• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Plac i stragany [Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)

[Lato 1972] Święto Żniw - Kiermasz (Wątek główny)
Świnkowa panienka
I’m sorry I said you cheated…even though you DID cheat!
Ślicznie ubrana dziewczyna o nieskazitelnym upięciu jasnych włosów i zadartym nosku. 169cm || przeciętna budowa ciała || bardzo jasne włosy || ciemnoniebieskie oczy

Peppa Potter
#641
17.07.2024, 21:36  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.08.2024, 17:05 przez Peppa Potter.)  
Peppa stała i patrzyła przed siebie. Zagapiła się na kolejne występy na scenie. Tak łatwo człowiek się rozpraszał, gdy wokół tyle się działo. Dodatkowo tłumy ludzi przyciągały oczy. Dźwięki rozmów kierowały jej ucho w ich stronę. Chciała wszystko wiedzieć, nie przepuścić żadnej nowinki, żadnego istotnego wydarzenia... Ale jednocześnie, nie mogła dopuścić, by ktoś jeszcze ja tutaj rozpoznał. Co prawda dostrzegła w tłumie kilku czarodziejów, uznawanych za poważnych i dostojnych, ale mając taka reputacje, pojawienie się na wiejskim festiwalu nie robiło nic. Rysy to nie zrobi na nieskazitelnym obrazie. Zaś publiczny portret Peppy dopiero zaczął się malować i absolutnie nie może być kojarzona jako "piękność z dożynek". To by doprowadziło ja do rozpaczy.
Zamaszystym krokiem ruszyła wiec przed siebie, by opuścić teren festiwalu. Stoisko z jej nazwiskiem już ja nie ruszało. Najważniejsze, by jej osobiście nikt nie rozpoznał. Nosek do góry, pogardliwy wzrok i już była w dalszej części Pokątnej. Wybierze się dzisiaj do pobliskiego parku poza magiczna strefa. Niech straci. Tutaj było po prostu zbyt tłoczno i za głośno. Granica festynu rozmywała się i nie wiadomo, kto był uczestnikiem, a kto zwykłym przechodniem.
Przedarła się przez Dziurawy Kocioł, jak gdyby uciekała od natrętnego zalotnika. (Swoja droga, tego udało jej się doświadczyć kiedyś w Hogwarcie, gdy jednego młodszego ucznia tak oślepiły uczucia, ze nawet nie zważał na opryskliwość dziewczyny. Niestety był uciążliwy, a co gorsza - niespecjalnie dobrze urodzony.)
Będąc poza tym całym harmidrem, Peppa odetchnęła z ulga. Teraz mogła kontynuować swój cudowny spacer, chociaż, niestety, szanse na spotkanie kogoś interesującego drastycznie zmalały.

Postać opuszcza sesję
Dama z gramofonem
Lorka, Lorka, pamiętasz lato ze snów,
gdy pisałaś "tak mi źle" ?
Prędzej ją usłyszysz niż dostrzeżesz. Jej przybycie zwiastuje stukot obcasów i szelest ciągnącej się po posadzce szaty. Ma 149 cm wzrostu (już w kilkucentymetrowych szpilkach - bez nich: +/- 144 cm!), ile waży to jej słodka tajemnica. Włosy ciemnobrązowe, po rozpuszczeniu sięgające jej do pasa. Ma trudne do ujarzmienia loki. Oczy w nienaturalnym, kobaltowym kolorze. Urodę ma bardzo klasyczną, pachnie drogimi perfumami o zapachu jaśminu. Nie wygląda jakby ubierała się w sekcji dziecięcej u Madame Malkin. Jej ubrania są dopasowane, pasują zazwyczaj do okazji i miejsca. Jeśli jakimś cudem nosi szaty z krótkim rękawem na wewnętrznej stronie jej lewego ramienia można zobaczyć mały magiczny tatuaż przedstawiający koronę. Zapytana o to macha ręką tłumacząc "ot błędy młodości" Ułożona, kulturalna, chociaż pierwsza dzień dobry na ulicy nie powie.

Lorien Mulciber
#642
17.07.2024, 21:43  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.07.2024, 21:44 przez Lorien Mulciber.)  
Château des dragons

Nawet jeśli opowieść skierowana była w oczywisty i naturalny sposób do Lyssy, która pierwsza zainteresowała się figurą, to Lorien też słuchała. Może z lekkim rozczuleniem, może bardziej współczuciem - doskonale wiedziała, że podłapanie przez Shafiq'a tematu smoków kończyło się zazwyczaj wielogodzinnymi opowieściami i historiami z nimi związanymi. Gratka dla fascynatów, ale co do reszty społeczeństwa… No cóż. Tymczasem wykład skończył się szybciej niż się tego spodziewała, a temat zszedł na rzecz równie ważną - Rosierowie.
- Hm…- Obrzuciła przyjaciela uważnym i wybitnie wręcz oceniającym spojrzeniem. Niewiele brakowała, a kazałaby się mu okręcić, ale ostatecznie po prostu wskazała na swoją własną sukienkę w wyjątkowo zbliżonym odcieniu beżu co garnitur Anthony’ego. Już nawet zapomniała o irytującej plamce krwi na wysokości swojego obojczyka. Najwyraźniej ich rodzimy dom mody wyjątkowo wziął sobie do serca fakt, że w tym roku powinny królować pięćdziesiąt różnych odcieni piasku i pasteli. A skoro ona zdecydowała się nosić beż, to nie mógł być złym wyborem.

- Potterowie się rozłożyli ze swoim stoiskiem? Och, będziemy musiały tam zajrzeć później Lysso.- Zwróciła się do swojej towarzyszki. Zaraz jednak Anthony na nowo odciągnął jej uwagę kolejnym pytaniem. Kieliszek Tajemnicy? Zastanowiła się przez moment. Rzeczywiście już dawno nie mieli okazji się spotkać i na spokojnie porozmawiać. Zawahała się przez moment, jednak zagrał wyjątkowo dobrą kartą, gdy płynnie przeszedł na włoski.- Tremo al pensiero di cosa mi farebbero i Rosier se ti ordinassi di inginocchiarti in questa sporcizia e polvere.- Odpowiedziała spokojnie. Przez grzeczność natychmiast wróciła do angielskiego.- Co prawda mam jutro tylko jedną rozprawę, a to jedna z tych które lubią się przesadnie komplikować. Spotkajmy się o piątej. Powinnam do tego czasu skończ…
Zamilkła w połowie słowa dostrzegając zbliżającą się do nich postać.
Szanowny pan Jonathan Selwyn.
Kto by się spodziewał, że tani jarmark przyciągnie tak wiele znajomych twarzy. Dotychczas Lorien starała się powstrzymać ciekawość i nie zdać tego magicznego pytania “Antonio, kto cię ubrał w... to coś.” I nie, nie chodziłoby jej o garnitur, oczywiście! Szarfa kuła w oczy lekką tandetą typową dla festynów rodzinnych. Posłała Jonathanowi uśmiech - jeden z tych będący równocześnie przywitaniem i krótkim “jak dobrze cię widzieć”.
- Nasz Antonio?- Udała zaskoczoną, przykładając dłoń do serca.- Zwycięzcą konkursu łuczniczego? Jak wiele sekretnych talentów jeszcze przed nami ukrywasz, mio caro amico? Widzisz Jonathanie, on nic już mi nie mówi. - Pokręciła głową, a towarzyszyło temu wyjątkowo dramatyczne westchnięcie.
Nie skomentowała całej reszty zdania, uznając, że lepiej będzie jednak nie ciągnąć tematu owego całego magnetyzmu czy innego przyciągania. Uniosła do ust kieliszek, upiła trochę. Klasyczny rocznik. Dobry, znajomy smak wina. Jeden z tych, który wypada ofiarować komuś w ramach prezentu, a przy tym trochę szkoda go wyciągać dla nielubianych gości na niezobowiązującym obiedzie.
Pan Egzorcysta
here lies the abyss,
the well of all souls

ciemnobrązowe oczy; rozszczep tęczówki prawego oka (źrenica w kształcie dziurki od klucza); czarne włosy; przeciętny wzrost 173 cm; zimne dłonie; często ubrany cieplej niż sugeruje pogoda; okulary do czytania; srebrny łańcuszek z sygnetem na szyi (w oczku znajduje się zasuszony kwiat z rodzinnego ogrodu); niespieszny chód; cichy, nieco niewyraźny głos

Sebastian Macmillan
#643
17.07.2024, 21:59  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.08.2024, 20:46 przez Sebastian Macmillan.)  
Południowe stragany - stoisko kowenu

Obsługuję stoisko po przyjściu Morfeusza.

Jak dotąd wszystko szło... zaskakująco dobrze. Biorąc pod uwagę to, że ostatnio sabaty nie miały zbyt dobrych tendencji, jeśli chodziło o finały, Sebastian starał się wierzyć, że Lammas przełamie tę złą passą i pozwoli wszystkim gościom cieszyć się ostatnimi atrakcjami w ciszy i spokoju. Po powrocie ze stoiska loteryjnego Macmillan zajął się sprawdzaniem towarów i podliczaniem kasy, co by sprawdzić, czy któreś z nich przypadkiem nie popełniło żadnych większych błędów przy sumowaniu zamówień klienteli. Bądź co bądź, mieli tutaj dzisiaj spory ruch.

Kolejne zaskoczenie, ale za to jakże miłe, skomentował w myślach, celując różdżką w jedno z pudeł, które pozostawił na drugim końcu stoiska. Wziął głęboki oddech i szarpnął nadgarstkiem, pragnąc przywołać do siebie pudło za pomocą magii translokacji. Nawet na poziomie szkolnym miał problemy tą dziedziną magii; głównie z tego powodu musiał zrezygnować z udziału we wszelkiego rodzaju kursach teleportacyjnych organizowanych przez Hogwart czy Ministerstwo Magii. Po prostu pewne techniki wymakały mu się z rąk, co przeniosło się także na dorosłe życie.

(Translokacja) Przepchnięcie pudła bliżej siebie x2
Rzut T 1d100 - 59
Slaby sukces...

Rzut T 1d100 - 70
Sukces!

Po sprawdzeniu zawartości pudła lub przeniesieniu go na odpowiednie miejsce siłą własnych rąk, Sebastian podniósł wzrok na nadchodzącego klienta. Uśmiechnął się minimalnie, gdy zdał sobie sprawę, że był to jeden z nielicznych przypadków, gdy ktoś nad nim nie górował. Rzadki widok, gdy nawet ktoś pokroju Brenny Longbottom przewyższał go wzrostem. Tych wszystkich brygadzistów musieli rozciągać na jakichś specjalnych maszynach, że byli tacy wielcy. Przecież to nie mogło być tylko błogosławieństwo Matki Natury.

— Łaska Matki niech zawsze będzie z panem — odezwał się Sebastian w ramach powitania, gdy sam nie uzyskał od przybysza choćby zwykłego dzień dobry. — Stosunkowo tanio... W końcu jesteśmy tylko kowenem. Ale w pakiecie będzie taniej. Gorąco polecam model Matka moim światłem i Wiara, nadzieja, miłość. Zachęcam też do zapoznania się z twórczością kapłanki Fantazji i jej fantastycznymi przepisami.

Kąciki ust poderwały się u Macmillana do góry, gdy zauważył uśmiech na twarzy klienta, jednak poczuł też dreszcz u szczytu kręgosłupa, jakby już u kogoś widział ten uśmiech. Potrząsnął głową, rozglądając się na prawo i lewo, jakby szukał już kolejnego produktu, jaki mógłby podsunąć Morfeuszowi.
Czarodziej
Życie to sztuka, którą uprawia niewielu. Większość tylko wegetuje.
Wysoki brunet, mierzący 193 cm o zielonych oczach. Ubierający się jak zwyczajni mugole, nie rzucając się w oczy. Szczupły, z dobrze zbudowaną sylwetką.

Tristan Ward
#644
18.07.2024, 00:16  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 18.07.2024, 00:18 przez Tristan Ward.)  
Stoisko Magiczne Różności
Obsługiwanie Penny i Camerona

Z jednej strony ciekawiło, co lub kto wywołał zamieszanie między straganami, a z drugiej, w obecnej chwili Tristan nie chciał sobie za bardzo tym zaprzątać głowy. Zgodził się więc na propozycję Olvii, która pomyślała o tym, aby wysłać sowę z zapytaniem. Lecz kto wie, czy czasem dnia następnego prasa nie napisze swoje relacje z wydarzeń Lammas.

Do stoiska podszedł Leon, niespodziewanie wracając do nich. Tym samym przyniósł im na degustację wino. Miło z jego strony. Tristan zdążył odebrać kubeczek i postawił sobie bliżej na stoliku. Zdążył rozwinąć kanapkę i skosztować jednego kęsa, a już pojawiły się kolejne osoby. Rodzeństwo Bulstrode. Zainteresowanych kupnem eliksirów, pozostawił ich pod opieką Olivii.


@Penny Weasley

W kolejnej chwili pojawiła się kolejna klientka. Również rudowłosa co jego kochana Olivia. Widząc iż jej zainteresowanie skupiło się bardziej na jego wyrobach, nie dokończył swojej kanapki, tylko zawinął i odłożył. Przełknął wytarł usta i stanął przy stoliku, słuchając opinii dziewczyny na temat jego wyrobów. Leona zostawił Olivii, gdyż najwyraźniej coś chciał jej przekazać.

Na pytanie o broszki w kształcie motyla z kamieniem szlachetnym, Tristan skinął głową, że owszem posiadają. Ze stolika zgarnął z trzy, które położył w centralnym miejscu stolika, aby ([u]Penny Weasley) mogła sobie dobrze obejrzeć[/u]. Jeden był z awenturynem, drugi z ametystem, trzeci z bursztynem. Miał ich jeszcze kilka podobnych z innymi kamieniami w zapasie, niewystawionych. Sięgnął pod stół i wyjął z pudła woreczek, w którym wyszukał jeszcze kilka innych ciekawych, które jej pokazał. Z kamieniem noc Kairu, kryształem górskim oraz fluorytem niebieskim. Z fioletowym miał już sprzedany.
Pozwolił jej sobie obejrzeć, kiedy po chwili pojawiły się dwie kolejne osoby.


@Heather Wood @Cameron Lupin

Kolejna rudowłosa dziewczyna (Heather Wood). Uśmiechnął się życzliwie do każdej tu obecnej. Może i ta panna coś dla siebie znajdzie? Gdy tak na nią patrzył, to zastanawiał się, czy ją kojarzy ze swojej poprzedniej pracy. Dużo znajomych tutaj widywał.

Uwagę mu jednak zwrócił chłopak ([u]Cameron Lupin), jej towarzysz, który oglądał wykonane ręcznie półki[/u]. Z tą jednak różnicą, że nie były drewniane  ale metalowe. Wysłuchał jego krótkiej przygody związanej z taką półką. Skoro zdecydował się zna zakup, Tristan zapakował odpowiednio półkę, dzięki paru prostym zaklęciom, dorzucił swoją i Olivii wizytówkę, podając towar klientowi (Cameronowi), odbierając zapłatę. Kwoty były przy każdym towarze zaprezentowane.


@Menodora Crawley

Obecność kolejnej zainteresowanej osoby (Menodora Crawley) również została dostrzeżona. Skoro na razie obserwowała, oglądała towar, Tristan skupił się na rudowłosej (Penny Weasley), czy zdecydowała się na zakup, czy może jednak nie.

Z pierwszych stron gazet
I just wanted you to know
That baby, you the best
Wysoki mężczyzna, mający ok 183 cm wzrostu, niebieskie oczy i blond włosy. W towarzystwie przyjaciół i zaciszu własnego domu zapuszcza brodę, którą goli na poczet zdjęć do gazet i wydarzeń towarzyskich. Jowialny człowiek, który zazwyczaj uśmiecha się do wszystkich niezależnie od sytuacji.

Bertie Bott
#645
18.07.2024, 08:25  ✶  
za sceną z Millie i Guinevere?

Bertie widząc swoje wyczyny transmutacyjne, bardzo chciał naprawić ten nieporadnie sklecony mundur, który z właściwym uniformem brygadzistów miał wspólny chyba tylko kolor, ale prawdę powiedziawszy bał się znowu machnąć różdżką. Bo co, jeśli zrobiłby coś gorszego? To zawsze było możliwe. Mógł na przykład, całkiem niechcący oczywiście, jej ten mundur na przykład zmniejszyć, albo zmienić całkiem w sukienkę, porobić w nim dziury...

