Zamaszystym krokiem ruszyła wiec przed siebie, by opuścić teren festiwalu. Stoisko z jej nazwiskiem już ja nie ruszało. Najważniejsze, by jej osobiście nikt nie rozpoznał. Nosek do góry, pogardliwy wzrok i już była w dalszej części Pokątnej. Wybierze się dzisiaj do pobliskiego parku poza magiczna strefa. Niech straci. Tutaj było po prostu zbyt tłoczno i za głośno. Granica festynu rozmywała się i nie wiadomo, kto był uczestnikiem, a kto zwykłym przechodniem.
Przedarła się przez Dziurawy Kocioł, jak gdyby uciekała od natrętnego zalotnika. (Swoja droga, tego udało jej się doświadczyć kiedyś w Hogwarcie, gdy jednego młodszego ucznia tak oślepiły uczucia, ze nawet nie zważał na opryskliwość dziewczyny. Niestety był uciążliwy, a co gorsza - niespecjalnie dobrze urodzony.)
Będąc poza tym całym harmidrem, Peppa odetchnęła z ulga. Teraz mogła kontynuować swój cudowny spacer, chociaż, niestety, szanse na spotkanie kogoś interesującego drastycznie zmalały.