Lyssa poczuła się rozczarowana, kiedy próba podejrzenia relacji łączącej Jonathana i Morpheusa, zakończyła się zwyczajną porażką. Z tego chyba powodu nie lubiła oklumentów - bo utrudniali jej coś, co było dla niej tak niewypowiedzianie naturalne i właściwie.
- Wyglądają niezwykle apetycznie - skomentowała w ślad za Selwynem, ale w żaden sposób zdawała się nie kwapić by sięgnąć po właśnie sprezentowane łakocie. Nawiązywanie jakoś było chyba bardzo dobrym określeniem wypieków, bo zdawały się wyprane z ostrych krawędzi, jakie miał w sobie sam spektakl. Były ugrzeczniona, "właściwą" wersją tego co powinno się myśleć o Merlinie. Były zwyczajnie nudne.
Zerknęła na Morpheusa nieco uważniej, kiedy ten wspomniał o historii z tortem. Defenestracja słodkości wydawała się dosyć kontrowersyjnym posunięciem, nie ważne w jakich okolicznościach.
- Mogę zapytać dlaczego? - uniosła jedną brew, bo ta tajemnica chyba zanadto jednak podgryzała jej świadomość, by grzecznie ją zignorować albo skomentować zaledwie uśmiechem.
- Doprawdy? Nic na ten temat nie wspominał - powiedziała lekkim, spokojnym tonem, ale coś wewnątrz niej zawahało się. Pewnie gdyby Vakel wyraził swoje wątpliwości w wyraźniejszy sposób, już dawno poprosiłaby panią Avery o rozwiązanie problemu, bo przecież chciała by papa był zadowolony. Ale tak? Dowiadując się o tym teraz? A może była to jakaś dziwna taktyka Morpheusa? - Głównie w farbach olejnych. Ale sięgam po inne też rodzaje. No i rysunek też zawsze chętnie mogę wykonać.
Or was he fated from the start
to live for just one fleeting instant,
within the purlieus of your heart.