Millie pognała na scenę, a Bott myślał tylko o tym, jakim cudem udała mu się taka tragedia, kiedy szedł powoli za nią, ostatecznie docierają na backstage. Zmrużył lekko oczy, kiedy zobaczył jak Moody wychodzi na scenę w spódniczce, nie będąc pewien czy tak wyglądają oficjalne mundury brygady, ale przecież kim on był, żeby się o cokolwiek sprzeczać w tej kwestii. Ważne było to, że wyglądał prześlicznie, kiedy tak biła tego Morpheusa. Zaraz co? Na twarzy Bertiego pojawiła się pewna troska, kiedy Longbottom robił za worek treningowy, ale znowu - kim on był, żeby się tutaj wtrącać. Co najwyżej potem zapyta go, czy wszystko dobrze i wyśle mu nową porcję tych specjalnych fasolek, które dla niego czasem robił.

Jego zdaniem wszyscy ochotnicy spisali się świetnie i bardzo ucieszył się, kiedy każdy z nich dostał po gwizdku. Tak samo zaraz się zdziwił, kiedy Millie radośnie oznajmiła, że główną nagrodą był wypiek od niego.

ALE KIM ON BYŁ...?

- Millie, poszło ci fenomenalnie! - oznajmił, łapiąc Moody w objęcia, a potem zerkając na panią, co to wszystko wygrała. - Dobra robota - oznajmił Guinevere, uśmiechając się do niej szeroko.
à La Folie
And was it his destined part
Only one moment in his life

To be close to your heart?
Piwne oczy i brązowe włosy z miedzianym połyskiem, czasem z rozjaśnianymi pasmami lub po całości. Ma 165cm wzrostu, a sylwetkę szczupłą i chudą. Zawsze stara się prezentować, jakby była na właściwym miejscu. Zawsze zadbana, ładnie uczesana i ubrana. Wygląda na starszą niż jest w rzeczywistości, czy to przez zachowanie, ubiór czy ogólny wygląd - chce żeby brano ją na poważnie, jednak kiedy się rozluźni, podpatrzone u innych maniery łatwo znikają. Czasem kiedy mówi, słychać francuski akcent, który szczególnie wychodzi kiedy jest pod wpływem silnych emocji. Ciągnie się za nią zapach białego piżma, jaśminu i kwiatu bawełny.

Lyssa Dolohov
#646
18.07.2024, 09:03  ✶  
Château des Dragons

Kiwnęła głowa, wyraźnie ukontentowana, że Lorien zgadza się z nią w kwestii imienia jej nowego pupila. To jednak, jak miała go nazwać, pozostawało jeszcze tajemnicą, ale Mulciber przeczuwała trochę, że skończy się na imieniu jakiegoś pretensjonalnego malarza. Tak samo cieszyła się, że kobieta nie kwestionowała tego, że wybrała się z nią przejść. Nie była przecież żadną z dzieciaków, które na co dzień pewnie miała w domu i bardziej klasyfikowała się do kategorii nieznajomych niż rodziny. Ale, no właśnie, od czegoś trzeba było spacer zacząć.

Kiedy Anthony poświęcił jej odrobinę więcej uwagi, przedstawiając się jej i kłaniając przed nią, Lyssa obdarzyła go najpiękniejszym ze swoich uśmiechów. Kiedy chciała, potrafiła być niezwykle czarującą młodą damą i teraz też dygnęła przed nim wdzięcznie.
- Bardzo miło mi pana poznać, Lyssa Mulciber - zrewanżowała się poprawną angielszczyzną. Jej matka zawsze dużą wagę przywiązywała do nauki przez córkę języka wysp i tak jak kiedy przyjechała do Angli, francuski akcent pakował się gdzie tylko mógł, to po paru miesiącach przemykał w większość niezauważony.

- Jestem pewna, że Rowle'owie przy odrobinie zachęty mogliby się zdecydować na przygarnięcie takiego okazu do jednego ze swoich rezerwatów - uśmiechnęła się już bardziej grzecznie, z właściwą dla siebie subtelnością, spojrzeniem na powrót opadając na twarz Shafiqa. Prawdę powiedziawszy jednak, pomijając walory artystyczne, znajdująca się na dachu figura niewiele ją interesowała. W sumie to czy jakieś miała, oprócz spełniania zachcianek jej właściciela i przypominanie mu o ładnej bestyjce, którą kiedyś widział? Lyssa siebie samą widziałaby w towarzystwie podobnego stworzenia co najwyżej w formie torebki.

Kiedy Lorien lub Anthony nie poświęcali jej jakiejkolwiek uwagi, zwyczajnie stała obok, znakomicie symulując zainteresowanie tym, co mieli sobie do powiedzenie. Było w nim jednak pewna kalkulacja, bo Lyssa bardzo nie chciała wydać im się wścibską w swoim słuchaniu-ale-nie-słuchaniu. Większą uwagę zwróciła dopiero na mężczyznę, który do nich podszedł, wychwalając Shafiqa pod niebiosa. Uśmiechnęła się i przez bardzo krótki moment dało się zauważyć w tym wyrazie pewną pobłażliwość, zanim ustąpiła grzeczności.


la douleur exquise
Or was he fated from the start
to live for just one fleeting instant,
within the purlieus of your heart.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#647
18.07.2024, 11:46  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 18.07.2024, 11:47 przez Anthony Shafiq.)  
Południowe Stragany, Château des Dragons

rozmawiając sobie z Lorien, Lyssą i Jonathanem (próbując rozpaczliwie tańczyć pośród skazanego na porażkę ułożenia chronologicznego dialogów) idziemy do sąsiadującego stanowiska Konwenu do Sebastiana i Morpheusa.

– Oby nie... – zareagował na sugestię Lyssy dotyczącą pobytu jakiegokolwiek opalookiego w rezerwatach Rowle'ów. – Nasz klimat wybitnie by im nie służył. Pozostaje cieszyć się rzeźbą lub planować wyjazd do Australii. Osobiście obiecałem sobie, że powrócę tam za dziesięć lat i już odmierzam miesiące. Przedziwna kraina, specyficzna w swym odcięciu od większych kontynentów, ale bardzo ciepła i duchowo bogata. – Shafiq lubił wysokie temperatury, więc nawet prymitywizm australijskich przestrzeni mu nie przeszkadzał. No i opalookie... Cały swój pobyt spędził w ich rezerwacie, ciężko było więc o negatywną opinię na temat chociażby pająków gigantów.

Już miał wyrazić swój entuzjazm na zbliżające się z Lorien spotkanie, gdy podszedł do nich Jonathan ze swoim jowialnym, równie kwiecistym co zjadliwym powitaniem.
– Cóż to słyszę w Twym głosie? – mlasnął. – Zdaje się... kwaskowata gorycz porażki. Przypomnij mi ile Twoich strzał doleciało w ogóle do tarczy? Mmm... Tahiro, podaj proszę mojemu przyjacielowi słodki rocznik sześćdziesiąty, aby mógł przepłukać usta. I jeszcze jedną butelkę dla naszego sąsiada, nie miałem jeszcze okazji przywitać się z wielebnym Macmillanem – przyznał swobodnie, sam racząc się francuskim winem i absolutnie mimochodem ściągając szarfę, o której zwyczajnie zapomniał. Miłość niestety ogłupiała.

– I właśnie dlatego jutro koniecznie musimy się zobaczyć kochana – odpowiedział na zarzut "nic nie mówienia", pozostawiając dla niej punktowanie ślubu wziętego dosłownie z "wolnej stopy", o którym pewnie nawet by się nie dowiedział, gdyby nie był na nim świadkiem. – Chodźmy więc, szanowna lożo, zobaczmy, cóż też moi sąsiedzi mają nam do zaoferowania.

Jonathan otrzymał od egzotycznej piękności zarówno zakorkowaną butelkę jak i wypełniony różowym trunkiem kieliszek. Na roczniku 60. próżno było szukać ruchomego zdjęcia dyplomaty z małym smokiem, a jego opis wskazywał na to, że z powodzeniem można było to wino sprzedawać również wśród mugoli. Anthony wierzył, że wypracowane niemagiczną ręką metody są lepsze dla winorośli, dlatego też jeśli komuś chciał winem sprawić przyjemność, sięgał po wersję wyzutą z magii. To znaczy... nie była to kwestia wiary. Wystarczyło mieć jako tako wyrobiony gust. Drugą butelkę zabrał sam Shafiq, pozostawiając Tahirze w spadku swoją szarfę. Zdecydował, by na razie nie decydować o jej losie, choć najprawdopodobniej nie będzie on zbyt miły, dla tegoż kawałka materiału.

stoisko z dewocjonaliami

– Wszelki duch naszą Matkę chwali, jak miło widzieć. Ojcze Sebastianie? Pomyślałem, że po dniu pełnym obowiązków i spiekoty lampka dobrego wina... Nie, nie... to nie barter, oczywiście mam czym zapłacić za ojca... mmm... wspaniałości. – Przekazał wino, po czym pozwolił sobie oczom prześlizgnąć się po asortymencie. – Believer (n.) a person addicted to love? – Zapytał z powątpiewaniem. – Co prawda uznaje się, że protoindoeuropejskie troszczyć się i kochać, czyli leubh znajduje się u korzeni tego słowa, ale żeby od razu wiązać to z uzależnieniem? – Obejrzał się w kierunku swoich towarzyszy, jakby szukając u nich zrozumienia i wtedy dostrzegł Morpheusa. – Na bogów! Panie Longbottom, co się stało z pana włosami!? To jakaś nowy specyfik Potterów gwarantujący brokatowy ich poblask i ... lśniące czernią piegi na uchu?
Fanka kamieni szlachetnych
I'm addicted to shiny things
Pierwsze co rzuca się w oczy to burza czarnych, kręconych włosów. Okalają jasną twarz usianą licznymi piegami. Osadzone w niej szarozielone oczy często mają w sobie psotną iskrę. Viorica ma 167 centymetrów wzrostu, jest lekko tu i tam zaokrąglona, co nadaje jej pewnego uroku. Zwykle ubrana w kolorowe, wygodne ubrania. Nie boi się krótkich sukienek czy większych dekoltów, choć do pracy zawsze stara ubierać się stosownie. Zwykle ma na sobie jakiś element biżuterii. Najczęściej wykonany właśnie przez nią, czasem ukradziony lub "pożyczony". Niemal zawsze ma krótkie paznokcie, jej pace często są przybrudzone od metalu, z którym pracuje. Czasem zdarza jej się nosić specjalny monokl, który ułatwia jej pracę z drobną i wymagającą powiększenia biżuterią. Ma przyjemny, słodki głos, zwykle chodzi przez świat pewnym krokiem i z uśmiechem na ustach. Często pachnie metalem i różanymi perfumami.

Viorica Zamfir
#648
18.07.2024, 13:15  ✶  
Stoisko z biżuterią Viorici

Sama nie rozumiała tego, co się między nimi działo. No dobrze, może inaczej. Nie była do końca pewna tego, czy chce zrozumieć i pociągnąć to dalej, w kolejne etapy, szczególnie, że sam pocałunek w barze pamiętała głównie tylko ona, co z jednej strony było trochę smutne, a z drugiej, cóż, nie musiała się przejmować na razie żadnymi decyzjami.
Czekała więc na ich wspólny wyjazd chcąc sprawdzić, czy tamta chwila była spowodowana chwilowym zamroczeniem, czy znaczyła coś więcej.
Chciała być ostrożna. Nie pchać się w coś, co mogła nie mieć przyszłości. A z każdym dniem miała w tej kwestii coraz więcej wątpliwości, nawet jeśli tak naprawdę potrafiłaby gapić się na tym etapie w oczy Cedrica godzinami.
Było to trochę głupie, ale z dnia na dzień coraz bardziej czuła, jak w swoje sidła łapie ją zauroczenie, którego się tak naprawdę nie spodziewała.
Trochę bała się mu poddać, ale z drugiej strony - nie lubiła żałować, że czegoś nie zrobiła.
- Poradzisz sobie. - Wyszczerzyła się szeroko, gdy Cedric zgodził się zostać z jej dobytkiem sam. - Dajesz radę ze starymi czarownicami, to i z moimi klientami myślę, że pójdzie ci nie najgorzej. - Sama strasznie nie lubiła wybrednych, starych bab, które niestety też musiała obsługiwać. Zwykle nic im nie pasowało.
Zaśmiała się, gdy udało jej się dotrzeć dokładnie ten moment, w którym Cedric zdał sobie sprawę z dwuznaczności swoich słów.
- Słuchaj, nigdy nie odmawiam darmowej kolacji, szczególniez domowej kuchni, najlepsza rzecz pod słońcem - odpowiedziała, jakby wcale wcześniej nie odebrała jego słów kompletnie w innym kontekście. Jeszcze chwilę a mogła zacząć twierdzić, że Cedric był jej nowym hobby. Jego reakcje bawiły ją i ciekawiły. Chciała poznać wszystkie jego strony, których jeszcze nie znała.
- Skoro obiecujesz, to muszę uwierzyć. Zresztą, dałeś radę być dziś tu ze mną na Lammas. I nawet nie jest tak źle, prawda? - Nawet jeśli jej pomagał, a nie cieszył się atrakcjami. Miała z tego powodu małe wyrzuty sumienia, coś czuła jednak, że mało kto wyciągnąłby i tak go tego dnia ze szpitala. Zawsze więc coś.
Nie zwróciła uwagi na nagłe spięcie w nauronach Cedrica, poświęcając uwagę nowym klientom.
- Dobrze, że tańczysz, a nie występujesz w roli komika - odparła na żart z wysoko uniesionymi brwiami, nie mogła jednak ukryć drobnego uśmiechu, który pojawił się gdy go usłyszała.
A potem to jej umysł postanowił się na chwilę wyłączyć.
Wyciągając rękę, myślała, że rozmówca ją po prostu uściśnie. Ten jednak ują ją w swoją dłoń i ucałował jej wierzch, zupełnie jak w tych wszystkich romansidłach, które zdarzało jej się czytać. Zamrugała, nie bardzo wiedząc, jak się zachować. Próbowała sobie przypomnieć, czy zdarzyło jej się, by ktokolwiek potraktował ją z równą dżentelmeńską manierą, ale patrząc na to w jakich kręgach się obracała, szczerze wątpiła.
- Bardzo mi miło - odpowiedziała na słowa Laurena, zastanawiając się, czy jej wyroby na pewno zasługiwały na tak poetycki opis. Już zwykłe “fajne” Crowa sprawiało, że czuła się pewniej, niż w tej chwili.
Spojrzała z lekką paniką na starego przyjaciela, a w jej oczach błądziło pytanie “skąd ty go wytrzasnąłeś?” którego nie wypowiedziała jednak na głos.
Jak widać nic nie wprowadzało ją w zakłopotanie tak jak maniery z wyższych sfer.
A potem jeszcze Cedric zaczął ją wychwalać, mówić o tym całym lokalu, na który zdecydowanie bnie było jej w tej chwili stać i miała ochotę wbić mu łokieć głęboko w bok. Zrobiła to jednak tylko mentalnie, wznosząc oczy na chwilę do góry.
Dobrze, że Crow był starym sobą i wyskoczył z tym kolczykiem, który, cóż, wcale by nie był złym projektem.
- Można by było coś takiego zrobić. Zresztą, oddałeś mi całą kasę za zegarek, więc masz coś u mnie gratis. Tylko, przekuwaniem zajmujesz się sam. Nie chcę cię niechcący wykrwawić - zaznaczyła, notując coś i na szybko szkicując w swoim notesie, którego nie schowała po wizycie Shafiqa.
I nawet jeśli reszta nie zwróciła na to uwagi, Viorica dostrzegał znikniecie wieńca z głowy Cedrica, szczególnie że co chwilę podziwiała ten jak dla niej całkiem przyjemny widok. Trochę ją to zasmuciło. Wiedziała, że nie każdy lubił krzykliwe ozdoby, Lupin jednak wyglądał naprawdę dobrze a ona naprawdę lubiła ładnych ludzi w swoich wyrobach. Gdzieś w jej głowie nawet pojawił się pomysł wykonaniu dla niego kilku rzeczy, teraz jednak z lekko przygaszoną miną musiała chyba powściągnąć te plany.
Z lekko mniej szczerym uśmiechem skupiła się na rozmowie o piosenkarce.
- Idźcie tańczyć póki jest okazja, ja niestety mam robotę więc będę co najwyżej podziwiać - uwielbiała pojawiać się na parkiecie i zarówno Crow, jak i od niedawna Cedric, o tym wiedzieli. I choć bardzo kusiło, wiedziała, że znikniecie jedynie by w końcu dotrzeć do loterii, a potem grzecznie wróci nie chcąc przywołać u Cedrica zbyt dużego zawału. Zresztą, noc była długa, a ona miała w domu mały gramofon, który zawsze mogła potem włączyć.
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#649
18.07.2024, 14:18  ✶  
Stoisko Viorici

Lekko uniósł kąciki ust, kiedy usłyszał ten żart i zerknął na Flynna. Starał się zminimalizować swoją reakcję, bo przecież zupełnie nie wypada... a może nie powinien się przejmować tym, co wypada a co nie? Kiedy dobrowolnie chcesz łamać schematy to czy na pewno nie pora była zrzucić płaszcz hipokryzji? Ale to grzeczność, ale tak wypada, ale... Ludzie zawsze mieli mnóstwo "ale". Przesunął jasny błękit oczu na Cedrica i na Viorice - tak, był z nich czworokąt chyba zupełnie skrajnych osobistości, z których każdy wrzucał coś niepasującego do całości. Mieszanka jak w fasolkach Berietgo Botta - z tym, że Laurent nigdy by nie powiedział, że którakolwiek mogła być niesmaczna. To podłoże wydawało się idealne do tego, żeby przejąć pałeczkę, poszukać konsensusu - gdzieś pośrodku leżał ich punkt wspólny, należało go jedynie namierzyć, złapać, potraktować z szacunkiem. Powiązać nici tych ludzi na parę chwil, żeby nastrój zamiast w dół przez społeczne zawiłości wędrował w górę. I przy tym myślał o tym jak o swoim obowiązku.

- Ładnemu we wszystkim ładnie. - Zanim dobrze to powiedział to prawie wymknęło mu się z ust, że gdyby się ozdobił takim kolczykiem na brzuchu to już na pewno sprawa aurorów ciągnęłaby się mocniej. Prawie. Chyba by potem musiał się schować pod ziemią, że w towarzystwie nieznajomych osób nie powstrzymał się przed taką wulgarnością. Tak, tu i teraz, bo wtedy, do niespełnionego klechy, poziom emocji wzniósł się bardzo wysoko. Wrażenie niespełna rozumu robiło swoje. - Pasowałby do ciebie. Ozdabiałbyś go swoją osobą. - Nie, nie pomylił się, powiedział to całkowicie świadomie i celowo. Edge był piękny w swoim zniszczeniu i rozdarciu - rana świata, z której zamiast krew płynęła gęsta sadza. - Choć rękodzieło panienki Zamfir dzielnie walczy, by przyćmić swoim pięknem najurodziwszych. - Gdyby nie miał wystarczającego taktu, to może w swojej próżności powiedziałby: "przyćmić nawet mnie". Dzisiaj jednak zdecydowanie to nie był ten dzień nadmiernej pewności siebie. Był co najwyżej dniem frustracji, która wyostrzała język.

- Życzę w takim razie powodzenia. - Zwrócił się do Viorici po słowach Cedrica, że planuje ona otworzyć własny lokal. Chyba nie dało się NIE zauważyć takiej ozdoby na głowie Cedrica, ale dla Laurenta nie było w tym niczego dziwnego ani nieodpowiedniego. Do twarzy mu w tym było - tak sądził. - Czy posiada panienka jakąś wizytówkę? Obiecuję, że jestem kapryśnym, ale dochodowym klientem. - Trochę zażartował, ale to był fakt - znajomość znajomościami, ale Laurent nie znosił niedopracowanych rzeczy, robionych na pół gwizdka. Nie nazwałby jednak siebie przez to kapryśnym, ledwo: wymagającym, skoro już przychodziło mu rozstawać się z ukochanymi kamieniami szlachetnymi czy galeonami.

Pokręcił przecząco głową na pytanie Flynna, spoglądając na zmagania nauki podstawowych czarów - taka mała zabawa, ale jaki dobry pomysł, żeby w ogóle to zrobić.

- Chętnie posłucham, ale... - o, to to! ten moment! moment, w którym uśmiechnął się szerzej z lekkim rozbawieniem - przecież i tak nie śpiewa lepiej ode mnie. - Tak, to był żart, bo tak nie uważał. On za to nie potrafił robić show, pokazywać się na scenie jako takiej. I raczej, ze swoją skalą kobiecego sopranu, śpiewałby prędzej w oprze niż na takiej scenie. - Zresztą - najpiękniejszy z występów już widziałem. - Obrócił twarz do Flynna i uśmiechnął się do niego ciepło, przymykając oczy. - Nie jestem najsprawniejszym czarodziejem, więc podziwiam i zazdroszczę, jak inni robią to lepiej. - Wyjaśnił lekkim tonem Wronie. Otworzył je dopiero, kiedy usłyszał od Viorici zachętę, żeby iść tańczyć.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#650
18.07.2024, 14:59  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 18.07.2024, 15:02 przez The Edge.)  
Południowe stragany

Crow uniósł brew w górę, bo Cedric nie miał w sobie za grosz charyzmy, żeby móc dobrze pociągnąć ten dowcip. Zdawał sobie sprawę, że w tej sytuacji chłopaka nie tylko onieśmielał, ale po prostu... przytłaczał. No i co? Widział, że Viorica zachowywała się przy nim nieco inaczej, badał to wszystko uważnym spojrzeniem, odrobinę bezczelnie, bo... no nie krył się z tym wcale. Pewnie powinien, ale beznadziejny był w takie gierki. W chuju miał to, że Cedric był od niego wyższy - w porównaniu z nim czuł się tak wielki, jakby przerastał go co najmniej o głowę.

- Gdybym był tu komikiem, to te dzieciaki miałyby prawdziwy powód do płaczu - wyszczerzył się mocniej, lustrując przy tym tego całego Lupina. Uzdrowiciel wyraźnie mu się nie spodobał, ale to było dopiero pierwsze spotkanie. No ale jak miałby go po tym polubić?! - Cytując cię: Vior ma prawdziwy talent, ale wianek ze swojej głowy chowasz za plecy. Co, boisz się, że ci go ukradnę? Zaproś ją jeszcze do kina i zabierz ze sobą brata. Kurwa, gościu. - Wybrzmiała w tym niechęć, ale bardzo szybko tego pożałował. Nie musiał patrzeć na Zamfir, dobrze wiedział, co zobaczy na jej twarzy: szeroko otwarte oczy, kręcenie głową, ruch ręką sugerujący niemo obiorę cię ze skóry, kiedy tylko wejdziesz do tego mieszkania... Cóż, Crow nie posiadał przyjaciół i były bardzo wyraźne powody takiego stanu rzeczy. - Taa... Yhm, przemyśl to czy nie chcesz mi go wbić. - Odchrząknął i panicznie poszukał jakiejkolwiek drogi ucieczki od bycia najgorszym skrzydłowym tego sabatu, to jest: udawał, że ciekawi go cokolwiek Laurent tam pierdolił o tej biżuterii. Nonszalancko oparł się łokciem o blat i chciał tak sobie czekać, ale wszyscy mogli obserwować, jak z każdym kolejnym słowem blondyna Crow robi się coraz bardziej czerwony. Kto nie chciał słyszeć od tego człowieka tego typu komplementów, musiał być z kompletnie innego świata. Albo zwyczajnie się oszukiwał. W jego oczach Prewett trzymał w swoich dłoniach wielką siłę. Taką pozwalającą mu spojrzeć w lustro i przypomnieć sobie, że mimo tych wszystkich okropnych rzeczy, jakie na przestrzeni lat zrobił ze swoim biednym ciałem, jego twarz była wciąż piękna. Każdy człowiek chciał czuć się w ten sposób, ale zapewne nie każdy interpretował to od razu tak skrajnie jak on. Miłość. Wydawało mu się, jakby sterowała jego życiem od maleńkości, a jednocześnie kiedy już człowiek do tego usiadł, to okazywała się tak ciężka do zdefiniowania, a tym bardziej do zrozumienia.

Nie zaśmiał się z tego żartu, bo to w jego uszach nie był żart - to było pełne samouwielbienia stwierdzenie faktu, na jakie Laurent całkowicie zasługiwał. Zamiast się zaśmiać, Crow mu przytaknął. Nie zważał już wcale na czerwień zalewającą mu poliki, ani na to jak znowu mocniej zabiło mu serce - kiedy chłopak otworzył oczy, stojący obok cyrkowiec wyciągał w jego kierunku rękę i czekał, aż ten ją złapie, żeby wciągnąć go pomiędzy gęstniejący tłum. Pośród tak wielu osób, w morzu głów, wbrew wszelkiej logice czuł się pewniej niż  w takim małym, skupionym na sobie gronie i może wtedy mógłby mu na to jakoś odpowiedzieć... Jeżeli Laurent dał się tam wciągnąć, pomachał Cedicowi i Vior na pożegnanie, nie odezwał się słowem.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (8658), Alastor Moody (2816), Viorica Zamfir (7443), Brenna Longbottom (9148), Erik Longbottom (10575), Geraldine Yaxley (3118), Atreus Bulstrode (6249), Thomas Hardwick (2133), Cedric Lupin (7459), Perseus Black (951), Nora Figg (2409), Florence Bulstrode (5777), The Tempest (2039), Heather Wood (4239), Ula Brzęczyszczykiewicz (1800), Dora Crawford (3062), Philip Nott (5347), Bard Beedle (4762), Robert Mulciber (6511), Cameron Lupin (5438), Lyssa Dolohov (6494), Victoria Lestrange (17455), Sauriel Rookwood (10901), Cathal Shafiq (1684), Celine Delacour (3597), Sebastian Macmillan (6935), Stanley Andrew Borgin (8416), Bertie Bott (3462), The Edge (17225), Peppa Potter (1867), Rabastan Lestrange (656), Augustus Rookwood (565), Laurent Prewett (20679), Guinevere McGonagall (2846), Christopher Rosier (238), Lorraine Malfoy (3818), Leon Bletchley (6029), Olivia Quirke (5691), The Overseer (764), Alexander Mulciber (4340), Ambrosia McKinnon (2310), Tristan Ward (5474), Hades McKinnon (2237), Richard Mulciber (13112), The Lightbringer (5951), Thomas Figg (2419), Morpheus Longbottom (3952), Penny Weasley (9069), Vera Travers (2351), Neil Enfer (6742), Millie Moody (5588), Isaac Bagshot (5045), Asena Greyback (344), Anthony Shafiq (13151), Mabel Figg (1777), Ralitsa Zamfir (845), Lorien Mulciber (11735), Sophie Mulciber (3252), Basilius Prewett (3999), Jonathan Selwyn (4962), Charles Mulciber (10107), Leonard Mulciber (4189), Charlotte Kelly (291), Jagoda Brodzki (1208), Jessie Kelly (204), Electra Prewett (1891)

Wątek zamknięty  Dodaj do kolejeczki 

Strony (88): « Wstecz 1 … 63 64 65 66 67 … 88 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa