• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Plac i stragany [Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)

[Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)
Fanka kamieni szlachetnych
I'm addicted to shiny things
Pierwsze co rzuca się w oczy to burza czarnych, kręconych włosów. Okalają jasną twarz usianą licznymi piegami. Osadzone w niej szarozielone oczy często mają w sobie psotną iskrę. Viorica ma 167 centymetrów wzrostu, jest lekko tu i tam zaokrąglona, co nadaje jej pewnego uroku. Zwykle ubrana w kolorowe, wygodne ubrania. Nie boi się krótkich sukienek czy większych dekoltów, choć do pracy zawsze stara ubierać się stosownie. Zwykle ma na sobie jakiś element biżuterii. Najczęściej wykonany właśnie przez nią, czasem ukradziony lub "pożyczony". Niemal zawsze ma krótkie paznokcie, jej pace często są przybrudzone od metalu, z którym pracuje. Czasem zdarza jej się nosić specjalny monokl, który ułatwia jej pracę z drobną i wymagającą powiększenia biżuterią. Ma przyjemny, słodki głos, zwykle chodzi przez świat pewnym krokiem i z uśmiechem na ustach. Często pachnie metalem i różanymi perfumami.

Viorica Zamfir
#81
27.05.2024, 18:09  ✶  
Południowe stragany - Biżuteria Viorici

Czy spodziewała się poznać brata Cedrica akurat przy swoim własnym stoisku? Nie, ale było jej całkiem miło, szczególnie, że jej dzisiejszy towarzysz zaczął od zachwalania jej rzemiosła. Na to właśnie liczyła, na rozpromowanie swoich dzieł, zdobycie nowych klientów, zarobieniu na kolejne projekty. Tak, by mogła zacząć robić jeszcze więcej i jeszcze lepiej.
- Lemoniada  jest jak najbardziej okej. - odpowiedziała Cedrikowi, który chwilę później zapoznał ją z jego, cóż, rodziną. Wino  sprzedawane stoisko dalej trochę kusiło, nie chciała zbyt szybko paść tu trupem. Mogli nadrobić wieczorem.
- Naprawdę miło mi was poznać. I dziękuję za miłe słowa. - Uśmiechnęła się przyjaźnie. Sama nie miała rodzeństwa, czuła jednak, że Lupinowie musieli być całkiem blisko. Przynajmniej na tyle, by sobie tak swobodnie dogryzać.
Spakowała zakupy dla Heather, jednocześnie starając się nie spojrzeć na Cedrica wymownie, gdy słyszała te wszystkie przytyki o jego zapracowanym życiu. Dobrze, że nie jedyna go za to strofowała.
- Może zgodzili się po tym, jak usłyszeli, że nawet jego pacjentki zaczęły go na siłę z tej pracy wyciągać. Ale jak widać, te mają całkiem skuteczne sposoby - mrugnęła do starszego Lupina, przypominając sobie ich spotkanie w Mungu. Cóż, przynajmniej jej starania przynosiły jakieś skutki. Coraz mniej przypomniał pandę.
Szkoda, że jej też musiało się oberwać.
Słysząc słowa Bulstroda na chwilę zamarła. Mógł widzieć, jak na chwilę jej twarz przybiera ten sam wyraz, jak wtedy, gdy przegrywała ostatniego knuta. W skrócie, miała ochotę go ukatrupić. Szybko jednak uśmiechnęła się, niemal jadowcie słodko.
- Och, zazdrościsz sprawnych rąk? Teraz widzisz do jak wielu rzeczy są zdolne. Zresztą, twoje kieszenie pewnie nikogo tu nie zainteresują. Zdążyłeś już wszystko gdzieś przegrać, czy stać cię jednak na to, by coś ode mnie kupić i wesprzeć starą koleżankę? - zapytała, po czym spojrzała kontrolnie na Cedrica. Mógł wiedzieć, że za czasów szkolnych miała słabą reputację, na pewno jednak nie mógł sobie zdawać sprawy z tego, że z czasem bywało tylko gorzej. W przeciwieństwie do Atreusa, który przez tyle lat spotykał się z nią w kasynach, oddając się najwyższej formie marnotrawienia mamony. A tam już niektórzy znali jej inne grzeszki.
Szybko jednak odzyskała rezon, pakując wisiorek dla Florence.
- Dziękuję za zakup - odpowiedziała, przysłuchując się dalszej rozmowie. Cóż, widać jeszcze jedna osoba wiedziała o problemach Lupina. Widać miał osoby,które się o niego troszczyły, był jednak na tyle uparty, że nie chciał ich słuchać. Miło, że chociaż Vior potrafiła przemówić do tej ładnej łepetyny.
Zrobiło jej się dziwnie na tą myśl.
Pomachała odchodzącym Cameronowi i Heather, mówiąc, że chętnie przyjmie kolejne porcje lemoniady, którą właśnie zwilżała gardło, w oczekiwaniu na kolejnych podchodzących klientów. Widać czekał ją pracowity dzień.
Na pytanie Lorien wskazała odpowiednie przegródki, w których trzymała wspomniane przez kobietę produkty.
- Tak. Wzory przedstawiają głównie roślinność, choć mam parę w kształcie kruków, wron, lisów czy ptaków drapieżnych. O i gołębie. Jeśli jednak interesowałby Panią jakiś konkretny wzór oraz inne materiały, zawsze może się do mnie Pani zgłosić później - im więcej osób zdawało sobie sprawę z takiej opcji, tym lepiej dla niej.
Miała nadzieję, że niedługo jej kruk będzie miał masę soboty przy wysyłaniu wiadomości.
Słońce swojego ojca
*Biedna Sophie*
Sophie ma brązowo-zielone oczy, rude włosy i mnóstwo piegów! Jest dość wysoka, ponieważ mierzy sobie 170 cm. Ubiera się w sukienki, które zakrywają to, co każda szanująca się panna czystej krwi powinna zakrywać. Pachnie cytrusami.

Sophie Mulciber
#82
27.05.2024, 18:14  ✶  

Stoisko Mulciber Moonshine. Sophie żegna się z Gerry i wita Heather oraz Camerona

- Dziękuję i życzę miłego dnia!- Zawołała jeszcze za wysoką kobietą, po czym zerknęła na formę którą ta wypełniła. Geraldine Yaxley - jej pierwsze naprawdę duże zamówienie! Ależ miała dzisiaj szczęście! Chciała się pochwalić kuzynom, jednak zjawili się kolejni potencjalni klienci.
- Dzień dobry! Zapraszam na degustację Mulciber Moonshine.- Wyszczerzyła zęby. Głównie do kobiety, ponieważ obie były rude. Złapała za dwa kieliszki i podała je nieznajomym.
- Cytrynówka mojej własnej roboty. Najlepiej pić ją schłodzoną - z kieliszków, lub ze szklanki.- Wyjaśniła, ze zniecierpliwieniem czekając na opinię.- Ma aż czterdzieści procent.

"Mulciber Moonshine" pachniał cytrynami, był bladożółty i pływały w nim drobne kawałeczki obranych cytryn, które osadzały się na dnie kieliszka. Trunek miał czterdzieści procent, jednak pijąc go, nie dało się tego odczuć. Był lekko słodki a zarazem kwaskowaty, przez co orzeźwiający. Zostawiał na języku przyjemny posmak cytrusów.
à La Folie
And was it his destined part
Only one moment in his life

To be close to your heart?
Piwne oczy i brązowe włosy z miedzianym połyskiem, czasem z rozjaśnianymi pasmami lub po całości. Ma 165cm wzrostu, a sylwetkę szczupłą i chudą. Zawsze stara się prezentować, jakby była na właściwym miejscu. Zawsze zadbana, ładnie uczesana i ubrana. Wygląda na starszą niż jest w rzeczywistości, czy to przez zachowanie, ubiór czy ogólny wygląd - chce żeby brano ją na poważnie, jednak kiedy się rozluźni, podpatrzone u innych maniery łatwo znikają. Czasem kiedy mówi, słychać francuski akcent, który szczególnie wychodzi kiedy jest pod wpływem silnych emocji. Ciągnie się za nią zapach białego piżma, jaśminu i kwiatu bawełny.

Lyssa Dolohov
#83
27.05.2024, 18:18  ✶  
Południowe stragany - Mulciber Moonshine

Przywitała się grzecznie z Victorią, uśmiechając się do niej znowu, tym razem już znad burego futra ściskanego w rękach kota. Potem natomiast to Norę obdarzyła tym samym, przemiłym uśmiechem.
- Myślę, że już się trochę dogadujemy. Dziękuję i życzę powodzenia, by wszystkie kociaki zostały dzisiaj adoptowane! - zaświergotała uroczo, wrzucając pieniądze do podsuniętej jej skarbonki, a potem ruszyła w swoją stronę, chcąc przejść się po innych straganach i nieco pooglądać.

Niosła kociaka na rękach, leniwie głaszcząc go po głowie i kiedy nikt na nią nie patrzył, a ona nie musiała uśmiechać się grzecznie, mieli trochę podobną minę. Oceniające spojrzenie przesuwało się po kolejnych wystawkach czy sylwetkach ludzi, aż w końcu nie trafiło na znajomą buzię. Mulciber przyśpieszyła kroku i stanęła przed stoiskiem kuzynki.
- Sophie! - rzuciła głośno, troszkę podekscytowanym głosem, unosząc nieco wyżej kota. - Pacz co mam. Można adoptować kociaka przy jednym ze stoisk i nie mogłam się oprzeć - jeśli chciała, to pozwoliła go pogłaskać rudowłosej, albo nawet wziąć go na ręce. W każdym razie - obeszła stanowisko, tak by zajść do niego od boku i nie musieć rozmawiać przez ladę.

- Nie sądziłam, że cię tutaj zobaczę. Powiedz... dlaczego w ogóle stoisz przy tym stoisku? Czy... czy twój papa nie ma aż tak pieniędzy i zmusza cię do pracy? - ściszyła strategicznie głos, żeby potencjalni klienci nie usłyszeli jej trosk i obaw co do stanu majątkowego kuzynki.


la douleur exquise
Or was he fated from the start
to live for just one fleeting instant,
within the purlieus of your heart.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#84
27.05.2024, 18:26  ✶  
Południowe stragany - Świeczki i kadzidła rodziny Mulciber

Rozmawiam z Charlesem Mulciberem i powoli odbieram od niego swojego zakupy.

Wraz z coraz to bardziej intensywnym wykwitem zdziwienia na twarzy młody Mulcibera, rosło też skonfundowanie Erika, który nie wiedział, co takiego dziwnego było w jego pytaniach. Może błędnie założył, że tradycyjne świece zapachowe nie należały do głównego asortymentu stoiska? Nie zależało mu jakoś wyjątkowo na tym, aby otrzymać produkt premium ubogacany magicznymi specyfikami czy wzmocniony zaklęciami magicznymi. Chciał po prostu zwykłą świeczkę, która będzie wydzielała przyjemny zapach. Podrapał się po potylicy, wsłuchując się w tłumaczenia sprzedawcy.

— Mhmm... Dodatek, mówisz — powtórzył nieco wytrącony z równowagi tą niedogodnością. Eh, mógł się tego spodziewać. Bądź co bądź, raczej nie należał do stałych klientów lokalu Mulciberów, toteż nie do końca był na bieżąco z ich stałą ofertą. Dla niego nawet proste świeczki sprzedawane na każdym sabacie wydawały się wyjątkowe. W żadnym wypadku nie był znawcą branży. — To wezmę ten trymer i jedną dużą świeczkę na odprężenie o zapachu różanym.

Uniósł lekko kąciki ust, jak gdyby był nadzwyczaj dumny z tego, że tak dokładnie opisał swoje zamówienie i o niczym nie zapomniał. Świeczki wyciszające wydawały mu się ze wszystkich innych oferowanych przez Mulcibera najbardziej podstawowe. Szukał czegoś na łatwy podarek, a woski nasenne czy wspomagające skupienie raczej powinny służyć konkretnym celom. Poza tym nie do końca wiedział, w jakim stopniu matka była zaznajomiona z tym konkretnym rodzajem świec. Gdyby okazało się, że przypadną jej do gustu, to zawsze mogła zamówić takie o efektach jakich oczekiwała w bardziej... wyjątkowych sytuacjach.

— Są jakieś konkretne zasady co do ich użytkowania? Trzeba na coś uważać? — spytał z ciekawością, gdy chłopak zaczął pakować jego zamówienie. — Pierwsze palenie powinno trwać przez jakąś dokładną ilość czasu czy nie ma zbyt dużej różnicy?

Longbottom nie korzystał raczej z takich udogodnień, jednak przez to, że jego grono przyjaciół w znacznej mierze składało się z młodych kobiet, mimowolnie podłapał parę informacji na temat takich ''gadżetów''. Trudno byłoby mu przywołać z pamięci konkretne wiadomości, jednak kojarzył wystarczająco dużo, aby wiedziećm o co spytać w związku z zakupem. Poza tym, dla kogoś, kto siedział w tym biznesie, jego zaczepki nie powinny stanowić dużego wyzwania. Pstryknięcie palca, ot co.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#85
27.05.2024, 18:34  ✶  
Widownia, a później ruszam w kierunku namiotów za sceną.

Flynn impulsywnie rozchylił usta, nieco oczarowany, a nieco... zbity z tropu. Przyzwyczaił się przecież do tego, że to on był tym hałaśliwym człowiekiem rzucającym nachalne, dwuznaczne myśli, powstrzymującym się w swoich miłosnych podbojach właściwie tylko przez dobór partnerów - chcieli się z tym ukrywać, no to się ukrywał. (No dobra, z wyjątkiem tego jednego, felernego dnia z Norą Figg - ale ona nikomu tego nie powie, prawda? PRAWDA?) Nietrudno było opanować miękkie do tego podejście w przyspieszonym tempie, kiedy na jaw wyszło, jaką był szują. Wyprostował plecy, przygryzając wargę i wpatrując się w Isaaca wciąż gorzko, ale z jakąś taką iskrą w oku - był w końcu lokalnym ucieleśnieniem złych decyzji, ostatnią osobą, z którą chciała zobaczyć cię twoja matka, ale jak smakował i obietnicę tej rozkoszy nosił w tych oczach właśnie, nawet jeżeli były pieruńsko smutne.

Chciałby rozpalić męskie serca. Dokładnej pisząc: dwa męskie serca. Męskość tych serc wynikała z kompletnego przypadku, wydawało mu się generalnie, że to, co czyniło człowieka atrakcyjnym, było czymś o wiele głębszym i złożonym niż jego płeć, ale nie otworzył gęby i nic nie powiedział. Co miał mu powiedzieć: że rozpali wszystkich? Albo, że takich pięknisiów jak on to już w szczególności? Ah, zamiast tego zmrużył oczy, uśmiechając się bezczelnie i czarując go woalką ciemnych, ślicznych rzęs. Bagshot wciąż mu się nie podobał - wciąż za wysoki, wciąż za dobrze ubrany i wciąż za pogodny - takie uśmiechy go przerażały, ludzie pokroju Bella wyżerali dusze tych tonących w bezkresnej rozpaczy, inaczej ciężko im było znaleźć sobie miejsce u czyjegoś boku. Brak uznania go za atrakcyjnego na pierwszy rzut szczurzego oka nie czyniło go jednak odpornym na ten czar, nawet mimo pamiętania jak tego typu pokusa zaprowadziła go dwa dni temu na skraj śmierci. Mimowolnie nabrał powietrza w płuca i napiął się, a rumieniec będący skutkiem wypicia alkoholu w letni poranek poszerzył się nieco, nadając przykrywającej jego twarz czerwieni odrobinę wulgarności. Jim pieprzył więc swoje tekściki o Jezusie zbawicielu (chyba, poznawał to po tonie, na moment przestał go słuchać) a on się w tego Isaaca wpatrywał natrętnie, czując na sobie jego spojrzenie - trafił swój na swego - gdyby nie starszy brat ciągnąłby go właśnie za krawat i pytał go co on sobie kurwa myśli, puszczając do niego oczka i posyłając mu takie wesołe miny, ale tylko dlatego, że nic tak dobrze nie nakręcało jak odpowiednio intensywna sprzeczka i krzyk. Coś tam coś tam, biedne Żydowskie dzieci (coś takiego na pewno istniało?), trochę jak brzęczenie muchy w tle, kiedy Flynn zastanawiał się, czy ten pisarzyna również zastanawiał się, jak by to było spotkać go tutaj, gdyby miał na sobie jeszcze mniej niż teraz. Gdyby się nie ubrał jak człowiek wyzwolony, tylko już jak taka kompletna, skończona kurwa.

Powinien zacząć się leczyć.

- Trochę ciężko będzie ci klaskać jedną ręką - zauważył inteligentnie, wyciągając sobie z kieszeni lizaka, którego wpakował do ust. Następnie wzruszył ramionami i ruszył przed siebie, odwracając się na sekundę tylko po to, żeby zobaczyć czy uda mu się przynajmniej jednego papierosa z tej paczki podwędzić, bo z całym szacunkiem do Jima - co to miało być, to on był potrzebujący.

Rzut Z 1d100 - 68
Sukces!


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#86
27.05.2024, 18:41  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 30.05.2024, 10:47 przez Anthony Shafiq.)  
Południowe stragany, Château des Dragons

Rozmawiam z Victorią, witam się skinieniem głowy i machnięciem dłoni z Richardem

– Nomenklatura. Ale w sumie powinienem się przyzwyczaić. Wiedziałaś, że po wietnamsku, kiedy zwracasz się do kogokolwiek, kto nie jest Ci obcy używa się właśnie słów związanych z pokrewieństwem, ale... trzeba bardzo uważać, żeby odpowiednio rozpoznać czy osoba jest młodsza czy starsza od Ciebie. Jeśli zwrócisz się do kobiety uznanej za doświadczoną mentorkę "ciociu" a nie "babciu" przeklnie Ciebie i dwa pokolenia w przód. Także... Magia magią, a języków trzeba się uczyć kochana Victorio, zawsze Ci to powtarzałem. – Pochylił się ku niej i dość bezpośrednio, nie odmówił sobie złożenia pocałunku na chłodnym, choć nie mniej pięknym czole. Wiedział, liczył na to bardzo, że w tej małej główce zgromadziło się przez lata dostatecznie dużo wiedzy i rozsądku, by nie wpakowała się w jakieś problemy, z których potem trzeba będzie ją wyciągać. Już wystarczy ta wycieczka do Afryki, o której wspomniała mu w liście...

– Podziękuje Ci, zdaje się, że mam alergię. – Spróbował się wymigać, zezując nieco na koszyk. W jego domu nie uznawano zwierząt, były tylko stratą czasu, a z wiekiem uważał, że dostatecznie dużo zabawy ma z młodszym pokoleniem magów. Był ulubionym wujkiem całkiem sporej sfory. To w sumie tak, jakby miało się ekskluzywną hodowlę, choć zapewne jego podopieczni i osoby, które doglądał we wzroście od maleńkości, byłyby skrajnie obrażone na to porównanie. Odłożył kieliszek na bok i skupił swoją uwagę na dorosłej kobiecie, która ledwie wczoraj była dokazującą dziewczynką.

– Przyślę Ci coś... wyjątkowego. Znam Twoje preferencje, jeśli masz pić z mojego kielicha, niech to będzie coś, co zapamiętasz na długo. Zeszły rok... nie był na tyle dobry, byś traciła na niego czas – uśmiechnął się raz jeszcze odbierając od niej kielich.

Gdy go odstawiał, podniósł głowę gnany instynktem. W takim tłumie łatwo było się przegapić, ale jego szare oczy skrzyżowały się ze spojrzeniem Richarda, do którego od razu szeroko się uśmiechnął i pomachał mu nawet, ale nie odpuszczał trwania przy stanowisku. Nie kiedy istniało ryzyko, że pojawią się jeszcze dwie osoby z kotami na ręku.

– Czekam na wieści od Ciebie – dodał poważniej, tonem zwykle kończącym rozmowę – a teraz idź Ptaszyno cieszyć się słońcem i jarmarkiem. Zajrzyj do panny Zamfir, o tam – otwartą dłonią wskazał drogę do jednego z sąsiadujących stanowisk. – Zapewne ma wystawione same śmieci, ale powołaj się na mnie, może wyciągnie coś spod lady, co przypadnie Twoim wysublimowanym gustom.

Pan Egzorcysta
here lies the abyss,
the well of all souls

ciemnobrązowe oczy; rozszczep tęczówki prawego oka (źrenica w kształcie dziurki od klucza); czarne włosy; przeciętny wzrost 173 cm; zimne dłonie; często ubrany cieplej niż sugeruje pogoda; okulary do czytania; srebrny łańcuszek z sygnetem na szyi (w oczku znajduje się zasuszony kwiat z rodzinnego ogrodu); niespieszny chód; cichy, nieco niewyraźny głos

Sebastian Macmillan
#87
27.05.2024, 19:03  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.05.2024, 19:04 przez Sebastian Macmillan.)  
Południowe stragany - stoisko kowenu

Kończę transakcję z Geraldine, a potem rozmawiam z Brenną.

W skupieniu słuchał zaleceń Geraldine względem koszul, które miały być dopasowane do sylwetki jej brata. Wbił wzrok w rozstawione na stoisku modele, przesuwając palcami po coraz to większych rozmiarach. Stoisko kowenu nie było sklepikiem odzieżowym. Raczej nie robili ciuchów na miarę i to z czysto prozaicznego powodu. Nie było na to środków. Chociaż zaklęcia transmutacyjne dawały całkiem niezłe skutki, tak rzemieślniczki wolały sprzedawać produkty, które nie rozpadną się w rękach po kilku tygodniach pod wpływem zużytej energii magicznej, która regulowała wygląd danego odzienia.

— Rozumiem, że brat wierzący? — spytał, przy okazji nakazując swemu asystentowi przejrzenie kartonów z większymi rozmiarami t-shirtów. — Proszę mu przekazać, że bardzo chętnie zobaczymy go podczas niedzielnych obrządków w kwaterze głównej. W tych czasach chwila wyciszenia przyda się każdemu.

A zwłaszcza łowczym, pomyślał przelotnie, od razu szufladkując krewniaka Geraldine, jako kogoś z kim dzieliła nie tylko nazwisko, ale też zawód. Bądź co bądź, ród Yaxley słynął przede wszystkim ze swoich osiągnieć z dziedziny łowiectwa. No i licznych trofeów, które mieli porozwieszane w swojej głównej rezydencji, a którymi też chwalili się podczas spotkań klubu Artemis. Sebastian wzdrygnął się, wyobrażając sobie, że te wszystkie głowy martwych zwierząt miałyby wylądować na ścianie w jego saloniku. Przekazał Geraldine jej zamówienie, odbierając przy okazji drobne.

— Tak, Matce z pewnością przypadnie to do gustu, życzę ci z całego serca, żeby...

Podniósł wzrok znad lady, jednak Yaxley już zdążyła wtopić się w tłum. Westchnął przeciągle. Eh, Londyn i jego tempo życia udzielało się ludziom nawet podczas sabatu. A przecież powinien to być czas celebracji wspólnych chwil z najbliższymi i zadbania o swoją wewnętrzną równowagę. Zamiast przystanąć i zastanowić się na dłużej nad własnymi wyborami, czarodzieje i czarownice gnali, jakby gonił ich jakiś demon czasu.

Macmillan skrzywił się, bo w jego głowie momentalnie zagościł obraz Stewarda i innych Zimnych. Zastanawiał się, jak sobie radził po majowych wydarzeniach. Chociaż ich ścieżki zdążyły się już przeciąć od czasu Beltane, tak podczas ich spotkania w mieszkaniu Sebastiana Patrick wydawał się bardzo poruszony perspektywą tego, że mógł stać się naczyniem dla duszy własnego ojca. Na szczęście dla niego, dosyć szybko wykluczyli tę możliwość. Jak jednak czarodziej radził sobie teraz? Tego Sebastian dokładnie nie wiedział.'

— Brenno. — Skinął jej głową w geście powitania, wychylając się do przodu, jakby gotów zobaczyć nadchodzącego z którejś strony Patricka. Nie skomentował jednak w żaden sposób jego nieobecności u boku Brygadzistki. — Dziękuję. Pomyślałem, że dobrze by było założyć coś jaśniejszego... Chociaż raz w tygodniu.

Wzruszył sztywno ramionami, mrugając parokrotnie, gdy wspomniała o rytuale chlebowym. Zerknął przez ramę na popakowane w sześciopaki personalizowane świecę i przeniósł całą paczkę na główny stół, rozdzierając nożykiem papier, co by Brenna mogła sprawdzić, czy świeczuszki spełniają jej oczekiwania.

— Mamy świeczki z wosku pszczelego pokryte zaklęciami imiennymi. Najpierw uderzasz trzy razy o te zawijasy. — Wskazał na wzory wyryte na świecy — A potem wypowiadasz imię, nazwisko lub ksywkę osoby, dla której jest przeznaczona. Taki personalizowany prezent. Jak rozproszysz zaklęcie, to pewnie nada się też do rytuału. To nie był żaden skomplikowany czar.
constant vigilance
I have traveled far beyond the path of reason.
Wysoki na prawie dwa metry, brakuje mu pewnie mniej niż dziesięć centymetrów, ale ciężko to ocenić na oko. O krępej budowie ciała, z szeroką twarzą i wybitymi zębami. Skóra często pokryta bliznami. Krzywy nos, z pewnością kiedyś złamany. Włosy ciemne, oczy też. Nie należy do ludzi, którzy o siebie szczególnie dbają.

Alastor Moody
#88
27.05.2024, 19:38  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.05.2024, 19:46 przez Eutierria.)  
Południowe stragany

Przed momentem widział, jak jakiś dzieciak ukradł sobie lizaka. Coś w środku powiedziało mu: zareaguj, ale nie zareagował. Szkodliwość społeczną tej małej, umorusanej istoty ocenił na ujemną, gdyby miał w kieszeni więcej niż kilka sykli, to by mu tego lizaka kupił z poczucia obowiązku, no ale... Nie. To nie on był tym mogącym pozwolić sobie na fundowanie łakoci każdemu biedakowi w okolicy. Jemu pozostawało przymknąć oko, bo to przecież nie jego działka - on miał tutaj łapać czarnoksiężników, a nie wyręczać Brygadzistów w ich robocie, prawda?

Czarnoksiężniów tu nie widział, czarnowłose kruszynki za to tak.

Uniósł w górę zmieszane spojrzenie bystrych oczu, jakby musiał coś policzyć w głowie (i faktycznie - liczył te miedziaki zestawiając je z cenami na straganach, których nie mógł przeoczyć) i pokiwał głową, kładąc rękę na jej ramieniu.

- Oczywiście - odpowiedział spokojnie. Mógł mieć w życiu wiele dam serca, żadna jednak nie urosła nigdy do rangi jego siostry - przy nikim nie stawał się aż tak miękki, przy nikim „dobry”, ale nie „miły” nie rozmydlało się tak mocno jak przy Mill-

Usłyszał świst. Usłyszał huk. Trzask-prask. I nagle nie obejmował już tylko swojej siostry - drugą ręką obejmował Bertiego. No dobrze, narrator się pomylił - istniała jeszcze jedna taka osoba i wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że ten zestaw się już do osranej śmierci nie zmieni. Poklepał go po plecach, nie wyswobadzając z tego tulącego się trójkąta od razu. Wpierw go wysłuchał. Na służbie był, to wiedzieli wszyscy. Te swoje służby nawet przy luźnej atmosferze traktował poważnie (jebany paranoik), chociaż nie bardzo wiedział czego czarnoksiężnicy i Śmierciożercy mieliby tu szukać - zabrakło im wódki albo kotów? Na pewno mieli wystarczającą ilość kotów, nie musieli napadać na kiermasz.

- Jak chciałeś z nami pospacerować pomiędzy straganami, to mogłeś napisać list. - Odpisałby mu wtedy: jestem w pracy i przykleił to na lodówkę. Ale odpisałby. - Kiedyś jak mnie wysłali na służbę na Ostarę, to kichnąłem tak mocno, że wyniosło mnie na chatę 12 minut przed jej skończeniem. Wpisałem sobie później w zeszycie Harper, że robiłem nadg-

Urwał. Posłał im takie spojrzenie mówiące: nic kurwa nie usłyszeliście.


fear is the mind-killer.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#89
27.05.2024, 19:57  ✶  
Południowe stragany - odchodzimy z Florence od Biżuterii Vioricii

Atreus pokręcił trochę nosem na jej komentarz, ale nic nie powiedział. Miała rację, ale to nie zmieniało faktu, że jakoś do tej pory specjalnie się nad tym nie zastanawiał. Może i Florence robiłaby za zagrożenie dla ewentualnej nowej pani domu, ale była też przecież ich matka - Enida nigdzie się nie wybierała z rodowej posiadłości do dnia swojej śmierci. No chyba, że postanowiłaby ostatnie swoje dni czy lata spędzić na pełen etat w rodzinnym kasynie. To też była opcja. Niemniej jednak, ich matka też potrafiła wymagać i zmieniać życie ludzi w piekło, chcący czy niechcący, i Atreus był przekonany że akurat ten aspekt osobowości, Florence miała właśnie po niej.

Przyglądał się Viorice przez dłuższą chwilę, z takim samym miłym, nieco nonszalanckim uśmiechem, wyczekując jej reakcji. Znał ten jej wyraz twarzy i to aż za dobrze, ale żeby było sprawiedliwie - ona też mogła czasem zobaczyć u niego dokładnie ten sam grymas. Teraz jednak to Bulstrode czuł, jakby trafił w dziesiatkę i wygrywał bajońskie sumy.
- Tylko koleżankę? Łamiesz mi serce - uśmiechnął się, z teatralną manierą głebokiego smutku. Ktokolwiek dzisiejszego dnia czaiłby się na jego kieszenie, musiałby być chyba samym bogiem szczęścia, żeby mu się to udało. Nie, kiedy obok Atreusa znajdowała się Florence i jej szeroko otwarte trzecie oko. - Ale niech ci będzie. Przez wzgląd na dobre czasy coś wezmę - przez moment przyglądał się asortymentowi jej stoiska. W końcu sięgnął po wisiorek, podnosząc go nieco wyżej, chyba po to żeby lepiej pokazać Viorice, co właściwie bierze. Zainstalowany w nim kamyk mienił się pysznie w letnim słońcu, jakby opijając się jego światłem do granic możliwości. Topaz sam w sobie był niemal czystej, złocistej barwy, ale promienie tylko podkreślały jego urok.
- Jak go nie wygram z powrotem w karty, to dostaniesz drugie tyle - uśmiechnął się do niej zaczepnie, wręczając jej odpowiednią kwotę. Wisiorek jednak schował do kieszeni spodni, bo ich zabawa była prosta i stara jak świat - Zamfir najpierw musiała sobie najpierw ten wisiorek ukraść.

- To co, idziemy? - zapytał, zwracając się do siostry, która też kupiła jakiś naszyjnik, a widząc że chyba nic innego nie zwróciło jej uwagi, ruszył dalej. - Do zobaczenia, Vior. Baw się dobrze -rzucił jeszcze tylko na odchodne właścicielce stoiska i zniknął w tłumie, w poszukiwaniu stoiska ze świecami.
- To musi być jakaś specjalna świeca czy po prostu... świeca?
Dama z gramofonem
Lorka, Lorka, pamiętasz lato ze snów,
gdy pisałaś "tak mi źle" ?
Prędzej ją usłyszysz niż dostrzeżesz. Jej przybycie zwiastuje stukot obcasów i szelest ciągnącej się po posadzce szaty. Ma 149 cm wzrostu (już w kilkucentymetrowych szpilkach - bez nich: +/- 144 cm!), ile waży to jej słodka tajemnica. Włosy ciemnobrązowe, po rozpuszczeniu sięgające jej do pasa. Ma trudne do ujarzmienia loki. Oczy w nienaturalnym, kobaltowym kolorze. Urodę ma bardzo klasyczną, pachnie drogimi perfumami o zapachu jaśminu. Nie wygląda jakby ubierała się w sekcji dziecięcej u Madame Malkin. Jej ubrania są dopasowane, pasują zazwyczaj do okazji i miejsca. Jeśli jakimś cudem nosi szaty z krótkim rękawem na wewnętrznej stronie jej lewego ramienia można zobaczyć mały magiczny tatuaż przedstawiający koronę. Zapytana o to macha ręką tłumacząc "ot błędy młodości" Ułożona, kulturalna, chociaż pierwsza dzień dobry na ulicy nie powie.

Lorien Mulciber
#90
27.05.2024, 20:10  ✶  
Wciąż przy stoisku z biżuterią Viorici.

- Oj nie, żadnych ptaków drapieżnych.- Pokręciła tylko przecząco głową. Nienawidziła ich. Wredne, straszne ptaszyska, które tylko czekały, żeby zatopić w niej szpony. Swoją drogą czy kupienie mężowi spinki do szaty z ptasim wzorem podchodziło w jej przypadku pod narcyzm? Gdzieś musiała leżeć ta cieniutka granica między "kupiłam bo do ciebie pasowało", a "kupiłam, żebyś pamiętał, że jesteś mój". Tymczasem w oko wpadło jej eleganckie zapięcie do peleryny z laurowym motywem. Może jednak rośliny? To miało większy sens. Ale z drugiej strony - Vioricia sama zasugerowała, że można zamówić inne, mniej popularne wzory. A taka srebrna spinka wilgowronem pasowałaby do tej jednej, czarnej szaty, która wisiała z tyłu szafy i może nareszcie Robert nosiłby ją częściej… ugh.
Tak duży wybór był problematyczny sam w sobie. Zwłaszcza, że nie mogła zostać przy stoisku namyślając się godzinami. Podniosła głowę znad ozdób i rozejrzała się szukając swojego “moralnego wsparcia”.

- Rich…- Zamilkła. Oczywiście, że go tutaj nie było, jak akurat raz jeden jedyny potrzebowała się poradzić. A może raczej przymierzyć do niego parę ozdób, żeby zobaczyć co pasowałoby Robertowi najbardziej. To był jeden z wyjątkowo niespodziewanych plusów posiadania szwagra, którego nie szło odróżnić od męża - obaj wyglądali tragicznie w konkretnych fasonach czy kolorach.
Richard jednak stał zbyt daleko, żeby go teraz na głos wołać. Zamiast tego spróbowała ściągnąć go spojrzeniem. I pewnie morderczymi myślami. Jeśli przestał się wpatrywać w Matka-wie-co gdzieś tam nieopodal stoiska przy którym stała Lorien, to machnęła na niego niecierpliwie ręką. Jak nie - to trudno. Wróciła do samodzielnego wybierania.

Tak czy inaczej przewróciła oczami w irytacji. Typowi faceci, żadnej z nich pomocy.
- Na pewno wezmę to...- Wskazała palcem na niepozorną broszkę w kształcie wiewiórki, która tkwiła sobie wdzięcznie pomiędzy wieloma innymi zwierzęcymi wzorami. Drugą ręką sięgała już do wewnętrznej kieszeni szaty, żeby wyciągnąć czeki i podręczne pióro. Uniosła niepewnie sygnowaną symbolem Gringotta książeczkę jakby upewniając się, że taka płatność jest w porządku.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (8658), Alastor Moody (2816), Viorica Zamfir (7443), Brenna Longbottom (9148), Erik Longbottom (10575), Geraldine Yaxley (3118), Atreus Bulstrode (6249), Thomas Hardwick (2133), Cedric Lupin (7459), Perseus Black (951), Nora Figg (2409), Florence Bulstrode (5777), The Tempest (2039), Heather Wood (4239), Ula Brzęczyszczykiewicz (1800), Dora Crawford (3062), Philip Nott (5347), Bard Beedle (4762), Robert Mulciber (6511), Cameron Lupin (5438), Lyssa Dolohov (6494), Victoria Lestrange (17455), Sauriel Rookwood (10901), Cathal Shafiq (1684), Celine Delacour (3597), Sebastian Macmillan (6935), Stanley Andrew Borgin (8416), Bertie Bott (3462), The Edge (17225), Peppa Potter (1867), Rabastan Lestrange (656), Augustus Rookwood (565), Laurent Prewett (20679), Guinevere McGonagall (2846), Christopher Rosier (238), Lorraine Malfoy (3818), Leon Bletchley (6029), Olivia Quirke (5691), The Overseer (764), Alexander Mulciber (4340), Ambrosia McKinnon (2310), Tristan Ward (5474), Hades McKinnon (2237), Richard Mulciber (13112), The Lightbringer (5951), Thomas Figg (2419), Morpheus Longbottom (3952), Penny Weasley (9069), Vera Travers (2351), Neil Enfer (6742), Millie Moody (5588), Isaac Bagshot (5045), Asena Greyback (344), Anthony Shafiq (13151), Mabel Figg (1777), Ralitsa Zamfir (845), Lorien Mulciber (11735), Sophie Mulciber (3252), Basilius Prewett (3999), Jonathan Selwyn (4962), Charles Mulciber (10107), Leonard Mulciber (4189), Charlotte Kelly (291), Jagoda Brodzki (1208), Jessie Kelly (204), Electra Prewett (1891)

Wątek zamknięty  Dodaj do kolejeczki 

Strony (88): « Wstecz 1 … 7 8 9 10 11 … 88 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa