• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[jesień 1972: 14 września, Keswick] Życie i śmierć Florence Bulstrode

[jesień 1972: 14 września, Keswick] Życie i śmierć Florence Bulstrode
Czarodziejska legenda
She should be sure in her soul that the most terrifying thing in the forest was her.
Wiedźma, która mieszkała w domku stojącym na kurzych nogach. Jadła dzieci na śniadanie — i prawdopodobnie na obiad i do herbaty.

Baba Jaga
#1
04.06.2025, 14:44  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 04.06.2025, 14:52 przez Baba Jaga.)  

Życie i śmierć Florence Bulstrode


Nabożeństwo żałobne rozpoczęło się o godzinie 10 w kaplicy kowenu Whitecroft, pozwalając na zebranie się wszystkim, którzy znali Florence. Rodzinie, przyjaciołom, kolegom z pracy lub znajomym i osobom, którym pojawić się zwyczajnie wypadało. Była to uroczystość otwarta, dzięki której każdy mógł pożegnać się z panną Bulstrode przed niewzruszonym obliczem Matki. Po mszy, żałobnicy ruszyli na parafialny cmentarz, gdzie ciało zostało złożone w rodzinnym grobowcu, pozwalając zgromadzonym oddalić się na dalsze obchody.

Rodzina, przyjaciele i niektórzy ze współpracowników - takie były kryteria dla gości, którzy zostali zaproszeni na konsolację. Dla nich zostały zorganizowane świstokliki, które miały teleportować gości na teren posiadłości rodziny Prewett w Keswick. Do dyspozycji został parter, w szczególności sala gdzie rozstawiono stoły z jedzeniem i piciem, a z której prowadziło wyjście na taras i rozległe ogrody.

Zgromadzeni mieli już nieco czasu na to, żeby ochłonąć po samym nabożeństwie i pogrzebie, o ile w ogóle można to było uznać za możliwe. Emocje wciąż były żywe, jednak zachęcono wszystkich do posilenia się, rozmów i korzystania z uroków Keswick.

Sami rodzice Florence siedzieli blisko głowy rodziny Prewett - Edwarda. Jego siostra była nienaturalnie cicha, zajmując się przede wszystkim lampką wina, którą obracała nieśpiesznie w palcach, podczas kiedy jej mąż oddawał się rozmowie z swoim bratem, Gregorym Bulstrode. Imani Spencer-Moon uśmiechała się blado do jednej z ciotek Bulstrode, która mówiła coś do niej szybkim, rzeczowym tonem.

Ku pamięci


Jako, że Florence w sercach wielu odcisnęła swoje piętno, rodzina zaplanowała małą atrakcję. Wchodząc na teren posiadłości w Keswick, postacie mogą dostrzec obszerny wazon ze świeżo ciętymi kwiatami różnych gatunków i tabliczką; Ku pamięci. Biorąc do ręki kwiat, odczuwa się przypływ emocji, determinowany przez rzut kością* Emocje. Wywołują one wspomnienia, oczywiście związane z daną emocją, ale także dotyczące osoby Florence. Od tego momentu, kiedy postać trzyma w dłoni kwiat, czuje silniej tę właśnie emocję i przypomina sobie wyraźniej związane z nią wspomnienie, które przyszło do niej podczas stypy. Kwiaty zostają oddane gościom na pamiątkę.

*Jest to kość uniwersalna, zawierająca w sobie również te mało pozytywne, dlatego proszę żebyście wynik negatywny zignorowali i przerzucili. Będziemy wspominać Florence tylko w pozytywny sposób, elo.

♦ Organizacyjnie


Powiedziałabym, że mamy takie wczesne popołudnie. Zdążyliśmy coś zjeść, niektórzy wstali ze swoich miejsc, zbijając w rozmawiające ze sobą grupki. Wciąż jednak jesteśmy zebrani w jednym miejscu - daję tym samym możliwość wypowiedzenia się przed większym gronem postaciom, które chętnie dałyby nam tutaj jakąś mowę żałobną. Oprócz tego - myślę, że na spokojnie goście mogą liczyć na nocleg, jeśli zależy im na siedzeniu z nami do późna.

Parę linków; Gregory Bulstrode, Imani Spencer-Moon, rodzice Florence, posiadłość w Keswick

Daję nam też termin, głównie dlatego, że chciałabym tutaj odpisać jako Legenda jeszcze przed Pyrkonem - proszę więc o odpisy do 11 czerwca.
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#2
05.06.2025, 12:59  ✶  

Oszołomienie. Być i nie być jednocześnie. Wpatrywać się w pochód żałobny, w kwiaty, w chmury na niebie i nie móc poczuć rzeczywistości. To, co widzisz, nie jest już nawet granicami twojego poznania. Nic nimi nie jest. Mógłby spaść deszcz i grad, burza z piorunami przecięłaby ziemię w pół - i dalej nic. Żadnego poruszenia. Tylko ten szok był prawdziwy. Odpychana rzeczywistość rodziła tylko "nie", "nie chcę", "to mi się śni". Zgubne, złudne zdania i słówka wypowiadane przez opustoszały i jednocześnie przeciążony mózg szeptem. Zatracały się w niebycie. Gniotły wraz z ciężarem na klatce piersiowej, który ją giął, ugniatał i Laurent nie potrafił nawet przez cały ten czas oddychać nosem. Musiał brać głębokie, nierówne wdechy, odruchowo kryjąc je za uniesioną ręką. To byłą ta strona, gdzie reaktywność umysłu i ciała była wyuczona. Musisz stać prosto, musisz się dumnie prezentować obok ojca, musisz być synem i bratem, kuzynem i przede wszystkim - Prewettem. Wiele ról ograniczających się do tego, że po prostu trzeba było być Prewettem. Tym złotym chłopcem, który zawsze potrafił ślicznie się uśmiechnąć.

Dzisiejszego dnia Laurent również się uśmiechał, podając dłonie krewnym i znajomym Florence, którzy przyszli się z nią przywitać. Albo pożegnać?


Doceniał bardzo ten moment, w którym wszystkie te ceremoniały i oficjalności się zakończyły, a on mógł usiąść przy swojej siostrze i reszcie rodziny, nieopodal rodziców Florenc. Więc usiadł. Coś na początku mówił, odpowiadał, gdzieś się nawet uśmiechnął. Teraz jednak spoglądał pusto w przestrzeń. Dźwięki wokół były symfonią ciszy. Zbiorem nieistnienia i pozorów bycia. Wszystkim tym, co z niego uleciało oraz tym, co gniotło się głęboko we wnętrzu i nie mogło znaleźć ujścia. Po prostu patrzył. W obraz, który może w innym czasie pochwaliłby za jakość wykonania, za kunszt pędzla i kolory, chociaż kompletnie nie znał się na sztuce pod kątem technicznym. To nie ważne, należało brzmieć przynajmniej mądrze. Pochwaliłby dobrze dobraną ramę i zestawienie jej z innymi obrazami. Naturalizm ruchu postaci. Pochwaliłby wino i podane dania. Teraz tylko spoglądał. Opierał palce na kieliszku wina, czując szum głowy i nacisk na czaszkę, chociaż nie wziął jeszcze nawet łyka trunku. Jeszcze chwile temu jego wzrok zabłądził na Victorię - naprawdę doceniał, że tutaj z nim przyszła za jego prośbą. Chyba... chyba bez niej by sobie nie poradził - tak to widział. Chyba nie dałby rady przestać płakać, nałożyć maskę na twarz kryjącą zmęczenie i zapuchnięte, czerwone oczy. Nie dałby rady zebrać się do tego, by teraz tu siedzieć prosto... nie. Nawet nie prosto - teraz już zaczął się nieco garbić. Edward chyba jeszcze tego nie widział. Albo nie chciał widzieć. Aydaya nie odezwała się do niego słowem przez cały ten czas. Pandora również była oparciem - niemal dosłownym, bo przecież siedział obok niej i co jakiś czas czuł jej obecność. Lecz nie teraz, nie. Teraz... ach, zresztą. W końcu wiecie, co działo się teraz.

Nic. Zupełnie nic.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#3
07.06.2025, 16:02  ✶  

Nie lubiła pogrzebów.

To nigdy nie był prosty temat – pogrzeb. Ostatnie pożegnanie z kimś bliskim, ostatnia możliwość, by się z nim „zobaczyć” i tak dalej. Florence jej osobiście bliska nie była, nie przyjaźniły się, nic z tych rzeczy. Znały się, oczywiście. Panna Bulstrode wiedziała o przyjaźni pomiędzy Laurentem a Victorią, wiedziała, że Victoria pracuje z jej braćmi i była też tym uzdrowicielem, który zajmował się… „klątwą” magicznego rytuału Beltane, jaka ją połączyła. Była szanowanym członkiem magicznej społeczności, klejnotem szpitala im. św. Munga. Spalona Noc zbierała swoje żniwo… Nie była przesadnie blisko z żadnym z Bulstrode (choć z Atreusem zdecydowanie jej było bardziej po drodze niż z Orionem, zwłaszcza w ostatnim czasie), by faktycznie tutaj być, skoro była to ceremonia i spotkanie dla przyjaciół i rodziny. Ale była, bo poprosił ją o to Laurent. Tam gdzie on trzymał się ledwo co, tam gdzie drżał z wysiłku, by nie stracić twarzy, tam ona próbowała dodać mu siły i otuchy, by wytrzymał jeszcze odrobinę, by dał z siebie jeszcze trochę.

Był bardzo dzielny. Oni wszyscy zresztą byli… ci jej najbliżsi.

Zastanawiała się przy tym wszystkim, jak trzymał się Atreus, który tamtej okropnej nocy nie dość, że stracił zdrowie i w pewnym momencie nie mógł już towarzyszyć reszcie brygadzistów i aurorów, by chociaż próbować posprzątać ten cały syf, to jeszcze stracił ukochaną siostrę. To musiało być podwójnie dotkliwe, bo jak go znała, to najpewniej uciekłby w pracę, byle nie musieć o tym wszystkim myśleć, a przynajmniej jakiś czas był przykuty do łóżka.

Starała się mieć Laurenta na oku, zwłaszcza teraz, gdy atmosfera była już zdecydowanie luźniejsza. Luźniejsza nie znaczyło, że było łatwiej. Na pewno nie było. Wyłapała za to, że i on na nią spogląda. Może to był odpowiedni moment…? Przeprosiła więc osoby, z którymi do tej pory cicho rozmawiała i wstała, by podejść do Prewetta, po drodze uśmiechając się krótko do mijanych ludzi. Dotknęła lekko jego ramienia swoją lodowatą dłonią i nachyliła się.

– Przejdziemy się? – może potrzebował tego, co mogła zaoferować: aurę spokoju i ciszy, twarzy, na której nie rysował się smutek, gdzie wszystkie myśli skryte były pod woalką oklumencji.

Szukała też wzrokiem Atreusa – może i on potrzebował tego samego? Nie wiedziała, jak sobie tutaj radził ze swoim trzecim okiem i toną emocji zewsząd.

hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#4
11.06.2025, 01:45  ✶  
Atreus nie pamiętał, kiedy ostatni raz oglądał matkę w czerni. Czy w ogóle ją kiedykolwiek taką widział. Enida wolała przecież kolory; żywe i intensywne, dokładnie takie same jak ona, przykuwające uwagę i wręcz krzyczące by na nią patrzeć kiedy tylko się dało. Ale teraz ten ciemny, nieprzenikniony kolor w który była ubrana, zdawał się pogłębiać tylko cienie pod oczami i kryjące się w spojrzeniu wspomnienie niedawnego płaczu.

Przez ostatnie dni płakała bardzo dużo, ale nigdy samotnie, za najlepsze towarzystwo mając kieliszek wina, który nawet teraz ściskała między szczupłymi palcami, jakby był drugą najlepszą rzeczą na całym świecie, która pozwalała jej jakoś zakotwiczyć się w rzeczywistości.

Dla jej młodszego syna, ostatnie dni były jakimś dziwacznym zlepkiem niewyraźnych scenek, w których ewidentnie brał udział, ale wszystko wydawało się tak cholernie odległe i nierealne. Żadna z nich nie odgrywała się na trzeźwo, bo robił z ochotą dokładnie to, czego zakazywał każdy uzdrowiciel, mieszając z nabożnością eliksiry przeciwbólowe, odbudowujące kościec i alkohol. Znajdował się w innym świecie, a mimo to wciąż napisał listy, posłał nekrolog, zamówił mszę... Lata nałogu jak widać na coś się przydały, pozwalając mu funkcjonować o tyle o ile; wystarczająco sprawnie, by czymś się zająć i nie być bezużyteczną kulą u nogi, a jednak w wystarczająco odrealniony sposób, by nie czuć wszystkiego tego, czego tak bardzo nie chciał.

Wiadomość o śmierci Florence uderzyła w niego z dewastującą mocą i nagle te wszystkie momenty, kiedy ósmego września zapewniał się że była w szpitalu, wydały mu się zwyczajnie głupie. Zamiast spychać wtedy wątpliwości na bok, powinien się martwić. Powinien sprawdzić dom w pierwszej kolejności, nie bacząc na zalecenia. Powinien znaleźć siostrę. Powinien ją uratować. A zamiast tego bawił się w bohatera i to takiego cholernie miernego, bo o mało nie stracił nogi, drugą natomiast prawie sobie rozrywając w pół.

Z pedantyczną wręcz starannością próbował nie spoglądać podczas pogrzebu na członków swojej rodziny, nie tyle unikając interakcji z nimi co patrzenia na ich aury. Trzecie oko swędziało, garnąc się do tego by chłonąć wszystko co działo się dookoła, szczególnie tę feerię rozpaczy, a on wiedział że jeśli sobie na to pozwoli, będzie tylko gorzej.

Kiedy tylko już mógł, wstał od stołu odsuwając się na bok i zbliżając do okien wychodzących na taras i ogrody, szukając spokoju w krajobrazie - tak przyjemnie pozbawionego ludzkich emocji - i w szklance ognistej, którą ściskał w dłoni.
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#5
11.06.2025, 02:24  ✶  
Basilius najpierw zakładał, że Florence po prostu pomagała komuś w Londynie i dlatego nie widział jej w tamtą noc. Potem zakładał, że może coś ją zatrzymało, może była ranna, albo dalej komuś pomaga i dlatego nie było jej w Mungu. Następnie łudził się, że może ktoś źle rozpoznał sytuację i Florence tak naprawdę żyła.

Aż wreszcie dotarło do niego, że jego kuzynki nie było już z nimi.

I chyba najgorsza była myśl ile rzeczy już więcej przez to się nie wydarzy.

Już nigdy nie będzie mieć okazji opowiedzieć ze szczegółami jak było w Egipcie.

Może dlatego zostawił przy rodzinnym grobowcu przywieziony dla Florence z podróży notes z motywem hieroglifów, którego nie zdążył jej dać.

Nigdy więcej nie pożartuje z nią, nie spędzi czasu w wiejskim domku ciotki, nie omówi spraw medycznych pacjentów, nie przewróci wspólnie oczami nad resztą rodziny i ich wybrykami, ani nie zapewni, że sam nigdy nie robił niczego głupiego, kiedy oboje wiedzieli, że nie była to prawda.

Cały ten dzień Basilius miał ochotę wyłącznie milczeć i odpowiadać jedynie wtedy, gdy ktoś go o coś zapytał wprost. Podczas pogrzebu ojca, wolał nic nie mówić, bo każda rozmowa wywoływała w nim skrajne uczucia wobec samej postaci jego rodzica, ale teraz jednak było inaczej. Teraz po prostu każda wzmianka o Florence bolała tak bardzo, jak nic innego.

A mimo to próbował wziąć udział w rozmowach i uśmiechać się do każdego, kto się z nim witał. Nie dlatego, że miał na to jakąkolwiek ochotę, a po to, aby trzymać się jakoś dla innych. Co jakiś czas zerkał na Laurenta by upewnić się, że nie było z nim źle. Rozmawiał z rodzeństwem, przypatrując się temu jak się czuła Ellie i czy Icarus nie sięgał po alkohol. Był też jeszcze Atreus I...  i chyba wyjątkowo nie do końca wiedział jak się zachować przy młodszym kuzynie.
– Nie wiem, czy z nim porozmawiać, czy zostawić go samego – mruknął do siedzącego obok rodzeństwa, obserwując jak Atreus podchodzi do okien.

Paradoksalnie, poza żałobą, Prewett był w dość dobrym stanie, a przynajmniej tym fizycznym i całe szczęście, bo ostatnim czego dzisiaj by chciał, było wyglądanie jak trup I straszenie rodzeństwa swoim zdrowiem na pogrzebie ich kuzynki.
strength [reversed]
Your hands protect the flames
From the wild winds around you
Wzrost: 177 cm, czarne włosy, brązowe oczy, silny londyński akcent, ubrany zwykle w luźny garnitur: często bez marynarki, z kamizelką i kilkoma rozpiętymi guzikami koszuli.

Icarus Prewett
#6
11.06.2025, 15:36  ✶  
To było wciąż trochę abstrakcyjne.

Śmierć wydawała się nienaturalna. Krążyła nad wszystkim jak jakieś widmo. Nawet jeśli uroczystości takie, jak ta miały doprowadzić do pogodzenia się z nią, jakoś trudno było tego dokonać. Icarusowi cały czas zdawało się, że widzi gdzieś wśród krewnych właśnie ją, Florence. Zapewne by gadała teraz na wuja Edwarda lub ogarniała porządek na przyjęciu. Jednak jej nie było, a ten brak... nie był czymś normalnym.

Myślał o jej ostatnim liście. Cały czas sięgał dłonią do wisiorka ze smokiem, trochę instynktownie. Ostatnie słowa, które do niego napisała były swego rodzaju ostatnią wolą Florence. Tylko jak miał być szczęśliwy, gdy zaledwie w jedną noc tyle rzeczy się zmieniło? Jak można było się cieszyć światem tak pełnym nienawiści? W którym ginęli dobrzy ludzie, a przeżywali ci najgorsi?

Florence miała rację. Dzięki miłości.

– Słucham? – słowa Basila wyrwały go z rozmyślań. Dopiero po chwili do niego dotarły. Spojrzał na Atreusa i po raz pierwszy chyba widział go w takim stanie. Jakie to było dziwne... widzieć rodzinę na pogrzebie. Pamiętał zresztą, gdy chowano jego ojca, ale tam... było inaczej. Nie było czuć w powietrzu tej przytłaczającej bezsilności. Wtedy Icarus odczuwał ją tylko we własnym wnętrzu. – Nie wiem nawet, co moglibyśmy mu powiedzieć... Żadne słowa jakoś... nie pasują.

Zwykłe złożenie kondolencji wydawało się w tym momencie zbyt banalne, a silenie się na mądrość było zwyczajnie nie na miejscu. Taka tragedia była w jakimś sensie niewysławialna. Jednocześnie, Basil miał rację z tej strony, że przydałoby się zapewnić Atreusowi wsparcie. Żeby wiedział, że może liczyć na swoich kuzynów .
evil twink
Sup ladies? My name's Slim Shady
I'm the lead singer of Kromlech
Zimna cera i jeszcze chłodniejsze spojrzenie. Kruczoczarne włosy i onyksowe tęczówki bardzo wyraźnie kontrastują ze skórą bladą jak kreda. Buta oraz wyższość wylewa się z każdego gestu i słowa. Mierzy 187 centymetrów o szczupłej sylwetce, która coś jeszcze pamięta ze sportowych czasów. W godzinach pracy zawsze ubrany elegancko, zaczesany, a swoje tatuaże ukrywa pod zaklęciami transmutacji. Po godzinach najczęściej nosi się w skórzanych kurtkach i ciężkich butach.

Louvain Lestrange
#7
11.06.2025, 17:52  ✶  

Czy to było konieczne? Czy śmierci Florence naprawdę nie dało się uniknąć? Tak przynajmniej próbował uspokajać swoje myśli Louvain. Dla bezpieczeństwa Atreusa zrobił dużo więcej niż powinien. W Spaloną Noc zapewnił mu o wiele więcej ochrony niż zasługiwał ktoś kto miał czelność stanąć naprzeciwko Czarnego Pana. Biorąc przyjaciela pod protekcje zasłony dymnej, kosztem swojego domu, kosztem nawet własnej rodziny. A ona i tak umarła. Wiedział od samego początku. Zawsze miał tego świadomość, że wojna w końcu zapuka tam, gdzie naprawdę nie chciał jej widzieć. Mimo tego wszystkiego i tak go to uderzyło. Choć nie był nigdy zbyt blisko z Florence, to doskonale wiedział jakim ciężarem jest i pewnie na zawsze już pozostanie, odejście jego siostry.

Oczywiście, że zamierzał się tutaj zjawić. Może i Lestrange nie był najlepszym przyjacielem jaki mógł się wylosować Atreusowi, ale wciąż nim jednak był. Nie zostawi go w ciężkich chwilach. Pomimo tego, że w tej układance stał dokładnie tam gdzie stali współodpowiedzialni za śmierć Bulstrode i wszystkich innych. Nie chciał, żeby tak to wyglądało, jednak nie mógł sobie pozwolić na kwestionowanie swoich decyzji. Poczucie winny to nie był przywilej, na który było go stać. Niczym jak całkiem nie Louvain, bez zadziornego uśmieszku, bez kpiącej postawy, nawet bez tego cynicznego spojrzenia w oku. Unikał spojrzeń, nie szukał kontaktu z nikim. Ciężko było mu nawet znaleźć jakiekolwiek słowa pociechy dla kapitana. Jedyne na co potrafił się zdobyć to ciasny uścisk i wzrok pokory, tak rzadko u niego spotykany.

I gdzie był cholerny Stanley, kiedy był potrzebny do chuja?

the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#8
11.06.2025, 18:41  ✶  
Było coś znamienne w fakcie, że jego ścieżki połączyły się z Atreusem Bulstrodem pół roku temu na pogrzebie rodzeństwa. Wtedy był to jego własny starszy brat - ojciec chrzestny tego, który dziś był głównym żałobnikiem. Wtedy ich rozmowa była krótka, dziwna, niezręczna, ale też zaskakująco przenikająca do samej głębi.

– Thomas odszedł, ale my musimy patrzeć na tych, którzy pozostali. Nie martw się Atreusie, choć straciłeś ojca chrzestnego, zyskałeś dziś we mnie przyjaciela i sojusznika – powiedział mu wtedy, w pełni powagi, w podniosłości chwili, kiedy brat, którego za życia szczerze nienawidził, pozostawił po sobie jakieś światło. Młodego, ambitnego, pełnego pasji i woli walki. Anthony od tego czasu co rusz mierzył się z temperamentem chłopaka obserwując go, punktując szybko gotującą się krew, ale też podsycając ambicję. Szefowie aurorskich biur zmieniali się, a Bulstrode... to łapał punkty, to tracił w tym wyścigu, nikt tak jednak nie kibicował mu jak jego odziedziczony w spadku ojciec chrzestny. I przy każdym spotkaniu Anthony żałował, że ma dla niego tak mało czasu.

Dziś było podobnie.

Na kolejnym pogrzebie, lecz tym razem to siostra Atreusa była tą, którą mieli pożegnać.

A przecież za miesiąc mieli wspólnie, całą czwórką pojechać do Prowansji, mieli odwiedzić jego winnicę, odpocząć, odsapnąć, napić się wina i cieszyć jesienną fiestą. Taki był plan, niemożliwy teraz do spełnienia. Bolesny w fakcie, że nigdy nie nastąpi.

Anthony trzymał się na uboczu. Odziany w elegancką czarną szatę, z zaczesanymi do tyłu lekko przydługimi włosami obserwował w milczeniu żałobników, lecz gdy Atreus podszedł do okna, podążył za nim po chwili wahania. Odstawił szklankę na wolnej płaskiej powierzchni i przystanął przy mężczyźnie, nie patrząc na niego, a razem z nim, przez okno.

Początkowo nie mówił nic. Trwał przez chwilę obok, w ciszy, jak wtedy przed kilkoma miesiącami.
– Wszystko jest banałem, kiedy stajemy twarzą w twarz ze śmiercią. Żałuję jednak, że nie miałem okazji poznać jej lepiej, więcej niż li tylko z Twoich opowieści i nielicznych interakcji na szpitalnym korytarzu – przyznał po chwili uśmiechając się smutno, nie odwracając się jednak od okna, dając Atreusowi przestrzeń na decyzję co i jak pragnie mówić. Jak przeżywać coś, co nie powinno mieć miejsca. Nie tak szybko. Nie tak gwałtownie.
Wild Child
Savor every moment 'til she has to go
'Cause her boyfriend is the rock 'n' roll
Dość wysoka (177 cm) młoda dziewczyna z długimi, ciemnymi lokami i brązowymi oczami. Pełna energii i ubrana jak z żurnala, zwraca na siebie uwagę wszystkich wokół.

Electra Prewett
#9
11.06.2025, 20:25  ✶  
Electra stała obok braci, nic nie mówiąc. Wydawało się, że rękaw nowej sukienki interesował ją bardziej niż pozostali goście i dekoracje. Poprzedni wieczór spędziła szyjąc, aby nie myśleć o pogrzebie. Od kiedy tylko dotarła do niej informacja o śmierci kuzynki, nie chciała dopuścić do siebie myśli, że... Że już jej z nimi nie było.

Może Prewettówna powinna się cieszyć, że nie straciła podczas Spalonej Nocy więcej członków rodziny, ale już jedna śmierć była o jedną za dużo. Florence była dla niej jak starsza siostra, której nigdy nie miała; pomimo skrajnie różnych charakterów, zawsze się wspierały. Zresztą, Bulstrode starała się pomóc każdemu i zmarła właśnie w taki sposób; przypłacając niesienie wsparcia innym własnym życiem. Zasługiwała więc na to, by zostać zapamiętaną jako bohaterka.

Podczas pogrzebu ojca ponad dwa lata temu, Electra nie odczuwała żadnych emocji. Teraz jednak było na odwrót; odnosiła wrażenie, że spływa na nią każda możliwa emocja. Rozpacz, gniew, strach... To wszystko było zbyt przytłaczające. Dlatego nie odpowiedziała na pytanie Basila. W myślach jednak zgodziła się z Arim, bo też co takiego powinni powiedzieć Atreusowi? Żadne słowa pocieszenia nie wydawały się odpowiednie. Prewettówna mogłaby go jedynie przytulić, lecz nie wiedziała, jak Bulstrode zareagowałby na taki publiczny przejaw czułości.


The older you get the more rules they're gonna try to get you to follow.
You just gotta keep livin' man,
L-I-V-I-N
Czarodziej
Bezużyteczną rzeczą jest uczyć się, lecz nie myśleć, a niebezpieczną myśleć, a nie uczyć się niczego.
165cm | 50kg | szare oczy | długie włosy na granicy ciemnego blondu i jasnego brązu.

Jacqueline Greengrass
#10
11.06.2025, 23:35  ✶  
Czuła się, jakby jej żołądek był wypełniony kamieniami. Zdecydowanie zaczynała odczuwać nienawiść do pogrzebów, do smutnej, wręcz duszącej atmosfery, jaka się przy nich wytwarzała jak i zalewu wspomnień i własnego żalu za tymi, których nie było już obok niej. Może nie była jakoś blisko z Florence, w zasadzie ledwo ją znała, jednak nie zmieniało to faktu, że był to kolejny pogrzeb w rodzinie, kiedy ledwo co zaczęła zbierać się po poprzednich. I pewnie może by odpuściła wyciąganie na wierzch przykrych wspomnień z pogrzebu brata i męża, zrzucając wszystko na sytuację po spalonej nocy, jak i potrzebę zajęcia się dziećmi, gdyby nie to, że tym razem był to pogrzeb siostry Atreusa. Martwiła się o niego, wiedząc bardzo dobrze, jaki ból wiąże się z utratą rodzeństwa, więc nie potrafiła tak po prostu zignorować pogrzebu Florence i zostawić kuzyna, a zarazem chrześniaka jej zmarłego brata, samego z tym wszystkim. Chciała okazać mu wsparcie, nawet jeśli niekoniecznie wiedziała, jakich słów użyć, by mu chociaż trochę ulżyć. Nie sądziła nawet, by takie słowa istniały. Być może nawet nie potrzeba było słów, a po prostu zapewnienia świadomości, że nie jest sam i gdyby potrzebował, to jest obok? Była pewna, że wszystko wyjdzie na miejscu, nawet jeśli jej obecność miałaby się okazać niezbyt potrzebna, więc po prostu pojawiła się, pozornie spokojna, wycofana i milcząca, ubrana w czarne szaty, z włosami związanymi w warkocz. Dzieci zostawiła z opiekunką, nie chcąc wyciągać im na wierzch wspomnień o pogrzebie ich ojca. Wystarczającym stresem była dla nich obecna sytuacja. Sama zaś trzymała się na uboczu, obserwując otoczenie.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Baba Jaga (684), Laurent Prewett (755), Victoria Lestrange (1378), Atreus Bulstrode (1806), Basilius Prewett (939), Icarus Prewett (675), Louvain Lestrange (250), Anthony Shafiq (1511), Electra Prewett (202), Jacqueline Greengrass (256), Orion Bulstrode (1634)


Strony (3): 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa