest lekko tu i tam zaokrąglona, co nadaje jej pewnego uroku. Zwykle ubrana w kolorowe, wygodne ubrania. Nie boi się krótkich sukienek czy większych dekoltów, choć do pracy zawsze stara ubierać się stosownie. Zwykle ma na sobie jakiś element biżuterii. Najczęściej wykonany właśnie przez nią, czasem ukradziony lub "pożyczony". Niemal zawsze ma krótkie paznokcie, jej pace często są przybrudzone od metalu, z którym pracuje. Czasem zdarza jej się nosić specjalny monokl, który ułatwia jej pracę z drobną i wymagającą powiększenia biżuterią. Ma przyjemny, słodki głos, zwykle chodzi przez świat pewnym krokiem i z uśmiechem na ustach. Często pachnie metalem i różanymi perfumami.

Viorica Zamfir
#25
24.05.2024, 23:15  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 28.05.2024, 18:20 przez Viorica Zamfir.)  
Południowe stragany - Biżuteria Viorici

Obsługuję przy stoisku Brennę, Camerona i Heather, macham do nachodzącego Cedrica

Znów wystawiała swoje wyroby na kiermaszu i znów miała nadzieję, że osiągnie choć niewielki sukces. Od ostatniego razu udało jej się zdobyć kilka naprawdę ciekawych, a  przede wszystkim dochodowych zleceń. Czasami przychodziły dni, gdy nabierała zwątpienia w  to, co robiła. A jednak, dziś patrzyła na to, co osiągnęła za pomocą własnych środków i rąk, całkiem zadowolona. Nie była to biżuteria niezwykle cenna, raczej dostosowana do okazji, dlatego ciężko było dostrzec cenne kruszce i rzadkie kamienie, które lubiła najbardziej. W każdy wyrób włożyła jednak maksimum swoich umiejętności i sił. Miała nadzieję, że to się zwróci.
Tym razem przy straganie nie była sama. Towarzyszył jej Cedric, który chyba wyjątkowo odpuścił świąteczny dyżur, by pomóc jej trochę pilnować stoiska, przy którym zbierali się pierwsi klienci.
Każdego witała uśmiechem i miłym powitaniem. Odpowiadała na każde zadane pytanie,pomagała dobierać biżuterię, opowiadał o poszczególnych wyrobach, z radością podejmowała próby targowania się. Wydawała się tkwić w swoim żywiole, ciesząc się tym, że jej biżuteria znajdowała nowych właścicieli.
Brennie pomogła znaleźć odpowiednią broszkę z krukiem, których miała sporo w zanadrzu. Na pytanie krogulca trochę się zawahała, stwierdzając, że ma przy sobie jedynie inne ptakie drapieżne, najbliżej zaś, jak  ustaliły, jastrzębia. Jeśli jednak to kobiety nie zadowoliło, podała jej swoją wizytówkę na sztywnym kartoniku.
- Zawsze można złożyć u mnie zamówienie indywidualne. Wtedy możemy porozmawiać o innych materiałach i wzorach - rzuciła, skupiając się na parze, która jej towarzyszyła. Chłopak wydawał jej się dziwnie znajomy, nie roztrząsała jednak tego jednak.
Przynajmniej póki Cedric nie wrócił do niej z napojami,które obiecał przynieść.
Słuchała jak młoda para, tak przynajmniej się domyślała, rozmawia, by po chwili wyciągnąć małe pudełeczko,które wcześniej schowane było pod blatem.
- Co prawda to część innej kolekcji, mam jednak parę wisiorków i kolczyków z miotłami i zniczami, robiłam je kiedyś na otwarcie sezonu - uśmiechnęła się, wyjmując pozłacaną biżuterię, którą parę miesięcy temu wyniosła z zakładu, gdy ta zniknęła z wystawki. W końcu wykonała ją i tak własnoręcznie. Miała do niej pełne prawo. - Proszę, można coś z tego wybrać. A co do innych ozdób, jedna z opasek ma piękne, emaliowane, niebieskie kwiatki. Jest lekka, pomaga czasem okiełznać fryzurę i nadaje się nawet do codziennych kreacji. - Zdjęła odpowiedni przedmiot z wieszaka. - Będzie pięknie się odznaczać na włosach - dodała, zazdroszcząc trochę koloru.
Po pokazaniu przedmiotów zamachała w czyjąś stronę, uśmiechając się jeszcze szczerzej.
- Powiedz, że nie umrzemy z pragnienia - rzuciła do wracającego Cedrica, który mógł teraz dostrzec, kto kręcił się przy jej stoisku.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#26
24.05.2024, 23:16  ✶  
Strefa gastronomiczna - Słodkości Nory Figg (i kotki)

Rozmawiam z Norą, Victorią i Laurnetem. Macham do Alastora. Mijam się z Thomasem i Mabel i idę do innego stoiska.

Skłamać czy nie skłamaś?, rozprawiał bezgłośnie, bijąc się z własnymi myślami. Aż nazbyt dobrze pamiętał, jak skończyła się ich ostatnia wymiana zdań na temat tego, jak panna Figg urządza wnętrza. Wówczas było jednak dużo gorzej, bo popełnił dosyć głupi błąd polegający na skrytykowaniu gustu Nory w przeddzień otwarcia klubokawiarni. Stoisko bazarowe poniekąd wpisywało się w tę samą kategorię; obecnie służyło za przedłużenie działalność cukierniczej jego przyjaciółki. Lepiej było zachować ostrożność.

— Jak na mój gust trochę za dużo różu, ale poza tym jest bardzo ładnie. Doskonale pasuje do twojego lokalu — powiedział do Nory, postanawiając się nie wchodzić głębiej w szczegóły tego, co mu się podobało, a co nie. Ważne, że Nora była usatysfakcjonowana. A że ewidentnie próbowała uderzyć w gusta ludzi, którzy uwielbiali rzeczy ''słodkie'' i ''urocze'', to nie powinien zbytnio krytykować. Skoro był popyt, to Nora zapewniała podaż. — Mam nadzieję, że koty ci nie uciekną za bar.

Pokiwał głową na sugestię, że po prostu psy bardziej wpadają w jego gusta. Poniekąd była to prawda. Już za dziecka fantazjował o posiadaniu psa, jednak polityka Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie niezbyt na to pozwolała. Po ukończeniu nauki nadeszło dorosłe życie i natłok obowiązków, niezbyt pozwalał na to, aby wygospodarować odpowiednio dużo czasu na tresurę czworonoga... Dopiero tegorocznej wiosny udało mu się wspólnie z Brenną skorygować ten błąd. Razy cztery. Poza tym Erik miał trochę na pieńku z kotami Figgów. Lubił się z nimi wykłócać. Na przykład z kocurem Mabel, który jego zdaniem powinien strzec dziewczynki na każdym kroku.

— Oczywiście! — żachnął się, słysząc komentarz Victorii. — Jakoś mnie to nie dziwi. Moje poczucie estetyki nie należy do najbardziej... eleganckich.

Nagle przypomniał sobie, jak przed paroma miesiącami odwiedził pracownię Loretty Lestrange. Moze w ciągu lat nauczył się jak ogrywać całkiem niezłych mówców w sztuce dyskusji, tak rozmawianie konkretnie o sztuce było dla niego poniekąd wyzwaniem. Mógł mówić o odczuciach, nawiązaniach, ale techniki? Historia sztuki? Aż tak nie był obeznany z tą gałęzią kultury, zwłaszcza że w co poniektórych przypadkach granica między sztuką czarodziejów a mugoli pozostawała nad wyraz cienka i nieraz przekraczano ją, aby upiększyć własne prace.

Skinął głową Laurentowi na powitanie, w pierwszej chwili ni wiedząc, czemu podobnie, jak Nora zwrócił uwagę na jego styl. Czyżby widok jego skromnej osoby w iście mugolskich ciuchach wzbudził aż takie poruszenie? Przecież nie mógł ciągle paradować w tradycyjnych szatach albo służbowych uniformach. Nawet ktoś taki jak on potrzebował czasem nieco luzu.

— Hmm? — Spojrzał po sobie, sprawdzając, czy przypadkiem nie założył jakiejś domowej koszulki zamiast zwykłego t-shirta. Upewnił się także, że miał zawiązane buty. — Cóż, nie zawsze noszę mundur.

Pomachał Alastorowi, którego wyłapał na moment pośród tłumu. Wydawało mu się, że na moment mignęły mu barwy munduru Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Biedny Moody, pracować w taki dzień. Najwyraźniej Bonesa nie było jednak stać na to, aby ułaskawić wszystkich jego znajomych i wysłać ich na miasto, żeby spędzili wspólnie nieco czasu jako cywile.

Nie chcąc robić niepotrzebnego tłumu przy stoisku Nory, Erik zddecydował się rozejrzeć po innych straganach w okolicy. Tak się akurat złożyło, że wówczas minął się z Thomasem z którym wymienił krótki uścisk dłoni oraz z Mabel, której zmierzwił lekko włosy, zanim zniknął pośród innych gości festiwalu.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Pan Egzorcysta
here lies the abyss,
the well of all souls

ciemnobrązowe oczy; rozszczep tęczówki prawego oka (źrenica w kształcie dziurki od klucza); czarne włosy; przeciętny wzrost 173 cm; zimne dłonie; często ubrany cieplej niż sugeruje pogoda; okulary do czytania; srebrny łańcuszek z sygnetem na szyi (w oczku znajduje się zasuszony kwiat z rodzinnego ogrodu); niespieszny chód; cichy, nieco niewyraźny głos

Sebastian Macmillan
#27
24.05.2024, 23:42  ✶  
Południowe stragany - stoisko kowenu

Rozmawiam z Atreusem i Florence.

— Czerwiec — odparł z wahaniem, bo udział w tym projekcie nie przyszedł mu wyjątkowo łatwo. Chciał odmówić, jednak okazało się, że akurat, gdy przyjechał fotograf, większość kapłanów urodzonych w czerwcu ewakuowała się na obrządki w mniejszych miejscach kultu za miastem. — To symboliczne, bo urodziłem się w czerwcu podobnie jak kapłan Zachariasz, z którym dzielę stronę. Biedak ledwo chodzi. Niedoleczone przekleństwo sprzed lat.

Wiekowy mężczyzna ledwo był w stanie stanąć prosto do fotografii, przez co Macmillan musiał go podtrzymywać przez cały proces robienia zdjęć. A samo to, że udało mu się podnieść z zaklętego wózka, była niemałym osiągnięciem. Ostatnie lata spędził, poruszając się w zaklętym ''pojeździe'' przypominającym mugolski wózek inwalidzki tylko zaklęty kilkoma sprytnymi zaklęciami, co by Zachariasz nie musiał się przemęczać w tym wieku. Szkoda, że jeszcze skrzydeł mu tam nie doczarowali, pomyślał przelotnie Sebastian, uśmiechając się uprzejmie do Atreusa. Odwrócił od niego wzrok, dopiero gdy jego siostra zaczęła rozpytywać o koszyk. Ruchem podbródka nakazał swemu asystentowi rozliczenie kobiety.

— Będę się za panią modlił, pani Bulstrode — odparł nabożnym głosem. — W obecnych czasach potrzebujemy, jak największej liczby wiernych, którzy są w stanie zawierzyć naszej ukochanej boginii. Zwłaszcza teraz, gdy na każdym kroku można wpaść na jakiegoś czarnoksiężnika albo Matka jedna wie, co jeszcze. — Pokręcił z ubolewaniem głową. Jak nie Śmierciożercy, to Widma, a jak nie Widma, to jeszcze inne tałatajstwo, jakie kręciło się po świecie. — Serdecznie zapraszam na wieczorny obrządek w kwaterze głównej sabatu. Będzie nieco bardziej kameralnie i dużo mniej... głośno. Idealne warunki do głębokich rozmyślań.

Nie wsłuchiwał się zbytnio w prywatną rozmowę między rodzeństwem, wychodząc z założenia, że to nie jego sprawa. Gdy jednak usłyszał o oświadczynach, jego oczy rozbłysły. Nie dlatego, że węszył sensację, co toto nie! Po prostu ucieszyła go perspektywa kolejnego ślubu w społeczności czarodziejów. Na dniach jego dalszy krewny miał zawrzeć związek małżeński z Vesperą Rookwood, a tutaj już coś się szykowało u Bulstrode'ów? Ciekawe, ciekawe.

— Jak weźmie pani jeszcze świecę z imiennym grawerem, to dam spory rabat w granicach 50% — zagadnął niespodziewanie.

Wątpił, aby koszulki okazały się wielkim hitem, kiedy czarodzieje potrafili sprowadzać sobie ciuchy z niemagicznego Londynu, jednak jeśli dzięki temu mógł się pozbyć chociaż jednej sztuki... Warto było zaryzykować. Kapłani na Charing Cross Road będą zadowoleni. Przynajmniej nie będą musieli tłumaczyć kapłankom-rzemieślniczkom, że poniosły kolejną porażkę w kwestii podboju rynku odzieżowego.
Widmo z Biura
The end
Of the sane world of men
Now I question all that I have seen
Is this is a spectre or a dream
Leon to czarodziej obdarzony przeciętnym wzrostem (179 cm) i przeciętnej budowie ciała. Ciemny brąz włosów tego czarodzieja kontrastuje z jego bladą i zimną skórą oraz niebieskimi tęczówkami. Ubiera się przeważnie w ciemne i stonowane kolory szat czarodzieja, choć często nosi wyłącznie mugolskie ubrania. Na pierwszy rzut oka może sprawiać wrażenie bardzo słabowitego, co ma związek z ciążącą na nim niczym klątwa chorobą genetyczną.

Leon Bletchley
#28
24.05.2024, 23:54  ✶  
Południowe stragany - Magiczne Różności

Mieszkający na Alei Horyzontalnej Leon nie mógł przegapić tegorocznego Lammas. Postanowił uczestniczyć jako widz we wszystkich występach oraz obejść większość albo nawet wszystkie stragany. W tym roku zamierzał kupić wszystko, co wyda mu się interesujące. Może nie będzie to tyle, ile zdoła unieść. Na wszelki wypadek zaopatrzył się w wyjątkowo pojemną torbę na te wszystkie różności. Nie omieszka udać się do strefy gastronomicznej, gdy zapragnie zrobić sobie przerwę od krążenia od straganu do straganu. Strefa gastronomiczna była również dobrym miejscem do odpoczynku, jeśli poczuje się gorzej. Tego nie mógł wykluczyć. Nie to że zakładał najgorsze.

Tego dnia, podczas śniadania postanowił postawić sobie tarota i kartą dnia okazała się Dwójka Mieczy w pozycji prostej. Karta bardzo często wskazująca na zablokowanie emocji i kierowanie się logiką, jednak nie zapowiadająca negatywnych wydarzeń, natomiast zwiastująca czas spokoju i pewnego rodzaju harmonii, tak potrzebnej do podjęcia słusznej decyzji oraz ułatwić mu dostrzeżenie potrzeb drugiej strony. Cokolwiek go czekało w tym dniu, to co przyniosła mu Dwójka Mieczy może okazać się bardzo istotne. Tym bardziej, że bierność w działaniu nie była mu obca i że jemu czasem bardzo trudno przezwyciężyć swoje obawy. Jeśli o nich mowa to też obawiał się, że dojdzie do takiej samej masakry jaka miała miejsce podczas Beltane.

Zmierzając na miejsce, w którym odbywał się kiermasz, zastanawiał się również kogo tam spotka. Nad wyraz trafnie zakładał to, że na tegorocznych obchodach Lammas pojawi się sporo jego znajomych. Niezależnie od tego, czy kogoś uda mu się spotkać i zamienić z tą osobą parę słów czy nie, to nie będzie się nudzić.

Pierwszym straganem, do którego zdecydował się podejść, były Magiczne Różności. Przede wszystkim dlatego, że zauważył za tym straganem swoją przyjaciółkę oraz czarodzieja, którego widział podczas czerwcowej wizyty w księgarni. Nic więc dziwnego, że zaczął się zastanawiać nad tym, czy ten czarodziej w przeciągu tego miesiąca zwolnił się z księgarni i rozpoczął swoją działalność. Być może uda mu się tego dowiedzieć. Przystając przed ich straganem, od razu uśmiechnął się do swojej przyjaciółki i księgarza.

— Cześć, Olivio. Dzień dobry. Widzieliśmy się w księgarni. — Jako pierwszą przywitał właśnie Olivię, a dopiero potem zwrócił się do mężczyzny. — To naprawdę są magiczne różności. Muszę zastanowić się, co od was zakupić. — Zwrócił się do nich tuż po tym przywitaniu. Wybór pozostawał naprawdę trudny i nie będzie mu go tak łatwo podjąć.

— Na pewno zakupię fiolkę z eliksirem nasennym. — Stwierdził po chwili, kiedy jego spojrzenie padło na stojące nieco dalej różnej wielkości fiolki. Ten zakup będzie jednak wynikać z konieczności. Zamierzał kupić coś, co też wpadnie mu w oko.


@Olivia Quirke @Tristan Ward
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#29
25.05.2024, 00:06  ✶  
Strefa gastronomiczna - słodkości Nory i kotki
kieruję się do -> Południowe stragany, Château des Dragons

Uśmiechnął się do Alastora i skinął mu głową, z którym w ostatnim czasie jakoś nie było okazji się złapać. Nic dziwnego - świat gonił do przodu, a praca wcale na człowieka nie czekała. Przywitał się również uśmiechem z Lyssą, odpowiadając na tę ulotną mimikę, którą ze sobą przyniosła. Nie robił tutaj zatoru przy samym koszyku z kociakami widząc, że (na całe szczęście) jest wiele osób, które chcą się nimi zająć.

- Nie śpiewam, na szczęście, najgorzej... - Odpowiedział Norze. Śmiech zatańczył na jego wargach, kiedy już teraz miał pewność, że ta śliczna i biedna kotka dołączy do jego niemałego zwierzyńca. Nie miał wątpliwości, że Duma ją zaakceptuje - wychowywany był ze zwierzętami wszelakimi. Co innego czy ona sobie poradzi z Dumą? To jest - poradzi, tylko wszystko to było kwestią czasu. Będą pięknie razem wyglądali, tak jak kotka będzie przepięknie wyglądała wyłożona na siedzisku na tarasie. Zawsze wolał psy od kotów, bez żadnych wątpliwości, ale to wcale nie oznaczało, że kotów nie uwielbiał - jak chyba wszystkie istoty. A im były piękniejsze, tym bardziej potrafił się nimi zachwycać. - Chyba się dogadamy, co, Divo? - Imię godne tego kota. Zabawne, jak na samym początku już odhaczył punkty porozumienia z kotem. Cholera - z kotem. Wrzucił sporo galeonów na rzecz ochrony kotów. Były takie rzeczy, na które pieniędzy potrafiło mu nie być żal.

Teraz już zdziwienia nie powstrzymał, kiedy Erik zamiast mówić o swoich włosach to mówił o ubiorze. Chwilka, ale jednak, bo zaraz przywołał się do porządku.

- Miałem na myśli włosy, Eriku. Pasuje ci do oczu... - Obdarzył go uśmiechem. Ładnemu we wszystkim ładnie, jak to mówią, ale Erik naprawdę, naprawdę nie wyglądał najlepiej w tej bieli. Postarzała go za bardzo. Przynajmniej w opinii Prewetta.

Trzymając kota w ramionach rozpromienił się widząc The Edge na horyzoncie. Ukradł trochę promieni temu zadowolonemu słońcu i splótł z nich łańcuszek na własnej szyi, albo powplatał je między te malutkie ogniwa tego, który na jego klatkę piersiową opadał. Nawet zrobił prawie krok w jego stronę, chcąc zapytać (bo kogo jak nie jego?) czy znajdzie się tam dla niego miejsce, żeby spróbował swoich sił w śpiewaniu. Kroku jednak nie zrobił. I tak szybko, jak szybko podkradł zazdrośnie te promyki, tak szybko je stracił. Rozplotły się, cofnęły, wygasły. Wygasnął bardziej i on sam. No tak. Pozostawiało to jakiś niesmak. Przypomnienie, że słońce nie świeci już tak samo - nie od czasu Beltane. Przesunął wzrokiem od Nory do niego - jakoś nie dziwiło go, że osoba uwielbiająca słodycze zna cukiernika takiego jak Nora. Ich poznanie było znacznie ciekawsze i bardziej zawiłe niż słodycze, ale, och, cóż... Spojrzał na tę śliczną kicię w swoich ramionach, kiedy Flynn pośpiesznie się ulotnił, a która mrużyła do niego oczy z uwielbieniem - albo z uwielbieniem do błyskotek, które nosił - i poprawił ją na rękach. Nawet on. Nie powinien się niczego innego spodziewać, to były w końcu normy i to właśnie z nich pleciono codzienność. Nie z ciepłego złota, które umilało rzeczywistość i kupowało bilet do Nieba, ale nie kupowało szczęścia. Jakoś przez to nawet wyleciało mu z głowy zapytanie Nory, czy udało jej się wyjechać na wczasy.

Podszedł teraz bezpośrednio do stoiska Nory. Wszystko śliczne i na pewno przepyszne - Laurent nie przepadał za słodyczami. Mimo to piekł tamtą szarlotkę z Elaine i regularnie trzymał ciasto u siebie dla gości. Ostatnio nosił przy sobie nawet czekoladki jakiś czas. Tak i tym razem poprosił o jakieś ładnie zapakowane pralinki, zapłacił Norze i zostawił towarzystwo, uśmiechając ulotnie na pożegnanie.


Château des Dragons przyciągnęło jego spojrzenie nie tym, że oferowało wino. Przyciągnęło jego spojrzenie tym smokiem. Tymi łuskami, które go niemal zahipnotyzowały. Zatrzymał się więc przed tym drewnianym domkiem, przyglądając świecidełku, które bardzo skutecznie odciągało uwagę od własnego, niepoukładanego świata. Diva, która siedziała na jego rękach, gapiła się razem z nim - równie zahipnotyzowana.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#30
25.05.2024, 00:25  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.05.2024, 00:25 przez Geraldine Yaxley.)  
Południowe stragany, MULCIBER MOONSHINE


Nie był to dla niej najlepszy czas. Sporo działo się w życiu panny Yaxley, jednak i ona musiała czasem odetchnąć. Miała nadzieję, że nie spotka między stoiskami Thorana, bo ich relacja stała się bardzo napięta. Udało jej się uzyskać sporo informacji, jednak jeszcze nie połączyła tego w całość. Była blisko, to prawda, jednak póki nie miała pewności co się dokładnie działo nie chciała doprowadzić do konfrontacji.

Poza prowadzeniem śledztwa dotyczącym próby dowiedzenia się, co dzieje się z jej bratem miała na głowie jeszcze sporo obowiązków. Artemis ostatnio nie cieszyło się zbytnim zainteresowaniem, dostała więc od ojca bojowe zadanie, żeby zachęcić kogoś by do niego dołączyli. Sabat był idealnym miejscem, by znaleźć chętnych. Póki co jednak jeszcze się tym nie zajmowała, pojawiła się wcześniej, aby zobaczyć, co miały do zaoferowania stoiska. Podczas świąt można było spotkać wielu ciekawych wystawców, którzy nie pojawiali się w Londynie na co dzień.

Szła przed siebie nie do końca wiedząc, czego powinna się spodziewać. Wyglądała zdecydowanie bardziej elegancko niż zazwyczaj, wzięła sobie słowa ojca do serca, jak zawsze. W końcu to on był jej mentorem. Mimo wszystko na plecach miała kołczan ze strzałami i łuk. Były jej dzisiaj potrzebne mimo, że nie znajdowała się w lesie. Miała oczywiście przy sobie stosowne zezwolenie na broń od organizatorów, gdyby ktoś się tym za bardzo zainteresował.

Nie byłaby sobą, gdyby pierwszym stoiskiem, którym się zainteresowała nie było to z cytrynówką, praktycznie w nie weszła. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, był to chyba jakiś znak od Merlina, że powinna się napić. Poprosiła grzecznie o kieliszeczek, nie zamierzała jeszcze zaczynać libacji, ale na pewno jej się to przyda na odwagę, czy coś. Wypiła go jednym haustem. - Całkiem smaczne, zamówię skrzynkę. - Powiedziała jeszcze do osoby przy stoisku, ojciec uczył ją, że jak już znajdzie dobre źródełko, to powinna z niego korzystać. Poczuła dziwną radość, nie wiedziała jeszcze co to oznacza, może była to ekscytacja związana z tym, co miało dziać się później? Dawno, ale to naprawdę dawno nie miała takiego dobrego humoru.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (8658), Alastor Moody (2816), Viorica Zamfir (7443), Brenna Longbottom (9148), Erik Longbottom (10575), Geraldine Yaxley (3118), Atreus Bulstrode (6249), Thomas Hardwick (2133), Cedric Lupin (7459), Perseus Black (951), Nora Figg (2409), Florence Bulstrode (5777), The Tempest (2039), Heather Wood (4239), Ula Brzęczyszczykiewicz (1800), Dora Crawford (3062), Philip Nott (5347), Bard Beedle (4762), Robert Mulciber (6511), Cameron Lupin (5438), Lyssa Dolohov (6494), Victoria Lestrange (17455), Sauriel Rookwood (10901), Cathal Shafiq (1684), Celine Delacour (3597), Sebastian Macmillan (6935), Stanley Andrew Borgin (8416), Bertie Bott (3462), The Edge (17225), Peppa Potter (1867), Rabastan Lestrange (656), Augustus Rookwood (565), Laurent Prewett (20679), Guinevere McGonagall (2846), Christopher Rosier (238), Lorraine Malfoy (3818), Leon Bletchley (6029), Olivia Quirke (5691), The Overseer (764), Alexander Mulciber (4340), Ambrosia McKinnon (2310), Tristan Ward (5474), Hades McKinnon (2237), Richard Mulciber (13112), The Lightbringer (5951), Thomas Figg (2419), Morpheus Longbottom (3952), Penny Weasley (9069), Vera Travers (2351), Neil Enfer (6742), Millie Moody (5588), Isaac Bagshot (5045), Asena Greyback (344), Anthony Shafiq (13151), Mabel Figg (1777), Ralitsa Zamfir (845), Lorien Mulciber (11735), Sophie Mulciber (3252), Basilius Prewett (3999), Jonathan Selwyn (4962), Charles Mulciber (10107), Leonard Mulciber (4189), Charlotte Kelly (291), Jagoda Brodzki (1208), Jessie Kelly (204), Electra Prewett (1891)

Wątek zamknięty  Dodaj do kolejeczki 

Strony (88): « Wstecz 1 2 3 4 5 … 88 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa