• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Plac i stragany [Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)

[Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#531
04.07.2024, 03:11  ✶  
Scena

Kiedy członkowie klubu łowieckiego opuszczali scenę, receptą na nudę był oczywiście pan prowadzący. Mężczyzna wydawał się coraz mocniej zestresowany, a może bardziej... załamany tym jak wychodziły jego wystąpienia, przy okazji nasłuchał się kilku nieprzychylnych opinii i teraz zjadała go trema. Ustawił się na tej scenie tak, jakby był do niej dodatkiem, albo zagubionym wolontariuszem niewiedzącym, co robić i westchnął do mikrofonu, zarażając widownię nastrojem głębokiej melancholii.

Po widowni poniósł się cichy śmiech. Mężczyzna westchnął jeszcze raz i nie ujmując ani kropli swojemu wisielczemu nastrojowi mruknął:

- Dlaczego w soboty nie kupicie eliksiru wielosokowego w aptece Lupinów? - Znów dał zapaść niezręcznej ciszy. - Bo w weekendy wszyscy chcą być sobą. - Nagrany śmiech i oklaski znów rozbrzmiały z głośników, chwilowo zagłuszając łowcę upuszczającego na deski sceny tarczę strzelniczą. Na szczęście udało mu się nie uszkodzić drewnianego podestu ani siebie. Prowadzący uśmiechnął się nieco smutno i leniwym krokiem przeniósł się na środek sceny. Nabrał powietrza w płuca w nieco karykaturalny sposób, napinając się przy tym. Być może chciał w ten sposób dodać sobie nieco odwagi. Następnie przyłożył mikrofon do ust i zapowiedział następny występ. - Szanowni państwo, przed nami przedostatni występ tegorocznej imprezy. - Widząc, jak gęsto zaczyna robić się na widowni, spodziewał się dużego zainteresowania zaproszoną piosenkarką. Ludzi na Lammas robiło się coraz więcej. - Tym razem jest to występ specjalny, przeprowadzą go bowiem specjaliści z Ministerstwa Magii. - Zbliżył się do jednej z hostess trzymających wiklinowy koszyk. - Nagrodą dla osób, które zgłoszą się do tego występu, jest ten oto breloczek, który być może kiedyś uratuje wam życie. Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów przygotował bowiem dla nas przyspieszony kurs samoobrony. - Głośno przełknął ślinę. - Mam nadzieję, że nikomu z nas się nie przyda - dodał, śmiejąc się nerwowo, a później zaklaskał razem z widownią, obserwując Millie Moody.

Prowadzący został na scenie jako ochotnik, jeżeli nie znalazła się wystarczająca liczba zainteresowanych.

Tę część wydarzenia prowadziła będzie Millie. Zasady są takie same jak przy poprzednich występach - możecie zgłaszać się poprzez podniesienie ręki, a w nagrodę za uczestnictwo otrzymacie (za koszt jednego talonu na losowanie) specjalny przedmiot. W tym przypadku jest to mało estetyczny, ale bardzo przydatny brelok z pomponem. Oprócz szpikulca do samoobrony zawiera również zaklęty gwizdek, dzięki któremu możecie wezwać pomoc w trudnej sytuacji. Myślę, że jego posiadacze mogą zdziwić się, jak efektownie wybawi ich z opresji, niestety liczba jego użyć jest ograniczona.


there is mystery unfolding
à La Folie
And was it his destined part
Only one moment in his life

To be close to your heart?
Piwne oczy i brązowe włosy z miedzianym połyskiem, czasem z rozjaśnianymi pasmami lub po całości. Ma 165cm wzrostu, a sylwetkę szczupłą i chudą. Zawsze stara się prezentować, jakby była na właściwym miejscu. Zawsze zadbana, ładnie uczesana i ubrana. Wygląda na starszą niż jest w rzeczywistości, czy to przez zachowanie, ubiór czy ogólny wygląd - chce żeby brano ją na poważnie, jednak kiedy się rozluźni, podpatrzone u innych maniery łatwo znikają. Czasem kiedy mówi, słychać francuski akcent, który szczególnie wychodzi kiedy jest pod wpływem silnych emocji. Ciągnie się za nią zapach białego piżma, jaśminu i kwiatu bawełny.

Lyssa Dolohov
#532
04.07.2024, 04:13  ✶  
Mulciber Moonshine

Słaby ten żart, przeszło Lyssie przez głowę, kiedy patrzyła przez moment na świeczkę, ustawioną teraz obok próbek bimbru. Gdyby faktycznie był to żart, nie szliby na taką skalę. Więc albo Charles miał rozmach, albo zwyczajnie oszukiwał sam siebie. Jedna świeczka dla żartu to była jedna rzecz, ale całe pudła czy w czym to oni trzymali? To jasno sugerowało, nawet przypadkowym przechodniom, że byli gotowi na masową produkcję. Współczuła trochę Robertowi, bo nawet jeśli niektórzy uważali to za absurdalnie zabawne, to domyślała jak może być to problematyczne.

- Twój ojciec na pewno będzie zachwycony, kiedy mu o tym powiesz - rzuciła obojętnie. Przecież już wydawał się na niezmiernie rozradowanego, więc co będzie potem? - Może masz rację, Leonardzie - odpowiedziała mężczyźnie, ale jej głos był zwyczajnie oschły. Może to było to wychowanie z Norwegii, ale oboje, nie, cała ich trójka zdawała się gubić gdzieś koncept do jakiej rodziny należeli. Mulciberowie byli tradycjonalistami, którzy absolutnie nie wydawali się skłonni do rewolucji na jakimkolwiek rynku z tego prostego powodu, że socjeta częsta wyznaczała rytm jakichkolwiek zmian. To co proponowali, produkt z którym wychodzili, był zwyczajnie śmieszny; już widziała jak ci wszyscy bogaci czarodzieje, wytworne damy i ich mężowie patrzą na nie, określając mianem ordynarnych. Takie rzeczy sprzedawało się z zachowaniem dyskrecji klienta i do buduarów, a nie chwaliło asortymentem na rodzinnym kiermaszu.

Uśmiechnęła się do Sophie wesoło, skinieniem głowy przystając na jej prośbę. Na początku wygładziła je zwyczajnie dłońmi, oceniając ich stan i stopień całego bałaganu. Nie było źle, tylko trochę się potargały podczas tych wygibasów dziewczyny na stoisku obok. Lyssa sięgnęła po różdżkę i prostym zaklęciem wygładziła rudą czuprynę kuzynki.
- Już. Po problemie - zapewniła ją i nawet wyciągnęła z torebki niewielkie lusterko, by ta mogła się przejrzeć i ocenić efekty. Akurat we wszelkim doprowadzaniu do porządku i wyglądaniu porządnie, Lyssa uważała się za specjalistkę, a efekt który osiągnęła na Sophie za całkiem udany. - Była bardzo dobra - zapewniła ją, uśmiechając się do niej łagodnie. - I ma te ciekawe stany, w które potrafi wprowadzić. A jeśli tylko sprawia ci to przyjemność, to myślę że powinnaś to jakoś rozwijać - nawet jeśli nie wydawało jej się, by jej rodzina miała stać za tym murem, no przynajmniej ta doroślejsza jej część, to sama nie uznawała się za kogoś, kto Sophie powinien podcinać skrzydła. Biznes, sam w sobie, wydawał jej się jakąś pokrętną próbą uzyskania niezależności, do tego projektem niskich lotów, ale to było jej zdanie. A do tego nic nikomu.

A potem wróciła do nich Lorien i Lyssa wreszcie wzięła swojego kota na ręce, ponownie przytulając do siebie i odsunęła się od stanowiska bimbrowniczego.
- Ja z chęcią się przejdę. Chciałam w ogóle przejść się po stoiskach, co ty na to? - zapytała kobiety, podchodząc do niej, a potem jeszcze na moment odwróciła się w kierunku kuzynostwa. - Nie róbcie już sobie krzywdy i powodzenia. Do zobaczenia, Sophie - pomachała im, posłała ostatni uśmiech i ruszyła obok Lorien.


la douleur exquise
Or was he fated from the start
to live for just one fleeting instant,
within the purlieus of your heart.
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#533
04.07.2024, 08:40  ✶  
Mulciber moonshine

Czekoladowa żaba w końcu doczekała się zainteresowania Charliego. Chociaż chłopak nie podzielał zachwytów Brytyjczyków tą słodkością, nie zamierzał jej sobie teraz odmawiać. Mówili, że czekolada poprawia nastrój! Otworzył pudełko i chwycił płaza, nim zdążył uciec, a następnie wcisnął go do ust. Przeszło mu przez myśl, że to trochę okrutne... Żaba była zanimowana zbyt dokładnie... Ale przynajmniej znalazł kartę.

- Felix Summerbee. - Odczytał nazwisko, wciąż przeżuwając żabę, i bez słowa wyjaśnienia podał kartę bratu. Leonard też mógł sobie zobaczyć, co się wylosowało. O ile Charlie dobrze się orientował, Leo również nie pałał ekscytacją na widok kart kolekcjonerskich, ale przynajmniej zabrał papierek z jego rąk.

- A jeśli to naprawdę moja dziewczyna? - Zapytał Sophie, ciekawy jej reakcji. Zaraz jednak sprostował, nim zebrani pomyśleli sobie za dużo. - Nie, to tylko Brenna... Poznałem ją nad morzem, w Brighton. Jakiś czas temu tam pojechałem pozwiedzać. - Wyjaśnił, nie wchodząc w szczegóły. Nikt nie musiał wiedzieć, że zalał się krwią po spotkaniu z syreną, a Brenna uratowała mu skórę. Jedynie Leo mógł zauważyć, że któregoś dnia zniknęło mu dość sporo eliksiru wiggenowego z prywatnych zbiorów. - Za to ty nigdy nie znajdziesz chłopaka z takimi włosami, Sophie. Może to lepiej? Skoro brzydzi cię penis? Biedny byłby. - Charlie nie mógł się powstrzymać. Fallus trzymał się na knocie po tym, jak jego trzon został złamany, więc każdy ruch sprawiał, że czubek poruszał się w górę i w dół, z prawej na lewą. Przynajmniej Lyssa szybko pomogła kuzynce i jej fryzurze. - Bracie, będziesz musiał mi pomóc, jeśli wuj i ojciec odetną mnie od finansów. Oddam ci, gdy już zarobię miliony na takich świeczkach... I nie chcę teraz pić, możemy napić się wieczorem, jeśli do wieczora dożyję. Ech... Cicho, idzie ciocia. - Upomniał towarzystwo, łapiąc świeczkę i odkładając ją pod stół, by nie gorszyła cioteczki. Nie potrafił odczytać emocji Lorien. Rozbawiona? Rozczarowana? Oba na raz?

Kiedy nadeszła Lorien, Charlie obejrzał się na stoisko, którym zarządzał wcześniej. Ojciec był na posterunku i chyba nie potrzebowali już jego pomocy... Z pewnością jej nie chcieli. Zresztą, tata z kimś rozmawiał i wydawało się, że to ktoś znajomy.

- Ja mogę... - Odezwał się, lecz Lyssa go biegła. Nie zamierzał walczyć o uwagę Lorien, w końcu miał ją na co dzień w domu! Został na miejscu.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#534
04.07.2024, 10:06  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 04.07.2024, 15:01 przez Anthony Shafiq.)  
Scena > Południowe Stragany

Dzisiejszy dzień niewątpliwie był pełen niespodzianek, a jeszcze się nie kończył. Anthony wspomniał sobie poranną wróżbę przyjaciela o tym by nie tracił nadziei, a teraz ta jakoś przepełniała go, odmładzając co najmniej o dekadę. Nie spodziewał się zwycięstwa (w żadnej mierze, a przecież łucznictwo to kwintesencja sztuki geometrii i fizyki!). Po przekazaniu dzika podniósł się, kciukiem w zamyśleniu obracając stalowy sygnet, goszczący na jego prawej dłoni, przysłuchując się wieńczącym uprzejmościom wymienianym na scenie, obserwując zebranych na niej ludzi. Pozwolił sobie raz jeszcze pomachać, na wypadek gdyby Isaac nie zrobił jeszcze dobrego zdjęcia, a potem opuścił scenę przynaglany przez prezentera.

Schodząc zwrócił się jeszcze na moment do Geraldine:
– Dziękuję za wyborną zabawę. Bądźmy w kontakcie panno Yaxley, myślę, że będę potrzebował pani usług u progu września – Nie wchodził w detal, bo nie było jeszcze detalu. Wciąż wahał się czy przyjęcie Morpheusa powinno być w stylu starożytnim czy średniowiecznym ale popis łuczniczych możliwości awatara bogini łowów lub dzikiej gockiej wojowniczki zdawał się doskonałym urozmaiceniem bez względu na wybraną tematycznie epokę. To na później, teraz tylko pozostawił ziarno.

Potem, po chwili wahania, podszedł na moment do Erika, który wrócił na swoje miejsce widza.
– To było ciekawe doświadczenie, ale na mnie pora. Praca wzywa, wino samo się nie rozleje... Widzimy się później? – pytanie przyszło mu z trudem przez gardło, choć przecież Longbottom wspominał, że przyjdzie na dolewkę. Pozwolił sobie na możliwie swobodny uśmiech, ale w sumie chciał chociaż na moment zniknąć, zregenerować siły, odzyskać społeczne karty, które przez ten cały ambaras rozsypały się mu z rąk jak nieudolnemu początkującemu hazardziście.

◀▶

Zaraz po wymianie zdań odszukał w tłumie, co umówmy się - nie było aż takie trudne, swojego ulubionego zastępcy Jonathana.
– Widziałeś już jakie cudeńka wystawili? Chciałbym zajrzeć do Potterów, podobno mają jakieś perfumiarskie nowości, pomożesz mi wybrać – oznajmił, wsuwając ręce głęboko w kieszenie.
Świnkowa panienka
I’m sorry I said you cheated…even though you DID cheat!
Ślicznie ubrana dziewczyna o nieskazitelnym upięciu jasnych włosów i zadartym nosku. 169cm || przeciętna budowa ciała || bardzo jasne włosy || ciemnoniebieskie oczy

Peppa Potter
#535
04.07.2024, 10:59  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 04.07.2024, 11:16 przez Peppa Potter.)  
Stoisko Potterów. Rozmowa z Brenną.

Cały jej wywód spotkał się z niczym. Nim ostatnie słowa zawisły w powietrzu, a Peppa znalazła się przy stoisku, ciotki już dawno nie było. Zirytowała się niezmiernie i niemal podskoczyła, słysząc głos kogoś innego. Tak, dopiero wtedy zauważyła Brennę. Córka Elise? Peppa gubiła się w swojej rodzinie. Większość Potterów pracowała w sektorze urody. Kosmetyki, perfumy, zaklęcia upiększające — Peppa kojarzyła ich bardziej po wykonywanym zawodzie niż stopniu pokrewieństwa.

Brenna w zwięzły i logiczny sposób wyjaśniła wszystkie atuty postawienia stoiska na festynie, ale Świnkowa Panienka oczywiście musiała pozować na nieprzekonaną. I tak, wujek George utknął, bo zapomniał, że tego dnia sklep jest nieczynny i akurat był w toalecie, gdy reszta rodziny szczelnie zamknęła lokal różnymi urokami przed festynem. Peppę to bawiło, bo sama zapewniała ojca, że w środku na pewno nikogo nie ma i że mogą zacząć zamykać.

— Próbkę? — Uniosła brew urażona. To nie tak, że głównie z produktów testowych korzystała, bo te mogła sobie dowolnie podkradać ze sklepu, ale proponowanie próbki Potterów jednemu z Potterów było właściwie ironiczne. A kolejnymi słowami to dopiero się speszyła! — No wiesz!? Jestem raczej w grupie docelowej osób, które tu mieszkają i starają się wyjść z domu w nienaruszonym stanie.

Wcale nie skorzystała z loterii i wcale nie zgłosiła się na ochotnika do występu na scenie, a trzymana w ręce biała róża nie mała absolutnie związku z festynem.

— No nic, życzę powodzenia w tym rozgardiaszu.

Wzruszyła ramionami i sobie poszła, poprawiając jeszcze jedno z opakowań Ulizanny, by stało równo frontem do klienta. Najpopularniejszy produkt Potterów był chyba jedynym osiągnięciem w całym życiu ojca Peppy. No, poza stworzeniem jej samej, rzecz jasna. Nawet mariaż mu nie wyszedł. To znaczy, on i Mildred byli zaskakująco kompatybilni, ale mając na celu ślub z panną od McGonnagalów chciał zyskać teoretycznie idealną partnerkę zawodową. Któż by nie nadawał się do firmy Potterów jak osoba z wrodzonym talentem do transmutacji? Niestety się przeliczył i jego luba, skacząc między Mungiem i Ministerstwem, okazała się być zbyt zajęta ważniejszymi sprawami niż patentowanie najbardziej skutecznego zaklęcia usuwania piegów.

Ruda Złośnica
Kto nie wie, dokąd zmierza, nigdy nigdzie nie dojdzie.
Długie, rozpuszczone, nieco niesforne włosy w kolorze rudym. Penny nigdy ich nie związuje. Twarz upstrzona licznymi piegami, na której zawsze widnieje uśmiech. Brązowe oczy. Sylwetka szczupła, a do tego około 165 cm wzrostu. Będąc blisko, można wyczuć delikatny, owocowo-kwiatowy zapach, w którym mieszają się ze sobą różne nuty - gruszka, irys, czarna porzeczka, kwiat pomarańczy...

Penny Weasley
#536
04.07.2024, 13:02  ✶  
Loteria

Najwyraźniej całe to trzymanie kciuków, za wiele szczęścia Penny nie przyniosło. Oczywiście mogłaby spróbować z kolejnymi losami, nie były drogie, ale... no tych pieniędzy to ruda jednak za wiele nie miała przy sobie. A od dopiero co poznanego Matthew pożyczać przecież nie będzie? Choć może jednak? Kłamstwem byłoby, że taka myśl to jej w ogóle się przez główkę nie prześlizgnęła. Przecież ten jeszcze jeden, może dwa losy, mogłyby pozwolić coś wygrać. Ostatecznie jednak ugryzła się w język.

Choć oczywiście trzymała kciuki za Matthew, to na same koło nie spoglądała. Nie śledziła z jakąś taką większą uwagą, co też na nim wypadło. Zamiast tego próbowała zorientować się w tym, które stoiska były najbliżej. Czy zawierały coś interesującego? Wartego zatrzymania się przy nich? W oczy rzuciły jej się... Magiczne Różności? Aż zamrugała te dwa razy, nie do końca pewna czy dobrze to przeczytała. Może coś jej się przewidziało? Wydawało?

Przez głowę przeleciały jej ponownie słowa tego wkurwiającego faceta, który kilka godzin temu przyszedł złożyć całą tą bzdurną reklamacje do sklepu. Czy nie w ten sam sposób określił miejsce, gdzie zakupił ten swój szrot? Zawiesiwszy się na tym, przez nieco dłuższą chwilę u boku Matthew obecna była jedynie ciałem. Wreszcie jednak spojrzała w jego kierunku.

- Wypadło Ci coś fajnego? - zapytała, będąc w zasadzie gotową na to, żeby kolejny raz, na szybkiego pociągnąć go w jakieś tam miejsce. Nie zwracając w ogóle na to, że warto byłoby się upewnić, że nadąża. I mu to nie przeszkadza. - Hm?

Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#537
04.07.2024, 17:02  ✶  

- I kurwa dobrze, ile można tych zabobońskich kurw z Kowenu słuchać. - Pociągnął dym z odpalonego papierosa, drapiąc się wyciągniętą różdżką po szyi. A potem się dziwić, że ciągle swoją łamał. Ta miała się jednak zadziwiająco dobrze - identyczna różdżka jak ta, którą miała Victoria. Różniły je tylko długości. Schował ją do kieszeni i upewnił się, że ta śmieszna torba, którą wylosował, dobrze się trzyma jego pasa. Zajebista rzecz.

Poziom empatii Sauriela nie zawsze był na poziomie banana, ale od dłuższego czasu się taki zrobił. Całkowicie celowo. Wielka przegrana z jego strony, ale to nie było istotne - lepiej mu się w ten sposób żyło. Z cynicznym uśmiechem numer cztery na ustach i aroganckim obyciem. Nie zatrzymywana dla siebie "szczerość" (mylona z chamstwem) była więc prawdziwym "podarunkiem" dla ludzi wokół, chociaż od dłuższego czasu więcej niż tej szczerości było mrukliwości czy milczenia. Tutaj potrzebna była chyba kokaina, albo Felis Felicis, a jak widać udało się obyć bez tego. Ten wieczór dla niektórych był załamującą tragedią, dla innych szampańskim wydarzeniem, do którego nic tylko wznieść kieliszek.

Jakoś nie spodziewałby się, żeby bliźniacy lecieli na spektakl cyrkowców ani teraz, ani później, cokolwiek by się tam nie działo. Nie spodziewał się ich ani na ławeczkach widowni (nie było tam półek z książkami, które Robert mógłby przestawiać) ani tym bardziej na scenie. Samego Sauriela też nie kusiło, chociaż miał dramatyczną wizję, żeby pograć na gitarze dla mdlejących panien. Może któraś potem nadstawiłaby swoją szyję zamiast wrzucenia galeona do kapelusika. Tym nie mniej nie wziął nawet gitary, a nie chciało mu się już szwędać między ludźmi. Wolał pokręcić się po spokojniejszych zakamarkach tego miasta, nawet jeśli to kręcenie się było związane z nic nie robieniem i jaraniem szlugów.

- Nie bój nic, Riki. - Klepnął mężczyznę w ramię, dobrze wiedząc, że zdecydowanie nie powinien. Ale w jego wypadku to był wyraz sympatii, chociaż niekoniecznie każdy musiał uważać to za sympatyczne. Sauriel nie był osobą, która by leciała się poprzytulać czy powiedzieć "lubię cię". A przecież niektórych faktycznie lubił, więc jakoś to trzeba było okazywać, tak? - Wyrobi się szczeniak. - Niekoniecznie na lepsze, bo przecież spójrzcie, co ze Staszka wyrosło.

- Ay... miłego, Riki. Powodzonka w sprzedaży. - Obrócił się razem z Victorią i skierował się do wyjścia z tej imprezy. - Taa... Już mi starczy tłoku i ludzi wokół. - Miał wrażenie, że takie zbieraniny zaczynały wyczerpywać coraz mocniej jego zasoby energii przeznaczonej dla ludzi. Wyrzucił niedopałek na ziemię i przygniótł go obcasem, kiedy szli przez uliczkę. - Złapie tego młodego Mulciberka kiedy indziej, nie chce mi się już brodzić w tym tłumie. - Nie było takiej dziury, w której ktoś by się przed nim ukrył na Nokturnie. To było jedynie kwestią tego, jak długo będzie musiał szukać.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Lew Salonowy
Seeking to be whole
Driven by passion
Philip to mierzący 173 cm wzrostu wysportowany mężczyzna. Niebieskooki blondyn, którego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach i promienny uśmiech. Jego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach oraz promienny uśmiech. Przywiązuje dużą uwagę do swojego wizerunku, dopasowując swój ubiór do każdej sytuacji. Roztacza wokół siebie aurę niezachwianej pewności siebie.

Philip Nott
#538
04.07.2024, 21:29  ✶  
Loteria > opuszczam kiermasz

Możliwe, że powinien być bardziej szczegółowy w tym momencie, kiedy wypowiadał się o stanie Alexandra. Nie życząc mu wszystkiego najgorszego to wszystko, co był w stanie wykrzesać z siebie w tym momencie - w chwili obecnej nie wydawało mu możliwe, aby z tym czarodziejem nawiązał jakąkolwiek nić porozumienia. Nie ze wszystkimi dawało się żyć w zgodzie.

Zwracając się do Roberta w jakimś stopniu liczył na to, że zdoła przekonać swojego kuzyna do pewnej zmiany swoich planów, ale jeśli chciał mieć w nim świadka to powinien iść na tego rodzaju ustępstwa. Przez cały ten czas, jaki pozostał do weekendu, tak naprawdę to, co miało miejsce nie ulegnie zmianie w czasie. Nawet jak on chciałby to załatwić jak najszybciej.

— Wobec tego spotkajmy się w najbliższy weekend. — Philip postanowił się dostosować do swojego kuzyna, na którego zeznania liczył. Po tym, jak został potraktowany przez jednego z przedstawicieli Departamentu Przestrzegania Prawa, mógł spodziewać się podobnych przypadków. Nie mógł pozwolić na to, aby podważono jego zeznania w sprawie tej napaści. Natomiast zeznania poszkodowanego we własnej osobie i naocznego świadka mogą być trudniejsze do podważenia.

— Z tego co jest napisane na etykietce tego eliksiru to mikstura powodująca chaos w głowie. Wylosowałem także pióro, ciekawe jak będzie pisać. — Zwrócił się do Roberta po tym jak odebrał swoje nagrody. I bez tego eliksiru miał wystarczająco chaosu w swoim życiu, jednak może okazać się przydatny w przyszłości. Nie wiedział, że trafił mu się czarnomagiczny przedmiot. Gdyby wiedział to odmówiłby jego przyjęcia. Wydawanie posiadaczom losów na loterię czarnomagicznych przedmiotów to również dobry powód aby jakiś Auror rozmówił się z organizatorem loterii.

Po odebraniu nagród wraz z Robertem opuścił teren kiermaszu. Do swojego domu dotarł na własnych nogach - mieszkał na tej samej ulicy. Jeśli zapragnie znowu wrócić na kiermasz, po prostu wyjdzie na ulicę.

Postać opuszcza sesję


Before I'm back to my defenses
I delight in waiting here
To watch the whole thing escalate
Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#539
04.07.2024, 22:55  ✶  
Świeczki i kadzidła Rodziny Mulciber

Podczas prowadzenia rozmowy z Victorią i Saurielem, w pewnym momencie podszedł do niego Robert, więc musiał na chwilę swoją uwagę przenieść na brata, który poprosił o zajęcie się kwestią stoiska do końca kiermaszu, jednocześnie informując, że wraca do domu. Richard zgodził się i z drugiej strony, odczuł wewnętrzną ulgę, że brat postanowił tej rady posłuchać.
Na Philipa także skierował spojrzenie, jakby w upewnieniu, czy ten już też doszedł do siebie, aby samodzielnie się poruszać. Gdy więc Victoria udzielała odpowiedzi, powrócił uwagą do jej osoby.

Sauriel mógł mieć słuszną uwagę, że pokazy cyrkowców i samo przesiadywanie na widowni, nie było czymś, co by interesowało bliźniaków. Nie traciliby czasu, na oglądanie ich występów.

- Rozumiem.
Dla Richarda, po tylu latach nieobecności w kraju, pojawianiu się wybranych sytuacjach i okolicznościach w rodzinnym mieście, ze wszystkich sabatów. Owenów czy innych świąt, to najwięcej zaliczył Yule. Nie miał jak wypowiedzieć się o poprzednich jak Litha czy Beltane, gdyż na nich nie uczestniczył. Znał ich przebieg przez prasę i mieszkającą tutaj rodzinę. Czytał także wywiady i o sytuacji z zimnymi. I teraz też, skojarzył postać kobiety, że mogła wydawać mu się znajoma. A to przecież ze zdjęć. Po czasie do niego dotarło.

Klepnięcie w ramię przez Sauriela sprowadziło go szybko na ziemię, jakby chciał go pocieszyć. I jeszcze skrócił jego imię. "Wyrobi się szczeniak… To się jeszcze okaże." – pomyślał, powtarzając sobie słowa młodego Rookwooda.

- Oby.
Skomentował to krótko, nie drążąc tematu. Wszystko zależy od rozmowy jaką podejmie z synem i jego dalszych działań.

Skoro więc żadne z nich nie planowało nic dodatkowo kupować, jak to zakomunikowała panna Lestrange, że już wcześniej zakupu dokonała, nie zatrzymywał ich.

- Miłego wieczoru.
Odpowiedział im na pożegnanie i odprowadził wzrokiem, aż się oddalili.

"Jasna cholera. Teraz sam zostałem z tym pierdolnikiem." – westchnął, przeklinając w myślach. Rozejrzał się po tym stoliku. Poprzestawiał kilka rzeczy, poukładał równo, uspokajając swoją nerwicę natręctw. Kucnął jeszcze przy pozostałych kartonach, które otworzył, aby sprawdzić zawartość, co gdzie się znajdowało. Aby wiedzieć, z którego pudła brać kadzidła i świeczki. Znalazł też karton, jaki sprowadził Charles z połamaną chujo-świeczką. "Skąd miał tak debilny pomysł?" – zaczął się zastanawiać. Zamknął ten karton i wsunął pod stół. Przesuwając na drugą stronę, aby oddzielić od pierwotnego ich rodzinnego towaru. Sprawdził zawartość kasetki. Przejrzał zeszyt i na koniec rozejrzał się po przemieszczającym tłumie.

"- Charles. Robert wrócił do domu. Jeżeli jesteś jeszcze przy stoisku Sophie, poinformuj ją o tym. Nie wiem czy Lorien jest z wami, ale jeżeli tak. Daj jej także o tym znać. Jeżeli możesz, wróć na stoisko ze świecami. Porozmawiamy."
Skoncentrował się na swoim młodszym synu i przez umiejętność Fali, przekazał informacje a także poprosił, aby Charles wrócił na rodzinne stoisko. Póki klientów nie było, a on sam stał jak kołek, wykorzysta ten czas na rozmowę ze swoim potomkiem.

Czekając na odpowiedź, bądź przybycie Charlesa, zapalił sobie papierosa i usiadł na zwolnionej wcześniej skrzyni. Obserwował sobie otoczenie, zachowując czujność.

Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#540
04.07.2024, 23:35  ✶  
Gdzieś poza straganami

Zabobońskich kurw… Nie nazwałaby kowenu i kapłanów zabobońskimi kurwami, ale też jej stosunek do religii bardzo się zmienił w ostatnim czasie. To nie tak, że nagle stała się gorliwą wyznawczynią grzmiącą na ludzi, że są ślepi, głupi i głusi, nic z tych rzeczy. Zmiana zaszła w niej samej; to, że wierzyła, bo zobaczyła i doświadczyła tego wszystkiego na własnej skórze, nie znaczyło, że każdy musiał podzielać jej zdanie. Nie spodobało jej się jednak określenie, jakim rzucił Sauriel, rzeczywiście było pozbawione empatii do tego, co czuje druga osoba, wszak wiedział doskonale jaki jest jej stosunek do tego.

Wielka i nadęta, jak to wiele osób o niej myślało, pani auror, nie zwróciła jednak uwagi na to, że Sauriel wyrzucił niedopałka na ziemię. Przydeptał to przydeptał, nic więcej ją nie obchodziło, że śmiecił, pozwoliła sobie jednak na to, by nadal iść z nim pod ramię. Nie spieszyła się bardzo, ale zdecydowanie kierowali się już do wyjścia. Jak na jej standardy, to tego tłumu i wrażeń też miała już po dziurki w nosie, a to było wszak całe morze emocji: przygarnięcie kota, złość na Mulcibera, zamieszanie, strach, bo kot zwiał, później niepokój, gdy spotkała Sauriela i jego towarzyszkę… Victoria ostatecznie się uspokoiła i większą część czasu była tu naprawdę szczęśliwa, zwłaszcza wtedy, gdy Sauriel sam wybrał dla niej i kupił jej wisiorek, może za wyjątkiem momentu, kiedy gorzej się poczuła po kieliszku rakiji… Ale miał to być dzień zdecydowanie zaliczony do tych udanych. Jeden z nielicznych tak naprawdę.

– Może nawet lepiej na osobności. Wszyscy jacyś nerwowi dzisiaj byli przez te świeczki – większą część tego przedzierania się przez ludzi była po prostu zamyślona i nie odzywała się za dużo, ale chyba cisza między nimi tym razem nie należała do tych niezręcznych? – I co, jakie masz teraz plany? – pytała, rzecz jasna, z ciekawości, nic poza tym. Sama planowała wykorzystać świecę, którą kupiła i pomoglić się do Matki, ale poza tym, no to pozostawało jej zapoznać małą Lunę z Kwiatuszkiem, a Kwiatuszka z całym jego nowym domem. Czuła, ze to będzie emocjonująca noc dla całej trójki.

W końcu udało im się wydostać z tłumu.

– Wiesz co… Tak mi przyszło do głowy – Victoria zatrzymała się i ostrożnie położyła na chwilę koszyk z kotkiem na bruk, by zanurkować ręką w swojej torebce. Myślała nad tym przez ten czas i ostatecznie podjęła decyzję, najwyżej Sauriel odmówi. – Może weź to jedno ze sobą? – wyciągnęła do niego jedno z lusterek dwukierunkowych, które wygrała w loterii. Przydatna rzecz. Może i ten model nie miał jakiegoś wielkiego zasięgu, bo jedynie taki wielkości Londynu, ale to było więcej niż nic, a przecież Sauriel dużo przebywał w Londynie, tak, jak ona: jak nie w Ministerstwie, to w domu. Może Sauriel odbierze to jako jej kolejne narzucanie się, i trochę się o to bała, ale jednocześnie nie umiała się tym przejąć.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (8658), Alastor Moody (2816), Viorica Zamfir (7443), Brenna Longbottom (9148), Erik Longbottom (10575), Geraldine Yaxley (3118), Atreus Bulstrode (6249), Thomas Hardwick (2133), Cedric Lupin (7459), Perseus Black (951), Nora Figg (2409), Florence Bulstrode (5777), The Tempest (2039), Heather Wood (4239), Ula Brzęczyszczykiewicz (1800), Dora Crawford (3062), Philip Nott (5347), Bard Beedle (4762), Robert Mulciber (6511), Cameron Lupin (5438), Lyssa Dolohov (6494), Victoria Lestrange (17455), Sauriel Rookwood (10901), Cathal Shafiq (1684), Celine Delacour (3597), Sebastian Macmillan (6935), Stanley Andrew Borgin (8416), Bertie Bott (3462), The Edge (17225), Peppa Potter (1867), Rabastan Lestrange (656), Augustus Rookwood (565), Laurent Prewett (20679), Guinevere McGonagall (2846), Christopher Rosier (238), Lorraine Malfoy (3818), Leon Bletchley (6029), Olivia Quirke (5691), The Overseer (764), Alexander Mulciber (4340), Ambrosia McKinnon (2310), Tristan Ward (5474), Hades McKinnon (2237), Richard Mulciber (13112), The Lightbringer (5951), Thomas Figg (2419), Morpheus Longbottom (3952), Penny Weasley (9069), Vera Travers (2351), Neil Enfer (6742), Millie Moody (5588), Isaac Bagshot (5045), Asena Greyback (344), Anthony Shafiq (13151), Mabel Figg (1777), Ralitsa Zamfir (845), Lorien Mulciber (11735), Sophie Mulciber (3252), Basilius Prewett (3999), Jonathan Selwyn (4962), Charles Mulciber (10107), Leonard Mulciber (4189), Charlotte Kelly (291), Jagoda Brodzki (1208), Jessie Kelly (204), Electra Prewett (1891)

Wątek zamknięty  Dodaj do kolejeczki 

Strony (88): « Wstecz 1 … 52 53 54 55 56 … 88 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa