Jak wytresować smoka? Trochę tak, lecz nie do końca. W końcu Borgin nie był żadną bestią.
- Jacqueline... - powtórzył za Jackie - Jacqueline...? - zjeżył brwi, a następnie zaczął rozglądać się wokół nerwowo oczami. Z twarzy Stanleya można było wyczytać nagły atak paniki. W końcu nie miał pojęcia co tu się właśnie działo. Jacqueline nie brzmi jak Lucy...
- Ja... Ja... - rozpoczął z lekkim zająknięciem w głosie. Czuł, że jest winny wyjaśnienia dla rudowłosej - Ja nie wiem co mi się stało. Przepraszam za nagabywanie... - zreflektował się - Naprawdę nie chciałem. Nie wiem co we mnie wstąpiło... - starał się wytłumaczyć całą sprawę, jednak szło mu to dosyć mizernie.
Teraz kiedy doszedł do siebie, zrozumiał, że wygląda to bardzo źle, jeżeli nie tragicznie. Musiał coś wykombinować. Może powinienem się również przedstawić na sam początek? Tak naprawdę nie była to zła myśl.
- Borgin - rzekł wystawiając rękę przed siebie w kierunku Jackie - Stanley Andrew Borgin - przedstawił się - Raz jeszcze najmocniej przepraszam za swoje czyny... Ta cała herbata musiała mi jakoś zaszkodzić... - zaczął drugie podejście do wyjaśnienia całej sprawy. Tym razem był już jednak bardziej opanowany i rozmawiał dużo spokojniej, bez paniki w głosie.
Niedaleko za sobą usłyszał znajomy głos. Rozpoznałby go chyba wszędzie. To musiała być Danielle. Zawsze kiedy ją słyszał, budziły się w nim najgorsze wspomnienia kiedy to ona, próbowała go cokolwiek nauczyć z tych przeklętych nauk przyrodniczych.
- Danielle? - odwrócił się w kierunku z którego nadszedł ten dźwięk, a następnie przyjrzał się swojej znajomej i Samuelowi. A więc oni też to widzieli...
"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina
"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972