Helloise Ligeja Rowle
Urodzenie: 10/02/1939 | Wodnik | 7
Stan cywilny: panna
Krew: krew czysta
Zamieszkanie: Dolina Godryka, chata pod granicą Kniei
Pochodzenie: Córka Theodore’a Rowle i Sofii z Greengrassów. Najmłodsza z sześciorga rodzeństwa. Uciekła z domu jako szesnastolatka. W 1957 roku trafiła do starej czarownicy, Teofili, mieszkającej pod Knieją, pochodzącej z bocznej linii rodu Greengrass. Po śmierci swojej protektorki Helloise pozostała w jej chacie.
Stan cywilny: panna
Krew: krew czysta
Zamieszkanie: Dolina Godryka, chata pod granicą Kniei
Pochodzenie: Córka Theodore’a Rowle i Sofii z Greengrassów. Najmłodsza z sześciorga rodzeństwa. Uciekła z domu jako szesnastolatka. W 1957 roku trafiła do starej czarownicy, Teofili, mieszkającej pod Knieją, pochodzącej z bocznej linii rodu Greengrass. Po śmierci swojej protektorki Helloise pozostała w jej chacie.
Kształtowanie: ◉◉○○○
Rozproszenie: ◉○○○○
Transmutacja: ◉◉○○○
Zauroczenie: ○○○○○
Nekromancja: ◉◉◉○○
Translokacja: ◉○○○○
Percepcja: ◉◉○○○
Aktywność fizyczna: ◉○○○○
Charyzma: ◉◉○○○
Rzemiosło: ◉◉◉○○
Wiedza przyrodnicza: ◉◉◉◉○
Wiedza o świecie: ◉○○○○
Rozproszenie: ◉○○○○
Transmutacja: ◉◉○○○
Zauroczenie: ○○○○○
Nekromancja: ◉◉◉○○
Translokacja: ◉○○○○
Percepcja: ◉◉○○○
Aktywność fizyczna: ◉○○○○
Charyzma: ◉◉○○○
Rzemiosło: ◉◉◉○○
Wiedza przyrodnicza: ◉◉◉◉○
Wiedza o świecie: ◉○○○○
Poziom spaczenia: II.
Różdżka: futro magicznej wiewiórki, 10.5 cala, kasztan, giętka
Zwierzę totemiczne: kuna
Aura: szmaragdowozielona
O zdolnościach: Helloise ma braki w podstawowej wiedzy — wie o świecie niewiele więcej niż średnio rozgarnięta nastolatka. Ratują ją przed zupełną ignorancją społeczno-polityczną jedynie echa informacji pozostałych po wychowaniu w czystokrwistej rodzinie i zapamiętanych z pojedynczych szkolnych lekcji.
Żyje w swoim świecie i rzadko bywa trzeźwa, co nie wpływa dobrze ani na jej percepcję, ani sprawność fizyczną. Z magią praktyczną radzi sobie jako-tako, choć miewa problemy ze skupieniem i brak jej wprawy w czarowaniu. Jej piętą achillesową jest magia umysłów.
Prawdziwie lśni w dziedzinach powiązanych z przyrodą, szczególnie botaniką. Zna się wyjątkowo dobrze i ma rozległe doświadczenie z roślinami; wie to i owo również o zwierzętach występujących w Anglii, choć raczej teoretycznie i z obserwacji.
Jest zdolną rzemieślniczką; żyje z wytwórstwa i tym się pasjonuje. Uwielbia eksperymentować z własnymi wariacjami na temat tradycyjnych receptur eliksirów, maści, kadzideł i świec. Dobrze czuje się w pracach manualnych.
Spędzając wiele czasu wokół Kowenu, Helloise nawiązała znajomość z Isobell Macmillan; zainteresowała się prowadzonymi przez kapłankę studiami nad nekromancją i to dzięki jej uprzejmości zdobyła podstawy wiedzy o rytuałach oraz praktykach tej dziedziny magii, czym nie chwali się na co dzień.
Zielarstwo (III): Helloise jest nie tylko chodzącym kompendium wiedzy o ziołach i roślinach, lecz przede wszystkim ma do nich rękę, lata praktyki i ogród pełen najróżniejszych okazów. Wie też doskonale, gdzie można znaleźć te występujące dziko i jak wyhodować to, czego akurat nie ma w jej zbiorach.
Tworzenie eliksirów i maści (II): Wytwarzanie specyfików na rozmaite dolegliwości jest jej głównym źródłem utrzymania. Choć największą dumę czerpie z tego, że jej wyroby są naturalne i przygotowywane według tradycyjnych receptur, to — bez umiłowania — zapoznała się również z najnowszymi wytycznymi sztuki i — gdy nie ma lepszych alternatyw — tworzy podług nowoczesnych standardów, zamiast ze starego, rozpadającego się przepiśnika mentorki i ksiąg napisanych wiek temu z górką.
Tworzenie świec i kadzideł (I): Szczególny nacisk kładzie na kadzidła, które wytwarzała początkowo na własny użytek. Na ukojenie nerwów, na poprawę humoru i podkręcenie działania opium. Od kadzideł zaś krótka była droga do świec.
Tworzenie przedmiotów drewnianych (II): Nudne zimowe wieczory, kiedy ogród pokrywa się śniegiem i nie ma czego siać, hodować ani zbierać, Helloise spędza na rzeźbieniu w drewnie. Magiczne amulety, totemy oraz maski, ale i czysto ozdobne figurki oraz upiorne laleczki — oto jak czarownica zimuje w swojej chatce.
Latanie na miotle (I): Nie ma nic lepszego niż wiatr we włosach, gdy bezchmurną nocą pędzisz pod księżycem. Jest to również ekonomiczniejsze niż kolejna grzywna za teleportację bez licencji.
Eksterioryzacja (II): Za pierwszym razem to wydarzyło się samo. A może nie wydarzyło się wcale, tylko wydawało jej się, że tego doświadcza, gdy narkotyczne wizje pomieszały jej w głowie? Niezależnie od tego, jaka była obiektywna rzeczywistość, Helloise pokochała ten stan. Zaczęła zgłębiać temat od strony teoretycznej i eksperymentować, dopóki nie nauczyła się wymuszać na sobie stanu wyjścia z ciała.
Knieja Godryka (0): Choć Hela nie była nigdy blisko z rodziną matki, zawsze czuła się bliska swoim przodkom. Czuje, że ma głęboką więź z Knieją Godryka. Spędzała tam każdą każdą wolną chwilę, porusza się po niej bezbłędnie. Tam jest w domu.
Niewidzialność (0): Przemyka zwykle niezauważona. Być może zawiesisz na niej oko, zastanowi cię, kim ona jest — coś było w tej postaci niepokojącego — ale zdąży w międzyczasie zniknąć, a ty wrócisz do swoich spraw i szybko zapomnisz.
Brak dokumentów (II): Nigdy nie czuła się najlepiej w murach szkoły, to nie było jej miejsce. Jak każda nastolatka łaknęła mimo to akceptacji i zrozumienia, a nikt nie potrafi tak podnieść dziewczynce poczucia własnej wartości jak dorosły mężczyzna. Jako naiwna, odrzucona przez rówieśników szesnastolatka z łatwością dała się omotać pewnemu łajdakowi z Nokturnu i uciekła z tym swoim księciem na wyliniałym, zawszonym koniu, żeby żyć z nim w jego jednoizbowej norze. Długo miejsca tam nie zagrzała, gdy okazało się, że jej rola sprowadza się do gosposi i kochanki, nie królewny. Nieco ponad rok po ucieczce córka marnotrawna wróciła do domu, lecz — mimo otrzymania szeregu surowych nagan i kar — problemy z niesubordynacją nie skończyły się. Rodzina podjęła wówczas decyzję, że dziewczyna umieszczona zostanie u dalekiej krewnej od strony matki i społecznie usunięta w cień. Wskutek tych wydarzeń Helloise nie ukończyła nigdy Hogwartu.
Magiczny antytalent — zauroczenie (III): Helloise ma nieco nie po kolei w głowie i z trudnością panuje nad własnym umysłem, co tu dopiero mówić o czyimś. Wszelkie próby wpłynięcia magią na cudzą głowę od zawsze kończyły się gorzej dla niej niż upatrzonego celu, toteż kompletnie zrezygnowała z prób poruszania się w tej dziedzinie.
Mizantrop (I): Niechęć do goblinów nie ma absolutnie nic wspólnego z tym, że nie chcieli jej otworzyć skrytki w Gringottcie w związku z niedostarczeniem odpowiednich dokumentów. Ale no spójrzcie w te ich oczka. No spójrzcie, jak im źle z nich patrzy.
Foliowa czapka (I): Nic tak nie sprzyja zakładaniu foliowej czapeczki jak braki w formalnej edukacji i życie z wiejską babą. W swojej percepcji Helloise jest jedyną na rynku wytwórczynią, która produkuje specyfiki w dobry starodawny sposób, bez GMO (mimo że modyfikuje na potęgę), toksyn i szkodliwych metali. Większość problemów człowieka ma źródło w mieszkaniu nad szkodliwą żyłą wodną, a Knieję aparatczycy z Ministerstwa zamknęli, żeby wyciąć drzewa i wznieść tam Goblinią Jerozolimę.
Świr (I): Kocha Matkę. Którą? Matkę naturę, Matkę z Kowenu. W zasadzie nie robi jej to różnicy i gdyby ją chwilę urabiać, to uwierzyłaby i w Matkę Boską Częstochowską. Gdzieś w tle majaczy wiara w reinkarnację, karmę i napełnianie siódmej czakry energią księżyca. Helloise potrzebuje w coś wierzyć. Nie ma problemu ani wewnętrznego zgrzytu przy cyklicznym zmienianiu obiektu tych wierzeń i nowych nawróceniach czy nawet równoległym wyznawaniu elementów różnych wiar. Zawsze prędzej czy później wraca jednak na łono kowenu.
Wyuzdany (I): Skoro już tu zaszedłeś, to może zostaniesz chwilę dłużej…? Może to hedonizm, może zachwyt dziełem Matki Natury, jakim jest człowiek, a może po prostu potrzebuje mieć kogoś przez chwilę blisko siebie.
Wegetarianin (I): Helloise nigdy nie lubiła smaku mięsa. Nie pomogło i to, że wkręciła się w przekonanie, że jedyne godne jedzenie pochodzi z ogródka za jej domem.
Uzależnienie (I): Regularnie korzysta z opium; jest również koneserką pejotlu i innych psychodelików. Sama hoduje i pracuje nad inżynierią roślin, z których można wytwarzać substancje halucynogenne. Wyniki swoich prac najlepiej testuje jej się na sobie.
Różdżka: futro magicznej wiewiórki, 10.5 cala, kasztan, giętka
Zwierzę totemiczne: kuna
Aura: szmaragdowozielona
O zdolnościach: Helloise ma braki w podstawowej wiedzy — wie o świecie niewiele więcej niż średnio rozgarnięta nastolatka. Ratują ją przed zupełną ignorancją społeczno-polityczną jedynie echa informacji pozostałych po wychowaniu w czystokrwistej rodzinie i zapamiętanych z pojedynczych szkolnych lekcji.
Żyje w swoim świecie i rzadko bywa trzeźwa, co nie wpływa dobrze ani na jej percepcję, ani sprawność fizyczną. Z magią praktyczną radzi sobie jako-tako, choć miewa problemy ze skupieniem i brak jej wprawy w czarowaniu. Jej piętą achillesową jest magia umysłów.
Prawdziwie lśni w dziedzinach powiązanych z przyrodą, szczególnie botaniką. Zna się wyjątkowo dobrze i ma rozległe doświadczenie z roślinami; wie to i owo również o zwierzętach występujących w Anglii, choć raczej teoretycznie i z obserwacji.
Jest zdolną rzemieślniczką; żyje z wytwórstwa i tym się pasjonuje. Uwielbia eksperymentować z własnymi wariacjami na temat tradycyjnych receptur eliksirów, maści, kadzideł i świec. Dobrze czuje się w pracach manualnych.
Spędzając wiele czasu wokół Kowenu, Helloise nawiązała znajomość z Isobell Macmillan; zainteresowała się prowadzonymi przez kapłankę studiami nad nekromancją i to dzięki jej uprzejmości zdobyła podstawy wiedzy o rytuałach oraz praktykach tej dziedziny magii, czym nie chwali się na co dzień.
Zielarstwo (III): Helloise jest nie tylko chodzącym kompendium wiedzy o ziołach i roślinach, lecz przede wszystkim ma do nich rękę, lata praktyki i ogród pełen najróżniejszych okazów. Wie też doskonale, gdzie można znaleźć te występujące dziko i jak wyhodować to, czego akurat nie ma w jej zbiorach.
Tworzenie eliksirów i maści (II): Wytwarzanie specyfików na rozmaite dolegliwości jest jej głównym źródłem utrzymania. Choć największą dumę czerpie z tego, że jej wyroby są naturalne i przygotowywane według tradycyjnych receptur, to — bez umiłowania — zapoznała się również z najnowszymi wytycznymi sztuki i — gdy nie ma lepszych alternatyw — tworzy podług nowoczesnych standardów, zamiast ze starego, rozpadającego się przepiśnika mentorki i ksiąg napisanych wiek temu z górką.
Tworzenie świec i kadzideł (I): Szczególny nacisk kładzie na kadzidła, które wytwarzała początkowo na własny użytek. Na ukojenie nerwów, na poprawę humoru i podkręcenie działania opium. Od kadzideł zaś krótka była droga do świec.
Tworzenie przedmiotów drewnianych (II): Nudne zimowe wieczory, kiedy ogród pokrywa się śniegiem i nie ma czego siać, hodować ani zbierać, Helloise spędza na rzeźbieniu w drewnie. Magiczne amulety, totemy oraz maski, ale i czysto ozdobne figurki oraz upiorne laleczki — oto jak czarownica zimuje w swojej chatce.
Latanie na miotle (I): Nie ma nic lepszego niż wiatr we włosach, gdy bezchmurną nocą pędzisz pod księżycem. Jest to również ekonomiczniejsze niż kolejna grzywna za teleportację bez licencji.
Eksterioryzacja (II): Za pierwszym razem to wydarzyło się samo. A może nie wydarzyło się wcale, tylko wydawało jej się, że tego doświadcza, gdy narkotyczne wizje pomieszały jej w głowie? Niezależnie od tego, jaka była obiektywna rzeczywistość, Helloise pokochała ten stan. Zaczęła zgłębiać temat od strony teoretycznej i eksperymentować, dopóki nie nauczyła się wymuszać na sobie stanu wyjścia z ciała.
Knieja Godryka (0): Choć Hela nie była nigdy blisko z rodziną matki, zawsze czuła się bliska swoim przodkom. Czuje, że ma głęboką więź z Knieją Godryka. Spędzała tam każdą każdą wolną chwilę, porusza się po niej bezbłędnie. Tam jest w domu.
Niewidzialność (0): Przemyka zwykle niezauważona. Być może zawiesisz na niej oko, zastanowi cię, kim ona jest — coś było w tej postaci niepokojącego — ale zdąży w międzyczasie zniknąć, a ty wrócisz do swoich spraw i szybko zapomnisz.
Brak dokumentów (II): Nigdy nie czuła się najlepiej w murach szkoły, to nie było jej miejsce. Jak każda nastolatka łaknęła mimo to akceptacji i zrozumienia, a nikt nie potrafi tak podnieść dziewczynce poczucia własnej wartości jak dorosły mężczyzna. Jako naiwna, odrzucona przez rówieśników szesnastolatka z łatwością dała się omotać pewnemu łajdakowi z Nokturnu i uciekła z tym swoim księciem na wyliniałym, zawszonym koniu, żeby żyć z nim w jego jednoizbowej norze. Długo miejsca tam nie zagrzała, gdy okazało się, że jej rola sprowadza się do gosposi i kochanki, nie królewny. Nieco ponad rok po ucieczce córka marnotrawna wróciła do domu, lecz — mimo otrzymania szeregu surowych nagan i kar — problemy z niesubordynacją nie skończyły się. Rodzina podjęła wówczas decyzję, że dziewczyna umieszczona zostanie u dalekiej krewnej od strony matki i społecznie usunięta w cień. Wskutek tych wydarzeń Helloise nie ukończyła nigdy Hogwartu.
Magiczny antytalent — zauroczenie (III): Helloise ma nieco nie po kolei w głowie i z trudnością panuje nad własnym umysłem, co tu dopiero mówić o czyimś. Wszelkie próby wpłynięcia magią na cudzą głowę od zawsze kończyły się gorzej dla niej niż upatrzonego celu, toteż kompletnie zrezygnowała z prób poruszania się w tej dziedzinie.
Mizantrop (I): Niechęć do goblinów nie ma absolutnie nic wspólnego z tym, że nie chcieli jej otworzyć skrytki w Gringottcie w związku z niedostarczeniem odpowiednich dokumentów. Ale no spójrzcie w te ich oczka. No spójrzcie, jak im źle z nich patrzy.
Foliowa czapka (I): Nic tak nie sprzyja zakładaniu foliowej czapeczki jak braki w formalnej edukacji i życie z wiejską babą. W swojej percepcji Helloise jest jedyną na rynku wytwórczynią, która produkuje specyfiki w dobry starodawny sposób, bez GMO (mimo że modyfikuje na potęgę), toksyn i szkodliwych metali. Większość problemów człowieka ma źródło w mieszkaniu nad szkodliwą żyłą wodną, a Knieję aparatczycy z Ministerstwa zamknęli, żeby wyciąć drzewa i wznieść tam Goblinią Jerozolimę.
Świr (I): Kocha Matkę. Którą? Matkę naturę, Matkę z Kowenu. W zasadzie nie robi jej to różnicy i gdyby ją chwilę urabiać, to uwierzyłaby i w Matkę Boską Częstochowską. Gdzieś w tle majaczy wiara w reinkarnację, karmę i napełnianie siódmej czakry energią księżyca. Helloise potrzebuje w coś wierzyć. Nie ma problemu ani wewnętrznego zgrzytu przy cyklicznym zmienianiu obiektu tych wierzeń i nowych nawróceniach czy nawet równoległym wyznawaniu elementów różnych wiar. Zawsze prędzej czy później wraca jednak na łono kowenu.
Wyuzdany (I): Skoro już tu zaszedłeś, to może zostaniesz chwilę dłużej…? Może to hedonizm, może zachwyt dziełem Matki Natury, jakim jest człowiek, a może po prostu potrzebuje mieć kogoś przez chwilę blisko siebie.
Wegetarianin (I): Helloise nigdy nie lubiła smaku mięsa. Nie pomogło i to, że wkręciła się w przekonanie, że jedyne godne jedzenie pochodzi z ogródka za jej domem.
Uzależnienie (I): Regularnie korzysta z opium; jest również koneserką pejotlu i innych psychodelików. Sama hoduje i pracuje nad inżynierią roślin, z których można wytwarzać substancje halucynogenne. Wyniki swoich prac najlepiej testuje jej się na sobie.
Edukacja: Helloise uczęszczała do Hogwartu, gdzie z przydziału trafiła do Hufflepuffu. Nigdy nie była uczennicą wybitną ani nawet dobrą, z trudnością czołgała się przez kolejne zajęcia i zaliczenia. Jej podstawowym problemem była nieumiejętność dostosowania się do zasad szkolnych i grupy rówieśniczej. Nie odnajdywała się w tym środowisku, często uciekała z lekcji, co nie sprzyjało przyswajaniu wiedzy i zaowocowało sporymi lukami w nieraz podstawowych kwestiach.
Nigdy nie ukończyła szkoły. Uciekła z domu w wakacje między piątą a szóstą klasą.
Dopiero pod skrzydłami starej Teofili rozwinęła się jej zajawka do nauk przyrodniczych, którą odziedziczyła po matce. Czarownica nauczyła jej niemal wszystkiego, co kobieta wie o ziołach, tworzeniu eliksirów i maści, choć miejscami jest to wiedza przestarzała.
Doświadczenie: Od lat nastoletnich była pomocnicą starej zielarki, zyskując pod jej okiem coraz więcej samodzielności.
Aktualne miejsce pracy: Przedsiębiorczyni samozatrudniona. Głównym źródłem dochodu są wytwarzane przez nią eliksiry i maści, lecz handluje w gruncie rzeczy wszystkim, co jest w stanie wyprodukować.
Cechy szczególne: brak górnej prawej czwórki.
Rozpoznawalność: III. Gdy Helloise po raz pierwszy pojawiła się w Dolinie Godryka, jej twarz nie zdążyła zatrzeć się jeszcze w pamięciach: została rozpoznana i po osadzie rozeszła się wieść o tym, że Rowle znalazła się pod opieką Teofili Greengrass. Przez tych kilkanaście lat nie widywano jednak czarownicy publicznie w towarzystwie rodziny, a ona sama przedstawiała się wyłącznie imieniem. Z czasem więc jej pochodzenie stało się jedynie ciekawostką, która przewija się w na ustach ludzi od wielkiego dzwonu. W pierwszej kolejności jest dziś dla sąsiedztwa dziwaczną zielarką, wiedźmą z chaty na kurzej stopce, stałą bywalczynią Kniei, zaangażowaną wyznawczynią Matki, dyskretną wytwórczynią eliksirów, na które formalnie potrzeba recepty lub wstyd niektórym o nie poprosić przy ladzie u Lupinów. Dopiero na końcu łańcucha skojarzeń związanych z jej osobą pojawia się nazwisko Rowle.
Rodzina unika poruszania jej tematu, lecz gdy ten się pojawia, ciekawscy otrzymują wygładzoną wersję historii: ekscentryczna Helloise Rowle zdecydowała się poświęcić swoje życie badaniom nad sekretami Kniei; do tego stopnia oddała się swojej misji, że odsunęła się od społeczeństwa, aby konwenanse towarzyskie nie odciągały jej od tego, co dla niej najważniejsze.
Nigdy nie ukończyła szkoły. Uciekła z domu w wakacje między piątą a szóstą klasą.
Dopiero pod skrzydłami starej Teofili rozwinęła się jej zajawka do nauk przyrodniczych, którą odziedziczyła po matce. Czarownica nauczyła jej niemal wszystkiego, co kobieta wie o ziołach, tworzeniu eliksirów i maści, choć miejscami jest to wiedza przestarzała.
Doświadczenie: Od lat nastoletnich była pomocnicą starej zielarki, zyskując pod jej okiem coraz więcej samodzielności.
Aktualne miejsce pracy: Przedsiębiorczyni samozatrudniona. Głównym źródłem dochodu są wytwarzane przez nią eliksiry i maści, lecz handluje w gruncie rzeczy wszystkim, co jest w stanie wyprodukować.
Cechy szczególne: brak górnej prawej czwórki.
Rozpoznawalność: III. Gdy Helloise po raz pierwszy pojawiła się w Dolinie Godryka, jej twarz nie zdążyła zatrzeć się jeszcze w pamięciach: została rozpoznana i po osadzie rozeszła się wieść o tym, że Rowle znalazła się pod opieką Teofili Greengrass. Przez tych kilkanaście lat nie widywano jednak czarownicy publicznie w towarzystwie rodziny, a ona sama przedstawiała się wyłącznie imieniem. Z czasem więc jej pochodzenie stało się jedynie ciekawostką, która przewija się w na ustach ludzi od wielkiego dzwonu. W pierwszej kolejności jest dziś dla sąsiedztwa dziwaczną zielarką, wiedźmą z chaty na kurzej stopce, stałą bywalczynią Kniei, zaangażowaną wyznawczynią Matki, dyskretną wytwórczynią eliksirów, na które formalnie potrzeba recepty lub wstyd niektórym o nie poprosić przy ladzie u Lupinów. Dopiero na końcu łańcucha skojarzeń związanych z jej osobą pojawia się nazwisko Rowle.
Rodzina unika poruszania jej tematu, lecz gdy ten się pojawia, ciekawscy otrzymują wygładzoną wersję historii: ekscentryczna Helloise Rowle zdecydowała się poświęcić swoje życie badaniom nad sekretami Kniei; do tego stopnia oddała się swojej misji, że odsunęła się od społeczeństwa, aby konwenanse towarzyskie nie odciągały jej od tego, co dla niej najważniejsze.
Wskazówki dla Mistrza Gry
Plan jest prosty: halucynacje, rośliny, delulu, kościół naszej wspaniałej Matki i psioczenie na to, że Knieja zamknięta. Chatka na kurzej stopie
Dostępu do chaty strzeże wyszczerbiony płot ze strzaskanych, zmurszałych deszczułek. Straż ta jest wystawiona pro forma, bo wystarczy nogę nieco wyżej podnieść, aby płot pokonać. Gęsto zarośnięte podwórze najeżone jest rupieciami: krzesła bez siedzisk, zbite ceramiczne łupinki, krasnale ogrodowe z wydziobanymi oczyma, czaszka słonia, hamak. Z dali już słychać gdakanie kur pałętających się po całej posesji.
Roślinność wokół domu rośnie półdziko, Helloise nie walczy z polnymi kwiatami samosiejkami, więc przez ścieżkę prowadzącą do chaty trzeba się nieomal przedzierać. Po pergolach wiją się bluszcze, tu i tam stoi jabłoń czy grusza o malutkich kwaśnych owocach i powykręcanych suchych gałęziach. W samym sercu działki znajduje się chatka — chatka na kurzej nóżce, którą czasem przyłapać można ze zdumieniem na tym, że to kuca, to się prostuje, unosząc ze sobą cały domek.
Domek być może kiedyś zbili na prosto, elegancko, zgodnie ze sztuką, lecz na przestrzeni lat tyle przeszedł półprofesjonalnych napraw doraźnych, że przypomina w stanie obecnym asymetrycznego, drewnianego Frankensteina. Tu coś odstaje, tam załatane, niedomierzone, dobite na oko, ale trzyma się jakoś ten trup w kupie i żyje w nim czarownica, czego dowodem jest światło bijące nocami zza wszyskich okien i dym kopcący z komina.
Do chatki dosztukowany jest wąski taras, na którym stoją wiklinowe fotele i poskładana drabinka sznurowa. Dom jest jednopoziomowy, złożony z trzech izb i łazienki. Wnętrze również zdominowane jest przez zieleń — zarówno tę żywą hodowaną w donicach, jak i podwieszane pod sufitem ususzone zioła. Najdrobniejszy ruch wokół ziołowych wiązek, a się z nich sypie, przez co podłoga zawsze jest zapylona, a powietrze przesycone ich zapachami. Kredensy skrywają niezliczone słoiczki i flaszeczki: zakonserwowane mandragory, suszone grzyby, wywary na milion dolegliwości, konfitura żurawinowa oraz nalewka ze śliwek węgierek — to tylko niektóre z tutejszych skarbów. Roślinną mozaikę przełamują barwne, wzorzyste tkaniny foteli, obrusików i zasłon oraz poutykane w najmniej oczywistych miejscach totemy, amulety, maski i religijne fetysze.
Za domem znajduje się ogródek zielno-warzywny, a wokół niego poupychane ciasno zabudowania: stara szopa, labirynt stelaży dla roślin pnących, kurnik i szklarnia.
Z tyłów chaty widać oddaloną o kilkaset metrów ścianę kniei. Od tej strony działka nie jest odgrodzona.
Roślinność wokół domu rośnie półdziko, Helloise nie walczy z polnymi kwiatami samosiejkami, więc przez ścieżkę prowadzącą do chaty trzeba się nieomal przedzierać. Po pergolach wiją się bluszcze, tu i tam stoi jabłoń czy grusza o malutkich kwaśnych owocach i powykręcanych suchych gałęziach. W samym sercu działki znajduje się chatka — chatka na kurzej nóżce, którą czasem przyłapać można ze zdumieniem na tym, że to kuca, to się prostuje, unosząc ze sobą cały domek.
Domek być może kiedyś zbili na prosto, elegancko, zgodnie ze sztuką, lecz na przestrzeni lat tyle przeszedł półprofesjonalnych napraw doraźnych, że przypomina w stanie obecnym asymetrycznego, drewnianego Frankensteina. Tu coś odstaje, tam załatane, niedomierzone, dobite na oko, ale trzyma się jakoś ten trup w kupie i żyje w nim czarownica, czego dowodem jest światło bijące nocami zza wszyskich okien i dym kopcący z komina.
Do chatki dosztukowany jest wąski taras, na którym stoją wiklinowe fotele i poskładana drabinka sznurowa. Dom jest jednopoziomowy, złożony z trzech izb i łazienki. Wnętrze również zdominowane jest przez zieleń — zarówno tę żywą hodowaną w donicach, jak i podwieszane pod sufitem ususzone zioła. Najdrobniejszy ruch wokół ziołowych wiązek, a się z nich sypie, przez co podłoga zawsze jest zapylona, a powietrze przesycone ich zapachami. Kredensy skrywają niezliczone słoiczki i flaszeczki: zakonserwowane mandragory, suszone grzyby, wywary na milion dolegliwości, konfitura żurawinowa oraz nalewka ze śliwek węgierek — to tylko niektóre z tutejszych skarbów. Roślinną mozaikę przełamują barwne, wzorzyste tkaniny foteli, obrusików i zasłon oraz poutykane w najmniej oczywistych miejscach totemy, amulety, maski i religijne fetysze.
Za domem znajduje się ogródek zielno-warzywny, a wokół niego poupychane ciasno zabudowania: stara szopa, labirynt stelaży dla roślin pnących, kurnik i szklarnia.
Z tyłów chaty widać oddaloną o kilkaset metrów ścianę kniei. Od tej strony działka nie jest odgrodzona.
Umiejscowienie: Dolina Godryka
Poziom: 0
Zabezpieczenia: —
Ulepszenia: —
Cechy: —
Poziom: 0
Zabezpieczenia: —
Ulepszenia: —
Cechy: —
dotknij trawy